Wejścia w czas lat 60.-70. Wokół pewnego wątku prac Karola Radziszewskiego

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

"Kompozycja 1"  Karola Radziszewskiego
"Kompozycja 1" Karola Radziszewskiego

Karol Radziszewski znany jest ze swoich zainteresowań różnymi mediami(malarstwo, murale, filmy, fotografia, performance). Każda jego wystawa, czy jednorazowy pokaz, ukazuje inną twarz tego artysty, choć zawsze znajdziemy charakterystyczny dla niego element - mogą to być hiperrealistyczne obrazy, czy czarny gruby kontur figuralnych kompozycji.

Jednak jest coś jeszcze, co może stanowić wspólny punkt dla z pozoru odmiennych faktów artystycznych. Karol potrafi umiejętnie wcielać się w postacie ze świata artystycznego, które są dla niego interesujące. Weźmy choćby pseudonim artysty z duetu UTE i ENDI, który stworzył mural przy wejściu do stacji Centrum warszawskiego metra (2002). Endi to spolszczona pisownia imienia Warhola. Karol nie ukrywa swojej fascynacji tą postacią i aurą, jaka ją otaczała. Stąd świadoma stylizacja na okres, kiedy życie artystyczne Nowego Yorku skupiało się w "Fabryce". Radziszewski wszedł w czas, którego nie mógł bezpośrednio poznać, postanowił choćby minimalnie przenieść ten miniony czas do swojego świata sztuki. Nie robił tego w sposób automatyczny, ale przemyślany i zaplanowany, tak by zachować własny styl. Klimat popartowskiego malarstwa lat 60., Radziszewski w charakterystyczny dla siebie sposób zinterpretował i odniósł do rzeczywistości, w jakiej się sam porusza (cykl "Kolekcja prywatna").

Równie ciekawe okazało się dla niego polskie środowisko artystyczne lat 60., przenikały się w nim różne nurty i stylistyki. Radziszewski sięgnął do twórczości Wojciecha Fangora, gdy w 2004 r. zaproszony został na wystawę "Drang nach westend" w Berlinie. Namalował wierną kopię obrazu "Postacie" z 1950 roku (czołowe dzieło socrealizmu), którą umieścił na tle pulsacyjnego czarno-białego opartowskiego muralu. W pracy tej połączył dwa skrajne nurty twórczości Fangora. Sztuka opartu miała widoczny wpływ na rzeczywistość wizualną lat 60.i 70. w Polsce. Pulsacyjne kręgi, migoczące mozaiki, stały się często stosowanym sposobem uatrakcyjniania wyglądu domów towarowych, barów, kin, czy stacji kolejowych. Dziś już wiele z tych dekoracji nie istnieje, ale pozostały na starych zdjęciach, filmach, często czarno-białych.

"Kompozycja 1"  Karola Radziszewskiego
"Kompozycja 1" Karola Radziszewskiego

To właśnie za pośrednictwem starych fotografii Radziszewski poznawał tę sztukę. W swoich pracach, przetwarzał sztukę użytkową tamtych lat, szczególnie w dwóch częściach pracy dyplomowej - "Dom" i "Blok", gdzie przeniósł na ściany graficzny wzór kwiatowy ze starej zasłony. Pokrywając szczelnie ściany tym motywem, pozbawił go odrębności i stworzył monumentalny psychodeliczny obraz opartowski.

Później stały się dla niego inspirujące prace Natalii LL z cyklu "Sztuka konsumpcyjna". W 2006 r. w poznańskiej galerii "Pies" przeprowadził akcję, w której zapraszał osoby z publiczności do zjedzenia banana w jak najbardziej erotyczny sposób. Całe zdarzenie rejestrowane było kamerą wideo i aparatem, a dokumentację akcji można było następnie obejrzeć w galerii. Tym razem upodobanie do pokazywania dokumentacji sztuki, tak specyficzne dla lat 60. i 70., stało się głównym elementem całej pracy. Pamiętać należy, że niemal całą sztukę tego czasu znamy dzięki czarno-białym fotografiom i filmom. Radziszewskiego zainteresowało właśnie to, w jaki sposób rejestrowano efemeryczne akcje. Zaaranżowanie przez niego pewnego faktu artystycznego miało na celu stworzenie całościowej dokumentacji w klimacie sprzed prawie czterdziestu lat.

Ostatnio Karol Radziszewski wcielił się w postać Ryszarda Winiarskiego. Przypadek sprawił, że przygotowana wcześniej, a przeprowadzona 9.12.2006 w gdańskiej Koloni Artystów przez Radziszewskiego akcja pt. "Kompozycja 1" odbyła się w kilka dni po śmierci Winiarskiego (4.12.2006). Dla Radziszewskiego jednym z impulsów do tej akcji było przypomnienie sobie, za sprawę pewnej fotografii, przypadkowego spotkania z Winiarskim sprzed kilku laty. Wtedy Radziszewski, zainteresował się bliżej postacią, z którą się zetknął zupełnie przypadkowo.

Ryszard Winiarski to artysta wyjątkowy i nie dający się w prosty sposób zaszufladkować. Niegdyś będący czołowym twórcą sztuki polskiej, zapraszany na sympozja i wystawy w Polsce i zagranicą, ostatnio (między innymi z powodu choroby) prawie zapomniany. Ostatnia duża wystawa Ryszarda Winiarskiego odbyła się w 2002 r. w Krakowie, w galerii Polskiego Domu Aukcyjnego "Sztuka".

Co sprawia, że twórczość Winiarskiego, nie daje się w łatwy sposób umieścić w nurtach sztuki lat 60 i 70 w Polsce? Może to, że jego prace to sztuka z matematyki: "wizualizacja teoretycznych dociekań, dokonywana umownym językiem geometrii", ale również matematyka ze sztuki: "dekodowanie zawartych w obrazach liczbowych reguł". A może, fakt, że jego sztuka to ciągła gra z przypadkiem i wykalkulowanym programowaniem układów. Z pewnością to czyniło jego sztukę wyjątkową. Kiedy w 1966 roku odbyło się sympozjum artystów i naukowców w Puławach "Sztuka w zmieniającym się świecie", trudno było przypuszczać, że jego zwycięzcą zostanie dopiero co debiutujący Ryszard Winiarski. Był to początek świadomej i konsekwentnej drogi artystycznej tego artysty-matematyka, naukowca. Wierząc w rangę przypadku i matematycznej kalkulacji, przeprowadzał akcje, w których angażował zaproszoną publiczność. Prosił ich o wykonanie rzutu kostką i zgodnie z otrzymanym wynikiem tworzył swoje "próby wizualnej prezentacji rozkładów statystycznych".

Winiarski podchodził do tych akcji z pełną powagą i pieczołowitością, na każdy pokaz ubierał się w czarny garnitur i białą koszulę; miało to podkreślać wagę zdarzenia i odpowiadać pewnej celebracji. Oczywiście towarzyszyła temu fotograficzna dokumentacja, która dziś stanowi bezcenny materiał mówiący o artyście i tym jak pracował.

"Struktura Świata zbudowana jest z elementów przypadkowych, a rzeczywistość pełna jest przykładów sytuacji losowych, zdarzeń przypadkowych" - twierdził Ryszard Winiarski. Słowa te mogą być dobrym wprowadzeniem do rozmowy z Karolem Radziszewskim, na temat Ryszarda Winiarskiego i akcji, jaką przeprowadził w Gdańsku w Kolonii Artystów. Tym razem Karol odniósł się bezpośrednio do tego co robił Ryszard Winiarski, pozornie niczego nie zamieniając. Chciał wygenerować atmosferę taką, jak Winiarski. Choć wszystko mogło by wskazywać na powtórzenie historycznego faktu artystycznego, z całą jego specyfiką i klimatem, to właśnie świadome wprowadzanie drobnych modyfikacji (rzut monetą, zestawienie kwadratowych blejtramów), czynią z akcji Radziszewskiego ciekawą i subtelną grę z przeszłością. Poznając teorię i prace Winiarskiego, Radziszewski chciał na własny sposób, kierując się intuicją, odnieść się do tego, co robił ten artysta.

"Kompozycja 1"  Karola Radziszewskiego
"Kompozycja 1" Karola Radziszewskiego

Konrad Schiller

Rozmowa z Karolem Radziszewskim
na temat akcji "Kompozycja 1" w Gdańsku.

KS - Konrad Schiller, KR - Karol Radziszewski

KS: Czy twoje zainteresowanie Ryszardem Winiarskim to przypadek?

KR: Spotkałem go przypadkiem, na korytarzu ASP. To był pierwszy rok moich studiów na malarstwie. Taki starszy pan, trochę "zwariowany", który chodził, zaczepiał, wybierał poszczególne osoby i prosił o zapozowanie (profilem) do zdjęcia. Mnie też poprosił, więc się zgodziłem, chociaż wtedy wogóle nie wiedziałem, kim był i co robił. Po jakimś czasie dostałem to zdjęcie i włożyłem do szuflady. Niedawno świadomie zainteresowałem się Winiarskim i teorią przypadkowości. Postanowiłem podjąć grę z jego twórczością, a to zdarzenie ze zdjęciem z przed lat było dobrym pretekstem.

KS: Często odwołujesz się do artystów lat 60. - 70., zarówno do form plastycznych, jak również do specyficznego klimatu, jaki wtedy panował. Co jest tak pociągającego w rzeczywistości artystycznej z przed niemal 35 lat?

KR: Wiesz, z jednej strony interesuje mnie estetyka tamtego okresu, sam klimat dokumentacji (swoje działania również poddaję stylizacji, to też jest częścią projektów - te garnitury, fryzury, aranżacje) z drugiej strony staram się odwoływać do artystów, których twórczość po prostu mnie interesuje. To taka moja prywatna reinterpretacja ich sztuki.

KS: Ryszard Winiarski to nie jedyny polski artysta, którego twórczość jest przez Ciebie reinterpretowana lub po prostu staje się ciekawym polem odniesień i powtórzeń. Weźmy chociażby Wojciecha Fangora, Natalię LL. Widzisz w ich działaniach coś więcej niż tylko ciekawą estetykę? Mają oni wpływ na Twoje działania artystyczne?

KR: Na pewno wybierając tych konkretnych twórców, starałem się znaleźć punkty odniesienia, dla moich własnych działań. Gdzieś ten dialog myślę zachodzi.
KS: Wróćmy do akcji w Gdańsku, na czym polegała cała sytuacja artystyczna? Jak etap twórczości Winiarskiego wybrałeś?

KR: Akcja była dość prosta. Zaproszona publiczność, otrzymywała przy wejściu do galerii karteczkę pustą lub z numerem od 1 do 25, rodzaj losu. Później, w trakcie akcji, prosiłem kolejne osoby, aby ujawniając się przy wywoływanych prze ze mnie kolejnych numerach, dokonywały rzutu monetą.

KS: Dlaczego wybrałeś rzut monetą, a nie czarno-białą kostką? Moneta jest bardziej kojarzona z banalnymi zakładami, czy podejmowaniem prostych decyzji. Kostka mi się kojarzy z bardziej zaangażowanym działaniem, takim wyższym poziomem.

KR: Rzut monetą jest bardziej naturalny. Myślę, że dodawał lekkości i dystansu całej akcji.
KS: Czy był to dystans do Ryszarda Winiarskiego i jego twórczości, czy do twojej akcji?

KR: Starałem się by całość miała charakter pastiszu, ale jednocześnie pozwalała uczestnikom na prawdziwe zaangażowanie się tu i teraz. I takie napięcie było wyczuwalne.

KS: Wróćmy do samej akcji, co działo się po rzucie monetą?

KR: Orzeł oznaczał zamalowanie płótna na czarno, reszka pozostawienie go białym. Po wykonanym rzucie wieszałem kolejne blejtramy w ustalonym wcześniej porządku, aż utworzyły one kwadratową kompozycję, składającą się z 25 modułów. Całość przebiegała dosyć rytmicznie (śmiech).
KS: Cała dokumentacja jest również stylizowana na lata 60.-70., czy publiczność była świadoma tego, co się działo i wyłapała nawiązanie do tego klimatu?
KR: Publiczność oczywiście nie widziała dokumentacji, dla nich to wszystko działo się w czasie realnym (chociaż już samo zaproszenie wernisażowe było stylizowane na dizajn "z epoki"). Niektórych pewnie zaskoczył mój wygląd, bo to nieczęste żeby malarz malował w garniturze. Co ciekawe, okazało się, że większość zgromadzonych osób, zupełnie nie kojarzy twórczości Ryszarda Winiarskiego, odbierali zatem całą akcję bardzo bezpośrednio. Nawet miałem pytania potem, czy zawsze tak się ubieram (chociaż na wstępie zaznaczyłem, że całość dedykuję Winiarskiemu). I w sumie było w tym coś fajnego.

KS: Można wnioskować, ze Twoja akcja mogła być bardziej czytelna dla wyselekcjonowanego grona znawców, a może fascynowała Cię tu przypadkowość osób i odbiór Twojej akcji?

KR: W tym sensie przypadek, jest zawsze wpisany w tego typu działania, ponieważ trudno wymagać, aby publiczność składała się wyłącznie z mądrych krytyków i wszechwiedzących kuratorów, z resztą nie o to też chodzi. Za każdym razem przekaz może być odbierany na kilku poziomach, inaczej obierze to "znawca", a inaczej laik, to oczywiste. Dla mnie osobiście było ciekawe, że akcja inspirowana podobnymi działaniami z przeszłóści, była na tyle uniwersalna, że większość, nie dostrzegała tych odwołań, jakby nie istniał kontekst historyczny.

KS: Włodzimierz Borowski przeprowadził też podobną - na swój sposób - akcje, kiedy przy publiczności przewiercił dziury w swoim zdjęciu-portrecie. Bliskie są dla ciebie działania polskiego konceptualizmu?

KR: Z Borowskim to też trochę inna historia. Ale generalnie - tak, coraz bardziej mnie to interesuje. To w końcu nasze narodowe dziedzictwo (śmiech).

KS: Częste są realizujesz działania społeczne, wtedy obserwujesz reakcje przypadkowych ludzi. Czy ta akcja w Gdańsku można również traktować jako galeryjny (laboratoryjny) wycinek tych zainteresowań?

KR: Każdy kontakt z ludźmi jest dla mnie inspirujący, lubię, gdy dochodzi do interakcji. Ten projekt na pewno różni się od moich działań społecznych, ale wciąż jest to próba szukania żywego kontaktu.

KS: Czy będziesz kontynuował działania w duchu Winiarskiego, czy było to jednorazowe działanie, ulotne jak te akcje z lat 60. - 70.? Widzisz tu możliwość ewolucji?

KR: "Kompozycja 1" nie jest dosłownym powtórzeniem żadnej konkretnej akcji Winiarskiego, jest raczej wynikiem inspiracji jego malarstwem i teorią przypadkowości. Moje spotkanie z nim to też był zupełny przypadek. Myślę, że rozwijanie i modyfikowanie tego projektu byłoby wtórne wobec samej koncepcji Ryszarda Winiarskiego, natomiast nie wykluczam dosłownego powtórzenia mojej akcji w innych miejscach. Mylę, że ciekawie było by sprawdzić kolejne układy, w ramach tej prostej kompozycji 5 na 5.

KS: Nowe układy i może nowe reakcje innej publiczności w innych ośrodkach?

KR: Wszystko jest kwestią przypadku.

foto: Paweł Kubara

 

 

"Kompozycja 1"  Karola Radziszewskiego
"Kompozycja 1" Karola Radziszewskiego

"Kompozycja 1"  Karola Radziszewskiego
"Kompozycja 1" Karola Radziszewskiego