Wątpić znaczy wierzyć naprawdę. Cykl pokazów Pawła Sysiaka.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Złoty obraz, 2004–2010
Złoty obraz, 2004–2010

Złoty obraz, 2004–2010 [fragment]
Złoty obraz, 2004–2010 [fragment]

Wystawa Pawła Sysiaka "Z całego serca wierzę w sztukę" w galerii Kolonie (28.09 - 30.10.2011) składała się z czterech odsłon. Wszystkie posiadały własną logikę, ale równocześnie składały się na większą całość o określonej dramaturgii. Jako takie, upominają się o uporządkowanie i podsumowanie, a w konsekwencji zdefiniowanie podstawowych parametrów sztuki Sysiaka.

 

1.

Pierwsza odsłona cyklu sygnalizowała - zgodnie z tytułem - że artysta traktuje swoje działania (swoją sztukę) serio. Nie jest to bynajmniej takie oczywiste: w dobie, gdy artyści starają się, aby jak najbardziej rozcieńczyć sztukę, raczej na jej temat teoretyzować niż ją uprawiać, postawy pozbawione cudzysłowu mogą wydawać się pompatycznymi, wręcz koturnowymi.

Na wystawę prowadziła tylko jedna droga: po schodach, przez okno. Paweł Althamer oknem z galerii uciekał, wypraszał z niej widzów i komentatorów, zapraszając jednocześnie do uczestnictwie w magicznym spektaklu życia. Paweł Sysiak przeciwnie: zachęca do uczestnictwa w ceremoniale sztuki i wskazuje, że aby w nim partycypować, trzeba się trochę namęczyć, trzeba chcieć. Bo przecież skoro sztuka ma być czymś poważnym, musi być sztuką - a nie, powiedzmy, życiem (jego składową). To kolejna nie-oczywista rzecz, o której mówi nam Sysiak, choć sztukę i życie łączy bez wątpienia jedno - to sprawy bardzo serio.

Okno, przez które musieli wejśc widzowie, stanowiło więc nie tylko symboliczną ramę dzieła, któe rozgrywało się w środku (o nim za moment), ale było też swego rodzaju „wrotami" do innej, nie-codziennej rzeczywistości. Moment przejścia z jednej rzeczywistości do drugiej automatycznie (podświadomie) wymusza koncentrację: przerywamy rozmowę, którą prowadziliśmi na podwórzu, wchodzimy po schodach, schylamy się (czynimy pokłon) pod poprzeczką framugi okna, może łapiemy równowagę, szukamy stopą pierwszego stopnia prowadzącego w dół i znajdującego się już w przestrzeni galeri... Wnętrze jest rozświetlone (pozostałe okna zostały wyciemnione), kolejni widzowie formują półokrąg, artysta stoi w centrum. Za Sysiakiem połowa sukcesu: widzowie znajdują się już nie tylko w środku galerii, ale także w środku jego pracy; skupieni na tyle, na ile mozna być dziś skupionym w kontakcie ze sztuką - może nawet czują powagę sytuacji, ciężar gatunkowy wydarzenia pod tytułem „wernisaż".

Artysta stoi na środku, ma na sobie kanarkowy strój piłkarza. Korki podwyższone o kilka centymetrów - to koturn, dystans, celebracja. Na plecach metalowy stelaż, do którego przymocowano piankę, jaką izoluje się studia dźwiękowe (charakterystyczne ostrosłupy) - to wyznaczenie minimalnego choćby pola intymności, pancerz. Z piersi wystaje wędka, na której krańcu dynda mikrofon. Twarz zasłonięta kamerą i aparatem fotgraficznym z odgiętymi ekranikami: artysta patrzy przez nie jak przez okulary. Widzi nas, widzów. W prawej ręce spust migawki, w lewej - przedłużonej o dobry metr i zwieńczonej bramkarską rękawicą - pilot obsługujący kamerę. Z czarnymi lajkrowymi spodenkami zlewa się czarny fallus - to ciąg dlaszy rynsztunku, „barw ochronnych" - podobne wypustki miały w tym miejscu rycerskie zbroje.

Paweł Sysiak nagrywa nasz ruch, naszą mimikę, nasze reakcje, nasze głosy. Nagrywa wernisaż, jeden z kluczowych rytuałów sztuki. Publiczność zachowuje się jak należy: stoi i ogląda. Niepotrzebnie, ten performens nie jest rozpisany w czasie, nie ma początku, kuliminacji i puenty. Przeciwnie: trwa; ale może ważniejsze jest to, że cała ta sytuacja została zainscenizowana przez artystę, publiczność jest tu tworzywem.

Z czasem Sysiak wsiąka w wernisażowy tłum, który już zrobił się mobliny, już sięga po piwo i swobodnie rozmawia, czasem przypominając sobie o artyście. Odświętny moment minął, skończyła się sztuka, zaczęła się gra w sztukę - co za ulga! Tylko Paweł ciągle rejestruje to wszystko, anektuje (zasysa) w proces twórczy wszystko i wszystkich, jest artystą także po godzinach: przed wernisażem, w jego czasie i po nim. Tymczasem publiczność szybko zapomina. Niesłusznie, bo w tle słychać mantrę: zapętlone trzy wiersze artysty. Na początku goście słuchają, później tracą czujność. Szkoda - i to z dwóch powodów. Po pierwsze, bo słowo (mówienie, tekst...) to istotny składnik sztuki Pawła, równie ważny co wizualność; i po drugie, bo to w tych wierszach artysta podaje się saute, jak na tacy (nie dajcie się zwieść spektaklowi). Słyszycie? „Wizualność sama jest słabiutka. Patrz na mnie na wernisażu. Patrz na mnie na szczątkach informacji w Internecie. Każdym sposobem podeprzyj wizualność".

Rób tak na pozostałych trzech odsłonach. I uwierz w sztukę, bo bez tego nic nie zrozumiesz.

Człowiek, 2009
Człowiek, 2009

Człowiek, 2009 [fragment]
Człowiek, 2009 [fragment]

Człowiek, 2009 [fragment]
Człowiek, 2009 [fragment]

Człowiek, 2009 [fragment]
Człowiek, 2009 [fragment]

2.

Odsłona druga: Człowiek.

Wiadomo już, że Paweł Sysiak sztukę traktuje serio, a oto dowód rzeczowy. Człowiek to monumentalna, wielowątkowa instalacja, nad którą artysta pracował przeszło rok. Temat? Zdradza go tytuł, w sztuce Sysiaka próżno doszukiwać się aluzji i semantycznych pułapek. Człowiek opowiada więc o człowieku ukazanym przez pryzmat ewolucji metod, jakich używamy do separacji - od przyrody, od innych ludzi, od wszelkiego ze-wnętrznego otoczenia. Na czarnej, prostokątnej tafli (PCV pomalowane lśniącą farbą) widzimy precyzyjnie rozmieszczone przedmioty różnorakiego użytku i wyglądu. Wyabstrahowane ze swojego codziennego kontekstu, układają się w klarowną przestrzeń dziwacznych, na poły abstrakcyjnych artefaktów. Zwraca uwagę, że większość z nich jest wyraźnie wertykalna: pionowa postawa to pierwszy, prymarny „sposób" człowieka na „zaakcentowanie" swojej odrębności od innych istot żywych. Stoimy - znaczy: separujemy się. Centralna figura tej kompozycji - biały prostopadłościan o wyrazie „obelisku" - mierzy tyle, ile Corbusierowski Modulor. To kolejny ważny trop: nowoczesna elegancja omawianej tu instalacji odsyła do marzenia artystów o stworzenia doskonałej (pełnej) syntezy człowieczeństwa, a w konsekwencji idealnego społecznego projektu; marzenia skutecznie podmywanego przez ponowoczesne prądy, dziś już chyba martwego. Sysiak zdaje sobie z tego sprawę: obiekty, które wyglądają jak dumne minimalistyczne rzeźby, to w istocie prozaiczne przedmioty wykonane z „niskich" materiałów; można je kupić w byle markecie z budowlanym asortymentem. Człowiek opowiada więc też o degradacji nadziei, o krachu utopii: to modernistyczna konstelacja rodem z Leroy Merlin. Ale także coś więcej: czuły portret współczesnego Homo Sapiens, uniwersalistyczny w swojej zgrzebności i lichości, tak jak uniwersalne i liche są materiały z marketów pod Poznaniem, Marsylią, Moskwą czy Bufallo.

Aby zagłębić się w ten labirynt, musimy założyć niebieskie, plastikowe ochraniacze na buty: to moment naszej separacji od rzeczywistości „nie-sztuki", a jednocześnie chwila, w której znaleźliśmy się w logice zaproponowanej przez Sysiaka (jeżeli nie chcemy założyć ochraniaczy, musimy zdjąć buty). Teraz możemy przyjrzeć się poszczególnym obiektom z bliska. Fragment rury - sprowadzony do niewielkiego, czarnego walca - odgradza nas od żywiołu wody, ale i brudu; ułożone jeden na drugim materiały - drewniana deska wielkości drzwi, dywanik ze sztucznego futra, skóra i marmurowy kafel - separują nas od otoczenia, które może skazać nas na ten czy inny rodzaj dyskomfortu. Okulary, słuchawki, filc, kabina prysznicowa, wkład z odświeżacza powietrza - wszystko to są kolejne metody naszego odgradzania się od otoczenia, ujarzmiania przyrody i związanych z nią niebezpieczeństw, ale i niedogodności. Czyż nie tym był nowoczesny projekt: postulatem minimalizacji zagorzeń i wielką apoteozą Bezpieczeństwa? Bo Człowiek to także rzecz o geniuszu i nieskończonej kreatywności naszego gatunku - tu symbolizowanej czarnym, sierpowatym obiektem, który przy bliższych oględzinach okazuje się przeciętą samochodową maską; dodajmy: przeciętą strumieniem wody pod olbrzymim ciśnieniem. Obok maski widzimy stół i umocowany na nim plastikowy kwiat: człowiek separuje nie tylko siebie, ale dzieli też swoje otoczenie, przydając pewnym bytom (np. kwiatom) wznioślejsze znaczenia niż innym (np. trawie). Zrywając na łące kwiat, dokonujemy kolejnego aktu separacji - tym razem kulturowej. Na monumencie umieszczonym w centrum kompozycji znajdujemy więc kartkę z kilkoma przykazaniami: tymi dotyczącymi człowieka.

Wertykalne w Człowieku są nie tylko zasuwane drzwi kabiny prysznicowej, nie tylko filcowy narożnik i biały monument (do niego doczepione jest sitko i termometr bez skali), ale także ażurowy, symetryczny obiekt skonstruowany z aluminiowych rurek i prętów. To suszarka do ubrań, ale także doskonała ilustracja struktury naszych mieszkań: klatek ułożonych jedna na drugiej i odseparowanych od siebie nawzajem. Oto portret współczensego człowieka: o tyle żyjącego wygodnie, o ile samotnego, odgrodzonego od świata i innych.

W końcu, trzeba podkreślić, że jest to realizacja oparta na wizualności, będąca próbą (ryzykiem) opowiedzenia pewnej narracji bez pomocy słów/tekstu.

Każdy krok unosi mnie wyżej, 2010
Każdy krok unosi mnie wyżej, 2010

Każdy krok unosi mnie wyżej, 2010 [fragment]
Każdy krok unosi mnie wyżej, 2010 [fragment]

3.

Odsłona trzecia: Studium przy pejzażu.

Studium przy pejzażu to praca skrajnie inna od Człowieka: różni się skalą, tematyką, ale przede wszystkim charakterem. Co być może najważniejsze, jest to próba oddania rzeczy nieuchwytnych, ulotnych: atmosfery Bejrutu i wrażeń, jakie Sysiak wyniósł z wędrówek po tym mieście. Na dużej tafli lustra - pierwotnie rzeźba miała być eksponowana pod bejruckim niebem, które odbijałoby się, tworząc dodatkową warstwę pracy i wzmacniając jej przekaz - poustawiane są najrozmaitsze drobiazgi: kawałek buta, wysuszone rośliny, sznurki, gałgany, guma do żucia, dolar, cegły, styropian, stopiona folia, jakieś zdjęcie... Słowem, Studium przy pejzażu to zlep znalezionych na ulicy przedmiotów, niezwykle sensualny portret miasta, jego wizualności, ale także „konstrukcji" - Bejrut, niby przekładaniec, zbudowany jest z warstw, które kolejno „osiadały" na okolicznych wzgórzach.

Studium przy pejzażu nie jest jednak szkicem, na co mógłby wskazywać pozornie chaotyczny układ elementów składających się na całość kompozycji. Przeciwnie: tak jak w wypadku innych realizacji Sysiaka, to praca przemyślana w każdym detalu, choć jej poszczególne elementy nie posiadają ściśle określonych znaczeń (liczy się raczej ich suma). Również sama kompozycja - jej struktura i uderzająca dysharmonia - jest wynikiem konkretnej artystycznej decyzji. Studium przy pejzażu obrazuje bowiem nie tylko atmosferę i kolorystykę bliskowschodniej metropolii, ale także specyfikę określonej sytuacji etniczno-religijnej, jej kruchości i niestabilności. Siła tej pracy zasadza się więc na kontrastach: liryka zderza się tu z polityką, a niezwykle precyzyjna, rygorystyczna i stabilna kompozycja staje się udziałem rzeźby ażurowej; kruchej tak bardzo, że zburzyć mogłoby ją mocniejsze dmuchnięcie.

Studium przy pejzażu, 2010
Studium przy pejzażu, 2010

Studium przy pejzażu, 2010 [fragment]
Studium przy pejzażu, 2010 [fragment]

Studium przy pejzażu, 2010 [fragment]
Studium przy pejzażu, 2010 [fragment]

Studium przy pejzażu, 2010 [fragment]
Studium przy pejzażu, 2010 [fragment]

4.

Odsłona czwarta: Mała retrospektywa.

Tak, jak pierwsza odsłona otwierała - dosłownie - cykl wystaw Pawła Sysiaka, tak Mała retrospektywa stanowiła klamrę wieńczącą całe przedsięwzięcie. Zgodnie z tytułem i w przeciwieństwie do poprzednich odsłon na Małą retrospektywę składało się kilka prac: Złoty pejzaż (2004-2010), Obraz-wystawa (2008) oraz Każdy krok unosi mnie wyżej (2010). Każda z nich odsyłała do innego fragmentu twórczości Pawła Sysiaka, każda prezentowała inny rodzaj artystycznej emocji i odrębną metodę twórczą. Wszystkie dowodziły wszechstronności w doborze narracji i sposobów obrazowania, a także wskazywały na istotną rolę tekstu/pisania/mówienia w sztuce Sysiaka (traktowanych raz to jako erzac, podpora, raz to jako kluczowy budulec; jednak kiedy indziej słowo znika na rzecz wizualności).

Złoty pejzaż to powtórzenie - nie do końca wierne i w o wiele większym formacie - obrazu artysty z okresu studiów. Płótnu towarzyszy manifest napisany w 2004 roku. Złoty pejzaż doprowadza do granic, a w konsekwencji ośmiesza motywy i metody malarstwa akademickiego: pompatyczność (złoty kolor), określony podział kompozycyjny, sposób ujęcia przyrody (snop światła z nieba), w końcu - pieczętujący dzieło podpis artysty-demiurga. Złoty pejzaż to brawurowa, niezwykle silna wizualnie praca - dowód typowego dla studentów akademii „mocowania się" z jej zachowawczością. Jednak na Małej retrospektywie obraz ten pełni jeszcze jedną funkcję: podkreśla zainteresowanie artysty tekstem jako medium uzupełniającym wizualność. Trzeba w końcu pamiętać, że jest to rekonstrukcja: dzieło sztuki zostało potraktowane tu jako tworzywo, jeszcze jeden rodzaj budulca, z którego można ulepić przekaz.

Obraz-wystawa to już jaskrawy przykład zastosowania tej metody: obszar płótna został tu potraktowany jak rodzaj planszy, na której artysta zestawił różne rodzaje artystycznych narracji, a przy okazji stworzył hołd dla najbardziej cenionych przez siebie artystów. Znajdujemy tu strategię zawłaszczania, przerabiania i cytowania cudzych prac, fragmenty rozmów i tekstów, ale także utwory muzyczne (utwór Sokoła do odsłuchania na iPodzie) i foto-relację z wycieczki Sysiaka śladami Le Corbusiera wzmocnioną niezwykle bezpośrednim, odautorskim komentarzem. Dominującym elementem pracy jest plakat Wilhelma Sasnala zakupiony przed laty przez artystę w galerii Raster. Plakat do nieistniejącej wystawy (Concorde is dead, Wilhelm Sasnal & Wolgang Tillmans) stał się jeszcze jedną warstwą tej szkatułkowej kompozycji i jej puentą: wykorzystując plakat do wystawy, która nigdy nie miała miejsca, Sysiak posłużył się konfabulacją do potwierdzenia swoich tez.

Każdy krok unosi mnie wyżej łączy w sobie wrażliwość i pewną wsobność typową dla niektórych działań Sysiaka, jak i - już tradycyjnie - koncepcyjny rygor. Praca składa się z dwóch części: rysunku-planszy, który stanowi próbę skonstruowania swoistego autoportretu, a jednocześnie będącego refleksją na temat pojęć takich jak artysta, kariera czy młodość; i kartki leżącej na podłodze i połączonej z rysunkiem nitką. Zamieszczone na niej kredo artysty to również zwieńczenie i puenta całego cyklu wystaw. „Wizualność sama jest słabiutka. Patrz na mnie na wernisażu. Patrz na mnie na szczątkach informacji w Internecie. Każdym sposobem podeprzyj wizualność" - pisze Sysiak, uwypuklając podstawowe parametry swojej twórczej metody. Spróbujmy ją podsumować.

Obraz-wystawa, 2008
Obraz-wystawa, 2008

Obraz-wystawa, 2008
Obraz-wystawa, 2008 [fragment]

Obraz-wystawa, 2008
Obraz-wystawa, 2008 [fragment]

***

 

Twórczość Pawła Sysiaka zasadza się na paradoksach: z jednej strony jest niezwykle osobista, czasami wręcz ekstrawertyczna, z drugiej zaś operuje żelazną logiką i posługuje się całym systemem obrazowania i prowadzenia narracji. Zwraca uwagę skala tematów, jakie podnosi Sysiak, i metod, jakich używa, ale wydaje się, że kilka z nich powtarza się szczególnie często: wymieńmy osobiste przeżycie artysty (jego wrażenia, odczucia i osoba traktowana jako - bez mała - element dzieła, a na pewno jego nieusuwalny „cień"), ponadto tekst, słowo, pisanie czy rozmowa jako nieoceniony i niedoceniony fragment języka sztuk wizualnych, dalej inkoherencja w doborze estetyk, strategii i praktyk (ich każdorazowy dobór do konkretnej pracy) i w końcu traktowanie wystawy jak dzieła, a dzieła jak wystawy.

Kolejne odsłony cyklu Z całego serca wierzę w sztukę dowiodły też, że Sysiak - być może bezwiednie - zazwyczaj organizuje swoje prace w obrębie zamkniętej przestrzeni, a następnie „rozgrywa" je jak wystawy; słowem, obszar kartki (Każdy krok unosi mnie wyżej), płótna (Złoty obraz, Obraz-wystawa), podłogi (Człowiek) czy lustra (Studium przy pejzażu) - traktuje jak powierzchnię wystawy, swoisty white cube, w którym można opowiadać poszczególne narracje za pomocą najrozmaitszych środków. W tym sensie prace Sysiaka przypominają kompozycje starych mistrzów, którzy precyzyjnie dobierali miejsce i znaczenie każdego malarskiego detalu.

Ale przede wszystkim trzeba bardzo wyraźnie podkreślić, że jego projekt artystyczny - w ogólności - polega raczej na budowaniu coraz to nowych języków; na nieustannym podważaniu dzieła sztuki i sztuki jako takiej, jej „wydolności" i „zdolności komunikacyjnych". Za sprawą każdej następnej pracy Sysiak stara się konstruować nową składnię i gramatykę, powątpiewając jednocześnie w ich skuteczność, często skupiając się na „osadzie", który powstaje wokół dzieła sztuki.

Paweł Sysiak włącza więc w obręb swoich działań publiczność, rytuały związane ze sztuką, jej recepcję (prywatną i tę funkcjonującą w obiegu publicznym), ale także myślenie (rozmyślanie) i rozmawianie o sztuce, tworzenie jej, komponowanie wystawy, oczekiwanie na wernisaż, na to, czy ktoś przyjdzie, czy nie, a jeśli tak, to kto (ktoś ważny?), anektuje też stres, radość, rozczarowanie, oczekiwanie na reakcje... W wypadku Pawła Sysiaka również te elementy można uznać za rodzaj tworzywa, a na pewno - źródło niebagatelnych artystycznych intuicji. „ja Paweł Sysiak siedzi tu przed Wami aby wyrobić dzielo od Niego dla Was. Cholernie się ze sztuką nadwyręża, mąci, spala jak ćmy w ognisku. Przepracowuje, ale pracować nie umie, nie ma przerw, wolnych weekendów - bo jego praca to całość, jego praca to życie. A nawet wieczorem boi się bez notatnika pójść do łóżka".

A więc wiara - ale nieustannie podszyta zwątpieniem. Czyli wiara prawdziwa.

Z całego serca wierzę w sztukę, 2010
Z całego serca wierzę w sztukę, 2010