Poszliśmy do Croatan

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
O spocznij, spocznij, udręczony duchu! -
A więc, panowie, z całą mą miłością
Polecam się. Co taki biedak
Jak Hamlet zdolny jest uczynić, aby
Okazać miłość tę i przyjaźń, tego,
Z bożą pomocą, nie doznacie braku.
Wracajmy razem, no i zawsze, proszę,
Na ustach palce.
Zwichnięty czas, w przeklętym ja momencie
Rodziłem się, by leczyć to zwichnięcie.
No, chodźmy razem!
Wychodzą
William Szekspir, Hamlet1

 

Jeden z bohaterów Trzeciego policjanta Flanna O`Bierna, policjant MacCruiskeen, dopiero po dwóch latach patrzenia się w sufit swej izby zauważył, że sieć spękań ukazuje teren parafii. Po kolejnych pięciu latach odkrył na tej mapie drogę, której nigdy wcześniej nie zauważył w terenie. Była to ukryta droga do wieczności. MacCruiskeen twierdzi, że niezwykła mapa musiała znajdować się na posterunku od zawsze, a nawet wcześniej. Oczywiście jak na porządnego policjanta przystało, postanowił sprawę dokładnie zbadać, a w razie braku dowodów, posłużyć się nawet poszlakami. Wieczność okazała się bunkrem, w którym czas wstrzymywał swój bieg, a każde życzenie uzyskiwało natychmiastową realizację. Mógł on (o czym autor z niewiadomych względów nie pisze) jednak natknąć się również na ślady uprzednich poszukiwaczy tajemnicy nieśmiertelności, szczęścia, bogactwa czy czegokolwiek, co wieczność mogła obiecywać. Tych, których ich własne, przeznaczone tylko dla nich mapy wyprowadziły poza wyznaczone im granice. Może znalazł poszlaki wskazujące na ślady obecności w okolicy Croatan, do których wybrali się pierwsi europejscy koloniści w Nowym Świecie - zniknęli pozostawiając swoje osady i kartkę ze słowami "Poszliśmy do Croatan". Croatanie to nazwa sąsiadującego z osadą szczepu Indian. Twierdzi się, że wymordowali oni osadników, ale doniesienia o zielonookich Indianach zdają się przeczyć tej wersji zdarzeń. Istnieje hipoteza, że wybrali się w podróż przenoszącą ich w "inny wymiar". Dokumenty, które znalazł MacCruiskeen i które były obecne od zawsze, wskazywały również na inne, indywidualne ucieczki od obowiązującego porządku. Stanowiły dokumentację przygotowań do wypraw, niezbędnych, ponieważ założenie projektu prywatnej utopii lub też dokonanie samowykluczenia wymaga ustaleń wstępnych. MacCruiskeen być może postanowił im się dokładnie przyjrzeć i sprawdzić, dokąd go doprowadzą. To, co znalazł, okazało się fragmentami nienapisanego Przewodnika po strategiach autowykluczenia poprzez swoje widmowe pojawienie się ujawniających pustkę, która przynajmniej przez jakiś czas wypełnia opuszczoną przestrzeń. Stanowią one widma ze zwichniętego czasu.

croatan
Croatanie, za: http://www.croatianhistory.net/

W 1975 roku Bas Jan Ader zrealizował swój ostatni projekt - W poszukiwaniu cudownego: wypłynął w rejs z Cape Cod przez Atlantyk na najmniejszej łódce, która kiedykolwiek do tej pory dokonała tego wyczynu. Ciała artysty nigdy nie odnaleziono, a pusta łódka dobiła do wybrzeży Irlandii. Powtórzył tym samym inny wyczyn artystyczny - podróż do granic nieskończoności Arthura Cravana. Ten zamierzony, czy też nie, najbardziej radykalny gest zerwania, wyznacza być może granicę, poza którą istnieje tylko absolutna pustka. Dotknięcie niesamowitego dokonane zostało w całkowitym odosobnieniu. Niczym gwiazda popkultury, Bas Jan Ader dostąpił statusu męczennika sztuki, który w poszukiwaniu niewiadomego potrafi postawić na szali również własną egzystencję. Temu natchnionemu marzeniem o autentyczności gestowi od jakiegoś już czasu przygląda się Hubert Czerepok, dla którego wyprawa W poszukiwaniu cudownego stała się inspiracją do podjęcia własnej podróży w poszukiwaniu niesamowitego, by dokonać wspinaczki na jednej z trzech legendarnych ścian Alp: północnej Matterhornu, północnej Eigeru, północnej Grandes Jorasses. Bas Jan Ader doprowadził również do nowego punktu granicznego awangardowe marzenie o zniszczeniu tego, co oddziela sztukę od życia. Jednak niesamowicie atrakcyjny wydaje się sam gest odejścia i poszukiwania w odosobnieniu nowych możliwości zasiedlenia nieznanych obszarów. Ten ruch jeden z nas ujął ostatnio przyglądając się życiu Marka Kijewskiego: "To opowieść o chimeryczności Marka, która naznaczona była nieoczekiwanymi zmianami miejsc... O opuszczeniach, utratach znajomości, zwątpieniach i żalach. Wreszcie o zmianach kierunków albo bardziej obrazującej tę postawę swoistej życiowej bifurkacji. Ciągłe Markowe ucieczki, ciągłe zmiany planów nie mogły być racjonalne, ponieważ wtedy podróż byłaby pozbawiona przygody i związanego z nią ryzyka. Zamieniłaby się niechybnie w zaprogramowaną turystykę obliczoną na efektywność, ekonomię i pozór, co uniemożliwia życie w swoistej utopii - duchowej przestrzeni dającej poczucie wolności. Ten radykalizm wymaga jednak ceny, którą wkrótce Marek zapłacił"2. Granica, którą obaj artyści przekroczyli, pozornie jest jedynie granicą między życiem i śmiercią będącą efektem radykalnego poszukiwania indywidualnej wolności. Ładunek zawarty w tych świadectwach jest jednak dużo bardziej wybuchowy niż może się na pierwszy rzut oka wydawać.

Nieśmiertelność jest przedłużoną przyszłością, a przyszłość każdego artefaktu leży w zwiększonej elastyczności i zdolności do zmiany czy też mutacji. Nieśmiertelność może być postrzegana jako produkt uboczny funkcji: "lśnić podczas użytkowania." Mutacja obejmuje zmiany, które są dosłownie nie wyobrażalne z perspektywy przyszłego mutanta. Zimnokrwiste, pozbawione zdolności śnienia stworzenia, które zamieszkują wodę, nie są w stanie wyobrazić sobie oddychania powietrzem, śnienia i doświadczania siły grawitacji jako podstawowych fenomenów egzystencji. Pojawią się nowe lęki, jak lęk przed upadkiem, nowe przyjemności i nowe potrzeby. [...] Mutacja nie jest kwestią logicznego wyboru. Ludzkie mutanty muszą wejść w nie wiadome. Wykonać krok, którego nie postawił nikt przedtem. "Jesteśmy pierwszymi, którzy kiedykolwiek wpadli w to ciche morze".

William S. Burroughs, Nieśmiertelność 3

Przewodnik po gestach odejścia może stanowić narracja, którą rozwija Zbigniew Libera przepisując fragmenty jednej z ostatnich powieści Williama S. Burroughsa Place of Dead Roads, która to pojawiła się również jako cytat w jego projekcie The Gay, Innocent and Heartless. Libera bierze pod lupę drugi tom trylogii Western Lands, która rozwija ważny dla Burroughsa wątek nieśmiertelności. Artysta śledzi motyw pojawiania się różnych sposobów na osiągnięcie życia wiecznego oraz momenty przekroczenia granicy pomiędzy życiem tutaj i w Zachodnich Krainach. Praca kopisty, w której swoją rolę odnajduje poniekąd Libera, zakłada - według Agambena - nietzscheański wieczny powrót. Włoski filozof widzi niezwykle przewrotny akt w ucieczce od reprodukcji, wiążąc ze sobą odmowy przepisywania dokonanej przez Bouvarda i Pecucheta - dwójki idiotów w poszukiwaniu prawdy o świecie i najbardziej radykalnego spośród wszystkich skrybów - Bartelby'ego z jego "wolałbym nie". Ta formuła tylko pozornie oznacza odmowę. Tak naprawdę jest zawieszona pomiędzy tym, co jest, a tym, czego nie ma; między prawdą i fałszem, negacją i afirmacją, dlatego jest tak wywrotowa. Usytuowana jest po stronie czystej potencjalności. Czy to nie jest wystarczający powód, aby prostego skrybę uczynić bohaterem opowiadania i zarazem jednym z największych uciekinierów z uniwersum reprodukcji?

Zawieszenie pomiędzy pełną materializacją a zupełną ulotnością i tym samym poza czasem - po stronie wieczności, to charakterystyczny stan dla widma, którego obecność pozwoliła twórcy dekonstrukcji na przepisanie dwóch tekstów Marksa. Jacques Derrida wskazał na jego niezwykłą fascynację twórczością Williama Szekspira, a w Hamlecie dostrzegł wręcz prefigurację wizji projektowanej przez niemieckiego filozofa do spółki z Engelsem w Manifeście komunistycznym. Widmo krążące po Europie i zwiastujące nadejście komunizmu jest dla twórcy dekonstrukcji niezwykle podobne do zjawy ojca, która ukazując się Hamletowi, wymusza na nim przysięgę zemsty. Derrida pisze o owych dwóch widmach określając ich "materialność" następująco: "ani wyłącznie w obszarze życia, ani śmierci. To zaś, co wydarza się pomiędzy tymi dwoma, pomiędzy wszelkimi zupełnie dowolnymi >>dwoma<<, tak, jak pomiędzy życiem i śmiercią, musi mieć związek z jakąś postacią widma. Trzeba zatem nauczyć się obcować z duchami. Nawet - i zwłaszcza - wtedy, jeśli taka widmowość nie jest. Nawet - i zwłaszcza - wtedy, jeśli to, co nie jest ani substancją, ani esencją, ani egzystencją, nie jest nigdy obecne jako takie"4. Widma przekraczają granicę pomiędzy materią, a tym, co ulotne, między aktywnością i pasywnością, ale również pomiędzy prywatnym i publicznym. Wymuszając na osobie, której widmo się objawia, przysięgę czy też obietnicę, wywołują efekt ciągłego przemieszczania się granicy pomiędzy prywatnym i publicznym, która jako mniej pewna niż kiedykolwiek, uniemożliwia również jasne dostrzeżenie, co jest, a co nie jest polityczne. Derrida podkreśla również wypowiedziane przez Hamleta wyrażenie "zwichnięty czas" pisząc: "widmo jest przyszłością, jest zawsze czymś co nadchodzi, ukazuje się jedynie jako to co zawsze może przyjść lub wrócić"5.

village
Croatanie, za: http://www.lost-colony.com/galleryside.html

23 stycznia 1978 umówiłem się z kilkoma przyjaciółmi... Staliśmy na placu rozmawiając... Nagle zacząłem biec... Przebiegłem przez plac i zniknąłem w jednej z ulic...

Jiří Kovanda

W starożytnych Atenach osoba wykluczona lub celowo pozbawiająca się roli w życiu publicznym nazywana była idiotą. To pojęcie dopiero w Rzymie nabrało całej obraźliwej formy. Dla Greków było oznaczeniem - charakterystycznej dla ówczesnej wersji demokracji, dystrybucji władzy i wpływów oraz oznaczeniem miejsca w przestrzeni publicznej: idiota nie zajmował żadnej pozycji tamże. Idiotą wobec tego był również człowiek prywatny - ten, który na własne życzenie zrezygnował z dystrybucji władzy i przestrzeni publicznej. Autowykluczenie ujawnia więc granicę pomiędzy dwoma zdawałoby się rozdzielnymi sferami. Przecież jednak to, co prywatne jest również polityczne, czy też może być tak rozpatrywane w kategoriach swego rodzaju gry, w której stawką jest swego rodzaju władza. Wnętrze musi przemyśleć swoje konstytutywne zewnętrze. Giorgio Agamben we Wspólnocie, która nadchodzi eksponuje niezwykle ciekawe znaczenia kryjące się za tym, co poza. Pisze on: "pojęcie zewnętrza w wielu językach europejskich wyrażane jest przez słowo oznaczające >>u drzwi<< [...]. Na zewnątrz nie jest jakąś inną przestrzenią, przylegającą do danej przestrzeni, jest raczej przejściem, zewnętrznością, która daje do niej dostęp - jednym słowem jej obliczem, jej eidos. Próg nie jest w tym znaczeniu czymś innym od granicy, jest, jeśli można tak rzec, doświadczeniem samej granicy, byciem - wewnątrz - zewnętrza. Ek-stasis ta jest darem, który pojedynczość odbiera z pustych rąk ludzkości"6.

We wczesnych latach sześćdziesiątych, Marcel Duchamp zauważył, że w związku z komercjalizacją świata sztuki jedynym rozwiązaniem dla wielkiego artysty przyszłości będzie zejście do podziemia, stanie się niewidocznym. W 1975 roku Chris Burden spędził trzy tygodnie ukryty przed wzrokiem publiczności na specjalnej platformie zamontowanej na ścianie galerii. Twierdził, że był ciekaw, czy zwiedzający wyczują jego obecność, czy może będą o niej przekonani, nawet, jeśli nie będą widzieli performera. Grając z pozycją artysty i oczekiwaniami publiczności, Burden pokazał nicość i konwencje panujące w produkcji artystycznej. Alain Badiou w swoich Piętnastu tezach o sztuce współczesnej napisał: "Lepiej nie robić nic niż mieć udział w wynalezieniu form przedstawiania widzialnego, które Imperium postrzega jako już istniejące"7.Wynika z tego postulat absolutnej bezproduktywności w momencie konstatacji braku możliwości osłabienia narzuconego systemu. Czy ten, który jest na zewnątrz społeczności, poprzez sam fakt swojego wyłączenia z jego działania, ma wpływ na kierunek, w którym ono podąża? W ostatnim pojeździe metaforycznym Krzysztofa Wodiczki "[...] ruchy ludzi, którzy znajdują się na dużej, kwadratowej platformie pojazdu, są swobodne i wielokierunkowe. Ruch generuje energię, która kumuluje się dzięki mechanicznym i pneumatycznym urządzeniom zainstalowanym w podłodze platformy, i zamienia w ruch obrotowy kół. Pojazd porusza się powoli po linii prostej, wyłącznie w jednym kierunku"8. Na rysunku przedstawiającym tenże pojazd, na samym skraju platformy, zwrócony w kierunku przeciwnym do kierunku ruchu, siedzi ze zwisającymi z pojazdu nogami postać, z którą sam artysta w jednej z wypowiedzi się utożsamił. Jest to najdobitniejszy wyraz jego sceptycyzmu wobec swojej roli w rządzonym przez socjalistów społeczeństwie, ponieważ jedynie siedząc bezczynnie na samym marginesie społeczności może on się nie przyczyniać do rozwoju opresyjnego systemu w odgórnie założonym kierunku, który według rządzących był jedynym słusznym. Każdy inny ruch powoduje w tym przypadku realizację postawionych przez władzę celów. W Przedmowie do transgresji Michel Foucault opisał "niepozytywną afirmację" - afirmację, która nie afirmuje niczego. Nie jest to prosta negacja, ale raczej skierowanie ruchu ku granicy "gdzie spełnia się decyzja ontologiczna: kontestować - to zmierzać do sedna pustki, gdzie byt osiąga swoją granicę"9. Czy na tej samej zasadzie nie moglibyśmy wyobrazić sobie jej odwrotności, której ostrze byłoby równie ostre przy pozorach bezbronności? "Nienegatywna negacja"? Czy tak mógłby się nazywać ten ruch?

Gesty, które badają Syreny TV to gesty radykalnego zerwania z panującym porządkiem. W dokumentacji założenia figuruje następujący wpis: "Wędrówka po archiwach w bladym świetle lekkiej niecierpliwości kuratorów i publiczności to właściwie wyprawa do piekła patriarchatu, ciągła konfrontacja z >>a o co wam chodzi?<< - pytaniem, które towarzyszy wszystkim tym kobietom, które poszły... do Kobietan - nieznanego plemienia indiańskich szamanek na jakiejś kobiecej >>Libertatii<<, czyli zdecydowały się pójść za własnym wewnętrznym głosem, a nie za nakazem superego, ojca czy sumienia. Te wszystkie błąkające się po (lub poza) podręcznikach do historii biografie chciałybyśmy ożywić i w nich się przejrzeć, i w nich widza też przejrzeć poprzez zastosowanie lustra. Naturalny ludzki odruch - kontemplacja własnego oblicza - pozwoli odwiedzającym zobaczyć własną twarz w słowach postaci sprzed lat i wieków, co może mieć dość wybuchowe skutki"10. Czy moment ten w swej widmowości może zmusić do przysięgi? Ale czy również może wyrwać się wpisanej w systemową racjonalność ekonomii, która każdy aktywny sprzeciw potrafi skonsumować? Bunt i odrzucenie jako motor odejścia i kreacji tego, co nowe, wypisania się ze wspólnoty niebędącej w stanie sprostać żądaniom jednostki może być również przypisany Adamowi Witkowskiemu, który jednak spokojną ręką kreśli oświadczenie chęci zostania wykluczonym ze wspólnoty połączonej więzami religii. Określona przez przepisy prawne procedura apostazji daje możliwość wywrotowego działania w granicach określonych przez obowiązujący porządek.

Prędzej czy później wszystkie uczucia, namiętności i intencje staną twarzą w twarz ze swoimi ograniczeniami. Poniosą klęskę, czyniąc niemożliwymi przyszłe starania, ale to samo w sobie niczego nie dowodzi. Jedynie historia uczuć lub siły woli, jedynie wydarzenia, które prowokują lub za które biorą odpowiedzialność, tylko ich konfrontacja z tym co "rzeczywiste" w "rzeczywistości", ukazuje cokolwiek. Tym, co się liczy w narracji każdego starania jest kombinacja klęski i tego, co zostało osiągnięte przed nią, a nie sama klęska. Wydarzenie się rozwinęło; zabrało czas; nie spieszyło się. Czas zajęty przez postępowanie wydarzenia - klęski - na krętej ścieżce prowadzącej przez mroczną gęstość życia codziennego jest tym, co się liczy.

Henri Lefebvre11

Pewna wersja postmodernistycznej krytyki modernizmu spowodowała, że każdy projekt podejmujący się radykalnej zmiany społecznej jest z góry postrzegany jako utopijny. Pojęcie to stało się wręcz orężem, za pomocą którego dokonuje się prostej kwalifikacji lub też osądu. Lecz może jest możliwe zupełnie inne podejście do tego skazanego na niebyt terminu. Immanuel Wallerstein projektuje całą naukę skonstruowaną na zrecyclingowanym pojęciu. Zauważa zdyskredytowanie modernistycznego projektu, kiedy pisze: "Utopie spełniają funkcje religijne, a czasem mogą być mechanizmami mobilizacji politycznej. Jednak mogą mieć negatywne skutki polityczne. Utopie są bowiem rozsadnikami iluzji, a zatem nieuchronnie również rozczarowań. Mogą też być (i były) usprawiedliwieniem strasznych nadużyć. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy, to kolejne utopijne wizje. Stworzone przeze mnie zastępcze określenie >>utopistka<< oznacza coś innego. Utopistyka to poważna ocena alternatyw historycznych, ocena według materialnej racjonalności alternatywnych i możliwych systemów historycznych. Jest to trzeźwe, racjonalne i realistyczne oszacowanie systemów społecznych, narzucanych przez nie ograniczeń oraz obszarów otwartych na ludzką kreatywność. Nie chodzi o doskonałą (i nieuchronną) przyszłość, ale o przyszłość alternatywną, miarodajnie lepszą i historycznie możliwą"12. Dokonujący autowykluczenia być może nie myślą o racjonalnej ekonomii własnego aktu, ale gest ucieczki może być podyktowany przez ocenę upadku wspólnotowych projektów i próbę budowy własnej, prywatnej utopii "na miarę naszych możliwości".

mapWhitedeBry
Croatanie, za: http://www.lost-colony.com/galleryside.html

Julita Wójcik poważyła się na gest w kategoriach praktyki być może najbardziej radykalny: wyrzekniecie się własnej tożsamości. Co więcej, do dokonania podobnego przejścia zaprosiła pozostałych uczestników projektu, tym samym tworząc nieistniejącą i we współczesnych społeczeństwach spektaklu z góry skazaną na klęskę wspólnotę. Ten projekt, który niewątpliwie przywodzi na myśl takie kontrkulturowe ikony, jak the Residents, Thomas Pynchon czy Luther Blissett, przewrotnie pokazuje również niemożność całkowitej ucieczki w sieci. Fakt ten pogłębia również obecność sygnatury artystki, która tym samym sygnuje tę wykreowaną przez siebie, uciekającą na margines społeczność. Ta gra pomiędzy anonimowością, a z drugiej strony potrzebą sygnatury i jej społecznymi konsekwencjami, wyświetla nam kolejne śledztwo. To proces zbierania dowodów przeciwko anonimowemu autorowi anonimowej książki, który w Anonimowej książce ujawniła Laura Riding. "Albowiem żaden ze znanych pisarzy nie mógł w tej sytuacji uchodzić za winowajcę. Natomiast wszyscy pozostali ludzie mogli uchodzić za winowajców, wskutek czego ustalenie autorskiej odpowiedzialności było tym bardziej niemożliwe. Policja miała instrukcje, aby zatrzymać każdą podejrzanie wyglądającą osobę. Ponieważ jednak wszystkie osoby były podejrzane, z wyjątkiem znanych pisarzy, urząd cenzury zadecydował, że w więzieniu należy zamknąć wszystkich znanych pisarzy, aby oddzielić ich od reszty populacji, natomiast wszystkie inne osoby pozostaną prawnie osadzone na wolności. - Czy to pan? Czy to pani? - pytano na każdym rogu ulicy. A ponieważ zawsze odpowiadali >>nie<<, każda indagowana osoba nieodmiennie trafiała na komendę"13. Wywrotowa moc ucieczki od własnej tożsamości, w obliczu władzy posuwa badania dalej, w stronę finalnego momentu, kiedy to samo dzieło zostaje wykluczone i zniszczone, tym samym staje się obywatelem Croatanii pozostawiając po sobie innego rodzaju widmo - szum. Na zapis ten natknął się być może MacCruiskeen na końcu i zdumiony na pewno długo przypatrywał się podpisanemu przez Zakład Produkcji Dźwięku schematowi obrazującemu mechanizm wyniszczający wszelkie ślady po uciekinierach. Poszlaki po wyprawie do Croatan wymazane zostaną z namaszczeniem. Tam też, pośród bezdroży sonicznych krajobrazów, odnaleźć można być może również drogę do wieczności, którą niektórzy nazywają czwartym wymiarem. To dziwne, że pomysł jego istnienia wpadł do głowy imaginacyjnym uciekinierom. Przypuszcza się, że w czwartym wymiarze nie mogą istnieć ściany więzień i prawdopodobnie dlatego czwarty wymiar był jednym z ulubionych tematów rozmów, które prowadzono w Szlisselburgu za pomocą stukania w ścianę. W liście napisanym do współwięźniów Nikołaja A. Morozowa, pisał on: "Moi drodzy przyjaciele kończy się krótkie szlisselburskie lato i nadchodzą ciemne, jesienne, tajemnicze noce. W takie noce, spowijające ciemną, nieprzejrzystą zasłoną naszą maleńką wysepkę z jej starymi basztami i bastionami, ma się wrażenie, że cienie poległych tutaj towarzyszy krążą wśród cel, zaglądają do okien i nawiązują z nami, żywymi, tajemnicze kontakty. Ale czyż my sami nie jesteśmy cieniami tego, czym byliśmy kiedyś? Czyż nie przeobraziliśmy się w jakieś stukające duchy, obecne na seansach spirytystycznych i niewidzialnie porozumiewające się przez rozdzielające nas kamienne ściany?

Cały ten dzień myślałem o waszym dzisiejszym sporze dotyczącym niedostępnych nam wymiarów przestrzeni wszechświata: czwartego, piątego i innych. Z całych sił próbowałem wyobrazić sobie chociażby czwarty wymiar, w którym, jak twierdzą metafizycy, wszystkie nasze przedmioty zamknięte mogą nieoczekiwanie okazać się otwarte i do którego mogą przeniknąć istoty zdolne poruszać się nie tylko w trzech wymiarach, ale i w czwartym, nam zupełnie obcym"14.

- Do wieczności?
- Tak jest.
- A czy my będziemy mogli stamtąd wrócić? - spytałem szeptem.
- Naturalnie. Jest winda.
Flann O'Brien, Trzeci policjant15

http://www.gonetocroatan.com/

Trailer projektu Poszliśmy do Croatan, 6 grudnia 2008, godz. 19:00, Spiż 7, ul. Chmielna 113, Gdańsk.

Artyści: Hubert Czerepok, Zbigniew Libera, Robert Rumas, Syreny TV (Aleksandra Polisiewicz i Ewa Majewska), Adam Witkowski, Julita Wójcik, Zakład Produkcji Dźwięku (Wojciech Marzec i Patryk Zakrocki). Inicjatorzy: Robert Rumas i Daniel Muzyczuk

Dokumentacja prac artystycznych projektu Poszliśmy do Croatan dostępna będzie od 8 grudnia 2008 w Pracowni Kultury Miejskiej w byłym Browarze we Wrzeszczu.

czytaj więcej:
Zofia Maria Cielątkowska, Gest trudno przewidzieć... Rozmowa z Danielem Muzyczukiem i Robertem Rumasem, kuratorami "Poszliśmy do Croatan"

Ogłoszeniowy, Trailer projektu Poszliśmy do Croatan

roanoke croatan
Croatanie, za: http://library.thinkquest.org/05aug/00156/roanokelost.html
  1. 1. William Szekspir, Hamlet, tłum. Władysław Tarnawski, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1971, s. 59 - 60
  2. 2. Robert Rumas, "O Marku Kijewskim, jego sztuce i wystawie" Drżę więc cały, gdy mogę was ozłocić, http://www.obieg.pl/teksty/4642 Data dostępu: 27.11.2008.
  3. 3. William S. Burroughs, Immortality, http://www.interpc.fr/mapage/westernlands/immortality.html. Data dostępu: 27.11.2008
  4. 4. Jacques Derrida, Spectres de Marx, Paryż 1993, s. 14. Cyt. za: Małgorzata Kwietniewska, Jacques Derrida – horyzont życia i śmierci, http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article377#nb18. Data dostępu: 27.11.2008.
  5. 5. Jacques Derrida, Spectres de Marx, Nowy Jork 1994, s. 48 – tłum. wł.
  6. 6. Giorgio Agamben, Wspólnota, która nadchodzi, tłum. Sławomir Królak, Warszawa 2008, s. 74.
  7. 7. Alain Badiou, Fifteen Theses on Contemporary Art, http://www.lacan.com/frameXXIII7.htm. Data dostępu: 27.11.2008.
  8. 8. Krzysztof Wodiczko. Sztuka Publiczna, red. Piotr Rypson, kat. wyst. CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa 1995, s. 48.
  9. 9. Michel Foucault, Przedmowa do transgresji, tłum. Tadeusz Komendant [w:] tegoż, Powiedziane, napisane. Szaleństwo i literatura, Warszawa 1999, s. 53.
  10. 10. Ewa Majewska, Opis projektu Syren TV Poszłyśmy do Kobietan. Gdzie znikły kobiety?
  11. 11. Henri Lefebvre, Krytyka życia codziennego, Henri Lefebvre, Critique of Everyday Life, Volume 2, tłum. własne, Londyn 2002, s. 157
  12. 12. Immanuel Wallerstein, Utopistyka, tłum. Iwo Czyż, Poznań 2008, s. 33
  13. 13. Laura Riding, Anonimowa książka, tłum. Julia Fiedorczuk i Andrzej Sosnowski, "Literatura na świecie" 2003, nr 7-8, s. 5.
  14. 14. Piotr Demianowicz Uspienski, Czwarty wymiar. Przegląd ważniejszych teorii i prób zbadania dziedziny niemierzalnego, http://www.gnosis.art.pl/e_gnosis/paradygmat_wyobrazni/uspienski_4ty_wym.... Data dostępu: 27.11.2008.
  15. 15. Flann O’Brien, Trzeci policjant, tłum. Małgorzata i Andrzej Grabowscy, Warszawa 2001, s. 143