Wbrew temu, co można by podejrzewać, podczas Warsaw Gallery Weekend w galeriach nie będą pokazywani wyłącznie galerzyści. Jak to? – zapytacie. – Przecież promujące to wydarzenie materiały, zarówno zdjęcie uczestników, jak i filmik promocyjny, przedstawiają w większości marszandów właśnie, a nie prace czy choćby artystów. Czyżby organizatorzy byli tutaj celebrytami? Bez obaw, fota Zuzy Krajewskiej i Bartka Wieczorka prezentuje tylko, z kim będziecie mieli do czynienia, jeśli zdecydujecie się kupić którąś z wystawianych prac. A w tym roku na szczęście będzie w czym wybierać.
Dlatego właśnie, zamiast szczegółowo recenzować wszystkie wystawy (jest ich aż 21), proponuję przewodnik dla zagubionych w gąszczu sztuki widzów. Sugeruję, w jakiej kolejności najwygodniej wszystko obejrzeć i na co trzeba zwrócić uwagę. Poziom wystaw jest w tym roku bardzo wyrównany. Można się spodziewać mocnego wejścia nowych galerii: zbiorową wystawą w Aleksander Bruno, Tomka Kowalskiego u Dawida Radziszewskiego, Grzegorza Kowalskiego w Polach Magnetycznych. Bardzo ciekawe mogą się okazać nie tylko pokazy fetyszyzowanej młodej sztuki, lecz i tej „starej”, a jeszcze nie dość odkrytej: pokaz psychodelicznej sztuki lat 80. w Piktogramie, wspomniane prace Kowalskiego, archiwum Świdzińskiego w Fundacji Arton czy akty Zbigniewa Dłubaka w Fundacji Archeologii Fotografii. Poza tym bez niespodzianek - galerie w większości prezentują najnowsze prace współpracujących z nimi od dawna artystów. Dziwić może tylko brak galerii aTak, zwłaszcza że nie zabrakło galerii Klimy Bocheńskiej. Przecież modele sztuki, którymi obie operują, są do siebie bardzo zbliżone, w czym więc problem?
Tak czy owak, w tym roku WGW zapowiada się całkiem nieźle.
Dzień pierwszy (piątek będzie w sam raz)
Radzę poruszać się rowerem, bo to jednak zbyt długa wycieczka na piechotę, a zbyt krótka na komunikację miejską. Zacznijmy od lewej strony Wisły.
W najdalej na południe wysuniętym prywatnym przyczółku artystycznym, Lookout Gallery (Puławska 41), można będzie zobaczyć kolejną wystawę z cyklu „Tribute to...” znanych i lubianych kolekcjonerów prowadzących bloga Artbazaar, Piotra Bazylki i Krzysztofa Masiewicza. Wcześniej panowie oddawali hołd wielkim artystom: Wróblewskiemu, Krasińskiemu, Fangorowi, Robakowskiemu... Tym razem postawili na polską modę. Trochę dziwnie to brzmi, ale ponieważ zaprosili bardzo interesujących artystów, w większości fotografów (od Doroty Buczkowskiej po Tadeusza Rolke), zapowiada się fajny projekt, choć pewnie bardziej komercyjny niż poprzednie. Krótko mówiąc, spodziewajmy się wielu prac, które z dumą można powiesić w salonie.
Jedziemy Puławską, mijamy plac Unii Lubelskiej i dalej Marszałkowską do galerii m2 (Oleandrów 6), w której swoje prace wystawią Agata i Dorota Borowe, niestrudzenie eksploatujące temat swojego siostrzeństwa. Zobaczyć będzie można półgodzinny film oraz dwa cykle zdjęć o mieszaniu się tożsamości, związkach i wzajemnych emocjach – niektórzy zbędą zapewne te prace słowami „monotonne” i „banalne”, inni odnajdą w nich echa własnych doświadczeń z rodzeństwem.
Warto od razu zajrzeć - blisko - do Czułości (Koszykowa 63), gdzie nowe fotografie zaprezentuje Paweł Eibel. „Ostatnie dwa lata Paweł Eibel poświęcił na dekonstruowanie obrazów do takiego stopnia, w którym ich jedyną reprezentacją staną się one same” – piszą lakonicznie kuratorzy. Ta wystawa do ostatniej chwili pozostanie niewiadomą, należy tylko mieć nadzieję, że „nieskończone migotanie znaczeń”, o którym organizatorzy również wspominają, nie spowoduje u nikogo ataku epilepsji.
Po powrocie na Marszałkowską udać się warto do dawnej galerii Heppen Transfer w kamienicy przy Wilczej, gdzie obecnie znajduje się lokal_30 (Wilcza 29A/12). Dlaczego? Bo – jak piszą organizatorzy – zostaną tam zaprezentowane niepokazywane dotąd prace fotograficzne jednej z najciekawszych polskich artystek, Natalii LL, realizowane z Andrzejem Lachowiczem, które „stanowią pierwsze próby obiektywnego zapisu obrazu ciała ludzkiego”. Obok będzie wyświetlany znany już film Karola Radziszewskiego o artystce, „America Is Not Ready For This”, o którym pisał na naszych łamach Mateusz Maria Bieczyński. Jeśli ktoś nie widział, powinien. Obowiązkowo.
Idźmy dalej. W Fundacji Profile (Hoża 41/22) duet artystek znanych z nostalgiczno-sentymentalnych prac o miejscach i rzeczach zapomnianych, lekceważonych lub zaniedbanych. Niektórzy mogą je pamiętać choćby z mikroskopijnych szklarni, mających chronić resztki roślinności lęgnącej się między płytami chodnikowymi. Tym razem artystki zaprezentują filmy o rzeźbiarzu Franciszku Duszeńce (współautorze m.in. Pomnika Obrońców Wybrzeża na Westerplatte) i pilotach-akrobatach. To dość karkołomne połączenie, ale tym bardziej może być ciekawie. O innej wystawie Karskiej i Went w galerii Profile pisała na naszych łamach Joanna Kobyłt.
Z fundacji bardzo blisko do Rastra (Wspólna 63), w którym obejrzeć trzeba gwiazdę polskiego performansu, Oskara Dawickiego. Po wydanej przez dwóch Łukaszów, Gorczycę i Rondudę, książce „W połowie puste” oraz tegorocznej monumentalnej wystawie „Performer” w poznańskim Starym Browarze (pisaliśmy w "Obiegu") tej wystawy nie można przegapić. Tym razem Dawicki ma pokazać fotografie nawiązujące do cyklu „Rozstrzelania” Andrzeja Wróblewskiego, a w sobotę między 14 a 16 prowadzić będzie „kurs imitacji podpisu Oskara Dawickiego”. Cóż za piękne złudzenie samobójstwa artystycznego indywidualizmu! Koniecznie.
Teraz już na pewno przyda się rower, którym warto przejechać kawałek do Brackiej, do całkiem świeżej galerii Aleksander Bruno (Bracka 3), a w niej obejrzeć zbiorową wystawę z bardzo interesującymi nazwiskami. Ciemna energia, kosmologia i alchemia mają łączyć zdjęcia Agnieszki Brzeżańskiej, grafiki Aliny Szapocznikow (odważna decyzja) oraz realizacje Elizabeth Smolarz. Galeria, która podczas Salonu Zimowego wzbudzała co najwyżej uśmiech pokazem rysunków Marka Raczkowskiego, przypominającym sklepik Andrzeja Mleczki przy Marszałkowskiej, tym razem uderza znacznie odważniej. Wypada to sprawdzić.
Z Brackiej proponuję przeskok na ulicę Widok, do galerii Le Guern (Widok 8), na wystawę Włodzimierza Jana Zakrzewskiego. Fani jego malarstwa będą zapewne zadowoleni, a tym, którzy jeszcze niewiele widzieli, polecam artykuł Moniki Małkowskiej o retrospektywie artysty w poznańskim Muzeum Narodowym. W „Rzeczpospolitej” krytyczka pisała o artyście, że „pożenił żywiołowe emocje z chłodem geometrii” oraz „pracuje tradycyjną techniką, lecz nietradycyjnie myśli”. Do samodzielnego osądzenia.
Z Le Guern należałoby się przespacerować do Fundacji Galerii Foksal (Wojciecha Górskiego 1A), gdzie na „Rabunek prawdopodobieństwa” zaprasza Cezary Bodzianowski. Po tym performerze można się spodziewać wszystkiego, a Fundacja niewiele ujawnia, więc jedyne, co mogę napisać z całą odpowiedzialnością, to że jest to jeden z obowiązkowych punktów programu WGW.
Pozostając w dobrym humorze po doświadczeniach z Bodzianowskim udać się można do galerii Propaganda (Foksal 11/1). Znajdą się tam prace nestorów kpiarstwa, grupy Łódź Kaliska. Ich prace z lat 80. należą do tej zabawniejszej strony polskiej historii sztuki, lecz realizacje późniejsze często wywołują jedynie lekkie zmarszczenie brwi. Na szczęście w Propagandzie mają się znaleźć te pierwsze. Ciekawskim polecam wywiad z grupą, który pojawił się na stronie "Obiegu" cztery lata temu.
Z Foksal trzeba niestety pokonać dłuższy kawałek, by dotrzeć do enklawy galerii, które wyemigrowały niedawno z Poznania. To ciekawe, że fizycznie nadal oddalone są nieco od pozostałych, ulokowanych w ścisłym Centrum, na Mokotowie lub Pradze. Dawny Pies, a teraz galeria Dawid Radziszewski, galeria Stereo oraz Starter znajdują się na bliskiej Woli i Muranowie. Nie ma jednak wątpliwości, że nie można ich ominąć, zwłaszcza tej drugiej, która dopiero teraz otwiera swoją warszawską siedzibę. Stereo (Żelazna 68) to galeria pokoleniowa, o bardzo konkretnym, sprofilowanym programie i haśle rozpoznawczym „Penerstwo”, które w wypadku ich oferty jest już jednak chyba zbyt wygodną i uproszczoną etykietką. W kontekście przenosin do stolicy zabawnie jest dziś czytać wywiad sprzed ponad roku z prowadzącymi Stereo Zuzanną Hadryś i Michałem Lasotą, zamieszczony w "Głosie Wielkopolskim". Na nowe otwarcie Stereo będzie można zobaczyć zbiorową wystawę prac Niny Beier, Piotra Łakomego, Gizeli Mickiewicz oraz Michaela E. Smitha. Artystów – zgodnie z deklaracjami kuratorów – łączy posługiwanie się przedmiotami gotowymi. Trochę to ogólnikowe, ale niech to nikogo nie zwiedzie. Stereo to obecnie jedna z najciekawszych (a może wręcz najciekawsza) z polskich galerii.
Tuż obok, w galerii Dawid Radziszewski (Krochmalna 3), będzie okazja zobaczyć nowe obrazy Tomasza Kowalskiego, najlepiej chyba sprzedającego się artysty w jej ofercie, a jednocześnie świetnego malarza. Tutaj polecam tekst w "Obiegu" z 2008 roku Kuby Banasiaka, który, choć sam przyznał, że nie wie, co o Kowalskim napisać, to jednak skreślił parę słów o wystawach tego artysty w BWA Zielona Góra oraz galerii Pies.
Ostatnia z „poznańskich” galerii, Starter (Andersa 13), mieści się przy skwerze Tekli Bądarzewskiej na Muranowie. Obejrzeć tam będzie można wystawę innej gwiazdy – tym razem fotografii – fenomenalnego Pawła Bownika. Każdy już chyba zna jego serię fotografii roślin rozłożonych na części oznaczone, a później złożone z powrotem za pomocą pinezek, gumek i nici („Demontaż”), a jeśli nie zna, to teraz świetna okazja, by zobaczyć. Artystę nadal interesuje gra pozorów, o czym informuje tytuł: „Każda imitacja zawodzi”. Nowe fotografie będą stylizowane na lata 40., a zwłaszcza estetykę filmową tamtych czasów. Należy pamiętać, aby zdążyć pod koniec dnia zobaczyć jeszcze drugą część tej ekspozycji w Pałacu Branickich.
A tuż obok Startera (w tym samym budynku) Fundacja Archeologii Fotografii odkurza akty Zbigniewa Dłubaka. Nic dodać, nic ująć. Nagie ciała fotografowane przez awangardzistę są symetryczne i surowe. To ludzie-maszyny, modernizm w czystej postaci, ostatni z obowiązkowych punktów programu na piątek. Chyba, że będziecie jeszcze mieli czas na zwiedzanie galerii po prawej stronie Wisły, a jeśli nie...
Dzień drugi (zapewne sobota)
...to następny dzień polecam zacząć od wizyty w Domu Funkcjonalnym (Jakubowska 16), gdzie na parterze BWA Warszawa prezentuje nowe, smakowicie zapowiadające się prace Agnieszki Kalinowskiej. „Za pomocą papieru artystka odtwarza motywy zaczerpnięte z otaczającej ją rzeczywistości: łuszczącą się farbę, metalowe prefabrykaty, kurz” - piszą organizatorzy i choć brzmi to trochę jak opis nowych realizacji Michała Budnego, talent Kalinowskiej zapowiada bardzo intrygującą wystawę.
Piętro wyżej, w Asymetrii, znajdą się fotografie Wojciecha Plewińskiego oraz Ronit Porat. Fotografa „kociaków” z „Przekroju” i zdjęć z krakowskich spektakli, m.in. Józefa Szajny, nie trzeba przedstawiać. Natomiast Ronit Porat to młoda izraelska fotografka, która o swojej pracy mówi: „Działam jak śledczy na miejscu zbrodni, szukając wskazówek, jak przeszłość przenika do teraźniejszości. Grzebię w wizualnych źródłach z przeszłości, które pomagają mi zrozumieć teraźniejszość”.
Z Domu Funkcjonalnego udajemy się do Pól Magnetycznych (Londyńska 13), gdzie będziemy mieli okazję - niezmiernie rzadką - zobaczyć prace Grzegorza Kowalskiego, w którego pracowni szkolili się najciekawsi przedstawiciele sztuki krytycznej, od Kozyry po Żmijewskiego. O jego dydaktyce można przeczytać na naszych łamach w tekście Karola Sienkiewicza. Młoda galeria prezentuje fotografie, szkice, listy i notatki z pobytu artysty w Stanach Zjednoczonych na początku lat 70. – to wyjątkowy punkt programu WGW, którego przeoczyć po prostu nie wypada.
Po wizycie w Polach trzeba pokonać dłuższy odcinek do Soho Factory (Mińska 25), gdzie znajdują się Piktogram/BLA, galeria Leto oraz Fundacja Arton. W tej pierwszej będzie można zwiedzić wystawę kuratorowaną (oczywiście) przez Michała Wolińskiego, zbierającą prace niepokornej śmietanki artystycznej lat 80.: Ryszarda Grzyba, Leszka Knaflewskiego, Zbigniewa Libery, grupy Luxus oraz Jerzego Truszkowskiego. Jak pisze Woliński, wszystkie prace na papierze „są dokumentem stanu mentalnego wywołanego przedawkowaniem rzeczywistości w stanie przewlekle utrzymującego się kryzysu”.
Obok, w galerii Leto, znajdzie się „Second Hand” Maurycego Gomulickiego. W wypadku jego prac trudno zachować spokój. Ci, którzy je widzieli, dzielą się na hejterów twierdzących, że Gomulicki to tandeciarz, efekciarz, a nawet seksista, oraz tych, którzy uważają, że jest diablo inteligentnym i zwariowanym estetą, który potrafi odnaleźć perwersyjne piękno w najbardziej zaskakujących miejscach. Ja zaliczam się do tych drugich, więc przypomnę tylko jego stary projekt wizerunku sieci sex shopów Jorge Covarrubias, jaki osiem lat temu publikował "Obieg".
W Fundacji Arton z kolei będzie okazja do nadrobienia zaległości z zakresu historii sztuki najnowszej przez zapoznanie się z archiwum Jana Świdzińskiego, twórcy sztuki kontekstualnej. Odważnym polecamy tekst Łukasza Guzka „Co stanowi kontekst sztuki?”, opublikowany na naszych łamach trzy lata temu.
Last but not least, w Bochenska Gallery (Ząbkowska 27/31) coś z zupełnie innej beczki, a mianowicie obrazy wieloletniej wykładowczyni akademickiej, malarki Teresy Pągowskiej. Po teoretycznych rozważaniach Świdzińskiego zostaniemy zaatakowani nową figuracją, gdzie ważna jest nie myśl, lecz forma, kolor i kształt. Jeśli ktoś spędzi niewiele czasu w Artonie, odrobi to zapewne w Bocheńskiej. I odwrotnie.
Dwie ostatnie wystawy doskonale pokazują, jak zróżnicowany jest program Warsaw Gallery Weekend i jak wiele modeli sztuki reprezentuje. Trudno mówić tu o jednym głosie warszawskich galerii, jest to raczej promocyjny zabieg, który pomaga zapoznać się z bardzo różnorodną ofertą w trakcie jednego weekendu. Dlatego dość kuriozalnie zapowiada się pomysł Muzeum Sztuki Nowoczesnej, które organizuje „Showroom”, wystawę towarzyszącą WGW, na którą każda galeria daje jedną pracę. Co to będzie? Zapewne groch z kapustą.
W tym roku WGW jest o tyle ciekawszy, że prezentuje prawie całą prywatną scenę artystyczną w Polsce, bo poza Warszawą już niewiele komercyjnych galerii się uchowało. Wyobraźcie sobie, jak wyglądałby Gallery Weekend w takim choćby Krakowie... A szkoda.
Warsaw Gallery Weekend, 27-29.09.2013