Kosmiczne, plastikowe stroje doby kultury techno w halucynogennych kolorach, różowe włosy, kimono, buty na niebotycznych platformach i wyraziste makijaże - od połowy lat 90. fotografik Shoichi Aoki odkrywa fantastyczną modę japońską. Niezwykłe fotografie, opublikowane w kultowym magazynie "FRUiTS" to kronika "rewolucji mody z tokijskich przedmieść", intrygujący zapis z tętniącej życiem, modnej dzielnicy Harajuku. Spotykają się tu różne style: punk, cyber i decora. Eskscentryczni przechodnie lubią kontrasty, grę sprzeczności: awangardowe kreacje spod znaku Vivienne Westwood, Jeana - Paula Gaultiera i Comme des Garcons swobodnie zestawiają z "vintage'owymi" ciuchami z second - handów. Tradycyjne, japońskie kimona, pasy obi i sandały geta łączą z pomysłowymi kreacjami "DIY" ("Do It Yourself") domowej roboty. Połyskujące akcesoria marek: Baby, Takuya Angel, 20471120, Onya i Christopher Nemeth, zabawki i plastikowa biżuteria idzie w parze z torbą brytyjskiego doręczyciela gazet i męską spódnicą o opadających połach wykonanych z jedwabnych krawatów. Indywidualiści, mistrzowie autoekspresji mnożą widowiskowe efekty. Eksponują fryzury: dreadlocki, irokezy, farbowane czupryny. Bawi ich maskarada. Żaden styl nie wydaje się im passe, ani żaden kicz - dostatecznie kiczowaty. "Moda z łamów "FRUiTS" to coś więcej, niż tylko sztuka nakładania rzeczy, to raczej sztuka ich tworzenia" - powiada Shoichi Aoki
Chwytając fajerwerki codzienności Aoki skupia się na złożoności rejestrowanych obrazów: infantylna kultura pop sprzęgnięta z najbardziej zaawansowaną technologią (hybryda, jaką na tę skalę można spotkać tylko w Japonii). Aoki kusząc oko fascynującą uliczną modą, w jej tle uwiecznia bezduszne automaty do sprzedaży detalicznej, tropi wszędobylskie, znienawidzone przez antyglobalistów torby i magazyny GAP - symbole tyranii korporacji. Chłonąc urodę, koloryt, energię "pędzącej ulicy" nie zapomina o chwiejnym rynku i skostniałej rutynie technokratów w białych kołnierzykach, która tak frustruje młodych (być może dlatego nie chcą oni dorosnąć). Właśnie młodych w wieku 12-18 lat szczególnie chętnie podpatruje Aoki; wieczne dziewczynki-lalki w podkolanówkach, berecikach i marynarskich mundurkach. Tylko na japońskiej ulicy spotkać można bohaterkę kreskówki Sailor Moon z lalką Barbie. Ostatnio na ulicach Harajuku zaznaczyła silnie swą obecność "elegant gothic Lolita" ("EGL"), która śmiało sięga po wiktoriańskie krynoliny z czarnej koronki, gorsety i torebki w kształcie nietoperza.
Kompozycja fotografii jest prosta: ustawione frontalnie, wpatrujące się w obiektyw, kolorowo ubrane postaci wybijają się z tła. Czy rejestrując elektryzującą, barwną uliczną zmieniającą się modę japońską z dekady lat 90. Aoki chciał powtórzyć gest Augusta Sandera, który w pracy "Ludzie XX wieku" ("Menschen des 20. Jahrhunderts") pozostawił encyklopedyczny obraz mieszkańców Niemiec? Zajmuje się unifikacją, roztopieniem w tłumie? Raczej snuje opowieść o inności, jak Diane Arbus, która na swych nie pozbawionych krytycznego ostrza zdjęciach w przemyślanych pozach ustawiała przed obiektywem społecznych "outsiderów": karłów, nudystów, szalonych artystów i chorych umysłowo. Fotografie z "FRUiTS" wyraźnie różnią się od bezosobowego, czysto dokumentacyjnego zapisu. Obok opisów strojów na każdej znalazło się imię i wiek portretowanego, który w paru słowach mówi o swych inspiracjach.
"Portrety Shoichi Aoki dają fascynujący wgląd w życie młodych Japończyków, którzy wyrażają swój indywidualizm i obsesje poprzez ubiór" - powiedziała Melanie Eastburn, kuratorka jego wystawy w Sydney. Jego magazyny nie przypominają publikacji poświęconych modzie. Choć postrzega się ją czasem jako gorszą formę sztuki, Aoki wierzy, że jest ona ważną formą komunikacji z otoczeniem. Dlatego interesuje się wszystkimi innymi rolami ubrań poza zasłanianiem ciała. Unieruchomione niczym manekiny postaci z jego zdjęć, jak powiedziałby Roland Barthes stają się punktum, które "celuje", "uderza" w widza, ściąga jego wzrok. Gdyż jak mawia Shoichi Aoki "posiadanie odmiennego stylu w Japonii to wciąż rodzaj ryzyka."
* Rozszerzona wersja tekstu zamieszczonego w nr 1(69)2004 "OBIEGu"