Antropologia na gruzach historii. Recenzja "Antropologii obrazu" Hansa Beltinga.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Jak współcześnie mówić o obrazach? Pierwsza przetłumaczona na język polski książka Hansa Beltinga to wizja kształtującej się dopiero nauki, która przekracza ograniczenia dotychczas istniejących dyscyplin. Zamiast jednolitej metody, tworzącej pozory naukowości, Belting proponuje otwarty, nieortodoksyjny sposób pisania. Zamiast wykluczeń i ograniczania się do historycznego (albo współczesnego) kanonu - poszerzenie obszaru badań i rezygnacja z monopolu sztuki wysokiej.

Antropologia obrazu rozpoczyna się od przekonującej wizji tego, w jaki sposób kształtuje się współcześnie pole dyskursów o wizualności. Wszyscy znamy tę historię, a na pewno odczuwamy, przynajmniej podskórnie, jej skutki. "W ostatnich latach modne stało się mówienie o obrazach. Ujawnia się jednak przy tym niezgodność sposobów mówienia, przesłonięta jedynie przez to, że niczym narkotyk stale pojawia się to samo słowo: »obraz«. Maskuje ono fakt, że wcale nie mówi się o tych samych obrazach, gdy zarzuca się to samo pojęcie jak kotwicę w mieliznach porozumienia. Nieustannie spotykamy się z brakiem ostrości w mówieniu o obrazach" 1. Historia sztuki, zamknięta w ramach uniwersyteckiej instytucji, tworzy język, który dotyczy tylko obiektów artystycznych, przedmiotów zamkniętych w muzeach i promowanych w galeriach. Definiuje się w odniesieniu do swego przedmiotu, usankcjonowanego, może nawet uświęconego dzięki pozycji w kulturze. To historia sztuki, a nie obrazu, nauka historyczna, dla której status i funkcjonowanie wizualności jest drugorzędne w stosunku do statusu artystycznego. Z kolei historie mediów -wychodzące poza sferę artystyczną, mówiące także o wizualności "popularnej" - nie są wystarczająco dobrą alternatywą, gdyż są w zbyt dużym stopniu skupione wokół poszczególnych "miejsc obrazu": fotografii czy technik cyfrowych. "Powstaje nowy spór o obrazy, w którym walkę toczą ze sobą monopole definicyjne. Nie tylko mówimy w ten sam sposób o zupełnie odmiennych obrazach. Stosujemy również różne dyskursy wobec obrazów tego samego rodzaju"2.

Belting zajmuje się tym problemem od dłuższego czasu; część jego tekstów poświęcona jest ewolucji modelu historii sztuki, który ulega postępującej dezintegracji. Podziały, o których mówi w Antropologii obrazu są rezultatem długiego procesu, w wyniku którego nauka o obrazie rozpada się na subdyscypliny. "Mówiłem wtedy [chodzi o opublikowaną w 1983 roku książkę Das Ende der Kunstgeschichte3] o pożegnaniu z wiodącym modelem historii sztuki i jego wewnętrzną logiką, która polegała na opisywaniu przesunięć stylistycznych pomiędzy poszczególnymi okresami historycznymi. Im dalej posuwała się dezintegracja historii sztuki jako koherentnego dyskursu, tym bardziej rozmywała się ona w środowisku kulturowym i społecznym, którego była częścią. Debata o metodzie utraciła wyrazistość, a historycy zastąpili jedną, obowiązkową historię sztuki kilkoma, a nawet większą ilością historii sztuki, które istnieją obok siebie, podobnie jak dzisiejsze style artystyczne"4.

Tymczasem zdaniem Beltinga nowa nauka o obrazie powinna wprawdzie brać pod uwagę charakterystykę poszczególnych sposobów wytwarzania wizualności, ale jej celem pierwszym powinno być określenie obrazu jako takiego. Czy to w ogóle możliwe? Jak tego rodzaju próba teoretyczna (a może nawet teoretyczna bajka) powinna wyglądać? Autor Antropologii obrazu szkicuje możliwą odpowiedź na te pytania i to właśnie owa szkicowość jest od początku najbardziej interesująca. Książka Beltinga jest niejednoznaczna: zarysowany w niej projekt (o ile mamy tu do czynienia z projektem, a nie tylko z mgławicą pomysłów) oferuje wyrazistą możliwość krytyki obecnego stanu historii sztuki, ale nie daje jasno nakreślonej drogi wyjścia z opisanego impasu.

Propozycja Beltinga to opisana przede wszystkim w drugim, kluczowym rozdziale koncepcja antropologii obrazu wyrastającej na gruzach niewydolnego dyskursu historii sztuki. Jej esencją jest powiązanie obrazu jednocześnie z ciałem i medium, co pozwala na usytuowanie wizualności w systemie znaczących relacji. Obraz znajduje swoje miejsce jednocześnie w uniwersum kulturowym (które umożliwia wytwarzanie znaczeń i odsyła do antropologicznego wymiaru funkcjonowania) i na materialnej powierzchni. Eseje o obrazie u Dantego, maskach pośmiertnych czy o fotografii, które pojawiają się w dalszej części książki, pozwalają zobaczyć, jak ten cielesno-medialny obraz funkcjonuje w konkretnych kontekstach, odległych zresztą od tych, które aż za dobrze znamy z kart podręczników historii sztuki. Antropologiczny wymiar projektu Beltinga zakłada poszerzenie pola badawczego, włączenie w jego obręb tematów dotychczas pomijanych, obrazów nie mających charakteru artystycznego, wreszcie wizualności, która nie jest usankcjonowana instytucją muzeum. Sensem pomysłu autora Antropologii obrazu jest właśnie otwarcie: poszerzenie pola zainteresowań, włączenie w obszar badawczy przedmiotów, które dotychczas nie cieszyły się zainteresowaniem, gdyż nie należały do definiowanej na różne sposoby "sztuki wysokiej", a także rozszczepienie metodologiczne. Belting uśmierca historię sztuki także dlatego, by możliwe stało się wyjście poza jej uświęcone metody, akademickie procedury interpretacyjne, które nie prowadzą już wcale do zrozumienia tego, czym jest obraz. Aby odkryć czym współcześnie jest wizualność, trzeba wrócić do jej antropologicznego wymiaru. I na nowo napisać historię sztuki, tym razem już pod innym szyldem.  

Hans Belting, Antropologia obrazu, przeł. Mariusz Bryl, Universitas, Kraków 2007, s. 330.

  1. 1. H. Belting, Antropologia obrazu. Szkice do nauki o obrazie, przeł. M. Bryl, Universitas, Kraków 2007, s. 11
  2. 2. Ibid., s. 11-12.
  3. 3. Zob. H. Belting, Das Ende der Kunstgeschichte, Wilhelm Fink, München 1983.
  4. 4. Zob. H. Belting, Das Ende der Kunstgeschichte, Wilhelm Fink, München 1983.