...mieszkam w Polsce...*

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W mediach trwa dyskusja dotycząca - mówiąc ogólnie - tematu "dlaczego w Polsce jest tak brzydko?". W 15 lat po odzyskaniu przez Polskę wolności, postawiono wreszcie problem braku ładu przestrzennego w naszym kraju. Problem przybrał dzisiaj już rozmiary kataklizmu.

W filmie Przed zachodem słońca aktorka Julie Delpy mówi, że lubi Warszawę. Dlaczego? Okazuje się, że pamięta to miasto z czasów schyłkowej komuny. Tak więc jako miejsce szare, smutne i depresyjne. A to może mieć swoje dobre strony. Jak mówi aktorka, nie rozpraszały jej reklamy i cały wizualny chaos kapitalistycznego miasta. Szarość pomaga w skupieniu. Nic cię nie kusi, nie ma wyprzedaży, nie ma atrakcyjnych zakupów. Możesz tylko spacerować... Oto przewrotna pochwała braku reklam. Lecz było - minęło. Dzisiaj mamy problem odwrotny. Może zresztą nie przeciwieństwo socjalistycznej bylejakości i niedbałości, bo tak naprawdę to dołączyły do nich teraz kolory przaśnego kapitalizmu, mnogość rozmaitych tablic informacyjnych, szyldów, ulotek, bannerów dobrze świadczących o polskiej zaradności i przedsiębiorczości, źle jednak o uwrażliwieniu na krajobraz. Nasze podejście do krajobrazu jako dobra wspólnego nie zmieniło się ani trochę.

W Polsce ludziom brakuje wrażliwości na otoczenie. Brakuje także prawnych regulacji co do rozsądnego, estetycznego i wygodnego zagospodarowania przestrzeni publicznej. Naszymi miastami rządzą byle jakie pudła centrów handlowych, rzucone w próżnię bloki. Nagminne jest także przesadne podkreślanie prywatnej własności, myślenia w kategoriach, że jak jestem na swoim, to mogę wszystko.

W ten właśnie kontekst wpisuje się działalność młodej artystki, Karoliny Kowalskiej. Tak naprawdę większość jej prac można interpretować jako wypowiedzi na temat nieprzyjazności polskiego krajobrazu dla jego mieszkańców. Karolina nie zatrzymuje się jednak na poziomie najbardziej oczywistym, czyli stwierdzania, jak to jest źle i narzekania. Aktywnie poszukuje rozwiązań. Stara się uczulić ludzi na istniejący problem. Jej prace są propozycjami, jak można sobie radzić, żeby nie wystawiać swojej wrażliwości na trudną próbę zetknięcia z depresyjnym otoczeniem. Bo otoczenie na nas oddziałuje, skąd w innym wypadku byłoby tyle agresji wśród mieszkańców blokowisk? Film Opcja boska pokazuje, jak można zdalnie, przy pomocy pilota, zmieniać miasto. Oto więc nad brzydką szarą ulicą wyrastają zielone drzewa. Jest to oczywiście fantazja, ale wyraziście mówi, czego potrzeba w naszych miastach, żeby dobrze się w nich czuć. Niby to oczywiste, tylko dlaczego tego nie ma: więcej zieleni, więcej cichych zakątków, mniej śmieci, więcej odmalowanych ścian. Nie jest to przecież trudne do realizacji. Praca Okna na zimę to lightboxy, polegające na tym, że do autentycznych okien dodano zdjęcia. Tak więc okna nie dają już widoku na jakieś przypadkowe, smutne miejsca, lecz na soczystą zieleń, jakby ze środka podzwrotnikowej dżungli. Kto by nie chciał, zwłaszcza podczas polskich pór nijakich, trwających od listopada po marzec, móc patrzeć przez okno na dorodne rośliny? Po zastosowaniu pomysłu Karoliny z pewnością zmalałby w Polsce odsetek samobójstw i zachorowań na depresję. Powinna go opatentować. Czarna dziura to z kolei po prostu niewielki obiekt w kształcie koła, który, jak głosi dołączona do niej ulotka, służy do pochłaniania wszelkich niepożądanych widoków, nie tylko ich zresztą, ale także na przykład stanów psychicznych. Artystka dba więc o higienę psychiczną swoją i innych.

Jej ostatnia praca, Niespodziewane załamanie się rynku reklamowego, znowu stanowi ironiczny komentarz do wyglądu miast. Jednocześnie jest swego rodzaju ćwiczeniem wyobraźni. Co by było, gdyby z ulic zniknęły wszystkie reklamy? Wszystkie, to znaczy nie tylko te najbardziej widoczne i oczywiste, czyli billboardy. Także pozostałe, czyli na przykład małe ogłoszenia, oblepiające wszystko, plakaty na wystawach, słupy ogłoszeniowe, a nawet tablice informacyjne, również przyczyniające się do wrażenia wizualnego bałaganu i braku komfortu. Miasto od tego zabiegu nie wypiękniało. Tu, inaczej niż w filmie Opcja boska, Karolina Kowalska zastosowała odmienny zabieg. Na kilku fotografiach, które pokazuje w Galerii Potocka w Krakowie, widać białe plamy. Usuwając reklamy, pozostawiła puste miejsca. Zdjęcia usiane bielą pokazują w sposób bardziej wyrazisty niż zwykłe fotografie, jak wiele miejsca zajmują wizualne śmieci, atakujące nasze oczy, mające nas zmienić w idealnego konsumenta, nie mające jednak nic wspólnego z architekturą, prawdziwym miastem, w którym każdy pragnie się zadomowić i czuć jak u siebie. Reklamy powodują coś przeciwnego: wyobcowanie ludzi z miejsca, zanik architektury. Zdjęcia, poprzez białe plamy mają także funkcję metafory, mówią o tym, jak wiele z miasta, jak wiele ze świadomości konkretnych miejsc zniknęło.

Jeśli by się na zakończenie znowu odwołać do kogoś znanego, to w słynnej pieśni Kultu Polska, powstałej mniej więcej w tamtym okresie, który chwaliła Julie Delpy (1987), Kazik tak wyraża swoją opinię na temat polskiego krajobrazu: Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy? Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy. Dworzec w Kutnie do dziś jest paskudny, ale nie stanowi wyjątku, takich miejsc jest w Polsce mnóstwo. Tak naprawdę to one stanowią normę. Wyszliśmy z brzydoty socu, weszliśmy w bylejakość przyspieszonego kapitalizmu; z komunistycznej szarości w pstrokaty bezład.

* I musimy coś z tym teraz zrobić, bo dłużej z tym żyć już się nie da.

Karolina Kowalska,
Niespodziewane załamanie się rynku reklamowego,
otwarcie 16 września 2004,
Galeria Potocka, Kraków