"Tu byliśmy" - Rolke w edycji Fototapety

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
TU BYLIŚMY. Ostatnie ślady zaginionej kultury, Tadeusz Rolke

W ostatnich miesiącach na rynku pojawiały się kolejne publikacje edition.FotoTapeta, które łączyły tekst z obrazem, eseje pisane przez autorów takich jak Gunter Hoffman, Adam Krzemiński, Konrad Fiałkowski, Rafał Kosik, Arno Widmann, z fotografiami Marty Kilińskiej, Anny Lehmann-Brauns, Dirka Reinartza i Łukasza Trzcińskiego. Czwarta z kolei publikacja nosi tytuł Tu byliśmy i łączy tekst Simona Schamy ze zdjęciami Tadeusza Rolke. To zdecydowanie najlepsza z dotychczas wydanych książek w serii.

Książka łączy w sobie narrację historyczną prowadzoną na dwóch planach tekstowych i obrazowych. O ile zdjęcia są konsekwentnie prezentowaną sekwencją w wykonaniu Tadeusza Rolke, który od lat realizuje swój projekt Chasydzi (pokazywany m.in. w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie), to gorzej z tekstem. W znacznej mierze autobiograficzna historia Schamy tylko w pierwszej z dwóch części opowiada o Żydach mieszkających, przed nazistowskim ludobójstwem, w Europie Wschodniej. Druga część Tu byliśmy to pasjonujący skądinąd esej o historii... żubra białowieskiego. Absurdalne zestawienie mogłoby być nawet zabawne, gdyby nie kolidowało z prezentacją zasadniczego materiału fotograficznego, którego powstanie rozłożone było na całe lata. Rolke próbuje ratować się w tej sytuacji obecnością na szarych aplach trzech tekstów Abrahama Joshuy Heschela poświęconych Kabale i kulturze chasydzkiej. Jednak rozrzucone po książce eseje tylko pogłębiają zamęt, gdyż wydrukowano je nie pomiędzy rozdziałami napisanymi przez głównego autora (czyli Schamę), lecz tak, że umieszczone są w środku i przerywają lekturę, której bohaterem jest przysłowiowy żubr. Jednocześnie, teksty Heschela dają przedsmak czym książka Rolkego mogłaby być: mieszanką zdjęć uzupełnionych pięknym tekstem w temacie chasydzkim. Jednak wtedy trzeba byłoby skreślić Schamę i zrobić Heschela autorem odpowiedzialnym za kontekst dla zdjęć Rolkego. Na obronę Schamy można dodać tyle, że dobrze detonuje patos fotografii Rolkego. Eseje czyta się świetnie. Pełne są zabawnych momentów, ironii i napisane ze swadą godną pozazdroszczenia.

Chasydzi Tadeusza Rolke to jeden z najobszerniejszych, jeśli nie najobszerniejszy cykl zdjęć zrealizowany przez artystę słynącego z fotografii ulotnych, lekkich i przyjemnych, migawek z życia światka artystycznego lat sześćdziesiątych publikowanych w prasie peerelowskiej, głównie w Stolicy, Polsce, Ty i Ja. Chasydzi imponują rozmachem i czymś co można nazwać poezją obrazu. Rolke nie boi się patosu. Na czarno-białych zdjęciach widać autorską wizję końca świata społeczności żydowskich. Zrujnowane domostwa, obdrapane kamienice i wypatroszone izby mieszkalne fotografowane na zmianę z rowami i leśnymi jarami dają sugestywny obraz zagłady. Rolke tropi zbrodnię i poszukuje jej śladów w niegdysiejszych sztetlach. Jeśli już znajdzie dobry kadr, to przyjmuje zdecydowanie pozycję ofiary. Nierzadko zdjęcia wykorzystują charakterystyczną perspektywę, jakby z ukrycia: tak jak fotografia z okładki książki, którą można odczytywać także jako metaforę końca, czy też przejścia w inną, zgoła nieziemską rzeczywistość. Większość zdjęć architektury przedstawia budynki jako potężne budowle, które "walą" się na naszych oczach. Charakterystyczny błąd wynikający nie tyle z technicznych ograniczeń aparatu, co świadomego wyboru autora staje się jak najbardziej znaczący. W pewnym momencie takie podejście może razić nastawieniem na efekt. Zdjęcia dołu z białymi plamami śniegu kojarzą się z nazistowskimi dołami śmierci, odpadający tynk z miejscem egzekucji, podobnie natrętnie alegoryczną lekturę wywołują fotografie takie jak ta przedstawiająca białego gołębia bijącego skrzydłami o ceglaną ścianę. Patosu dodaje też z pewnością użycie fotografii czarno-białej, która pogłębia efekt pewnej ahistoryczności Chasydów. O ile na wystawach kilka lat temu Rolke eksponował jeszcze prace ze śladami współczesności (zdjęcie z grafitti "Satan"), o tyle w książce wszystko to zostało wycięte. Fotografie zawieszone są w czasowej próżni, mogły być zrobione wczoraj, dziesięć lat temu, trzydzieści, bądź też w nieokreślonym momencie przyszłości. Podobnie widz poszukujący konkretnych miejsc może poczuć się zagubiony, gdyż Rolke stosuje swego rodzaju "topografie emocjonalną". To uczucia kierują go ku tematowi, ku żydowskim miasteczkom i miejscom, które z Chasydami kojarzą się autorowi. Wizja podmiotu, który wczuwa się w historię jest pociągająca, ale ostatecznie pozostajemy z niczym, z pustką. I zbiorem ciekawych formalnie zdjęć.

Problem z poetyką zdjęć Rolkego jest taki, że z jednej strony domagają się emocjonalnego udziału odbiorcy, z drugiej zaś wskazują, że emocje są i tak symulowane, by nie powiedzieć wykalkulowane i spreparowane za pomocą aparatu. W ten sposób mamy do czynienia z gatunkiem, który można zdefiniować jako fotograficzną elegię. Elegię, która w jakiejś mierze zastępuje żałobę czy dyskusję, jaka na przykład miała miejsce po publikacji Sąsiadów Grossa, ale także fotograficznego komentarza w postaci Sąsiadki Rolke i Niedenthala.

TU BYLIŚMY. Ostatnie ślady zaginionej kultury
Fotografie Tadeusza Rolke
Eseje Szymona Schama
Z wprowadzeniem Feliksa Tycha
i tekstami Abrahama Joshuy Heschela
Okładka miękka
192 strony
75 fotografii
ISBN 978-83-61072-03-4
Cena: 40 zł