Fantazmat przerysowany – czyli o zatruciu kompotem

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Kadr z "Kompotu"
Kadr z "Kompotu"

We wstępie do polsko-izraelskiego tomu komiksowego pt. Kompot - wydanego w 2008 roku przez Instytut Adama Mickiewicza z okazji roku polskiego w Izraelu - czytamy: „Chcieliśmy wyjść poza stereotypy. (...) Zaczęliśmy więc przewrotnie od analizy wzajemnych stereotypów i właśnie ich przełamywaniu poświęcone były warsztaty, w których wzięli udział twórcy niniejszej książki, w Polsce i Izraelu". Mając w pamięci diagnozę Slavoja Žižka, że stosunki społeczne nie istnieją, przesłonięte sferą wyobrażonego, nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że autorzy historii zawartych w recenzowanym zbiorze zbytnio zawierzyli oczyszczającej mocy ujawnienia fantazmatu. Tym samym, lektura tej książki podsuwa myśl, że poszczególne historie (z niewielkimi wyjątkami) są ilustracją narracji o antyżydowskich przesądach przenikliwie zanalizowanych przez Joannę Tokarską-Bakir w Legendach o krwi. Ponadto, daleko idące metamorfozy narysowane w kilku komiksach odsyłają do literackiego pierwowzoru: opowiadania Franza Kafki pt. „Metamorfoza", w którym bohater zmienia się w owada.

Rozpocznę od tekstów odwołujących się do formacji fantazmatyczno-lękowych. Daniel Goldstein w „Dziwnym przypadku Polaka nocną porą" przywołuje lęk widoczny w polskim antysemityzmie: ukryte żydostwo jest zagrożeniem, które dla dobra narodu należy zdiagnozować i publicznie ogłosić. Młody Polak przypadkowo dowiaduje się, że ma żydowskie korzenie (dlaczego jednak w tym celu posługuje się fikcyjną książką: Yossefa Dziekuje Arystokracja w Polsce 1800-1900, być może jest to odniesienie do listy rzekomych szlachciców Nekandy-Trepki lub odzwierciedlenie powszechnego przesądu, że Żydzi przeniknęli do władz). Odkryciu tożsamości towarzyszy fizyczna przemiana w żydowskiego wampira i popełnienie tzw. mordu rytualnego. Po procesie zakończonym wyrokiem zanika żydowska samoidentyfikacja, inni więźniowie nie wierzą jednak w brak żydowskich korzeni, pewni, że czyny są bardziej istotne niż deklaracje tożsamości.

Kadr z "Kompotu"
Kadr z "Kompotu"

Krzysztof Ostrowski („Full Stomach") jeszcze bardziej udosłownia splecenie tożsamości: jego bohater odkrywa w brzuchu żydowskich sukubów, którzy przenoszą go do Izraela. Spotyka tam sąsiada namawiającego turystów, by odkrywszy żydowskie korzenie zdecydowali się na alijach. W izraelskiej rzeczywistości pojawia się chochlik polskiego antysemityzmu (przebrany za palestyńskiego zamachowca-samobójcę) bohater połyka go, próbując ukryć przed żołnierzami patrolującymi granicę. Ten komiks w inny sposób podejmuje temat identyfikacji - żydowskość to „życie wewnętrzne" Polaków.

Łukasz Mieszkowski bardziej fortunnie wykorzystuje motyw cudownej przemiany połączonej z zamianą ról. „Jewmanji" to historia podróży poprzez dwudziestowieczną historię Żydów za sprawą magicznej gry planszowej przenoszącej parę bohaterów do getta u progu likwidacji (wiedzę o historycznych okolicznościach mężczyzna posiadł kanałami postpamięci: „Choćby z Klossa chłopcy wiedzą takie rzeczy. To byli esesmani, a w przedpokoju widziałem płaszcze z żydowskimi opaskami na rękawach. Czyli jakieś getto..."), na statek zmierzający do Palestyny, w środek walk z Arabami i w końcu do osad żydowskich, z których siłą usuwano osadników. Jeden z poznanych Żydów dostaje polski paszport, nie ma jednak ochoty osiedlać się w Polsce (tu pojawia się tradycyjny motyw ikonograficzny golus, czyli wygnańcy, będący synonimem diaspory). Mieszkowski pokazuje trudności, na które napotyka identyfikacja. „Na całe szczęście" goście w świecie Żydów mogą uciec przed kłopotami, rzucając kostką.

Jakub Szczęsny („Misz Masz") korzysta z konwencji science fiction: dwaj koledzy rozdzieleni przez okoliczności historyczne (jeden z nich mieszka w Warszawie, drugi w Tel Awiwie) przyjmują zaproszenie koleżanki z dzieciństwa, kierującej Instytutem Zagubionych Danych. Podłączeni do maszyny nazwanej „Chwała prawdy" odkrywają zbiorową nieświadomość: Polak oskarżenia o mordy rytualne, a Żyd pamięć o Zagładzie symbolizowaną przez płonącą stodołę z Jedwabnego. Ta historia jest bezapelacyjnie najsłabsza w całym zbiorze, a odwołanie do sf nie ratuje sytuacji.

Kadr z "Kompotu"
Kadr z "Kompotu"

Innym źródłem wspólnych wyobrażeń jest polska kultura popularna, gdzie króluje Doda Elektroda (Zev Engelmayer, „Kuriza w Auschwitza" oraz „Shoshke w Polsce") oraz Borys Szyc (Racheli Rottner, „Beyond Words" - z niepojętych dla mnie przyczyn opublikowany wyłącznie po angielsku). Fascynacja polską kulturą wyszła na dobre jedynie temu ostatniemu komiksowi, który nosi w sobie potencjał prawdziwego przeżycia (w odróżnieniu od wydumanej a jednocześnie skrajnie infantylnej „Shoshke"). „Shoshke" jest jednak interesująca z innego powodu, poprzedza ją list artysty (po angielsku), który przywołuje rozmowę z ojcem przed wyjazdem do Polski. W żartobliwym tonie wymienia oskarżenia wobec Żydów (wraz z mordem rytualnym), a obserwacje z Polski to standardowe obrazki picia wódki (czyli kompotu z tytułu tomu). Z drugiej strony, dowcip o Zagładzie („Niemcy zbudowali parki rozrywki w Polsce. Zrobili holocoster, gdzie sześć milionów odwiedzających ubawiło się jak nigdy w życiu") możliwy do opowiedzenia jedynie „wśród swoich" razi w Polsce (nawet jeśli został opublikowany po angielsku). Engelmayer bardziej przekonująco wypada w „Kolażach" z niepokojącym „Hi Jews" skierowanym do pasażerów dosyć nowoczesnego pociągu przeniesionego w rok 1941 do Polski (jeśli miało być to odniesienie do pociągów śmierci, data powinna być o rok późniejsza). Z drugiej strony, po raz kolejny potencjalnie destabilizujące treści ukryte są w angielskim tekście.

Nieuchronnie nasuwa się refleksja dotycząca zasadności przywołania stereotypu czy fantazmatu: w psychoanalizie poznanie prawdy nie gwarantuje szczęścia, podobnie tutaj wydobycie stereotypu w skamieniałej formie nie prowadzi do jego rozbrojenia. Co ciekawe, wybrane zostały w większości fantazmaty obnażone już dawno, do wiary w które nikt przy zdrowych zmysłach już by się w Polsce publicznie nie przyznał. Z drugiej strony, bardziej „niewinne", „racjonalne" teorie spiskowe (z którymi przez to trudniej walczyć) np. o sieci żydowskiej oplatającej świat zostały przedstawione w nikłym stopniu. Zamiast konkretnego przeżycia (najbliższy mu był Daniel Goldstein opisujący we wstępie do swojego komiksu spotkanie z polskim hotelarzem, który pomimo wielkiej gościnności poskarżył się, że żydowscy spadkobiercy przejmują majątek jego krewnych. Niestety, nie ta historia stała się scenariuszem komiksu) poruszamy się w sferze wydumania. Znacznie bliższa jest mi postawa mistrza komiksowej autobiografii Harveya Pekara, który w historyjce „Stojąc za żydowskimi staruszkami w kolejce w supermarkecie" zamieszczonej w zbiorze American Splendor pokazuje zwyczajne zdarzenie w świetle etnicznego stereotypu. Wspomniany na początku plan wydawców spalił na panewce, a ujawnienie stereotypu nie prowadzi do jego przekroczenia.

Kadr z "Kompotu"
Kadr z "Kompotu"