O przestrzeni

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Chcielibyśmy wszystko uporządkować, przestrzeń okiełznać lub choćby się do niej przystosować. Urządzamy sobie mieszkanie, organizujemy przestrzeń w pociągu czy samolocie, aby mieć wszystko co niezbędne poukładane i w pobliżu. Ta skłonność do oswajania jest postawą intuicyjnie przyjmowaną wobec każdego rodzaju przestrzeni. Wszystko chcielibyśmy zrozumieć i obłaskawić każdą tajemnicę. Jednak nieustannie coś umyka, gdy zaczyna być klarownie, okazuje się, że za każdym wyjaśnieniem, każdym odkryciem pojawia się kolejna zagadka, kolejny ciąg niewiadomych, nieskończoność.

Poszczególne prace prezentowane w ramach wystawy W przestrzeni reprezentują dziesięć różnorodnych i wielowarstwowych interpretacji słowa "przestrzeń". Skłaniają też do namysłu nad nim.

Trzeba rozpocząć od truizmu: tekst nieuchronnie znajduje się w przestrzeni języka, obszarze zawierającym potencjał ujmowania wszelkich znaczeń, interpretacji i konotacji pojęcia przestrzeni fizycznej, psychicznej, artystycznej, życiowej, społecznej, duchowej i wielu innych. Ujmowania, ogarniania, ale przeważnie nie ujęcia, nie ogarnięcia, gdyż jest to proces otwarty, wiecznie niepełny i często niemożliwy do dopełnienia w sferze języka. Język narzuca rygor. Jest ograniczony własną strukturą i "zawieszony między formami przedawnionymi a nieznanymi" (Roland Barthes).

Rygor ten wydaje się możliwy do przełamania. Język wręcz przejawia skłonność do otwierania się na miejsca niedostępne racjonalności. Posiada własne pole, które umożliwia docieranie w głąb - pole poetyckie, chroniące przed oczywistością i mające siłę ewokowania tajemnicy. Jednak ta sfera jest równie niebezpieczna, jak koleiny struktury i logiki. Uwolniony język jest nieobliczalny, może wciągnąć jak bagno - świadczy o tym choćby przypadek Jeana-Pierre'a Brisseta. Człowiek ten doznał językowego objawienia, homofony, aliteracje i podobieństwa słów odkryły przed nim traktat metafizyczny głoszący odległą historię ludzkości. Brisset przeskakuje szybciej niż myśl ze słowa na słowo: salaud, sale eau, salle aux prix, salle aux pris(onniers), saloperie; najmniejszy zaś z tych przeskoków, o jeden dźwięk zaledwie, wyłania za każdym razem pstrokaciznę nowej sceny: walkę, mokradła, szlachtowanych więźniów, targ antropofagów (Michel Foucault).

Czy wybrać dyscyplinę skłonną do banału, czy uwolniony żywioł, grożący szaleństwem? A może bezpieczna jest tylko myśl nieskażona uzewnętrznieniem? Ale jak ufać myśli, skoro w psychice czają się takie same pułapki: przestrzenie urojone, zniewalające obsesje, "spontaniczne wykwity z tej warstwy psyche, która nie jest identyczna ze świadomością". Istniejące jako autonomiczne twory, które wtargnęły do naszej świadomości, "posiadające swój byt psychiczny, niezależny od naszego" (Carl Gustav Jung). Są to patologie - urojenia, manie, fobie - ale też przyziemne, niepozorne pasożyty: codzienne przestrzenie napływowe, epatujące naszą świadomość poprzez zgiełk ulicy czy medialne donosy. Gardzimy nimi, ale nas otaczają, w końcu sami ich poszukujemy. Wpychają w nasz prywatny pokoik umysłu miejsca katastrof, "strefy zero", lub spychają do piwnicy prymitywu czy na stragan kiczu. Ile z naszych myśli jest pokrytych nalotem tych różnorodnych głosów z zewnątrz?

Przestrzeń fizyczna zdaje się miejscem, gdzie znajdziemy wreszcie jakieś pewniki i bezpieczne reguły. Ona wydaje się przynajmniej możliwa do ujęć obiektywnych. Przestrzeń, w której i poprzez którą odbieramy bodźce. Na niej opieramy percepcję. W niej następuje przepływ fal światła, powodując fascynującą zmienność barw świata. A może nie huyghensowskich fal, tylko newtonowskich cząstek światła? I co właściwie napotkamy, gdy zaczniemy szukać odpowiedzi na pytanie, czym jest przestrzeń fizyczna? Co znajduje się poza okiem teleskopów, co poza drganiami kwarków i superstrun? Czym jest matryca racjonalności, niewidzialne pole praw przyrody, które fascynuje współczesnych fizyków, prowadząc do wniosku, "iż materia uległa zdematerializowaniu, cząstki fizyczne nazywane są fizycznymi jedynie przez grzeczność i szacunek dla tradycyjnej terminologii, zaś jako podstawowa rzeczywistość jawi się niemożliwa do wyobrażeniowego ujęcia sieć transformacji formalnych i struktur matematycznych" (Józef Życiński). Podstawy tej przestrzeni są w najlepszym wypadku niepewne.

Do nieogarnionej złożoności skali mikro i rozciągłości skali makro dodajmy jeszcze niewyobrażalną przestrzeń czasu. Nie tego czasu, który oswajamy, dzieląc na odcinki, nie przestrzeni "między rudą a rdzą, w połowie czasu" (Stanisław Barańczak), ale czasu bez punktów (orientacyjnych) i odcinków (etapów, które można bezpiecznie zamknąć w tomy historii) - nieskończoności. Wyczuwamy ją tylko intuicyjnie, bo myśl o niej znajduje się w przestrzeni bez oparcia, w przestrzeni niedostępnej wyobraźni.

A jednak próbujemy uchwycić przestrzeń czasu. Sztuka nieustannie podejmuje próby zmierzenia się z nią - niewyobrażalne staje się jej tematem, naliczanie nieskończoności - zadaniem artysty, zamknięcie w materii ciągłości falowania czasu, obsesyjna medytacja - sensem twórczości.

Jak zbliżyć się do czegoś, czego nie możemy ogarnąć? Maurice Blanchot opisuje postać patrzącą na morze: Kiedy tak czegoś wypatrywał, dojrzał mężczyznę, który płynął daleko, na wpół zagubiony na linii horyzontu. Odległość był tak wielka, że pływak nieustannie mu się wymykał (...), widział go, po chwili przestawał widzieć, a jednak miał poczucie, że śledzi wszystkie jego ewolucje: i nie tylko zawsze je dostrzega, ale sam jest coraz bliżej, osiągając ten stopień zażyłości, jakiego nie zdołałby zapewnić żaden inny kontakt. Dotknięcie tego, co "nieustannie nam się wymyka", możliwe jest w przestrzeni przeczucia, intuicji. Osiągnięcie owego "poczucia" bliskości, owego "stopnia zażyłości" z tym, co niewyobrażalne, umożliwiają pośrednicy - symbole i znaki - i mediatorzy - parabole i aluzje.

Transpozycja wrażenia na znak, konstrukcja symboliczna, szukanie głębi w paraboli - dzięki tym zabiegom możliwa jest transcendencja sztuki i osiąganie przestrzeni niedostępnej bezpośrednio zmysłom. Znak jest bez wątpienia głębszy od przedmiotu, który go daje, a jednak się z nim wiąże i jest w nim do połowy zakotwiczony. Sens znaku z kolei jest bez wątpienia głębszy od podmiotu, który go interpretuje, lecz wiąże się z tym podmiotem, wciela weń dzięki serii subiektywnych skojarzeń (Gilles Deleuze).

Znak jest środkiem subtelnym, jednak by mówić o przestrzeniach niewyrażalnych w prostej konstatacji, czasem potrzebne jest narzędzie dobitniejsze. Takim narzędziem wydaje się być paradoks, ironiczna gra ze stereotypami, dezorganizująca i dezorientująca. Polega na zerwaniu ze schematami i wprowadzeniu umysłu przywykłego do prostych czynności praktycznych w zakłopotanie. Jest to gra specyficzna - ucieka przed regułami, zezwala niemal na wszystko, ruguje z uświęconej przestrzeni funkcjonalności, wybija z torów codziennego, użytkowego myślenia, wyrzuca z orbity konwencji. Stwarza przestrzeń ironicznych analogii, niespodziewanych odpowiedniości, "niepotrzebnych" korespondencji, które jak piłeczka pingpongowa przemierzają jej obszar tam i z powrotem, bo czasem niespodziewanie i gwałtownie powraca do punktów, które wcześniej negowała.

Autonomizowanie fragmentu, odwrócenia - destrukcja jako akt twórczy, materializacja idei, nieoczekiwane zestawienia i przeskalowania mogą być negocjatorami z istotą bytu. Mogą być środkami służącymi wymknięciu się utylitarności percepcji, a tym samym dostrzeżeniu czegoś pod innym kątem, być może czegoś więcej, odnalezieniu nowego sposobu patrzenia na przestrzeń. Wraz ze zmiennością proporcji przeniesieniu w inne rejony ulega również znaczenie, sens rzeczy: przesunięcie poziomu percepcji (...) i wydobywanie w ten sposób tajemnic formy. Pchła oglądana pod mikroskopem staje się straszliwym potworem okrytym pancerzem z brązu, wyposażonym w ostre kolce, o głowie drapieżnego ptaka i ów potwór dorównuje osobliwej urodzie mitologicznych smoków (Roland Barthes).

Komentarze odautorskie artystów biorących udział w 2. Biennale Ars Polonia

Edward Baran:

Maluję i potem wyrywam to, co było namalowane. Tak ukazuje się przede mną obraz niekompletny, jedyny, który akceptuję. Maluję przez odejmowanie!

Edward Baran, Bez tytułu
Edward Baran, Bez tytułu

Coraz częściej odnoszę wrażenie, że droga, jaką wybrałem dla mojej twórczości, biegnie w odwrotnym kierunku niż powinna. Trudno, ta droga jest już częścią mnie.

Dzisiaj ten sam co kiedyś "pędzel-pszczoła" dotyka papieru i zostawia ładunek na tym samym papierze, ale z rozmaitych innych powodów i chęci - bo "jarzyny tak wypiękniały" (Ionesco), a Ty, widzu, stałeś się unikatowy, a Twoje policzki tak się zaróżowiły...!

Czy Państwo wiedzą, że wszystko trzyma się na tej samej nici lub sznurku, a my kręcimy się na nim wokół!?

Rzeczy oswobodzone, wolne w przestrzeni, teraz znajdują się w centrum powierzchni prostokąta. Ziemia sieneńska, ugier, zieleń jasna, trwała, karmin, biała tytanowa, zieleń ciemna tego tam drzewa, i nagła potrzeba polichromii! Tych wartości farby-koloru, niezbędnych, by lepiej oznaczyć możliwe skrzyżowanie rzeczy i wrażeń.

Emil Cieślar:
Muzyka przestrzeni międzygwiezdnej


Emil Cieślar, Muzyka przestrzeni międzygwiezdnej
Emil Cieślar, Muzyka przestrzeni międzygwiezdnej

Emil Cieślar, Muzyka przestrzeni międzygwiezdnej
Emil Cieślar, Muzyka przestrzeni międzygwiezdnej

W próżni kosmicznej dźwięk, a więc i muzyka, nie rozchodzi się.  Znana jest tylko energia elektromagnetyczna, która się w niej  rozprzestrzenia. Tylko ona jest nam dostępna w formie energii  świetlnej. Stąd właśnie bierze się mój zamysł przedstawienia  muzyki przestrzeni gwiezdnej w formie metaforycznej, którą zaprezentuję, opierając się na mojej koncepcji muzyki barw.


Elżbieta Cieślar:
Przestrzeń wolności i niewoli

ZAPRASZAM DO WYPOWIEDZI OSOBY ZAINTERESOWANE WYZNACZENIEM LINII  PODZIAŁU W ICH ŻYCIU MIĘDZY NAKAZEM LOSU A WOLNYM WYBOREM.

OCZEKUJĘ WYPOWIEDZI W FORMACH OPISOWYCH, SYMBOLICZNYCH I ARTYSTYCZNYCH.

W MIARĘ POWSTAWANIA WYPOWIEDZI, TE STANOWIĆ BĘDĄ INTEGRALNĄ 
CZĘŚĆ INSTALACJI „PRZESTRZEŃ WOLNOŚCI I NIEWOLI".


Elżbieta Cieślar, Przestrzeń wolności i niewoli
Elżbieta Cieślar, Przestrzeń wolności i niewoli

Elżbieta Cieślar, Przestrzeń wolności i niewoli
Elżbieta Cieślar, Przestrzeń wolności i niewoli

Oczywistym jest, że nasza ludzka zależność gatunkowa od potrzeb i cech naszego ciała i umysłu, od okoliczności społecznych i  historycznych jest tak wielka, że trudno nam uchwycić te krótkie chwile w życiu, gdy nasze wybory wynikają z niezależnej naszej woli. 
Zarządzanie tą niewielką przestrzenią wymaga od nas wysiłku  koniecznego dla jasnego wyznaczania hierarchii naszych wartości,  określenia naszych motywacji i przyznania należnego prawa losowi. Projekt jest  moją pierwszą próbą określenia przestrzeni 
zniewolenia i szczelin naszej wolności.

Krzysztof Bednarski:

Heksastylos - wariacje na temat (hommage à Oskar Hansen)

Jako miejsce działania wybrałem przestrzeń na pierwszym piętrze galerii. Zainspirowała mnie znajdująca się tam pojedyncza kolumna, element konstrukcji budynku.

Zostało wykonanych pięć jej identycznych atrap. Kolumny, nieco niższe od pierwowzoru i zamocowane na kółkach, pozwalały na przesuwanie ich w dowolnych kierunkach. Tych sześć pionowych dominant (pięć ruchomych i jedna stała) stworzyło nieskończoną liczbę wariacji przestrzennych. Założyłem spontaniczny współudział widzów w kreowaniu nowych zdarzeń.


Krzysztof Bednarski, Heksastylos – wariacje na temat  (hommage à Oskar Hansen)
Krzysztof Bednarski, Heksastylos – wariacje na temat (hommage à Oskar Hansen)

Krzysztof Bednarski, Heksastylos – wariacje na temat  (hommage à Oskar Hansen)
Krzysztof Bednarski, Heksastylos – wariacje na temat (hommage à Oskar Hansen)

Przestrzeń galerii stała się polem gry wizualnej, dokumentowanej fotograficznie. Rozwijana w czasie dokumentacja stanowi integralną część dzieła in statu nascendi. Proces ten, jako jego pomysłodawca, w sposób arbitralny przerwałem. Zrobiłem to, powiązawszy sznurem okrętowym wszystkie kolumny; za pal cumowniczy posłużyła kolumna konstrukcyjna.

Monika Handke:

W ciepłej czerni pokoju zaczyna szarzeć prostokąt okna. Czekam na dzień.

Lazur prześwitu spycha mrok na zachodnią stronę nieba. Jaśniejsze tło pokrywa ciemna koronka drzew. Graficzny rysunek form, pozbawiony barw. Jasne plamy domów, szara linia drogi.

Niebo nasyca się złotem, wśród gałęzi rozbłyskują pierwsze igiełki białego światła. Za chwilę słońce przeszyje ogród ukośnymi promieniami. Drżące od rosy ciepłoperłowe pasy przetykają ciemną zieleń.

Struktura obrazu została już określona, brak mu jeszcze kolorystycznego bogactwa. Jest zbyt schematyczny, jak pierwszy podkład farby.

Kolejna fala światła, łagodniejszego i bardziej rozproszonego, różnicuje tony liści i trawy, wydobywa pomarańczowe punkciki nagietków i niebieskawo-liliową mgiełkę lawendy. Za oknem staje się dzień jak nowy obraz tkany z blasków i barw mojej wyobraźni. Mam ochotę zanurzyć pędzel w najbliższej plamie światła i zacząć malować. Tworzywo wizji wydaje się być na wyciągnięcie ręki.

Trzeba jednak wielu godzin i dni borykania się z materią, niecierpliwego czekania na schnięcie kolejnych warstw farby i papieru, zaczynających żyć swoim życiem. Nieraz bardzo oddalam się od pierwotnego pomysłu, gdy powstający obraz zaczyna się rządzić własnymi prawami kompozycji i koloru.


Monika Handke, bez tytułu
Monika Handke, bez tytułu

Światło jest impulsem do pracy. Rodzi się chęć utrwalania jego dynamiki przeobrażającej świat wokół mnie i we mnie. Staram się, by obraz nie przypominał zatrzymanej klatki filmu. Pragnę pokazać światło wędrujące po chropowatej powierzchni, przenikające kolejne warstwy i stale współtworzące.

Monika Loster:

1. Dislecture

Praca pod tytułem Dislecture (Dys-lektura) ma w założeniu podkreślać akt „od-czytania", wyrażony w tym wypadku poprzez odczytanie dzieła sztuki o charakterze materialnym. W pudełku znajduje się 101 słów wydrukowanych na wstążce i ręcznie przyszytych do 101 czarnych onyksowych okręgów. Wszystkie słowa użyte w pracy koncentrują się wokół koncepcji zanikania. Opisują one proces lub działanie mające miejsce w ciągu kilku chwil.


Monika Loster, Dislecture
Monika Loster, Dislecture

2. OhZone

Cenna warstwa ozonowa zanika i ulega zniszczeniu. OhZone! wskazuje na wpływ tego procesu na świat. Kolory użyte w pracy inspirowane są zmianami klimatycznymi, zaś ochronna warstwa ozonowa w dziele zastąpiona jest niechybnie trującym jasnym odcieniem.


Monika Loster, Oh, Zone
Monika Loster, Oh, Zone

3. SuperFlow

W podświadomym wysiłku przeniesienia akcji w abstrakcję narodził się SuperFlow (SuperPrzepływ). Stworzona pierwotnie na obrazie akrylowym z gatunku malarstwa gestu, praca ta została później odtworzona na tkaninie większej od oryginału o 250%. Kolory zlewają się w wibrującą formę, która wciąga widza w świat niezbyt subtelnego ułożenia rozpryskanych kształtów i olśniewa go swoją płynnością.

Antoni Malinowski:

Teatrino widmo

Miejscem mojej pracy jest przestrzeń pomiędzy Galerią a Teatrem. W sześcianie Aneksu powstaje spektakl projekcji kolorów spektrum światła, intensyfikowanych powielającymi się odbiciami ruchu bądź bezruchu widza i cieniami przechodniów. Linearny ścienny rysunek jest zapisem, emocjonalną fotografią, kolejnym odbiciem życia tej realnej przestrzeni w bryle camery obscury. W momencie oglądania jest zapisem przeszłości.

Czas jest również wpisany w projekcję krótkiej sekwencji filmowej. Na dwóch ekranach ścian pigmenty współgrają z wyświetlanym ruchem aktora w przestrzeni, którą przechodzi lub w której stoi widz.


Antoni Malinowski, Teatrino widmo
Antoni Malinowski, Teatrino widmo

Gerhard Hartmann, uczeń Grotowskiego, użył w swej choreografii ruchowego alfabetu mistrza. Opolska geneza pracy Grotowskiego stała się impulsem naszej współpracy. Filmowy obraz Hartmanna zarejestrowany w odbiciach kałuż i szyb jest wyświetlany w częściowo lustrzanym odbiciu, gdzie kierunki są odwrócone.

TEATRINO jest nawiązaniem do mojej instalacji, którą zrealizowałem kilka lat temu w Mediolanie w salach dawnej pracowni Lucia Fontany, w których powstał cykl prac artysty pod tym właśnie tytułem.

WIDMO jest nie tylko echem spektrum, lecz także echem przeszłości poniekąd postrzegalnej.

Ewa Partum:

Katastrofy są codziennością, sztuka powstaje rzadko


Ewa Partum, Katastrofy są codziennością, sztuka powstaje rzadko
Ewa Partum, Katastrofy są codziennością, sztuka powstaje rzadko

Ewa Partum, Katastrofy są codziennością, sztuka powstaje rzadko
Ewa Partum, Katastrofy są codziennością, sztuka powstaje rzadko

Ta instalacja pokazywana była w Gdańsku w 2006 roku w innej formie - każdy kontekst jest inny.

Tak się stało, że wernisaż w Opolu planowany był na 11 września. Jest to data jednoznacznie kojarzona na całym świecie, data która wstrząsnęła światem. W tym dniu trudno nie pokazać własnej pracy, która jest z 11 września związana, to się narzuciło samo. Instalacja ta jest bardzo mało znana; była to okazja, aby ją pokazać i przypomnieć o niecodziennej sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się sztuka - ma niezwykłe trudności, aby czymkolwiek szokować. Rzeczywistość przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Wcześniej myśleliśmy, że największy szok, jaki możemy wywołać, to sztuka. Okazało się, że brutalność rzeczywistości jest bezwzględna, nie jesteśmy w stanie, nawet w połowie, wywołać takiego szoku, jaki wywołała tragedia 11 września 2001r. w Nowym Jorku. Siedząc w naszej prywatnej przestrzeni, bezpieczni w naszej oazie oglądaliśmy to na ekranie telewizora. Po tej katastrofie miały miejsce inne straszliwe wydarzenia, wystawiając na próbę ludzką wyobraźnię, i niekoniecznie była to sztuka, która tę wyobraźnię na próbę wystawiała. Stąd ta instalacja i motto: „Katastrofy są codziennością, sztuka powstaje rzadko".

Teresa Tyszkiewicz:

Opowiem o mojej pracy artystycznej koncentrując się na tytule wystawy - W przestrzeni.

Przestrzeń myślowa, w której funkcjonują moje emocje, jest drogą do moich form w twórczości. Myślę, że poruszam się w przestrzeni abstrakcyjnej, gdzie przykładem mogą być moje płótna z tysiącami wbitych w nie szpilek.

Oblutowane obiekty metalowe mogą mówić o zmaganiu się w przestrzeni z materią.

Poznawanie moich emocji w drodze niekiedy mozolnej i długiej pracy jest zapisem mojego czasu, także czasu w przestrzeni.

Powiem tu również o pamięci. Prezentowane na wystawie formy przestrzenne, kule, które to właśnie nazywam pamięciami, wyznaczają mi przestrzeń ich powstawania. Jest ich dwadzieścia pięć.

Jeśli chodzi o prezentowane filmy krótkometrażowe, to one są zapisem mojej wyobraźni, uchwyconej w kadry wizualne.


Teresa Tyszkiewicz, Kociołek , szpilki, 2000, zinc, 50x50x47 cm
Teresa Tyszkiewicz, Kociołek , szpilki, 2000, zinc, 50x50x47 cm

Odchodzenie i powracanie do ich interpretacji jest ruchem właśnie w naszej myślowej przestrzeni, niewidzialnym poszukiwaniem pojęć na drodze twórczej.

Xawery Wolski:

Dzieje

Moim celem jest stworzenie wewnętrznego rytmu moich prac - pewnego rodzaju rytuału, który skupia się nie tylko na tworzeniu, ale obejmuje szerszą perspektywę. Chciałbym myśleć, że dzieło przynależy przestrzeni, która z kolei obejmuje znacznie więcej niż to, co możemy zobaczyć i pojąć, i że chodzi o pewien rodzaj tajemnicy, którą staramy się odkryć lub być zaledwie jej świadkami [...]. 

Fragment rozmowy artysty z Gridthiyą Gaweewong


Xawery Wolski, Dzieje
Xawery Wolski, Dzieje

2 Biennale Ars Polonia. W przestrzeni. Artyści: Edward Baran, Krzysztof Bednarski, Elżbieta i Emil Cieślarowie, Monika Handke, Monika Loster, Antoni Malinowski, Ewa Partum, Teresa Tyszkiewicz, Xawery Wolski. Galeria Sztuki Współczesnej, Opole, 11.09 - 24.10.2010 http://www.biennalearspolonia.pl/

Pomysłodawczynią i dyrektorką Biennale Ars Polonia jako cyklicznej prezentacji sztuki artystów polskich mieszkających za granicą jest Anna Potocka.

Kuratorzy 2  Biennale Ars Polonia W przestrzeni: Łukasz Kropiowski i Agnieszka Dela.

Fotografie dzięki uprzejmości Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu.