Jaśniej. Adrian Paci w galerii lokal_30

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Czym jest Albania? Wbrew nazwie odsyłającej do koloru białego, Albania jest dla mnie synonimem ciemności, kresu, skraju, peryferii. Nigdy nie stanowiła centrum, a jednak to na jej terenach nieodmiennie stykały się wielkie cywilizacje, ścierały się starożytne armie, mieszały się ludy Ilirii z Trakami, Słowianami. W telegraficznym skrócie: podbita przez Rzym, przyłączona do Cesarstwa Bizantyjskiego, zagarnięta przez Bułgarię, podporządkowana przez Serbów, ujarzmiona przez Turków. Nie zaprzestała jednak dążeń niepodległościowych (XIX wiek) i w międzywojniu stanowiła już republikę, a potem nawet monarchię. W roku 1939 Włochy zajęły Albanię. W czasie II wojny światowej tereny te znalazły się pod okupacją hitlerowską, lecz ostatecznie silna partyzantka komunistyczna zmusiła wojsko niemieckie do odwrotu. W 1944 Albania została ogłoszona republiką ludową. Od początku faktyczną władzę w niej sprawował Enver Hodża - komunista skłócony zarówno z Tito, jak i z Chruszczowem. Albania wiązała swoją przyszłość z Chinami, ale po śmierci Mao Zedonga także i te relacje uległy znacznemu oziębieniu. W końcu Albania została zupełnie sama. Ponadto, jako pierwszy kraj, ogłosiła się państwem ateistycznym. Śmierć Hodży w 1985 roku znaczyła kres pewnej epoki. Światełko w tunelu? Tak, w tunelu. Albowiem Albanię nadal drążyły wewnętrzne problemy, krachy, przewroty. Przykładowo, po załamaniu ekonomicznym w 1997 roku, miały miejsce rozruchy, które pochłonęły ponad tysiąc istnień ludzkich. Teraz jest już lepiej. Od 2009 roku Albania należy do NATO, kandyduje do Unii Europejskiej. Nadal to biedny region, z pewnością jednak pojawiło się (zielone) światło. Przy czym należy zauważyć, że także i dzisiaj właśnie w tym miejscu kończy się Europa, cywilizacja zachodnioeuropejska. Albania pozostaje dla nas takim ciemnym (s)krajem, którego nie rozumiemy, którego się trochę boimy, o którym chętnie zapominamy. Bo to jest to inne. Albania - miejsce przez całe wieki odłączone (także od własnych korzeni), z którym teraz tak trudno jest się połączyć. Wpierw styk i starcia z potężnymi mocami (zawsze silniejszymi), a potem izolacja, wyparcie. Albania w drugiej połowie XX wieku postanowiła odwrócić się od wszystkich - nawet od boga. Nic więc dziwnego, że współcześnie jest taka odłączona: samotna i osamotniona (tym bardziej, że duża część populacji wyemigrowała do Włoch i Grecji). Konflikty, zamieszki, bieda, uchodźcy - to są obrazy w mojej głowie. Innych nie mam. Jak to połączyć z dzisiejszą, kandydującą do Unii Europejskiej Albanią? Może przez sztukę, która nieodmiennie idzie w poprzek? Która konfrontuje się z tym, co niewyrażalne, wyparte, zapomniane, przenicowane i obrócone w tabu?

Adrian Paci, AlbanianStories, 1997, dzieki uprzejmosci Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich
Adrian Paci, AlbanianStories, 1997, dzięki uprzejmości Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich

W warszawskiej galerii lokal_30 prezentowano tej wiosny prace albańskiego artysty. Urodzony w 1969 roku w Szkodrze Adrian Paci przyjechał do Polski z 6 pracami wideo, których wspólny tytuł brzmi "The Storyteller" - co w kontekście pokazywanych filmów można przełożyć jako opowiadacz historii, ale też dawca historii, narrator, bajarz, nadawca. Paci urodził się i wychował w Albanii, wyemigrował z kraju w 1997 roku do Włoch (Mediolan), gdzie żyje, pracuje i wykłada sztuki wizualne. Decyzja o wyjeździe nie była w jego przypadku gestem odcięcia. Przeciwnie: upadek komunizmu w Albanii oraz okres przemian odcisnęły na artyście piętno tak duże, iż w swojej twórczości bezustannie wraca on do tych tematów (należy zresztą do artystów "pokolenia transformacji").

Jednym z pokazywanych w lokalu_30 filmów była wczesna praca - "Albanian Stories" (1997), przedstawiająca trzyletnią córkę artysty opowiadającą bajki swojej laleczce. Bynajmniej nie są to zwykłe bajeczki, dziecięce fantazje. Jest to historia Albanii z lat 90., w której - obok krowy, kota, świni i koguta - występują międzynarodowe siły wojskowe. Wideo, w którym córka artysty opowiada o swoich własnych początkach, pierwszych rozpoznaniach i doświadczeniach, skonfrontowane zostało z pracą "Vajtojca" z 2002 roku, w której bohater (sam Paci) układa się na katafalku, by zostać opłakanym przez wynajętą płaczkę żałobną.

Adrian Paci, Vajtojca,-2002, dzieki uprzejmosci Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich
Adrian Paci, Vajtojca,-2002, dzięki uprzejmości Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich

Nie mamy tutaj do czynienia z żadną mistyfikacją, od początku bowiem wiemy, że jest to gra. Niemniej jednak jest coś fascynującego w radości na twarzy mężczyzny, z jaką mamy do czynienia po skończonym obrządku. Czy rzeczywiście przejmujące lamenty wynajętej płaczki tak wzruszyły artystę, iż poczuł on coś w rodzaju katharsis? A może przeciwnie: może Paci chciał swoją pracą odczarować Bałkany wraz z ich tragicznym losem? Może artysta użył płaczki żałobnej - figury losu, czyli tego, co nieuchronne, naturalne, przedindywidualne, niepojmowalne, podświadome, ahistoryczne - do tego, by pokazać, że tragizm i egzystencjalizm (obie kategorie poczęły się, jak pamiętamy, w palącym słońcu południa) stanowią sztuczne, możliwe do przezwyciężenia konstrukcje i konwencje? Podobnie bowiem, jak mała dziewczynka oswaja grozę i rzeczywistość wojenną poprzez bajkę (poprzez sztukę opowiadania bajek), tak dorosły mężczyzna próbuje zamknąć śmierć w rytuał, a tym samym uczynić ze śmierci artefakt - coś sztucznego, możliwe do zrozumienia, okiełznania, rozbrojenia.

Adrian Paci, PilgrIMAGE,-2005, dzieki uprzejmosci Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich
Adrian Paci, PilgrIMAGE,-2005, dzięki uprzejmości Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich

Prace "Centro di Permanenza Temporenea" (2007) i "pilgrIMAGE" (2005) łączy motyw niemożliwej podróży (a właściwie niemożliwość ruchu i przymusowe pozostawanie w tym, co jest - w rozdzieleniu). Pierwszy z filmów opowiada o sytuacji nielegalnych emigrantów albańskich we Włoszech. Widzimy ich jako ubezwłasnowolnionych, stłoczonych, wykluczonych i poniekąd skazanych (na niebyt, na bycie nigdzie) na trwanie na schodach prowadzących donikąd. Tymczasem za plecami przymusowo terminujących Albańczyków startują i lądują samoloty, w których znajdują się wolni, podróżujący bez problemów ludzie różnych narodowości. Paci, który sam wyemigrował z izolującej go od świata ojczyzny, konfrontuje nas z prawdą o tym, że nie każda emigracja oznacza uwolnienie. W przypadku ludzi wykluczony, biednych, przez lata zniewalanych, nie wystarczy zmiana adresu, by stać się wolnymi. Są biografie, w których ucieczka może się powieść, jednakże z przyczyn ekonomicznych, geopolitycznych czy kulturowych i tak pozostanie ona drogą donikąd, przedsionkiem, obozem dla uchodźców, gettem dla obcokrajowców, kolejnym więzieniem. Z kolei praca z 2005 roku traktuje o rozłączeniu o wiele głębszym, bo sięgającym kilka wieków wstecz. Jak głosi legenda, w rodzinnym mieście artysty znajdował się mały, czternastowieczny fresk przedstawiający Madonnę z dzieciątkiem, a stanowiący obiekt kultu wśród albańskich chrześcijan. W trakcie najazdu tureckiego (1467 rok) ikona miała zostać uratowana przez anioły i przeniesiona do Genezzono we Włoszech. Jak wierzą Albańczycy, obraz kiedyś wróci do nich - na swoje miejsce, jednak póki co, mogą oni jedynie odbyć osobliwą pielgrzymkę do Madonny z dzieciątkiem. Oto bowiem Paci zebrał tłum wiernych pod sanktuarium w Szkodrze i wyświetlił dla nich nagranie z odsłonięcia fresku we włoskim kościele. Podobną rzecz zrobił artysta w Genezzono: także i tutaj - przed świętym obrazem, wyświetlił film, na którym pokazał gromadzących się z modlących Albańczyków ze Szkodry. W ten sposób za pomocą ekranu i nagrania, cudowny obraz mógł powrócić do swojej ojczyzny, a tymczasem wierni mogli poobcować z utraconym niegdyś przedmiotem kultu.

Adrian Paci, Centro-di-Permaneza Temporanea, 2007, dzieki uprzejmosci Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich
Adrian Paci, Centro-di-Permaneza Temporanea, 2007, dzięki uprzejmości Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich

Wideo "pilgIMAGE" relacjonuje trwające kilka wieków oddzielenie (Albańczyków od ich chrześcijańskiej tradycji) i przy okazji mówi coś jeszcze na temat natury człowieka, który od zawsze kumuluje oraz zapośrednicza swoje największe nadzieje, lęki, pragnienia w obrazie i w przekazie (w tym wypadku byłaby to legenda), które stoją pomiędzy tym, co poznawalne, światowe i ludzkie, a tym, co niepoznawalne, zaświatowe i nie-ludzkie.

W lokalu_30 pokazywane były jeszcze dwa filmy wideo albańskiego artysty. Oba stanowią obrazy (i)grające (ze) światłem - mam na myśli "Per Speculum" (2006) oraz "Turn on" z roku 2004. Zacznijmy od pracy starszej: "Turn on" przedstawia bezrobotnych Albańczyków zgromadzonych na schodach opuszczonego czy zdewastowanego budynku. Panowie (dość zrezygnowani, sądząc po twarzach) trzymają w dłoniach żarówki, które zapalają za pomocą przenośnego generatora prądu. Dla amatorów podróży do krajów trzeciego świata nie będzie to widok niezwykły. Tam bowiem, gdzie państwo nie jest w stanie zapewnić swoich obywatelom podstawowej infrastruktury, istnieje konieczności posiadania podobnego urządzenia (przykładowo, w Indiach przeciążone sieci wysiadają nieomal każdego dnia i każda taka przerwa w dostawie prądu wymaga uruchomienia bardzo głośnych generatorów prywatnych). Jednak w Albanii, w kraju - było nie było - europejskim, w byłym demoludzie (jak pamiętamy, powszechna elektryfikacja stawiła idée fixe Lenina, a także i innych komunistów), jest to widok dość egzotyczny i przejmujący: oto widzimy pozbawionych pracy oraz prądu obywateli, którzy na przekór ciemności i niewydolnemu państwu generują energię. Obraz Adriana Paci rejestruje smutek, samotność i beznadziejną sytuację tych mężczyzn (a co za tym idzie - całej Albanii), lecz przecież nie przestaje być czymś w rodzaju światełka w tunelu! To jeszcze nie jasność (jak wspinałam, rdzeń alb ze słowa Albania został zaczerpnięty z języków ilirskich i oznacza kolor biały), to tylko światło punktowe - jednakowoż tak silne, że może wydobyć twarze albańskich mężczyzn z mroku.

Adrian Paci, Turn-on,-2004, dzieki uprzejmosci Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich
Adrian Paci, Turn-on,-2004, dzięki uprzejmości Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich

I ostatnia praca (najwięcej w niej zresztą światła): "Per Speculum". Tytuł nawiązuje do nowotestamentowych słów Św. Pawła: Videmus nunc per speculum in aenigmate, tunc autem facie ad faciem" ("Teraz widzimy w zwierciadle, niejasno, kiedyś zobaczymy twarzą w twarz"). Bohaterami filmu są dzieci przebywające w letni dzień w dość sielskiej (i pozbawionej jakiejkolwiek konkretności) scenerii. Dzieci stoją/siedzą pośród zielonej trawy, a ich włosy targane są przez wiatr. Po jakimś czasie orientujemy się jednak, że dzieci nie tyle patrzą w kamerę, co w lustro, w którym niedoskonale się odbijają (wiatr bowiem odgina powierzchnię lustra, przez co obraz odbity marszczy się i zniekształca). W pewnej chwili bosy chłopiec wyciąga z kieszeni procę, strzela z niej i rozbija lustro na wiele kawałków. Dzieci zabierają odłamki, siadają na wielkim, samotnym drzewie i zaczynają puszczać zajączki. Na ile jest to niewinna zabawa ze światłem, a na ile - podszyte trwogą - wysyłanie sygnałów świetlnych? Nie wiem. Zdaje się, że jest to (i)granie z czasem, światem, życiem. Zabawa staje się w ten sposób całkiem poważną grą z losem. Bose dzieci, rozbite lustro, trawa targana wiatrem - trzeba mieć w sobie dużo nadziei, by zobaczyć ten obraz niewinnym. Ale jest jasno i od tych światełek robi się jeszcze jaśniej. Inna sprawa, że to już nie jest punktowe światło, które rozświetla mroki zdewastowanej ruiny. To są migotliwie, wesołe błyski! To dzieci - nowe pokolenie zdolne roztrzaskać pofałdowaną powierzchnię lustra. Alfabet Morse'a? Gra w zajączka? Nieistotne. Dzieci (nawet nie wiemy czy są tą albańskie dzieci) nie tylko dają (nam) znaki, one - poukrywane w koronie drzewa - same stają się znakami, światłem. Taka biała, świetlista (być może) Albania.

ADRIAN PACI, "The Storyteller", wideo, lokal_30, Warszawa, 20.04 - 11.05.2012.

Projekt zrealizowany we współpracy z CSW Zamek Ujazdowski oraz Instytutem Włoskim w Warszawie.

Adrian Paci, Per-Speculum,-2005, dzieki uprzejmosci Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich
Adrian Paci, Per-Speculum,-2005, dzięki uprzejmości Artysty i Galerie Peter Kilchmann, Zurich