Cyniczny prowokator, nihilista i sabotażysta Santiago Sierra doczekał się wielkiej retrospektywy. Dwie duże wystawy, w Tybindze i Hamburgu, pokaźny katalog. Buntownik kanonizowany? Niewykluczone. Ale równie prawdopodobne jest to, że Sierra, obnażając szlam naszej kultury, nie mylił się. Po prostu powiedział, jak jest.
Centralny punkt koncentracji sztuki Sierry to galeria Deichtorhallen. Hamburg, stare hanzeatyckie miasto – tutaj Sierra studiował. Oba fakty są istotne. Ważna jest uczelnia, genealogia sztuki Sierry, która bierze swój początek z lekcji odebranych od niemieckich profesorów. Ale Hamburg to także port, głównie port, ogniwo w gigantycznym łańcuchu przepływu towarów. Sierra studiował tutaj pod koniec lat osiemdziesiątych. Wtedy przed strumieniem zreifikowanych dóbr otwierały się nieograniczone oceany. Pękały ostatnie granice. Rzeczy i ludzie wpadali w wir nieustannego obrotu. Kunsthalle w Tybindze okazało się zaledwie redą w tym sentymentalnym powrocie Sierry do punktu wyjścia, Hamburga, portu macierzystego.
Sierra w Hamburgu rekonstruuje etapy swojego rejsu, który zaczął w 1990 roku jako absolwent tutejszej uczelni artystycznej. Wiemy, że płynął raczej po mętnych wodach. Na początku lat 90. wynajął w Hawanie grupę młodych biedaków. Zgodzili się na występ w galerii. Ich rola była szczególna. Na plecach wytatuowano im długie pionowe linie, za co otrzymali psie pieniądze. Sierra nazwał to przedsięwzięcie, jak można się spodziewać, „Sześciu młodych mężczyzn opłaconych za wytatuowanie linii na plecach”. Z taką samą buchalterią będzie nazywał kolejne akcje z przypadkowymi ludźmi, rejestrowane w filmach. Kamera chłodno dokumentuje unieruchomione ciała poddające się nudnemu i bolesnemu procesowi tatuowania. Od czasu do czasu przed obiektywem przebiegają galeryjne urzędniczki fotografujące zdarzenie. Film jest czarno-biały, wyprany z emocji, brutalny. I tak było dalej. Kolejni wynajęci biedacy opłacani za czas wysiedziany, wystany, za czas spędzony przy podtrzymywaniu walącej się ściany czy jakiejś belki. Za parę groszy udało się również namówić desperatów do onanizowania się w galerii. Ich wysiłek, obecność czy to coś, co wyglądało na pracę, to wszystko nie budziło współczucia, nie rodziło szacunku. Budziło zażenowanie. Drażniło i było niesmaczne. Sierra nie bawił się w litość, igrał z cynizmem i trafiał w cel. Zorganizował wystawę, na którą nie można było wejść, bo całą przestrzeń galerii zajmowali nędzarze, którzy zgodzili się stać parę godzin w ścisku i bezruchu w zamkniętej przestrzeni. Zamkniętej na co dzień dla nich, a teraz zamkniętej dla jej stałych bywalców. Później Sierra poszedł jeszcze dalej. W 2003 roku był przedstawicielem Hiszpanii na biennale w Wenecji. Zamurował wejście, zostawiając jedynie mały otwór. Wejść mogli tylko posiadacze paszportu Hiszpanii. Do wewnątrz nie dostał się nawet jej ambasador, bo nie zabrał paszportu. Był oburzony. W środku zresztą niczego nie było, walały się tylko śmieci po poprzedniej wystawie.
Ludzie zamienieni w rzeczy, które nikomu nie są potrzebne. Praca pozbawiona sensu i słabo wynagradzana. Permanentny mechanizm grodzenia, dzielenia, wykluczania i zawstydzania. Wstyd jest stawką w grze o to, by dostać się gdzieś tam, za granicę. Przejść selekcję. Tymczasem tam nic nie ma, ale to nieważne.
Granice należy pokonać, ale jak? Pracą? Praca jest nic niewarta. Wszystkie działania Sierry prowadzą do jednego wniosku: nie ma pracy, bo praca już nikomu nie jest potrzebna. Podobno Sierra zainspirował się niemieckim marksistą, Robertem Kurzem, który po przeanalizowaniu napięć kapitalistycznego systemu doszedł do wniosku, że praca ostatecznie zniknie. Nie ma pracy, są niewolnicy. To nie jest pogląd odosobniony w nauce o ekonomii nowego kapitalizmu, który dążąc do zysku, redukuje wszelkie koszty, również pracy. Ta tendencja wyraża się w haśle „Jobless Growth”.
Przez kilka dni wystawa Sierry miała okazję znowu zabłyszczeć autentycznym życiem. Z inicjatywy aktywistów z Hamburga i w porozumieniu z Sierrą oraz organizatorami dopuszczono na wystawę uchodźców z Afryki, którzy dostali się do Festung Europa przez bramę w Lampeduzie. Pomysł zbiegł się z tragedią ostatnich dni. Do europejskiego raju nie dopłynął statek pełen ludzi. 300 ofiar. Zginęli właśnie u brzegów włoskiej Lampeduzy. Afrykańscy emigranci mieli dokonać rekonstrukcji wydarzenia z 1999, performansu Sierry „Osiem osób, którym zapłacono za siedzenie w kartonowych pudłach”. Tamta akcja była poświęcona emigrantom, którzy nie mogą legalnie podjąć pracy zarobkowej. Dlaczego aktualna akcja trwała tylko kilka dni? Każda ze stron ma swoje wytłumaczenie. Najbardziej cyniczne wydaje się to, że grupka niedorobionych aktywistów chciała sobie zrobić reklamę na koszt Santiago Sierry, który tak właśnie tłumaczył wycofanie swojego poparcia dla tego przedsięwzięcia. Według oficjalnych wyjaśnień emigrantów i aktywistów wyproszono z galerii, bo Deichtorhallen jest przez większą część tygodnia zamknięta i nie nadaje się do zamieszkania.
Ale nie tylko niegościnność architektury budynku, czyli „fizyczny” aspekt wystawy utrudnia jej doraźną, polityczną instrumentalizację. Również jej zamysł, kuratorskie spoiwo zachęca, aby traktować Sierrę przede wszystkim jako artystę, a nie politycznego fajtera. Kuratorski zamysł jest taki, że to nie jest pokaz walki z systemem. Santiago Sierra spłaca dług swoim poprzednikom, artystom. Jego dziedzictwo to minimalizm. Hiszpan okazuje się kontynuatorem Donalda Judda. Sierra również wykorzystuje proste geometryczne struktury, robi to jednak po to, aby wypełnić je treścią, ludzką treścią. Na ostatnim piętrze wystawy widz zobaczy schludnie ułożone pudła. Kwadratowe, równo rozstawione w sali. Redukcji formy odpowiada radykalny realizm, a właściwie naturalizm. Pudła wypełnione są bowiem fekaliami pariasów z Indii.
Szlam, fekalia, niepotrzebna praca za darmo. Sierra zaczął drążyć temat sprofanowanego świata dwadzieścia lat temu, gdy pękły granice dla globalnego ruchu towarów upchanych w idealnie geometrycznej bryle kontenera, budy handlowego wozu. Na takim wozie Sierra wiózł po świecie swój napis „NO”. Na filmie oglądamy kolejne kilometry zglobalizowanego traktu autostrad, przepraw promowych, topografii płynnej nowoczesności. Nowoczesności wagabundów, włóczęgów, migrantów, bezrobotnych nomadów.
Santiago Sierra, Deichtorhallen, Hamburg, Niemcy, 12.09.2013 – 7.01.2014