Portret wielokrotny dzieła Aliny Szapocznikow

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2008,ISBN 978-83-232184-1-8, ISSN 0556-1019

Tekst wygłoszony na konferencji Sztuka przestrzeni, przestrzenie sztuki. Koncepcje przestrzenne w sztuce polskiej lat 50., 60. i 70. (IHS UAM, Galeria Miejska Arsenał, Galeria Stary Browar, Poznań, styczeń 2007), który w lekko skróconej wersji został włączony do książki i stanowi część rozdziału ...groteskowa.

Władimir Komarow wziął udział w dwóch lotach kosmicznych. Najpierw w 1964 roku, dowodził wtedy pierwszym wieloosobowym statkiem kosmicznym Woschod 1. Po raz drugi w 1967 roku. Leciał wtedy pierwszym z serii nowych statków kosmicznych Sojuz (drugi z trzyosobową załogą miał wystartować następnego dnia), a misja była elementem przygotowań do lądowania na Księżycu. Nie był to udany lot1. Komarow cały czas zmagał się z problemami technicznymi i zadecydowano o wcześniejszym od planowanego lądowaniu Sojuza. I ono nie było szczęśliwe. Zawiodły spadochrony hamujące kapsuły statku i kabina z kosmonautą w środku rozbiła się o ziemię. Komarow zginął.

W tym samym roku Alina Szapocznikow wykonała rzeźbę Stan nieważkości w bezpośredni sposób odnoszącą się do tego wydarzenia - podtytuł brzmi: Na śmierć Komarowa (Hommage a Komarow). Wtedy też powstała Podróż, na której się skupię. W jej wypadku nie mamy informacji pozwalającej na bezpośrednie połączenie z przywołanym przeze mnie przed chwilą wydarzeniem, ale i ją rozpatruję - jak sądzę nie wbrew intencjom artystki - w tym kontekście. Nie pierwszy raz Szapocznikow wychodzi od konkretnego zdarzenia, by ostatecznie nadać rzeźbie bardziej uniwersalną wymowę - ta rzeźba powstała jako swoisty hommage dla Laszlo Rajka zamordowanego w 1949 roku i zrehabilitowanego w czasie odwilży i nosiła tytuł Rehabilitacja czy Rehabilitowany, szybko zaczęła jednak funkcjonować zupełnie bez związku z tą sytuacją jako Ekshumowany (1955).

Wracając do przywołanych prac z 1967 roku, postać z Podróży, mimo iż w tytule nie nazwana, jest bardziej konkretna niż ta ukazana w Stanie nieważkości. W wypadku tej drugiej rzeźby mamy właściwie do czynienia z wysoką - 235 cm - formą kształtami przywołującą postać ludzką, w której miejsce głowy zajmuje płaski owal z wtopioną reprodukcją, niewyraźnym (dziś?) zdjęciem twarzy. To właściwie raczej sarkofag, tak zresztą niekiedy jest określana, niż postać ludzka. Podróż, zaś, to przedstawienie kobiety, można by wręcz zaryzykować, że samej artystki. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia Szapocznikow z tego okresu: podobna fryzura, duże ciemne okulary. Jasna sylwetka rzeźby ma trzy wyraźnie zaznaczone punkty: owe okulary, ale także usta i sutki. Wyróżnienie kolorystyczne tych ostatnich, podobnie jak pomalowanych warg, widoczne jest już na jednym ze szkiców, co podkreśla duże znaczenie owego gestu dla Szapocznikow. Gestu podkreślania kobiecości tej postaci. Specyficznej kobiecości, którą należy postrzegać w kontekście innych powstałych w tym okresie rzeźb, choćby Bukietu II czy Iluminowanej. Do tego powrócę.

Kobieta w Podróży ukazana jest w dziwnej, w znaczeniu: niecodziennej, postawie. Jakby przysiadła i jakby coś przed sobą trzymała. "Jakby", bo ani o nic się nie opiera, ani w jej na pół zaciśniętych dłoniach nie ma żadnego przedmiotu. Postać tę można by sobie wyobrazić jako siedzącą za sterami jakiegoś samolotu czy statku kosmicznego. Gdyby to było normalną rzeczą, że nagie kobiety z intensywnie pomalowanymi ustami właśnie za sterami zasiadają. Można, co prawda, o tym poliestrowym ciele pomyśleć jako kombinezonie, ale jeśli zwróci się uwagę na tak wyraźnie zaznaczone sutki, okazuje się to absurdalne. Szkice do rzeźby pokazują, że postrzeganie tej kobiety jako siedzącej nie jest bezpodstawnym tropem. Tak właśnie została na nich ujęta, ale chyba przede wszystkim po to, by uzyskać pozycję potem odwzorowaną w rzeźbie. Samą pozycję, nie całą scenę. Istotne jest to, że wykonując rzeźbę, artystka usunęła te elementy, które pozwoliłyby odnieść się do jakiejś konkretnej sytuacji znanej z życia czy filmów (nawet science fiction). W efekcie mamy do czynienia z postacią pozbawioną punktów podparcia i będącą w stanie wyraźnie zaburzonej równowagi. W stanie nieważkości może. Wyciągnięte ręce wtedy nie tyle coś chwytają, ile - jak inne części ciała, cała postać - unoszą się swobodnie.

Badacze twórczości Szapocznikow od dawna zauważali u niej tendencję do sprzeciwiania się sile ciążenia. Choćby Mieczysław Porębski w wydanym w 1966 roku Pożegnaniu z krytyką - a więc jeszcze przed powstaniem Podróży - pisał, że Szapocznikow, podobnie jak innych rzeźbiarzy, nie od dziś pociągała chęć oderwania masy od ziemi2. O ile jednak najczęściej osiągano to poprzez iluzję, naśladowanie ruchu, o tyle u tej artystki - podkreślał krytyk - bryła dosłownie zostaje oderwana od podstawy, uwolniona od krępującego związku z nią. W przywoływanym tekście pojawiło się przede wszystkim oderwanie bryły od podstawy w kontekście formalnym, natomiast Urszula Czartoryska zwracała uwagę, że na pierwszym planie jawi się przekroczenie granic sztuki w znaczeniu etycznym, nie zaś rzeźby jako dyscypliny z właściwą jej technologią3. Problem zilustrowała ona przywołując między innymi właśnie Podróż, o której pisała, że to jakby uosobione uniesienie, poza wszelką grawitacją. Ucieka ona w znaczeniu przestrzennym poza najbardziej tolerancyjne konwencje ciążenia rzeźby4. Ten wątek myślenia o rozwiązaniach przestrzennych Szapocznikow - jako posiadających przede wszystkim znaczenie nie formalne, lecz egzystencjalne (siła ciążenia jako metafora ludzkiej egzystencji) - podjęła Krystyna Czerni. Ta autorka wręcz twierdzi, że sztuka Szapocznikow, tak skora do różnych wykroczeń, na pierwszym miejscu próbowała naruszyć to właśnie: prawo grawitacji5. Twórczość ta jest dla krakowskiej badaczki przede wszystkim wyrazem pędu ku górze, wznoszeniem się, ograniczonym jednak - co ważne - wcieleniem. Badaczka przypatrując się twórczości rzeźbiarki chronologicznie, widzi w niej stopniowe uwalnianie się od ciążenia ciała ku ziemi. Pierwsze rzeźby są "niskopienne" - zauważa - przyczepione do podłogi, ale stopniowo podnoszą się i odrywają od niej, wyciągają w górę kończyny, niekiedy jakby się pną. W kolejnym etapie rzeźby wydłużają się, zaczynają balansować na coraz cieńszych nóżkach, niekiedy umieszczone zostają na stelażach. Kluczowe stają się rzeźby z 1967 roku: "Podróż" i "Stan nieważkości"6.

W tym procesie Czerni postrzega wznoszenie ku górze. Pisze o naruszaniu prawa grawitacji, tak jakby miało ono służyć oderwaniu się od ziemi i wzniesieniu ku niebu. Ten sposób myślenia skupiony jest na dychotomicznym podziale dół-góra, ziemia-niebo. A przecież znajdujący się w stanie nieważkości astronauci dryfują, nie unoszą się ku górze. Uniesienie się jest potrzebne na początku, by na przykład znaleźć się na orbicie. A potem nie odczuwa się swego ciężaru, masa ciała nie ciąży - można by powiedzieć. Ale też nad takim uwolnionym ciałem trudniej zapanować. Niepokoi, bo nic nie wiemy o kierunku lotu - pisała o Podróży Czartoryska7. Powiedziałabym raczej, że niepokoi, bo traci się nad tym kontrolę. I to jest przecież w nieważkości tak fascynujące.

W rozważaniach o rzeźbie często zaznacza się, że to sztuka starająca się opanować przestrzeń, zawładnąć nią. Wyczulenie rzeźbiarza - pisała Czerni w przywołanym już artykule, będącym dla mnie tutaj głównym punktem odniesienia - na zorientowanie, ogarnięcie świata jest wyjątkowe - odpowiada pierwotnej ludzkiej tęsknocie pokonania przestrzeni8. W ten też sposób mówi się o lotach kosmicznych - jako o podbojach kosmosu. Misja Sojuza miała przybliżyć ZSRR do zwycięstwa ze Stanami Zjednoczonymi w wyścigu w lotach na Księżyc. Jednak to nie ten aspekt funkcjonowania w przestrzeni interesuje Szapocznikow. Często cytowana jest jej wypowiedź z 1955 roku (sama przywołałam ją już na początku książki): ważne jest również, jak to robić, ażeby rzeźba nie była przylepiona do muru, wlepiona w kolumnę, ale aby działała przestrzennie. [...] zróbmy rzeźby tak ustawione w przestrzeni, aby można wokół nich tańczyć9. Nie ma tu mowy o chęci opanowania przestrzeni, jest przede wszystkim chęć wyrwania się z krępującego związku. Tu z architekturą, potem też z podstawą, środkiem ciężkości i innymi elementami ograniczającymi w jakiś sposób bryłę, przytwierdzającymi ją do czegoś, dosłownie lub metaforycznie. W podbojach kosmosu nieważkość to niedogodność, z którą należy sobie jakoś poradzić. Dla Szapocznikow stan, do którego dąży, który wybiera, w którym być może funkcjonuje i w Podróży ilustruje10.

Wybiera ów stan podobnie jak wiele innych wznoszących się, mniej lub bardziej dosłownie, kobiet. Filobatek. Termin ten przywołuję za psychoanalitykiem Michaelem Balintem, który w swojej opublikowanej w 1959 roku książce Thrills and Regressions pisał między innymi o podziale ludzi na filobatów i oknofili11. Różnią się oni - różnimy się wszyscy - odczuciami, jakich doznajemy wobec zawieszenia naszego ciała w przestrzeni. Balint, który prowadził obserwacje między innymi w wesołym miasteczku, twierdził, iż oknofil to człowiek unikający ekscytacji związanych z kolejkami górskimi czy innego rodzaju atrakcjami, podczas gdy filobat wręcz przeciwnie - czerpie z tego niesłychaną przyjemność. Węgierski psychoanalityk odniósł to oczywiście do typów osobowościowych i zauważył, że filomaci - ci mnie tu interesują - szukają wywołujących dreszcze i zawroty głowy wzlotów i opadów, obrotów i wszelkich innych wprawiających ich w oszołomienie ruchów i stanów.

Przywołuję tę koncepcję przede wszystkim po to, by wskazać, jaki charakter - dla Szapocznikow - ma odrywanie rzeźb od podstawy i pozbawianie ich stabilnego środka ciężkości. Widać wyraźnie właśnie w Podróży, że nie jest ona jak oknofil przerażony możliwością utraty równowagi. Usta ukazanej tu kobiety rozchylone są w taki sposób, że oczywiste staje się jej pełne zadowolenia oszołomienie. Należałoby też jednak spojrzeć na to zjawisko szerzej, podkreślając, że Szapocznikow jest rzeźbiarską filobatką, ciągle funkcjonującą na krawędzi, ciągle ryzykującą. Filobatyzm Szapocznikow-rzeźbiarki można rozpatrywać na kilku płaszczyznach. Dotyczy on między innymi sposobu podchodzenia do rozwiązań formalnych: wykorzystania nowoczesnych materiałów i sposobu konstrukcji figury ludzkiej. Wykazywała się w tych obszarach niesłychaną odwagą, ciągle podejmując kolejne eksperymenty. Nie będąc oczywiście pewną ich rezultatów i nie przywiązując do nich wagi. W wypadku Podróży mamy tego doskonały przykład. Filobatyzm ów ujawnia się też w sposobie potraktowania kobiecej figury - przy czym interesuje mnie tu nie tyle samo ukazanie ciała, ile ujmowanie poprzez nie specyficznego (opisanego powyżej) sposobu istnienia (dla którego wyrażenia wykorzystana jest naga postać kobieca12).

Wspomniałam o konieczności rozpatrywania Podróży w kontekście takich rzeźb jak omówiona na początku rozdziału Iluminowana. W obu pracach coś niezwykłego dzieje się z kobiecością. Główne przekształcenia dotyczą głowy, piersi i łona, które przyjmują fantazyjne - jak można chyba uogólniając powiedzieć - formy. Wskazywałam już na najbardziej tu interesujący sposób wykorzystania przez Szapocznikow tych elementów anatomii, które za atrybuty kobiecości uchodzą. A właściwie przede wszystkim ich połączenie z nie-kobiecym, nieco niekształtnym, kanciastym ciałem. Przez to zestawienie właśnie - warto raz jeszcze podkreślić - sprawia, że kobiecość owych postaci staje się groteskowa. Ciekawy jest w tym kontekście trop, wyznaczony przez feministyczne badaczki, łączący groteskę z kobiecym autoportretem. Cytowałam już Russo, podkreślającą, że ciało groteskowe stoi w opozycji do ciała klasycznego, będącego wyrazem aspiracji burżuazyjnego indywidualizmu13. Zwraca ona też uwagę na to, że groteskowym przedstawieniom daleko do prób zabezpieczenia, czy w ogóle stworzenia, niezmiennej tożsamości. Raczej wręcz przeciwnie. Mogą one być postrzegane jako rodzaj uwolnienia się od konieczności ciągłego poszukiwania stałego, stabilnego, idealnego "ja" i dania sobie pozwolenia na czerpanie przyjemności z "ja", będącego procesem (ciągłym stawaniem się). Przedstawianie groteskowego ciała jest powiązane z destabilizowaniem istniejącego porządku i otwieraniem przestrzeni dla podmiotowości kobiecej. Szapocznikow zmienianie kobiecego ciała w groteskowy obiekt - który jest tym, co nie respektuje granic, ustalonych z góry stabilnych póz i ról mu narzucanych - jest według mnie jednym z przejawów filobatyzmu. Ukazanie go w takiej "nieważkiej" pozycji - stanie nieważkości, jak mamy do czynienia w Podróży - tylko wzmacnia ten aspekt zaburzenia "normalnego" porządku. Nadaje mu dosłowności przez pokazanie kobiety, która wybiera się (wybrała się) w przestrzeń, gdzie on nie obowiązuje. To bynajmniej nie jest podróż z ziemi ku niebu. Jej odrywanie od tego, co mogłoby ukazaną postać ludzką porządkować, poddawać rygorom, ograniczać, nie jest procesem zmierzania ku czemuś, lecz osiąganiem stanu nie-równowagi. Poza-równowagą, może raczej należałoby powiedzieć, bo "nie-" sugerować może, że jest on niepożądany, a nie takie wrażenie się odnosi, obcując z dziełem Szapocznikow.

Mary Russo, przywołując teorie Balinta, przyglądała się między innymi lotniczce Amelii Earhart czy akrobatkom, w lataniu dostrzegając fantazje kobiecości buntującej się przeciwko ograniczeniom14. Dla tej autorki filobatka jest wcieleniem kobiecości, dla której bycie "tam na górze" oznacza bycie "gdzieś tam na zewnątrz", "poza", "gdzie indziej". Podejmuje ona ryzyko, które jest ceną za opuszczenie sfery bezpieczeństwa. Tą ostatnią byłby porządek symboliczny. Jeśli odniesiemy to do Podróży Szapocznikow, to można oczywiście rozpatrywać ją w kontekście marzenia o wolności przypisywanej bezkresnej przestrzeni. Jednak zrywanie z prawem grawitacji nie jest tu chęcią wzniesienia się (raz jeszcze odnoszę się do myślenia o tych rzeźbach jako poruszających się w wzdłuż linii dół-góra). Jest zerwaniem, które pozwala udać się gdziekolwiek, przenieść do nieznaczonej wolnej przestrzeni, opisanej przez Kristevę jako semiotyczna chora15.

Jednak - jak podkreślała Juliet Mitchell, studząc optymizm zainspirowanych psychoanalitycznymi teoriami feministek - nie jest możliwe wybranie wyobrażonego, semiotycznego, karnawału. Są one ustanowione przez prawo jako jego ludyczna sfera, jego wyobrażeniowa alternatywa, ale nie symboliczna alternatywa16. Podróże filobatek oznaczają więc raczej wzniesienia i upadki, a nie wyzwolenie przez przeniesienie się w inną przestrzeń. I w taki sposób myślę o odrywających się od ziemi rzeźbach Szapocznikow. Dla mnie są one przede wszystkim wykraczaniem przeciw prawu ciążenia, by choć na chwilę osiągnąć stan nieważkości. Ciągle powtarzanym gestem owego wykroczenia. Podróż zaś jest zapisem jednego z nich. Jak wspomniałam przed chwilą, artystka dokonuje tu tego najbardziej dosłownie. Być może dlatego, po prostu, że świat nowoczesności, z którego w tym okresie swojej twórczości najmocniej czerpie (tematy, materiały, obrazy), dostarczył jej historię, którą mogła wykorzystać17. Jej podróże są jak loty w kosmos - udaje jej się oderwać, doświadcza swobody nieważkości i wraca na ziemię.

Historia Komarowa jest tu ważna także dlatego, że kończy się tragicznie. A te wszystkie nieustannie wykonywane przez filobatki loty czy choćby akrobacje łączą się z niebezpieczeństwem śmiertelnego upadku. Russo twierdziła wręcz, że dla filobatek jest tylko jedno wyjście, w sensie: jedno zakończenie ich historii - śmierć, jakakolwiek - cytuję tę autorkę - jej reprezentacja: histeryczne załamanie, utrata świadomości, zniknięcie z pola widzenia czy bardziej dosłownie utrata życia18. W wypadku Szapocznikow mamy do czynienia z przedwczesną, w jakimś sensie tragiczną, śmiercią, ale absurdem byłoby łączyć ją z owym poszukiwaniem w rzeźbie stanu nieważkości. Chodziłoby tu raczej o spojrzenie, jak czyni to Anna Markowska, na całą twórczość Szapocznikow jako taniec, w którym artystka zmierza ku samo-zatracie.

O Podróży piszą interpretatorki twórczości Szapocznikow jako o kulminacji pewnego procesu. To zrozumiałe, jeśli myśli się o dziele tej artystki jako linearnym projekcie. Jednak, jak już pisałam, postrzegam tę sztukę raczej spiralnie niż linearnie. Jest dla mnie cyklem działań, w których mamy do czynienia z powracającymi ciągle tymi samymi, choćby podobnymi, rozwiązaniami. I widzę dalsze odsłony tego nakręcającego się spektaklu. Nie będę tu się nad nimi zatrzymywała, a jedynie wskażę na dwie: taniec szaleńców i taniec na linie. "Taniec szaleńców" odnoszę do serii rzeźb zatytułowanych Szalona narzeczona, gdzie ukazana jest wygięta w histeryczny łuk kobieta, raz naga, raz ubrana. "Taniec na linie" zaś - do ostatniego znanego rysunku Szapocznikow, wykonanego - według ustaleń Joli Goli - w szpitalu. To kolejne tańca na linie wykonanie. Mimo wszystko. Jednak o ile przedtem na jej twarzy widoczna była głównie ekscytacja, o tyle tu dominuje przerażenie. Dopóki jest w ruchu, nie upada. Ale co, jeśli iść już nie będzie miała sił?

Powracając do Podróży, jeszcze raz, na koniec. Ukazana tu kobieta nie jest kosmiczną turystką. Jeśliby odnieść do Szapocznikow Baumanowskie kategorie opisujące sposób istnienia w świecie: pielgrzym, turysta, włóczęga, to odpowiednia dla niej byłaby ta ostatnia19. Pielgrzym, według tego socjologa, należy już we współczesnym świecie do przeszłości, ale wśród twórców można go chyba jeszcze odnaleźć. Tyle że z pewnością nie jest nim Szapocznikow, o której trudno powiedzieć, by zmierzała do jakiegoś celu. Nie jest też turystą. Jego cechuje wolność wyboru, którą hołubi i z której korzysta. Turysta wybiera się w podróż, bo chce. Włóczęga tej wolności nie posiada. To ktoś, kto nie chce podróżować, a wędruje, bo nie ma innego wyjścia. Jest też inna różnica. Turysta, mimo iż fizycznie zbliża się do różnych miejsc, pozostaje "duchowo zdystansowany", trwa w swojej tożsamości, której nie traci gdziekolwiek by się udał. Włóczęga w przeciwieństwie do turysty opuszcza ciągle swoje role, na chwilę tylko przyjmowane. Kobieca bohaterka Szapocznikow jest hardą dziewczyną, piękną kobietą, urokliwą kokietką i wyzywającą histeryczką, by przywołać choćby cztery z jej postaci, o których w tej książce pisałam. To wszystko są etapy włóczęgi. Która donikąd nie prowadzi.

Losy życia Szapocznikow w jakimś sensie ułatwiły zadanie interpretatorom jej twórczości. Przeżycia wojenne, a z drugiej strony choroba i śmierć w kwiecie wieku dostarczyły swego rodzaju klucza, który pozwala czytać jej dzieło jako zmaganie pięknej, witalnej kobiety z ciężarem doświadczeń. O Szapocznikow często się mówi, że wielbiła życie i była pełna radości. Obserwacja jej twórczości każe jednak dopowiedzieć, jaki to był rodzaj radości - raczej szalony niż spokojny. Jeśli był w tym jakiś rodzaj afirmacji, to takiej w ciągłym lekkim rozedrganiu, bez poczucia równowagi i harmonijnego stopienia się z otaczającym ją światem. Ona nieustannie "robi z siebie przedstawienie". Jak filobatki nie potrafi "usiedzieć na swoim miejscu" i chciałaby być "gdzie indziej".

------------------------

"Książka Agaty Jakubowskiej wypełnia dotkliwą lukę w polskiej historii sztuki - naukowego namysłu nad dziełem jednej z najwybitniejszej artystek polskich, docenianej co prawda, ale której nie poświęcono dotąd, odpowiadającej jej randze, refleksji. Szczęśliwie, Portret wielokrotny dzieła Aliny Szapocznikow to nie tylko pierwsza poważna monografia naukowa artystki, ale także znakomita rozprawa, podejmująca zadanie zarówno przybliżenia dzieła, jak i rozważenia aktualnych metod jego analizy. Przy tym, co przypisać należy wyjątkowemu talentowi autorki, jest to książka która, nie uchybiając nic naukowemu dyskursowi, jest jednocześnie znakomicie napisana i czyta się ją wręcz jednym tchem. [...] Chociaż książka jest gruntownie przemyślana metodologicznie, Jakubowska wydaje wzdragać się na myśl, by na podstawie swej książki stworzyć spójną teorię czy ideologiczny wytrych. Wyraźnie pisze, za Griseldą Pollock, że kultura kobiet cierpi z powodu teorii oraz ideologicznych konstrukcji kobiecości. Dzięki takiej postawie nie odbiera dziełu Szapocznikow unikatowości i żadne z dzieł nie jest ilustracją ideologicznej tezy. Dzieła przemawiają tu i teraz, jednorazowo, efemerycznie, a jednocześnie w kontekście tego, co minęło."

Z recenzji wydawniczej dr hab. Anny Markowskiej

  1. 1. Start nastąpił 23 kwietnia i lot, podczas którego Sojuz okrążył 18 razy ziemię, trwał ponad dobę. z których głównym było to, że nie rozwinął się jeden z paneli słonecznych statku, powodując deficyt energetyczny i blokując czujnik orientacji. Rozważano możliwość naprawy jego przez kosmonautów z drugiego statku, ale ten z powodu złej pogody nie mógł wystartować
  2. 2.  Mieczysław Porębski, Pożegnanie z krytyką, Kraków 1966, s. 76.
  3. 3. Urszula Czartoryska, Transgresja..., s. 66.
  4. 4. Tamże, s. 73. Porębski pisał o rzeźbach, w których oderwana od podłoża bryła opiera się na pręcie, trójnogu, rusztowaniu. Podróży nie mógł wspomnieć, bo rzeźba ta powstała po wydaniu książki. Między pracami, do których odnosił się krytyk, a Podróżą powstało wiele takich, w których postać ludzka co prawda stoi na podstawie/ziemi, ale na nieproporcjonalnie cienkiej nodze, przez co punkt ciężkości jest przesunięty ku górze (często też zachwiany): Kwiat, Murzyńska śpiewaczka, Duet (wszystkie 1959-1960), Wdzięcząca, Naga (1961), Jednonoga, Filozof, Modelka (1965). Podróż zaś jest bardziej radykalna, bo tu wychylona od pionu postać na niczym się nie opiera, nie wiadomo, jak utrzymując równowagę.
  5. 5.  Krystyna Czerni pisała o Szapocznikow śnie o lataniu - tekst do katalogu Zatrzymać życie. Alina Szapocznikow. Rysunki i rzeźby zatytułowany został przez nią: Drugie skrzydło albo Aliny Szapocznikow sen o lataniu, s. 11-33, cytat ze strony 25.
  6. 6. Tamże, s. 23.
  7. 7. Urszula Czartoryska, Transgresja..., s. 73.
  8. 8. Krystyna Czerni, Drugie skrzydło..., s. 19
  9. 9. Alina Szapocznikow, Róbmy rzeźby tak ustawione w przestrzeni, aby można było wokół nich tańczyć, "Przegląd Kulturalny" 1955, nr 25, s. 5
  10. 10. O Szapocznikow w tym kontekście pisała przywoływana już wielokrotnie Anna Markowska (Definiowanie sztuki..., s. 143-164)
  11. 11. Michael Balint, Thrills and Regressions, (1959), London - New York 1968
  12. 12.  Andrzej Pieńkos porównując Szapocznikow z nowymi realistami - odnosiłoby się to przede wszystkim właśnie do tego okresu twórczości, kiedy powstała Podróż - podkreślał, że ich działania to z dzisiejszej perspektywy niewiele znaczący eksperyment materiałowy, zaś Szapocznikow udało się pokazać tajemnicze procesy życia czy naturalny bieg życia, Andrzej Pieńkos, Szapocznikow notatnik ontologiczny, "Art and Business" 1998, nr 7-8, s. 43.
  13. 13. Mary Russo, The Female Grotesques..., s. 25
  14. 14. Tamże.
  15. 15. Julia Kristeva, Soleil noir. Dépression et mélancolie, Paris 1987. O odniesieniu tego do kobiecej groteski zob. Mary Russo, The Female Grotesque..., s. 36 i n.
  16. 16. Juliet Mitchell, Women, the Longest Revolution: Essays in Feminism, Literature and Psycho-analysis, London 1984, s. 291.
  17. 17. Restany stwierdził po latach, że między rokiem 1965 a 1968 Alina wydaje się uwalniać od długiego strumienia swojej pamięci i budzić się ku łagodnej rozkoszy czerpanej ze świadomości przedmiotowej świata. Pierre Restany, Alina Szapocznikow - odwieczna mowa ciała, w: Alina Szapocznikow 1926-1973..., s. 33.
  18. 18. Mary Russo, The Female Grotesque..., s. 44-45.
  19. 19.  Zygmunt Bauman, Ponowoczesność jako źródło cierpień, Warszawa 2000