Polskie wątki w Berlinie w 2011 roku

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Przyglądając się berlińskiej scenie z perspektywy dopiero co zakończonego 2011 roku i śledząc wątki polskie, od razu można zaobserwować, że jego druga połowa, pokrywająca się z polską prezydencją w Unii Europejskiej, zaobfitowała w wydarzenia spod znaku Made in Poland.

Pierwsze półrocze przebiegało ustalonym już rytmem, wyznaczanym przez kolejne otwarcia wystaw w prywatnych i państwach instytucjach, majowy Gallery Weekend, festiwal DYM, odbywający się na przełomie maja i czerwca, targi sztuki PREVIEW i ABC, zorganizowane wczesną jesienią, czy przyznanie przez Narodową Galerię Hamburger Bahnhof nagrody dla młodego twórcy mieszkającego i tworzącego na terenie Niemiec1.

Wydarzeniem, które w 2011 roku najmocniej zelektryzowało berlińskie środowisko i wywołało najwięcej negatywnych komentarzy był projekt Based in Berlin. Idea prezentacji artystów działających w Berlinie, bez względu na pochodzenie narodowościowe czy miejsce urodzenia, została wsparta przez burmistrza Klausa Wowereita, a środki na organizację pochodziły z kasy miasta.

Based in Berlin, zaplanowany jako szeroko zakrojony festiwal, odbył się równocześnie w kilku prestiżowych instytucjach, takich jak Neue Nationalgalerie, Kunst Werke, Hamburger Bahnhof, Neue Berliner Kunstverein czy Berlinische Galerie, a centrum całej imprezy umieszczone zostało w budynkach znajdujących się w parku Monbijou2. Krytyka nie zostawiła na wydarzeniu suchej nitki: projektowi zarzucano brak spójnej czy wręcz jakiejkolwiek koncepcji, krytykowano dobór artystów, który odbył się za pomocą modnej ostatnimi czasy formuły open call, oraz nieudolność prezentacji prac. Najwięcej kontrowersji jednakże wzbudził fakt przeznaczenia na tę megaklapę niemałej sumy z publicznych środków w momencie i tak złej sytuacji finansowej miasta, jak również trwającego kryzysu ekonomicznego3. W mieście, które nie może się doprosić od władz własnej Kunsthalle. Wydarzenie to miało być wizytówką rządów Wowereita, ale świadczyć może tylko o braku pomysłu na wykorzystanie potencjału miasta czy konkretnego planu wspierania i rozwoju kultury.


Przed

Na ogólnym berlińskim tle do ciekawszego wydarzenia spod znaku polskie można zaliczyć ukazanie się zaraz na początku roku tłumaczenia na angielski i niemiecki (nakładem DAAD oraz bytomskiej Kroniki) książki Drżące ciała4. Chociaż w Polsce ukazała się ona ponad pięć lat temu i doczekała się już drugiej edycji, teraz w Berlinie pojawiła się w najbardziej odpowiednim momencie. Wywiady przeprowadzone przez Artura Żmijewskiego z najbardziej znaczącymi artystami nurtu sztuki krytycznej pozwolą berlińskiej publiczności lepiej zrozumieć nie tylko uznanych polskich artystów, ale również tych, których twórczość nie miała okazji wyjść poza Polskę.

Körper in Aufruhr, 2011, Hrsg: daad & Kronika, projekt okładki: studio graficzne Fonart, dzięki uprzejmości Fonart.
Körper in Aufruhr, 2011,
Hrsg: daad & Kronika,
projekt okładki: studio graficzne Fonart,
dzięki uprzejmości Fonart.

Książka ta będzie z pewnością dobrą bazą dla wszystkich, którzy zechcą dowiedzieć się czegoś więcej nie tylko o kuratorze 7. edycji Berlin Biennale, ale również poznać środowisko, z którego się wywodzi oraz zrozumieć fenomen polskiej sztuki krytycznej5.


Jeszcze przed rozpoczęciem polskiej prezydencji ukazał się album Polish! Contemporary Art from Poland6, wydany dzięki Żak|Branicka Foundation nakładem wydawnictwa Hatje Cantz. Do albumu można mieć kilka zastrzeżeń - od pomysłu na klucz w doborze artystów „z Polski" po jakość ich prezentacji. Bez wątpienia jednak jest to pierwsze obszerne wydawnictwo traktujące o aktualnej polskiej sztuce, które dzięki logo znanego wydawcy zostanie szeroko rozdystrybuowane i będzie dostępne w księgarniach na całym świecie.

„Polish! Contemporary Art from Poland"
„Polish! Contemporary Art from Poland"

To, co przyciąga najbardziej w albumie, to rzucająca się w oczy okładka z fragmentem pracy Piotra Uklańskiego Untitle. Warsaw Uprising'44 - Żoliborz oraz dobrze zaprojektowana, czytelna szata graficzna z bogatym materiałem ilustracyjnym. Innym atutem książki są autorzy tekstów - znane osobistości z międzynarodowego świata sztuki, niekoniecznie bezpośrednio związane ze środowiskiem polskim. W większości teksty zostały trafnie napisane, przez co dają dobry ogląd twórczości zaprezentowanych artystów.

Wydanie albumu w języku angielskim i niemieckim oznacza tyle, że przeznaczony on jest raczej dla niepolskiego czytelnika. Także poziom albumu świadczyć może o tym, że odbiorca ten jest zorientowany w aktualnych wydarzeniach i gdzieś coś słyszał o fenomenie polskiej sztuki a teraz chciałby dowiedzieć się czegoś więcej. I takie potrzebne mu informacje znajdzie w Polish!7


W trakcie

Pierwszym najbardziej wyraźnym znakiem objęcia przez Polskę prezydencji w Unii Europejskiej oraz sygnałem do rozpoczęcia zmasowanej promocji polskiej kultury w Berlinie był baner z logiem polskiej prezydencji, który z początkiem lipca zawisł na budynku Ambasady Polskiej na Unter den Linden, zaledwie kilkanaście metrów od Bramy Brandenburskiej.

Samo logo, zaprojektowane notabene przez twórcę znaku Solidarność Jerzego Janiszewskiego, o ile w Polsce narobiło sporo zamieszania8o tyle wisząc na najbardziej prestiżowej z berlińskich ulic, nie wzbudziło szczególnego zainteresowania.

Tradycja umieszczania baneru na fasadzie ambasady maskuje wstydliwy problem zarówno polskiej bezradności, jak i konsekwencji kolejnych rządów demokratycznej RP. Powszechnie wiadomo, że zamiast rozwiązać problem, lepiej (i naturalnie taniej) jest go po prostu ukryć. Z tej przyczyny wybudowany w latach 70. obiekt straszy obecnie przechodniów nie tylko kolejnymi banerami, ale także pustymi pomieszczeniami wymagającymi natychmiastowego remontu, na który od lat z różnych powodów nie można się zdobyć9.

Strzałkom z logo prezydencji towarzyszyła informacja o wystawie Tür an Tür / Obok, zorganizowanej w przestrzeniach Martin-Gropius-Bau. Przygotowana przez Andę Rottenberg wystawa bez wątpienia była forpocztą obwieszczającą promocję polskiej sztuki oraz najbardziej spektakularnym wydarzeniem zarówno na berlińskiej, jak i ogólnoeuropejskiej scenie. Było to zakrojone na szeroką skalę przedsięwzięcie organizacyjne, w które zaangażowanych zostało wielu zarówno polskich, jak i niemieckich historyków oraz historyków sztuki. Dowodem na to może być towarzyszący wystawie potężny katalog w klasycznej formie, z objaśniającymi tekstami oraz dokładnie skatalogowanymi obiektami zaprezentowanymi na wystawie.

Nie należy przy tej okazji zapominać, że Obok to nie tylko wystawa, ale również towarzyszący jej program składający się z cyklu wykładów, spotkań, warsztatów czy pokazów filmowych, nawiązujących tematycznie i problematycznie do wystawy.

Ekspozycja, która zajęła wszystkie parterowe pomieszczenia Martin-Gropius-Bau przyjęła kształt linearnie ukształtowanej opowieści o historii stosunków polsko-niemieckich, zaprezentowanych poprzez pryzmat kultury obu narodów. Wystawa nie unikała poruszania tematów niewygodnych historycznie, takich jak udział Prus w rozbiorach, II Wojny Światowej oraz jej konsekwencji w postaci przesiedleń zarówno obywateli niemieckich, jak i polskich czy podziału Niemiec.

Oglądając wystawę, mimo wszystko nie można nie zauważyć, że prezentowana lekcja z historii jest lekcją opowiadaną z polskiej perspektywy. Dowodem na to jest uwypuklenie przez kuratorkę tych motywów (Zjazd Gnieźnieński, kult św. Wojciecha czy bitwa pod Grunwaldem), które mają znikome znaczenie z perspektywy historii niemieckich landów.

O ile polska prasa, zarówno popularna, jak i branżowa, rozpływała się w zachwytach nad wystawą Tür an Tür, o tyle niemiecka pozostała raczej zdystansowana. W pozytywnych komentarzach skupiła się głównie na podkreśleniu znaczenia wystawy jako ciągłego umacniania stosunków partnerskich między Niemcami a Polską. Pojawiające się krytyczne uwagi dotyczyły zbyt dużego subiektywizmu w kształtowaniu opowieści nazbyt dosadnego edukacyjnie charakteru.

Wilhelm Sasnal, Luter, 2003, obraz prezentowany na wystawie Tür an Tür, własność: Sammlung Goetz, Monachium © Wilhelm Sasnal / dzięki uprzejmości Galerie Johnen, Berlin / fot. Achim Kukulies, Düsseldorf
Wilhelm Sasnal, Luter, 2003,
obraz prezentowany na wystawie Tür an Tür,
własność: Sammlung Goetz, Monachium
© Wilhelm Sasnal
dzięki uprzejmości Galerie Johnen, Berlin
fot. Achim Kukulies, Düsseldorf

Wydawać by się mogło, że wystawa odniosła większy sukces w Polsce niż w samym Berlinie. Dostrzec to można było już wśród odwiedzających wystawę, którzy w dużej mierze przyjechali na nią z Polski i potraktowali jako dodatkową atrakcję lub powód, by odwiedzić miasto. Niemiecką stronę zdominowało starsze pokolenie. Nasuwa się pytanie, dlaczego wystawa spotkała się właśnie z takim odbiorem? Możliwe, że jedną z przyczyn był spory koszt biletu. Martin-Gropius-Bau jest jedną z najdroższych pod tym względem instytucji - jednorazowy bilet na wystawę kosztuje 13 euro, co nawet dla mieszkańca stolicy Niemiec jest ceną wygórowaną.

Kwestia ta pociąga za sobą kolejne pytanie: dla kogo w takim razie przeznaczona została ta wystawa? Dla „szarego obywatela", którego wiedza na temat Polski ogranicza się do minimum serwowanego głównie przez kolorową prasę, czy dla koneserów, którzy zajrzeli na nią przy okazji prezentacji fotografii Aia Weiweia?

Za niedociągnięcie uważam również wprowadzenie do obiegu dwóch różnych tytułów wystaw. Dla mnie jest to zabieg wprowadzający niepotrzebne zamieszanie i dezorientację. Niemiecki brzmiał: Tür an Tür, polski - Obok. Niemiecki tytuł oznacza „drzwi w drzwi" i przywołuje skojarzenie z sąsiedztwem, które, wynikając z różnych mniej lub bardziej zależnych od nas okoliczności, wymusza ustalenie wspólnych relacji. Niemiecki tytuł celnie dookreśla charakter wystawy oraz sąsiedztwa jako takiego. Obok można odczytać jako jego kompletne przeciwieństwo. Obok to może sobie ktoś stać w autobusie na przykład.

Wspominając o wystawie w Martin-Gropius-Bau, nie można pominąć incydentu z usunięciem pracy Berek Artura Żmijewskiego. Mimo że samo wideo funkcjonuje w międzynarodowym obiegu od prawie dziesięciu lat, a artysta nie jest nieznany berlińskiej widowni, okazało się, że tematyka związana z Zagładą i jej następstwami ciągle wzbudza kontrowersje. Najgorsze wydaje się jednak nie to, że pracę po prostu zdjęto z wystawy, ale to, że nie pociągnęło to ze sobą żadnych konsekwencji, choćby w postaci dyskusji nie tylko nad samym aktem (który Żmijewski nazwał „cenzurą"), ale również nad samą pracą. Nie wykorzystano bardzo dobrej okazji, ale zamieciono całą sprawę pod dywan, udając, że do niczego nie doszło. Jak zauważyła sama Anda Rottenberg w czasie wykładu poświeconego współczesnej sztuce polskiej10, najwidoczniej nie nadszedł jeszcze czas na podjęcie odpowiedniej dyskusji na ten temat.

Przyglądając się wystawie Tür an Tür oraz analizując sposób prowadzenia narracji, aż prosi się o ripostę ze strony niemieckiej. Z pewnością byłaby to interesująca perspektywa, ukazująca wschodniego sąsiada. Kto i jakie wydarzenia by ją stworzyły? Najważniejszym jednak pytaniem, jakie w tym wypadku trzeba sobie zadać, to czy Niemcy byliby w ogóle zainteresowani zorganizowaniem takiej odpowiedzi oraz czy Polacy byliby gotowi na jej przyjęcie.


Obok

Wystawa Obok była z pewnością tym wydarzeniem, które zdominowało program w ramach polskiej prezydencji zarówno na scenie berlińskiej, jak i europejskiej.

Jednakże poza 22 wątkami z partnerstwa polsko-niemieckiego na berlińskiej scenie pokazało się kilka skromniejszych projektów, które jednak były wydarzeniami o niemałej randze.


Rolę appendiksu do ekspozycji w Martin-Gropius-Bau miała spełnić wystawa zorganizowana w przestrzeniach mieszczącego się na Kreuzbergu Künstlerhaus Bethanien, która została wpisana w program towarzyszący. Polish! Contemporary Art from Poland była prezentacją prac dwunastu polskich artystów, które odnosiły się do aktualnych polskich problemów oraz fenomenów społeczno-kulturowych. Na wystawie pojawiły się te wątki z aktualnej historii, które nie weszły już w narrację Tür an Tür, takie jak problem tożsamości narodowej (neon Huberta Czerepoka Nigdy nie będziesz Polakiem, instalacja Dominika Lejmana Panorama Racławicka czy wideo Artura Żmijewskiego Itzik), współczesnego kosmopolityzmu (mural Piotra Uklańskiego Untitle (Boltanski, Polanski, Uklanski)), problemów społecznych (Katarzyna Kozyra, Więzy krwi), ale również obrazu społeczeństwa jako takiego (Roman Lipski z typowym krajobrazem prowincji czy Sławomir Elsner z obrazem Papież). Wystawa miała bardzo kameralny charakter. Można było potraktować ją nie jako domkniętą, ale bardziej jako prezentację na zasadzie wątków, które istnieją niezależnie od siebie. To, co rzucało się w oczy w trakcie jej oglądania, to przewaga prac malarskich, co zdaje się podtrzymywać przeświadczenie o wyjątkowości tej dziedziny sztuki oraz jej szczególnym międzynarodowym sukcesie. Nie przypadkiem tytuł wystawy łączy się ze wspominanym przeze mnie wcześniej albumem. Wystawa pośrednio posłużyła do prezentacji artystów przedstawionych w książce.


Kolejny z polskich wątków, wystawę Fragment Mirosława Bałki, zorganizowaną w przestrzeniach Akademie der Künste11 należy, ze względu na miejsce oraz jego charakter, traktować w kategoriach wyróżnienia dla samego artysty oraz docenienia jego twórczości.

Na wystawie zaprezentowano część z prac, które weszły w skład retrospektywy zorganizowanej na początku zeszłego roku w warszawskim CSW Zamek Ujazdowski12. Dobrane instalacje wideo tematycznie skupiały się na motywie pamięci oraz doświadczeń Holokaustu, z którą to tematyką Bałka jest mocno utożsamiany w międzynarodowym obiegu.

Wystawie nie można nic zarzucić, gdyż poprzez dobór prac dobrze wpisała się w kontekst miejsca, w którym była pokazywana.13 Choć bez rozmachu i prezentująca zaledwie niewielki ułamek twórczości artysty, emanowała siłą wyrazu i z pewnością wywarła wrażenie na tych, którzy nie mieli do tej pory okazji zetknąć się z twórczością Bałki lub widzieli tylko jego pojedyncze prace. Z tego powodu szkoda, że sam fakt obecności w Berlinie prac artysty międzynarodowego formatu przeszedł bez echa, a wystawa nie przyciągnęła zbytniej uwagi ani widzów, ani prasy. Przyczyny można się dopatrywać w polityce Akademie der Künste, która jako instytucja o charakterze bardziej badawczym i naukowym niż komercyjnym, nie rozreklamowała tego wydarzenia na tak szeroką skalę jak np. Martin-Gropius-Bau.


Raz w roku Museum Deutsche Guggenheim organizuje jednemu wybranemu przez siebie artyście bądź artystce indywidualną wystawę, która składa się z projektu specjalnie przygotowanego dla przestrzeni muzeum. W zeszłym roku była to realizacja Agathe Snow, w 2010 - Julie Mehretu, a w 2009 - Anishy Kapoor. W tym roku wyróżnienie to otrzymał Paweł Althamer. W tekście towarzyszącemu wystawie nie zostało wyjaśnione, czy fakt przyznania tego wyróżnienia łączy się z polską prezydencją, czy też jest zwykłym zbiegiem okoliczności. Z pewnością jednak projekt ten gładko wpasował się w to wydarzenie i potraktowany został jako część programu.

Paweł Althamer, Almech, widok ogólny wystawy, zdjęcie: Mathias Schormann, dzięki uprzejmości: neugerriemschnieder, Berlin & Fundacja Galerii Foksal Warszawa, własność: Paweł Althamer
Paweł Althamer, Almech, widok ogólny wystawy,
zdjęcie: Mathias Schormann,
dzięki uprzejmości: neugerriemschnieder, Berlin & Fundacja Galerii Foksal Warszawa,
własność: Paweł Althamer

Stypendysta DAAD z 2001 roku przygotował z tej okazji projekt Almech, w którym wykorzystał tworzywo sztuczne produkowane w fabryce należącej do jego ojca.

Projekt niestety rozczarowuje pod wieloma względami. Rozczarowuje tych, którzy oczekiwali kolejnej społecznej akcji na miarę Wspólnej sprawy, kompletnego zaskoczenia i oderwania od rzeczywistości. Rozczarowuje również tych, którzy spodziewali się zerwania z dotychczasową konwencją. Rozczarowuje, ponieważ jest pomiędzy - ani całkowicie zaangażowany, ani całkowicie zrywający. Rozczarowuje również w kontekście wcześniejszych prezentacji, które przybierały formę spektakularnych show - znowu: ani show nie jest, ani też nie staje się jego zaprzeczeniem.

W galerii Deutsche Guggenheim zostały odtworzone pomieszczenia fabryki Almechu, a pozostałą przestrzeń wypełniły figury wykonane z tworzywa produkowanego przez firmę Althamera seniora. W figurach specyficzna jest ich forma: realistyczny odlew twarzy połączony został z bardzo prosto i schematycznie ukształtowanym tułowiem. Tym sposobem Althamer miał złożyć hołd firmie ojca, ale także stworzyć monumentalny zbiorowy portret Museum Deutsche Guggenheim, na który składają się zarówno zarząd Fundacji Guggenheima, jak i Deutsche Banku oraz zatrudniani przez nich pracownicy: kuratorzy, artyści, przewodnicy, pracownicy banku, ale także ich klienci, personel sprzątający czy ochrona. Wspólny portret miał „nadać konkretną twarz" osobowościom będącym do tej pory całkowicie niewidzialnymi figurami.

Problem polega na tym, że te rzeźby o bardzo realnych twarzach pozostają tak samo anonimowe, jak były przedtem. Kiedy się myśli o Museum Deutsche Guggenheim, nie przychodzi na myśl jedna konkretna osoba, przedstawiciel o znanym imieniu i nazwisku, ale właśnie taki bezimienny tłum, w którym postać sprzątaczki czy pani w kasie pozostaje tak samo anonimowa jak postać dyrektora banku. Niestety, projekt Pawła Althamera mimo swojego założenia nie przełamał tej anonimowości, prędzej ją jeszcze bardziej pogłębił. Figury nie mają konkretnych imion ani funkcji, nie zostały w żaden sposób rozróżnione. Z tej przyczyny trudno rozpoznać, kto jest kuratorem, kto dyrektorem, ochroniarzem, a kto przypadkowym gościem. Tym samym po raz kolejny zwiedzający zmierzą się z niemym ciałem Deutsche Guggenheim, które w żaden sposób nie stanie mu się bliższe.


Wydarzeniem oderwanym od kontekstu prezentacji w prestiżowych instytucjach, ale jak najbardziej odnoszącym się do polskiej kultury, była wystawa Design for Freedom - Freedom in Design. W niezależnej przestrzeni Made My Day14 kurator René Wawrzkiewicz zaprezentował polską grafikę użytkową z ostatnich trzydziestu lat. Punktem wyjścia oraz pracą otwierającą stał się wspomniany przy okazji loga prezydencji znak Solidarności. Na wystawie zebrano wszystko, co było możliwe, od symboli o znaczeniu historycznym po obrazy i czasopisma, które stały się kulturowymi ikonami i symbolami swoich czasów. Wielość i różnorodność prac sprawiła, że ściany gęsto pokryły prace, wśród których odnaleźć można było nalepki z kampanii Heyah, sztandar z napisem „Pierdolę, nie robię", plakaty z kampanii wyborczych, mapę Małgorzaty Medowskiej Moje miasto, afisze teatralne bądź filmowe, wycinki z gazet czy popularne wlepki oraz pamiątki po działaniach streetartowych. Dla tych, którzy mieli okazję zetknąć się z tymi wszystkimi obrazami wtedy, bezpośrednio w codziennym życiu, był to rodzaj podróży sentymentalnej. Dla tych, którzy nie znają języka polskiego ani kulturalno-społecznego kontekstu była to bardziej wyprawa do graficznej dżungli, która mimo że zubożona o jedno ze znaczeń, mogła być z pewnością interesującym doświadczeniem.


Niezależnie

Przy okazji Design for Freedom... warto napomknąć o dwóch innych, zupełnie niezależnych od prezydencjalnego tonu wydarzeniach. Pierwsze z nich odbyło się zaledwie parę budynków dalej, w galerii Pigasus, specjalizującej się w prezentacji oraz sprzedaży polskiego plakatu. Założycielki agencji ilustracyjnej ILLO, Agata „Endo" Nowicka oraz Marysia Zalewska, zorganizowały wystawę prezentującą najciekawszych ilustratorów młodego pokolenia. W ramach All Play No Work można było obejrzeć wybór ilustracji autorów, którzy wyrobili sobie własny, niepowtarzalny styl. Na wystawie można było zobaczyć znane z różnych publikacji prace Tymka Jezierskiego, Edgarda Bąka, Arobala, Macieja Sieńczyka, Patryka Mogilnickiego czy Endo.

All Play & No Work, widok ogólny, dzięki uprzejmości ILLO, zdjęcie: Bernadetta Nycz
All Play & No Work, widok ogólny, dzięki uprzejmości ILLO, zdjęcie: Bernadetta Nycz

Drugie wydarzenie to Poland Is Not Yet Lost, zorganizowane w ramach mieszczącego się na Weddingu czasowego projektu Mica Moca. Odbywający się pod koniec sierpnia weekendowy event pokazał bardziej alternatywne i niszowe oblicze polskiej sztuki. Do udziału zaproszeni zostali: strona internetowa papiery.org, prezentująca niezależne publikacje fotograficzne, grupa artystyczna Teraz Poliż, Another Photographer. Zorganizowane zostały wystawa Don't Criticize What You Can't Understand oraz prezentacja działań grupy Peeped, która demaskuje prawdziwe oblicze polskiej ulicy za pomocą nagrań pochodzących z... miejskiego monitoringu. Projekt, mimo że krótkotrwały, wpisał się bardzo dobrze w obraz alternatywnego Berlina Do-It-Yourself, gdzie projekty trwają krótko, acz intensywnie, a informacje o nich można znaleźć tylko na portalach społecznościowych czy usłyszeć o nich od znajomych.


We wrześniu, również niezależnie od programu prezydencji, we Freies Museum zorganizowana została wystawa polskiej fotografii konceptualnej, przygotowana przez Fundację ARTon. Zaprojektowana na trzech kolejnych piętrach byłej fabryki, nie tyle prezentowała dorobek polskiej sztuki konceptualnej lat 60. i 70., ile zadawała pytania o istotę fotografii oraz jej znaczenie w sztuce tamtego okresu.

Z pewnością Polska fotografia konceptualna nie była wystawą tylko na chwilę, lecz taką, w którą należało się powoli wgryźć, zapoznając się nie tylko z materiałem wizualnym, ale także i tekstowym. Narracja w dużej mierze została narzucona przez kształt pomieszczeń, co pozwoliło na nadanie wystawie odpowiedniego rytmu zwiedzania, który wzbogacał się z każdym piętrem o nowe wątki. Wystawa nie była podporządkowana chronologii i nie skupiała się na konkretnych środowiskach, ale podporządkowana została hasłom-problemom, podejmowanym przez artystów w tamtym okresie.

Polska fotografia konceptualna, widok ogólny, zdjęcie: dzięki uprzejmości Fundacji ARTon
Polska fotografia konceptualna, widok ogólny, zdjęcie: dzięki uprzejmości Fundacji ARTon

Organizatorom udało się znaleźć „złoty środek" w doborze materiałów oraz ich rozmieszczeniu. Przy ponad czterdziestu zaprezentowanych artystach, wśród których znaleźli się m.in. Roman Opałka, Eustachy Kossakowski, Paweł Kwiek, Jan Świdziński czy Natalia LL, Anna Kutera i Ewa Partum, pozytywnie zaskakujący był wizualny sposób prezentacji prac oraz rozplanowanie całej ekspozycji. Dobrze wykonana selekcja fotografii oraz dokumentów sprawiła, że pokazywany materiał nie przytłaczał i nie męczył, a zarazem było go dość, by odwiedzający opuścił wystawę z wrażeniem zaspokojenia oczekiwań.


Co z tego wynikło?

Pozytywnym efektem ubocznym polskiej prezydencji w EU jest bezsprzecznie możliwość wzmocnienia promocji polskiej sztuki poza granicami kraju. Co, jak widać w Berlinie, skrzętnie wykorzystano. Nie można jednak powiedzieć, że polska prezydencja oraz towarzyszący jej program „zawojowały" berlińskie środowisko. Raczej łagodnie wtopiły się w kulturalne życie miasta, lokując się gdzieś pomiędzy zamknięciem Art Forum, dyskusjami o kryzysie oraz problemach społeczno-politycznych, instalacją Tomasa Saraceno, zmianami urbanistycznymi związanymi z przebudową nabrzeża Sprewy czy protestami przeciwko nagłemu zniknięciu Aia Weiweia. Berliński odbiorca z powodu natężenia oddziałujących na niego bodźców zdążył się już na tyle uodpornić na tradycyjne formy przekazu informacji czy promocji wydarzenia, że przestały one być gwarancją zapewnienia sobie publiczności, a co za tym idzie także sukcesu. Dlatego też duża część wydarzeń umyka uwadze albo wiedza na ich temat dociera za późno. Tak też się stało z kilkoma wydarzeniami, które umknęły również i mojej uwadze, gdyż informacje o nich nie dotarły lub zginęły gdzieś po drodze, albo też przegrały w konkurencji z innymi, bardziej interesującymi15.

Patrząc na ubiegły rok, jako najbardziej satysfakcjonującą widzę różnorodność zorganizowanych wydarzeń oraz ich charakteru - od wielkich oficjalnych przedsięwzięć po niezależne i skromniejsze inicjatywy. Te pierwsze, zależne od programu i dotacji, pojawiają się i znikają jak meteoryty. Nigdy nie można być pewnym, kiedy i w jakiej formie powrócą. Te drugie są mimo wszystko pewniejszymi, gdyż bardziej zależą od zaangażowania ludzi, ich pasji oraz chęci, a także świadomości, że jedynym wymiernym zyskiem może się okazać ich własna satysfakcja.


Wydawnictwa:

Trembling Bodies/ Körper in Aufruhr, 2011, Hrsg.: Berliner Künstlerprogramm/ DAAD & CSW Kronika, Bytom.

Polish! Zeitgenössische Kunst aus Polen, 2011, Hrsg.: Zak|Branicka Foundation, Hatje Cantz Verlag.


Wystawy:

Based in Berlin, kuratorzy: Angeliqua Campens, Fredi Fischli, Magdalena Magiera, Jakob Schillinger, Scott Cameron Weavder, Monbijou Park; Neue Nationalgalerie, Hamburger Bahnhof, Kunst Werke, Berlinische Galerie & Neue Berlinier Kunstverein 07.06 - 24.07.2011

Trembling Bodies/ Körper in Aufruhr, Galerie daad, 10.02 - 12.03.2011

Tür an Tür/ Obok, kuratorka: Anda Rottenberg, Martin-Gropius-Bau, 03.09.2011- 09.01.2012

Paweł Althamer, Almech, kurator: Nat Trotman, Deutsche Guggenheim Museum, 28.10.2011 - 16.01.2012

Mirosław Bałka, Fragment, Akademie der Künste, 29.10.2011 - 08.01.2012

Polish! Contemporary Art from Poland, Künstlerhaus Bethanien GmbH, 21.10 - 13.11.2011

Design for Freedom. Freedom in Design, kurator: René Wawrzkiewicz, Made My Day, 25.08 - 11.09.2011

All Play & No Work, ILLO & Guests, Pigasus Gallery, 25.08 - 02.09.2011

Poland Is Not Yet Lost, kuratorzy: Ada Banaszak, Alek Hudzik, Mateusz Szymanówka, MICA MOCA, 25.08 - 28.08.2011

Konzept-Fotografie aus Polen/ Polska fotografia konceptualna, Fundacja ARTon, Freies Museum, 10.09 - 01.10.2011

  1. 1. Nagrodę w wysokości 50 000 euro otrzymał Cyprian Gaillard.
  2. 2. Projekt Based in Berlin został otwarty 7.06.2011 i potrwał do 24.07.2011, więcej informacji na stronie http://www.basedinberlin.com/
  3. 3. Na projekt Senat miasta Berlin przeznaczył 1,6 mln euro.
  4. 4. Trembling Bodies/ Körper in Aufruhr, 2011, Hrsg.: Berliner Künstlerprogramm/ DAAD & CSW Kronika, Bytom.
  5. 5. Wydaniu książki towarzyszyła wystawa pod tym samym tytułem - Trembling Bodies/ Körper in Aufruhr - zorganizowana w Galerie daad od 10.02.2011 do 12.03.2011, więcej informacji: http://www.daadgalerie.de/de/index_de.php (data dostępu 05.01.2011).
  6. 6. Wydane w dwóch językach: angielskim i niemieckim, tytuł niemieckiego wydania: Polish! Zeitgenössische Kunst aus Polen, 2011, Hrsg.: Zak|Branicka Foundation, Hatje Cantz Verlag.
  7. 7. Obszerniej o albumie Polish! Contemporary Art from Poland pisałam w recenzji To Polish Art opublikowanej na łamach „Living Gallery" 17.08.2011, dostępnej na stronie: http://livinggallery.info/text/to_polish_art (data dostępu 05.01.2012)
  8. 8. Dosadnie np. krytykował wizualne opracowanie prezydencji Polski Mike Urbaniak w artykule Przepraszam Panią Katarzynę Ratajczak na łamach Warszawskiego Magazynu Kulturalnego, dnia 29.06.2011: http://magazynwaw.com/tekst/przepraszam-pania-katarzyne-ratajczyk/ (data dostępu 05.01.2011).
  9. 9.  O historii remontu budynku Ambasady Polski w Berlinie można przeczytać w artykule Wielka lipa Pod Lipami Wojciecha Markiewicza w „Polityce", wydanie z 12.09.2009, dostępne w internetowym archiwum pisma pod adresem: http://archiwum.polityka.pl/art/wielka-lipa-pod-lipami,425634.html (data dostępu: 05.01.2012).
  10. 10. Spotkanie odbyło się w ramach wystawy Polish! Contemporary Art from Poland w Künstlerhaus Bethanien, 21.10.2011. O wystawie piszę w dalszej części artykułu.
  11. 11. Akademie der Künste, mylona z Universität der Künste (instytucją kształcącą przyszłych artystów), jest publiczną instytucją dotowaną przez państwo; jej zadaniem jest wspieranie twórców.
  12. 12. Więcej informacji na stronie CSW: http://csw.art.pl/index.php?action=aktualnosci&s2=1&id=326〈/ (data dostępu 05.01.2012).
  13. 13. Główny budynek Akademie der Künste znajduje się przy, Parisier Platz, zaraz obok Bramy Brandenburskiej oraz kilkanaście metrów od Denkmal für die ermordeten Juden Europas, pomnika pamięci pomordowanych Żydów Europejskich.
  14. 14. Made My Day mieści się przy Torstrasse 66, a więcej informacji o wystawie można znaleźć na stronie internetowej: http://design-freedom.pl/ (data dostępu 05.01.2012).
  15. 15.  Jedną z takich wystaw była Rozbiórka Żelaznej Kurtyny, zorganizowana w starych chłodniach w okolicach Gleisdreieck (Kreuzberg), o której dowiedziałam się z... artykułu opublikowanego w... „Obiegu"; patrz: Marlena Niestrój, Polskie rozgrzewanie berlińskiej chłodni, artykuł z dnia 12.12.2011, dostępny na stronie: http://www.obieg.pl/teksty/23341.
    Drugim takim wydarzeniem był projekt Blickwechseln. Künstlerische Dialoge mit Polen, który, podobnie jak wystawa Fragment Mirosława Bałki, został zorganizowany przez Instytut Polski przy udziale Akademie der Künste, w której zaprezentowano wystawę Die Medienpioniere Zbigniew Rybczyński und Gábor Bódy (więcej informacji na stornie AdK: http://www.adk.de/de/projekte/2011/blickwechsel/medienkunst.htm oraz w relacji Dariusza Karnickiego, Der Stand der Bilder/ The State od Images. The Media Pioneers Zbigniew Rybczyński and Ga Gábor Bódy, z dnia 18.11.2011, dostępnej na stronie: http://www.obieg.pl/obiegtv/23061, data dostępu: 05.01.2011).