Polemika na temat genezy filmu „Zdobywcy słońca”

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Zdecydowaliśmy się przenieść do działu Ogłoszeniowego polemikę miedzy Ewą Toniak i Anną Baumgart na temat genezy filmu „Zdobywcy słońca". Początkowo zmieściliśmy te wypowiedzi jako uzupełnienie informacji po zapisie dyskusji o tym projekcie, jednak ponieważ polemika ta  nie dotyczy merytorycznej zawartości projektu, uznaliśmy, że odpowiedniejszym dla niej miejscem będzie właśnie dział Ogłoszeniowy.

Finalną wersję wypowiedzi Ewy Toniak otrzymaliśmy 17.05.2012 a wypowiedź Anna Baumgart 18.05.2012.

Redakcja „Obiegu".

1. Zdobywcy cudzych pomysłów. Sprostowanie.

Projekt „Zdobywcy słońca" z pewnością jest wynikiem namysłu Anny Baumgart, ale namysłu, który poprzedzała praca  kuratorki i jej szarych komórek. Od czegoś trzeba zacząć... Być może nie ogarniam kolejnego piętra mistyfikacji i jestem zbyt niecierpliwa domagając się odsłonięcia genezy dzieła już dziś (co mi tandem Baumgart/Turowski, mam nadzieję, wybaczy), ale o ile pamiętam, w 2009 r., złożyłam w Muzeum Sztuki w Łodzi projekt wystawy Anny Baumgart o rewolucji, zatytułowany „Hipoteza  [nomen-omen] skradzionego obrazu III", na który składały się: rzeźby oparte na kadrach z filmów  m.in. „La Chinoise" Godarda + rzeźbiarska rekonstrukcja wagonu agit-propu 1:1 + film-mistyfikacja o początkach  łódzkiej kolekcji sztuki awangardowej i o jego powstaniu.

Muzeum Sztuki w Łodzi wydało mi się miejscem idealnym na wystawę Baumgart, film-mistyfikacja o micie założycielskim łódzkiej kolekcji, którą w wagonie agit-propu przywozi Strzemiński - i który artystce się spodobał - pomysłem na tyle dobrym, że Muzeum tą częścią wystawy się zainteresowało. I tu artystka kuratorce znika.. Ciąg dalszy „Hipotezy skradzionego obrazu" pędzi z parowozem ku słońcu, które jednak troszkę obraz genezy tego arcy ciekawego projektu, zaciemnia.

Piszę to nawet nie w imię ideologicznej przyzwoitości i niewymazywania kuratorki przez artystkę-feministkę,  czy też historyczki sztuki przez młode badaczki, które nie mogą oprzeć się męskim „autorytetom", ale przyzwoitości en bloc. Autorzy dziękują mi na końcu filmu „za inspirację".  Nie pamiętam, abym ich czymkolwiek inspirowała. Pamiętam za to  pomysł, który bez mojej wiedzy i pytania o zgodę,  zrealizowali.
Ewa Toniak

List Otwarty do Ewy Toniak 

Ewo, wzywam Cię do zaprzestania rozpowszechniania obelżywych i kłamliwych treści dotyczących mojej osoby, czyli oskarżania mnie o "realizowanie bez zgody Twojego pomysłu " (jak rozumiem pomysłu na mój film ). Informuję Cię, że rzucane przeciwko mnie oskarżenia są poważne, a ponieważ nie są przy tym prawdziwe, godzą w moje dobre imię. Otóż to, co zrobiłaś, nie jest niczym innym, jak naruszeniem dóbr osobistych poprzez rozprowadzanie niezgodnych z prawdą informacji, które ranią moje uczucia, narażają mnie na utratę renomy zawodowej, zagrażają w sposób nieusprawiedliwiony powodzeniu zrealizowanego przeze mnie projektu artystycznego i jego odbiorowi krytycznemu. To jest niczym nieuprawnione zagrożenie moich dóbr osobistych, które może też pośrednio pociągać zagrożenie dóbr majątkowych. W takiej sytuacji proszę Cię serdecznie o zaprzestanie tych praktyk i stosowne dementi.

Jeżeli zaś będą się takie skrajnie niemile zaskakujące mnie praktyki powtarzać, będę musiała wystąpić na drogę sądową z powództwem o ochronę dóbr osobistych, w tym zapłatę zadośćuczynienia i złożenie sprostowania oraz oficjalnych przeprosin w "branżowych" środkach przekazu (art. 24 kodeksu cywilnego: "Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.") A przecież ani ja, ani Ty nie chcemy w ten sposób rozwiązywać naszych sporów.

Przypominam Ci, Ewo, że 2009 roku złożyłyśmy razem projekt wystawy do Muzeum Sztuki w Łodzi. Przypominam, że wystąpiłaś w roli kuratorki wystawy moich projektów. Nie Ty jesteś autorką koncepcji projektu nawiązującego do radzieckich pociągów agitacyjnych jako ikon rewolucji. Chciałam Ci zacytować fragment Twojej propozycji wystawy (który został zresztą odrzucony przez Muzeum)"Kolejna odsłona projektu Anny Baumgart oscylującego między fotografią a rzeźbą...". Przecież podział ról na autora (artystkę) i kuratora został tu właściwie zakreślony. Zdumiewa mnie, że poniżasz mnie przed ludźmi ze wspólnego środowiska, podczas gdy (np. na wypadek ewentualnego sporu sądowego, którego chcę uniknąć) z dokumentów wynika jasno autorstwo projektu.

Ewo, proszę Cię, pamiętaj, że nad tym projektem pracowałam od dawna i jego pierwsza odsłona miała miejsce w lokalu 30. Tytuł wystawy brzmiał „Rewolucja to nie kolacja" i wystawiłam wtedy pierwszy raz rzeźby nawiązujące do kadrów z filmu Godarda. Studiując dalej temat, zastanawiałam się, jakie medium wybrać dla mojego projektu, pokazującego przyjazd pociągu agitacyjnego do Polski i jego możliwe konsekwencje. W trakcie naszych rozmów na ten temat, zaproponowałaś złożenie projektu mojej wystawy do Muzeum Sztuki w Łodzi, na co się zgodziłam. W rozmowie padł także pomysł, aby w projekcie ów pociąg agitacyjny przyjechał do Łodzi. Być może Ty to sformułowałaś, a ja uznałam to za trafny pomysł. To sformułowanie podpowiedziało mi medium - film, w którym ta idea miała się wyrazić najlepiej. Naprawdę ewentualne wypowiedzenie jednego inspirującego zdania w rozmowie - jeżeli coś takiego miało miejsce, trudno w ogóle takie szczegóły pamiętać, nie uprawnia nikogo do szafowania oskarżeniami o kradzież pomysłu 30-minutowego filmu o bardzo złożonym zamyśle scenariuszowym!!! Nie odmawiam Ci (zobacz dalej) wniesienia pewnego (chociaż mówiąc szczerze, bez urazy!, raczej koniec końców epizodycznego) wkładu do projektu, podobnie jak kilku innym osobom, ale nie wolno tego wykorzystywać przeciwko mnie i rzucać takich oskarżeń.

Niestety, jak pamiętasz, wówczas Muzeum w Łodzi nie zainteresowało się projektem wystawy. I wtedy poinformowałam Cię, że pomimo tego będę pracowała nad tym projektem. Zrealizuję film, ale czeka mnie długa droga. Będę musiała wymyślić film od początku do końca, kadr po kadrze czyli stworzyć scenariusz. Będę musiała zdobyć pieniądze na badania w archiwach Moskwy i Berlina i na produkcję projektu. Od początku wiedziałam, że chcę pracować z historykiem sztuki, który swoimi narzędziami badawczymi pomoże uwiarygodnić historię przyjazdu pociągu agitacyjnego do Łodzi.

W ZWIĄZKU Z TYM PYTAŁAM CIEBIE WIELOKROTNIE, CZY CHCESZ WSPÓŁPRACOWAĆ PRZY  MOIM FILMIE, A TY ZA KAŻDYM RAZEM ODPOWIADAŁAŚ MI, ŻE NIE INTERESUJE CIĘ PRACA PRZY TYM FILMIE .

Zatem gdzie zniknęłam i co miałam z Tobą konsultować i dlaczego? Moja dwuletnia praca nad filmem, dni spędzone na pracy w archiwach Moskwy , moja współpraca z profesorem Andrzejem Turowskim, a także Florianem Nowickim, Marcinem Kowalewskim, Wiktorem Rusinem doprowadziła do powstania półgodzinnego filmu mockumentary, który z Twoją anegdotą, sprowadzającą się do jednego zdania niewiele ma wspólnego.

Porównanie aktualnie zrealizowanej przeze mnie pracy z konspektem naszej niedoszłej wystawy wskazuje poza tym, że między tymi pomysłami zachodzą fundamentalne różnice: projekt tamten, cała jego istota i sens, były silnie umocowane w kontekście działalności Muzeum w Łodzi ("Projekt poddaje analizie początki Międzynarodowej Kolekcji Sztuki Nowoczesnej w Łodzi i analizuje jej recepcję w okresie XX lecia." I dalej: "Film jako autodemaskacja Muzeum"). Obecnie ten absolutnie pierwszoplanowy dla tamtego pomysłu kontekst całkowicie odpadł, itd. - różnice można by mnożyć.

Niezależnie od tego, jak wymaga dobry obyczaj, w napisach końcowych zamieściłam „podziękowanie dla Ewy Toniak za inspirację". Uważam wobec tego Twoje zastrzeżenia za niezasadne. Uważam również Twoje zachowanie za nieetyczne.

Podkreślam jeszcze raz, że nie skorzystałaś z zaproszenia do współpracy przy projekcie.

Nie miał on wtedy finansowania, więc współpraca wiązałaby się z długą i żmudną pracą bez wynagrodzenia przez długi czas. Teraz, kiedy projekt wysiłkiem i staraniem wielu osób, np. Agnieszki Rayzacher (prawdziwej kuratorki tego projektu, zaangażowanej w poszukiwanie funduszy, niewdzięczną produkcję, i całą rzeszę spraw, które nie podbiją ego a są niezbędne) został sfinalizowany i uzyskał ostateczny kształt, Ty Ewo uzurpujesz sobie prawo do wypracownych przez innych treści intelektualnych i artystycznych rozwiązań. 

Anna Baumgart