"Akcja 27". Ćwiczenia z performansu i zapotrzebowanie na młodych

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Podczas spotkania kończącego "Akcję 27" rozważano sens stosowania ograniczeń wiekowych w wydarzeniach artystycznych, a w tym wypadku - zapraszania wyłącznie "młodych artystów". Jak podkreślano, takie problemy wymagają dyskusji zwłaszcza w performansie, który - jako dyscyplina unikająca ścisłego definiowania, widząca siebie jako otwarte pole wchodzące w reakcję z samym życiem - powinien odrzucać wszelkie cezury i limity. Janusz Bałdyga przywołał czas sprzed 1989 roku, kiedy nikomu nie przychodziło do głowy organizowanie imprez wyłącznie dla młodych, bo występowali oni razem ze starszymi, od których się uczyli. Dawało to poczucie wspólnoty i przynależności do pewnego środowiska.

Dzisiaj zmieniło się wszystko - w okolicach roku 2000 przeżyliśmy falę wzmożonego zainteresowania młodymi, która spowodowała dyskusje o swoistym kulcie niedojrzałości artystycznej, obecnie ta fala opadła. Wydarzenia operujące cezurą wieku, takie jak przeglądy malarskie - z wrocławskim konkursem imienia Gepperta na czele - z konkursami nieprecyzującymi dyscypliny - jak Samsung Art Master - z nagrodami mediów - chociażby Paszporty Polityki, zadomowiły się w pejzażu naszej sztuki i nie rodzą żadnych wątpliwości. Co do performansu, to młodzi artyści nie mieli do tej pory własnego przeglądu. Ale nie mieli takich i debiutujący rysownicy, i rzeźbiarze, i plakaciści czy twórcy ekslibrisów.

Pavlo Kovach
Pavlo Kovach

Zainteresowanie debiutantami doskonale odpowiada potrzebom dzisiejszej kultury. Dyktują je prawa rynku i idące z nimi pod rękę prawa spektaklu, zawsze czułe na nowości. Z młodymi artystami wiążą się same plusy: oferują niespodziankę i nadzieję, a jak się zawiedziemy, porażkę przełkniemy z łatwością - przecież niewiele zainwestowaliśmy. Bardzo ważnym elementem stosunku do młodych jest właśnie ten hazard - wszyscy mają nadzieję trafić na perłę, na nikomu nieznany wspaniały talent; co się pod tym kryje, jaki splot interesów, to już inna sprawa.

To marzenie rynku o świetnie sprzedającym się artyście tworzy presję na świeży towar. Z drugiej strony taką presję wymusza permanentny kryzys w kulturze. Nie najlepsza jakość pracy instytucji sztuki w Polsce wynika z wielu czynników (ze zbytniej podległości politycznej, ze złego zarządzania, z nieumiejętności pracy kolektywnej, z nacisku na wymierne i natychmiastowe wyniki, z braku stabilności, lecz i braku ewaluacji merytorycznej), ale chyba w największym stopniu z notorycznej biedy. Z tego właśnie powodu system sztuki potrzebuje młodych, w tym wypadku już nie tylko artystów, lecz i kuratorów. Gdyby nie oni, gdyby nie pasożytowanie na nich, system dawno by się zawalił. Młodzi nie mają wysokich wymagań, zgodzą się na wszystko: żenujące wynagrodzenie, niewielkie możliwości działania, niesatysfakcjonująca praca polegająca na załatwianiu wszystkiego przy indolencji organizacyjnej instytucji. Młodzi się cieszą, że mogą coś zrobić: wystawę, konferencję, spotkanie. Dopiero po jakimś czasie orientują się, że coś tu nie gra - nie mają ani czasu, ani kasy. Zaczynają mieć wymagania. Wtedy na ich miejsce przychodzą nowi młodzi. Polski system sztuki stoi wyzyskiem.

Hanna Linkowska
Hanna Linkowska

Takie to myśli krążyły mi po głowie, gdy uczestniczyłam w wydarzeniach "Akcji 27" w Lublinie. Galeria Labirynt często gości pokazy i warsztaty związane z performansem. Pojawiają się tu przedstawiciele chyba większości grup i podgrup zajmujących się tą dyscypliną. Są i mistrzowie, i zapomniani, i legendy, i warci odkrycia. W tym roku galeria postanowiła zająć się młodymi, zaproszono więc początkujących, do 27 roku życia. O dokonanie selekcji wśród swoich studentów zwrócono się do Janusza Bałdygi, Mirosława Bałki i Leszka Knaflewskiego. Do Lublina przyjechali młodzi ludzie studiujący w Poznaniu (Uniwersytet Artystyczny) i Warszawie (ASP). Powołanie do życia "Akcji 27" organizatorzy tłumaczyli odczuwaniem przesytu i zmęczenia tym, co obserwują aktualnie na scenie performansu. Po latach organizowania festiwali (EPAF i Platforma Performance) poczuli nieodpartą potrzebę nowości - bezczelnej, wyważającej otwarte drzwi i nieuznającej świętości.

Mikolaj Podworny
Mikolaj Podworny

Moje ogólne uwagi na pewno niosą uproszczenia; jak skomentował ktoś uczestników "Akcji 27": oni nie tworzą pokolenia, oni są konstelacją jednostek. Z pewnością, lecz opisywanie owych indywidualności na podstawie jednego wystąpienia byłoby zakłamaniem jeszcze gorszym. Na pewno imprezie nie brakowało zapału i energii, a to wcale nie jest regułą. Energia i świeżość mogą też zaowocować działania jałowymi, bunt może wynikać z pragnienia kariery, wyważanie otwartych drzwi - z cynizmu i głupoty. Tutaj jednak młoda sztuka przeszła test szczerości. Nie możemy też wykluczyć, że w młodej sztuce nie widzimy nic ponad nasze oczekiwania. A one mówią: ma być autentyczna, bez zahamowań i odróżniać się od poprzedników. W przeciwnym razie mamy pretensje do artystów. Takie odruchowe reakcje obserwowałam wielokrotnie podczas rozmaitych konkursów młodej sztuki.


Mając w pamięci powyższe, przyjrzyjmy się "Akcji 27". Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wiele wydarzeń interdyscyplinarnych, takich, które trudno zaszeregować; nie wiadomo, czy to jeszcze performans, czy już nie. W nowy sposób zestawia się teraz stare i dobrze znane elementy języka performansu. Nazywam to miksowaniem, bo odbywa się bez różnicowania poziomów, zestawia się wszystko ze wszystkim, tak jak dzisiaj odbieramy rzeczywistość: poprzez mieszające się na ekranach obrazy i teksty różnego kalibru, fikcję i bezpośrednio doświadczaną rzeczywistość, reklamę i zdjęcia tragedii. Myślenie w kategoriach bazy danych i interfejsu, udostępniania, łączenia. Młodzi posługują się "klasycznymi" elementami performansu dość nonszalancko, jak gotowym językiem, do wzięcia i zastosowania. Nie czuć ciężaru decyzji na śmierć i życie. W działaniach młodych artystów nie ma przy tym takich, które uzmysławiałyby nam właśnie przeżywaną chwilę. Tymczasem próba uchwycenia swego rodzaju czasoprzestrzennego punctum to warunek dobrego performansu. Poza kilkoma wyjątkami nie było tu też tego szczególnego napięcia emocjonalnego, które towarzyszy dobrej sztuce akcji. Wiele wystąpień było ciekawych, inteligentnie wymyślonych, ale potraktowanych jako ćwiczenia. Stąd pytanie: Czy da się nauczyć performansu, skoro jest to sztuka tak mocno związana z życiem, z tym, jakim jest się człowiekiem?

Anna Jochymek
Anna Jochymek

Wykorzystywano zatem powtarzanie codziennego, prostego gestu aż do wyczerpania. Pierwsze w kolejności wystąpień było mycie zębów. Anna Jochymek szorowała je do zakrwawienia dziąseł i zużycia całej tubki pasty. I czyniła to z dużą energią; ostry zapach pasty zmieszanej ze śliną i rosnąca plama plwocin na podłodze budziły obrzydzenie, ale i pewną fascynację. Proste, mocne działanie odwoływało się nie tylko do codziennego doświadczenia, ale i do treści psychoanalitycznych: o porządku, o dyscyplinie, o niedawaniu rady, o agresji skierowanej przeciw samej siebie. Inny performans obliczony na próbę wytrzymałości przedstawiła Anita Mowczan. Nie wiem jednak, dlaczego dopowiedziała go odczytaniem zawartości własnych dyplomów ukończenia studiów. Potem zaś, ustawiwszy się na oficjalnych papierach na palcach, usiłowała zachować równowagę, co nie było wcale łatwe, gdyż szło o pozę z klasycznego baletu. Znowu zatem znaczenia krążyły wokół edukacji, wychowania, ustawiania wysoko poprzeczki, stawania na wysokości zadania. Ale mam wrażenie, że artystka stawała na tych palcach za krótko, za mało było desperackiego starania, za mało pracy z ciałem.

Yaryna Shumska
Yaryna Shumska

Na doświadczanie siebie obliczony był częściowo performans Yaryny Shumskiej. Znamy to dobrze: artystka rozlewała czerwone wino do kieliszków i piła je po trochu. Następnie zaś kieliszki podwiesiła na sznurze nad obrusem, trochę płynu rozlało się na biel tkaniny, coś się rozbiło. Obawialiśmy się, że artystka się upije, jednak w pewnym momencie przerwała to napięte oczekiwanie działaniem z innego porządku: ułożeniem kompozycji ze stołem-ołtarzem, sprzed którego się wycofała, nie "dopełniła ceremonii".

Zofia Kuligowska
Zofia Kuligowska

Miks różnych porządków performansu był dobrze widoczny u Zofii Kuligowskiej. Przez kilka godzin siedziała przy ścianie, tak, że jej głowa wystawała ponad stół, a broda dotykała blatu. Przed nią kieliszki z wódką. Początkowo mało kto podchodził, z czasem jednak pojawił się chleb, ludzie zaczęli coraz śmielej degustować, co stworzyło doskonałą atmosferę dla rozmów. Artystka uczestniczyła w nich także - tkwiąc w niewygodnej pozie, unieruchomiona, ubezwłasnowolniona. Można zgadywać, że wcielała się w dziecko albo w niewolnicę. W gruncie rzeczy ten gest przyparcia do muru był aktem przemocy. Dziwne, że nikt nie zrozumiał opresji, w jakiej tkwiła, nikt jej nie "ratował". W gruncie rzeczy wszyscy dobrze się bawili.

Yurii Biley
Yurii Biley

Przedziwną mieszankę tworzyła akcja Yuriia Bileya. Tutaj swobodne korzystanie z elementów języka performansu, bez obarczania ich większym ciężarem, było szczególnie widoczne, mimo że artysta potraktował wystąpienie bardzo poważnie. Jednak nagromadzenie motywów sprawiało wrażenie groteskowe. Artysta, rozebrawszy się do naga, stał na zimnie i palił, dym papierosowy wdmuchiwał do balonów, balony przylepiał taśmą sobie do ciała, na ciele pisał czerwoną kredką. Pojawiły się elementy bez mała cyrkowe - mam wrażenie, że Biley usiłował zdeprecjonować postać wyalienowanego artysty, choć jednocześnie zajmował się i tym, czym jest performans i jak należy potraktować pierwiastek duchowy w nim obecny. Zaraz po nim swoje wystąpienie miał Pavlo Kovach Junior. Oceniam je jako najbardziej dojrzałe i intrygujące z całego przedsięwzięcia z powodu prostoty i oryginalnego języka. Kovach nie rozprasza się na poszukiwanie adekwatnej formy i treści do własnych pomysłów, nie bawi się w konteksty codzienności czy biografii. Stosuje proste przedmioty i materiały, które mają bogatą warstwę znaczeniową. Kiedy rysował na kamieniach czy sypał sobie na głowę ziemię, gdy dźwigał na sznurach kamienie, a lina przecinała mu usta, zyskaliśmy przekonanie, że performans to dla niego nie ćwiczenie, lecz wybór egzystencjalny, własna droga poznania.

Grupa OKO
Grupa OKO

Innym wątkiem "Akcji 27" były dźwięki połączone z obrazami w rozbudowane przedstawienia. Pierwsze, grupy OKO, było czymś w rodzaju tańca ożywionych rzeźb, odnoszących się do parametrów pomieszczenia. Duże wrażenie wywarł kontrowersyjny spektakl Mikołaja Podwornego, który bardzo mocny dokumentalny film z pożaru trawiącego trybunę stadionu w Bradford zestawił z granym przez siebie kakofonicznym podkładem dźwiękowym. Gdzie kończy się fikcja? Czy prawda ekranu w ogóle istnieje? Dlaczego dźwięk miał konkurować z tak mocnym, angażującym emocje obrazem? Czy można sterować ludźmi poprzez filmy i muzykę? Same poważne pytania, nie jestem jednak pewna, czy artysta je wszystkie przewidział. Grupa RNA (Marek Deka, Mateusz Dryjer, Maciej Rudzin) dała znakomity spektakl dźwiękowy - improwizowane, przetwarzane dźwięki, emitowane przez odbiorniki radiowe, pulsowały i hipnotyzowały, zmieniając przestrzeń galerii we wnętrze żywego organizmu.

RNA
RNA

W dyskusji kończącej "Akcję 27" padło pytanie, czy to, co widzieliśmy, to performans, i czy to pytanie ma dzisiaj jakiekolwiek znaczenie. Czy możemy mówić o jakiejś specyfice performansu, skoro wystąpiła grupa, skoro ktoś wykonał wszystko według scenariusza, eliminując przypadek, skoro artyści wykorzystują balet, teatr, muzykę.

Jak tu odpowiedzieć, skoro właściwością performansu jest umykanie wszelkim definicjom?

Być może performans po prostu się skończył i trwa dalej mimo swojej śmierci. Nie zależy mi, by coś nazywać jego mianem. Ważne jest to, co się wynosi z zetknięcia z tego rodzaju sztuką.


 

"AKCJA27" - nowa fala sztuki performans.

Uczestnicy: Yurii Biley, Grzegorz Bożek, Grupa OKO (Aleksandra Grunholz, Klaudia Jarecka, Olga Ozierańska), Anna Jochymek, Pavlo Kovach, Zofia Kuligowska, Hanna Linkowska, Anita Mowczan, Mikołaj Podworny, RNA (Marek Deka, Mateusz Dryjer, Maciej Rudzin), Yaryna Shums'ka; Galeria Labirynt, Lublin, 30.11 - 1.12.2012.

Fotografie: Galeria Labirynt

Anita Mowczan
Anita Mowczan