Zmartwychwstanie "autora". Tadeusz Kantor w Galerii Okna

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Pomimo zdemaskowania przez czołowych krytyków nowoczesności heurystycznej fikcji "autora", a nawet oficjalnego ogłoszenia jego śmierci, instytucjonalne pole sztuki nadal wykorzystuje ten jakże użyteczny wehikuł do własnych partykularnych celów i dla własnej wygody. Zakładane przez autorstwo, celebrowane podczas nabożeństw wernisaży, wystaw retrospektywnych i orgii grupowych indywidualizm, oryginalność, podmiotowość w korzystny sposób wpływają na akumulację kapitału symbolicznego i ekonomicznego, więc nie ma powodów, dla których mielibyśmy wyrzekać się przyjemności i wycofywać się z uznawanych za reakcyjne i skompromitowane pozycji. Nawet przyglądając się wysiłkom awangardy przemian uosabianych przez aktywistów propagujących idee Creative Commons, wspierających kolektywną produkcję kulturową nie możemy oprzeć się wrażeniu, że również oni przede wszystkim, choć przewrotnie, budują swoje indywidualne kariery "anty-autorów". Wprawdzie sztandarowe przykłady zbiorowego trudu - jak Wikipedia czy opensourcowe oprogramowanie w rodzaju Linuxa - napawają nadzieją, to pole sztuki wydaje się tu zdecydowanie zapóźnione, a nawet możemy spróbować obronić tezę, że w gruncie rzeczy w ogóle nie jest zainteresowane zanikiem kategorii indywidualnego "autora".

To nie miejsce na retrospektywną lekturę konceptu "artysty geniusza", który, choć wynaleziony długo przed romantyzmem, do tej pory snuje się po świecie sztuki współczesnej, ale nie sposób uniknąć przywodzącej nowoczesny umysł na skraj szaleństwa myśli o powrocie do mroków średniowiecza, gdy produkcję kulturową charakteryzowała anonimowość i kolektywność. Zejście do podziemi stołecznego CSW Zamek Ujazdowski, do prowadzonej przez kuratora Marcina Krasnego Galerii Okna, gdzie swój projekt pt. "Autor" prezentuje Konrad Pustoła bardziej niż powrotem do przeszłości jest analizą współczesności, w której już nie tylko artysta jest autorem, lecz również do niedawna grający zaledwie drugie a nawet trzecie skrzypce kuratorzy, asystenci, krytycy, technicy (a nawet poszczególni odbiorcy interpretujący pracę). Funkcja autora uległa od czasów Paula Valery, Rolanda Barthes'a i Michela Foucaulta, a co dopiero Waltera Benjamina, zmianie polegającej na cudownym rozmnożeniu, a nagły wysyp autorów, z którym musimy się zmierzyć sprawia, że tym bardziej paląca jest krytyczna ocena sytuacji w polu sztuki.

Nieprzypadkowo Konrad Pustoła na bohatera swojego dzieła wybrał Tadeusza Kantora, artystę par excellance. "Kantor" to synonim "autora", a przedstawiony na zdjęciu fragment "Panoramicznego happeningu morskiego" to przykład neoawangardowego dzieła bez precedensu, gdzie przedmiotem sztuki staje się rzeczywistość, którą dyryguje artysta (w tej roli zaproszony przez Kantora Edward Krasiński). Patetyczny, teatralny gest powielony w kolejnych seriach pocztówek, urzędowych kalendarzy, katalogach okolicznościowych wystaw itp., zostaje powtórzony jeszcze raz, tak byśmy mogli uchwycić sam mechanizm multiplikacji autora, jego rozplenienia się. Przy okazji skopiowany przez Pustołę utrwalony w obrazie gest staje się jeszcze bardziej absurdalny i pusty, ale także pociągający przez swą bezczelność. Po kilkudziesięciu latach młody artysta, w porównaniu z Kantorem prawdziwe zero, nikt, nie-autor, dokonuje równie bezpardonowego zabiegu zawłaszczenia całej rzeczywistości plus Kantor. A wszystko podpisuje własnym imieniem i nazwiskiem świadomie budując swoją karierę artystyczną.

Zawsze możemy uznać, że Konrad Pustoła to tylko kolejne wcielenie krytycznie podchodzącego do rzeczywistości autora, który osiągnąwszy pewien stopień autorefleksji i dystansu zdaje nam z tego relację, co przywodzi na myśl klasyczne dzieła historii sztuki Sherrie Levine, Louise Lawler, Marcela Broodthaersa lub mniej znane prace Włodzimierza Borowskiego czy Zbigniewa Dłubaka. Wydaje się, że ten poziom naiwności mamy już za sobą i wyraźnie dostrzegamy rysującą się przed nami katastrofę pożądanej autorefleksji, która niebezpiecznie zbliża się do zabójczego na dłuższą metę cynizmu. Krytyka "autora" naiwnie, z dzisiejszej perspektywy, uzurpującego sobie prawo do oryginalności, geniuszu i bezwzględnego artyzmu własnych działań przypomina Marksowską krytykę ideologii rozumianej jako uświadamianie ludziom, że "robią to, ale o tym nie wiedzą" ( Sie wissen das nicht, aber się tun es). Tymczasem sytuacja w polu sztuki przypomina nam koncepcję rzeczywistości zideologizowanej lansowaną przez Sławoja Żiżka, którego zdaniem ludzie "wiedzą, że w tym, co robią, kierują się iluzją, a mimo to nadal to robią". Pozornie wydaje się, że to tylko kolejny, niewiele znaczący, postmodernistyczny zwrot, ale jego skutki dla myślenia o sztuce są zasadnicze, a panująca w polu sztuki ideologia (czy też ideologiczne podejście do takich wydmuszek terminologicznych jak "autor", "dzieło" i wreszcie sama "sztuka") bezlitośnie wyklucza wszystkich, którzy pozostali na poprzednich, poważnych i zarazem jakże naiwnych z tego punktu widzenia pozycjach.

Co zatem oznacza gest Kantora? Co chce nam "powiedzieć" swoim koncertem? Jakie wyzwanie przed nami stawia pomnożony przez reprodukcje i gest Pustoły? Unosząc za maestrem teatru niemożliwego w górę dłonie, przygotowując się do dyrygowania morzem i światem całym dostrzegamy oczami wyobraźni to, czego nie widać na zdjęciu, mianowicie malujący się na twarzy "dyrygenta", ironiczny grymas, słyszymy dochodzący zza kadru szyderczy chichot tego, który nawet czterdzieści lat po akcji w Osiekach wszystkich czaruje, wszystkich przechytrzył.

Nazwisko autora do wiadomości kuratora wystawy i artysty

27.10, g.18 - 19.11.2006 - "Autor", Konrad Pustoła, Galeria Okna, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa