Móc czy nie móc? Krytycznie o "Playlist" Agnieszki Brzeżańskiej

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
AGNIESZKA BRZEŻAŃSKA, PLAYLIST (INSTALLATION VIEW), 2010. FOTO: 
KRZYSZTOF ZIELIŃSKI
AGNIESZKA BRZEŻAŃSKA, PLAYLIST (INSTALLATION VIEW), 2010. FOTO: KRZYSZTOF ZIELIŃSKI

Agnieszka Brzeżańska jest już dwunastą polską stypendystką prestiżowego stypendium DAAD (Deutsche Akademischer Austausch Dienst). Samo stypendium - roczny pobyt w Berlinie - należy do najbardziej pożądanego w środowisku artystycznym. Może właśnie dlatego skład gremium przyznającego to wyróżnienie jest objęty ścisłą tajemnicą i ulega zmianie co kilka lat. Powodem, dla którego cały proces przyznawania wyróżnień przypomina rekrutację na agentów Secret Service, jest unikatowy charakter i zasady funkcjonowania samego stypendium DAAD. Najważniejszym wyrazem uznania jest fakt, że to nie artysta zgłasza swoją chęć wzięcia udziału w programie, ale jury po wyłonieniu kandydatów zgłasza się do nich z pytaniem, czy nie zechcieliby uczestniczyć w programie. Tym samym to artysta dostępuje zaszczytu bycia dostrzeżonym i wyróżnionym poprzez zaproszenie ze strony DAAD.

Innym powodem jest charakter samego pobytu. Klasyczne rezydencje opierają się na prostych zasadach ekonomi: my w ciebie inwestujemy, dajemy ci możliwości, ale ty musisz dać coś w zamian. Czyli przekładając to na język sztuki: organizatorzy oczekują od gości konkretnego efektu końcowego w postaci zrealizowanego projektu artystycznego. DAAD całkowicie odchodzi od tego mechanizmu. Wychodzi z założenia, że twórcy podczas rezydencji musi być dana całkowita wolność. Dlatego dba się o to, by przez ten okres nie musiał on zaprzątać sobie głowy problemami związanymi z prozą dnia codziennego czy odgórnym nakazem tworzenia. Może, ale nie musi. Jeśli chce, to podczas rezydencji może zrealizować projekt, na który do tej pory nie miał czasu, pieniędzy czy możliwości. Lecz może również przez cały rok nie robić nic. I nie będzie za to „nic-nie-robienie" w żaden sposób rozliczany i karany. W świecie artystycznym jest to niewątpliwie fenomen. Może właśnie ów brak jakiegokolwiek przymusu tworzenia jest dla artystów dodatkowym napędem do działania, gdyż często projekty, które na koniec tworzą, zaskakują pomysłem, formą czy odwagą. W 2008 roku Mona Hatum na koniec pobytu zasadziła w galerii na workach ziemi trawę, która rosła przez czas trwania wystawy, Artur Żmijewski pokazał swój projekt Demokracje (2009), zaś pomysł chińskiego artysty Xu Tan Air is good z 2004 roku opierał się na skonstruowaniu w przestrzeni na Zimmerstrasse sauny parowej.

Agnieszka Brzeżańska na koniec swojego pobytu w Berlinie postanowiła w galerii DAAD zaprezentować projekt, który został nazwany Playlist. Artystka swój pomysł oparła na wykorzystaniu popularnego serwisu You Tube, którego powstanie zmieniło nasz sposób myślenia odnośnie praw własności i dostępności tego wszystkiego, co można umieścić w przegródce o nazwie „ruchome obrazy". Brzeżańska przeglądając You Tube wybierała materiały odnoszące się do ezoteryki, metafizyki, inteligencji pozaziemskiej czy tych tematów, których nie da się wyjaśnić w racjonalny sposób. Z tych zakrawających o szaleństwo poszukiwań wybrała materiał, który połączyła w trzy osobne playlisty. Każda, jak to playlista, charakteryzuje subiektywnością, zaś materiał, z którego się składa, nie został w żaden sposób obrobiony, jedynie połączony w całość bez żadnych przerw. Dodatkowo samemu momentowi przejścia między jednym kawałkiem a drugim może towarzyszyć element przypadkowości i zaskoczenia.

AGNIESZKA BRZEŻAŃSKA, PLAYLIST (INSTALLATION VIEW), 2010. FOTO: 
KRZYSZTOF ZIELIŃSKI
AGNIESZKA BRZEŻAŃSKA, PLAYLIST (INSTALLATION VIEW), 2010. FOTO: KRZYSZTOF ZIELIŃSKI

Po zakończeniu projektu owoc swojej pracy artystka umieściła „u źródła", czyli „wrzuciła" wszystkie trzy części na You Tube, gdzie można je oglądać 1. Sama koncepcja projektu porusza bardzo ciekawą i istotną kwestię autorstwa, własności sztuki i wyłączności, które to ostatnimi czasy nieustannie ulegają przemianie. A coraz to nowe próby zdefiniowania i ścisłego dookreślenia granic co chwilę ulegają dezaktualizacji. Między innymi dzięki takiemu portalowi jak You Tube, który popularyzuje to, co do tej pory uchodziło za elitarne i dostępne tylko wąskiemu gronu. Wszystko dla wszystkich, bez ograniczeń. Z innej strony portal ten daje możliwość wypowiedzenia się i zaistnienia tym, którzy do tej pory nie mogli tego zrobić na szerszą skalę. Taka platforma pięciu minut sławy XXI wieku. Zabieg Brzeżańskiej, powtórnego umieszczenia pracy w sieci, jest świadomą popularyzacją pracy, ale również świadomą utratą kontroli nad nią. Artystka przetworzyła znaleziony materiał, po czym oddała go tym, od których czerpała. Tym samym wyraziła zgodę na to, by jej praca była dalej używana i przetwarzana. W tym momencie projekt zatoczył koło. Brzeżańska powróciła do punktu, w którym rozpoczęła swoje działania.

Interesująca idea całego projektu uległa rozmyciu w momencie wprowadzenia Playlist w przestrzeń galerii. Niewielkie pomieszczenie na Zimmerstrasse zostało całkowicie zaciemnione i zdominowane przez trzy ekrany, które otaczać miały widza, stwarzając rodzaj domkniętej, określonej przestrzeni. Na każdym z nich puszczono jedną ze składanek. Tym samym przestrzeń opanowana została przez kakofonię i dysharmonię różnych dźwięków oraz obrazów. Niekiedy dąży się do uzyskania tych dwóch efektów, gdyż tworzą nową jakość. Ponieważ każdy z trzech obrazów biegł niezależnie od pozostałych dwóch, nie można było skupić się na pracy jako na całość. Dodatkowo aranżacja niewielkiej przestrzeni uniemożliwiała objęcie wszystkiego na raz. Z drugiej strony, nie możliwe było skoncentrowanie się tylko na odbiorze jednego, bez mimowolnego odbioru reszty. Zaś w niektórych momentach można było odnieść wrażenie, że obrazy i dźwięki wręcz atakują oglądającego, gdyż nakładały się na siebie, wzajemnie zakłócając. W takiej sytuacji projekt oglądało się ciężko, bo w stanie balansującym na granicy skupienia-rozproszenia. Całość po kilku minutach męczyła i zniechęcała. Jeśli taki był zamysł artystyczny, to został on w pełni zrealizowany, bowiem wydaje mi się, że w owym projekcie istotniejszą rolę odgrywała koncepcja i pomysł, a nie wizualne zapoznanie się z treścią projektu. Jednak we wnętrzu galerii sama idea zapożyczeń z You Tube ginęła, uwaga skupiała się na obrazach, odbiorze i zrozumieniu, a nie na zabiegu artystki. Może właśnie dlatego przy pierwszym kontakcie z instalacją projekt mógł być odebrany jako zupełnie niezrozumiały lub wręcz nużący.

Pytanie, które nasunęło mi się w czasie konfrontacji z projektem Brzeżańskiej, brzmiało: czy taki sposób ekspozycji był rzeczywiście niezbędny? Szczególnie, gdy całość jest dostępna w internecie. Po co w takim razie siedzieć 90 minut (tyle trwa każda z playlist) na niewygodnych poduszkach w ciemnej galerii, gdy wszystko można obejrzeć w spokoju na własnym komputerze? Pomysł artystki wychodzi poza sztywne ramy galeryjnej wystawy, rozgrywa się poza nią, w zupełnie innej przestrzeni. A wpasowywanie go w klasyczne ramy przypomina próby włożenia kwadratowego klocka w okrągły otwór. Można, ale czy koniecznie trzeba? Czy rzeczywiście należało się wykazać „produktem końcowym" w postaci wystawy, a nie spróbować jakiegoś bardziej niekonwencjonalnego lub prostszego zabiegu? A sytuacja stypendium DAAD to jedna z niewielu okazji by zrobić coś takiego, czemu więc z niej nie skorzystać? A może mimo wszystko istnieją odgórne, niepisane zasady, który kręcą artystycznym światem i jedną z nich jest przymus stworzenia „czegoś"? I nawet jeśli nie trzeba, jednak trzeba wykazać się, bo w innym wypadku zostanie się oskarżonym o artystyczną niemoc i impotencję?

AGNIESZKA BRZEŻAŃSKA, PLAYLIST (INSTALLATION VIEW), 2010. FOTO: KRZYSZTOF ZIELIŃSKI
AGNIESZKA BRZEŻAŃSKA, PLAYLIST (INSTALLATION VIEW), 2010. FOTO: KRZYSZTOF ZIELIŃSKI
  1. 1. http://www.youtube.com/user/anieska#g/