Oskar Dawicki jako Oskar Dawicki

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W ramach tegorocznego Berlinale w trzeci dzień festiwalu - 7.02.2015 - swoją premierę miał "Performer", film w reżyserii Łukasza Rondudy i Macieja Sobieszczańskiego, pokazany w ramach sekcji Forum Expanded. Ten stosunkowo młody dział Berlinale (inaugurowany w 2006 roku) dedykowany jest filmom, pracom wideo, instalacjom i pracom performatywnym; wszystkim tym formom, które zawierają komentarz krytyczny wobec kinematografii albo też z nią eksperymentują bądź wykraczają poza jej definicję. Z pewnością premierę filmu na Berlinale należy potraktować jako wyróżnienie. Także miejsce, w którym się odbyła - Akademie der Künste - nadało filmowi dodatkowego anturażu.

"Performer" swoją formułą nie wykracza poza ramy klasycznego filmu: ma czytelny początek, rozwinięcie i zakończenie, jak również klarownie poprowadzoną narrację. O czym w takim razie jest ten film? Opowiada historię performera - artysty już dojrzałego, uznanego, ale ciągle niedostatecznie docenionego. Dlaczego? Bo nie przystającego do realiów twardej rzeczywistości rynku sztuki. "Artysta nie maluje obrazów" - przedstawia go jego galerzystka, trudno więc to, co tworzy, odpowiednio wycenić i zaoferować. Ta nieprzystawalność jest utrapieniem jego marszandki, która stara się zainteresować kolekcjonerów pracami artysty. On sam nie odnajduje się w tej sytuacji, cierpi na depresję, która z jednej strony go osłabia, z drugiej zaś wymusza poszukiwanie coraz to nowych, mocniejszych bodźców i źródeł pobudzenia. Jest też figura Mistrza, z którą bohater się mierzy i z którą ciągle się konfrontuje. I której musi się przeciwstawić po to, aby się od niej uwolnić. W tej trudnej sytuacji pojawia się pomysł stworzenie pracy "Mowa jest srebrem". Pracy, która ma stać się dosłownie dziełem życia artysty. Jak można przypuszczać, historia ta nie kończy się happy endem.

Oskar Dawicki, Performer

Od samego początku wyraźnie widać że film - potwierdzają to  jego twórcy - w świadomy sposób nawiązuje do formuły filmu biograficznego o wielkim artyście oraz jego problemach z współczesnym mu światem. Zapewne tym właśnie będzie ten film przede wszystkim dla odbiorców nieobeznanych z twórczością Oskara Dawickiego. Co wcale nie musi działać na niekorzyść. Film nakręcony jest sprawnie, dobrze zmontowany, jakość warsztatowa jest bez zarzutu. Ciekawa jest również obsada, łącząca profesjonalnych aktorów z rzeczywistymi postaciami polskiego art worldu.

Dla tych, którzy twórczość Oskara Dawickiego znają, odsłaniają się nowe aspekty. Od razu można zauważyć, że Oskara Dawickiego gra Oskar Dawicki. Nie powiedziałabym jednak, że autobiograficznie odgrywa siebie. Na potrzeby filmu wkłada niebieską brokatową marynarkę i wciela się w postać Oskara Dawickiego - performera. Nie można przy tym nie dostrzec, że wszystkie przedstawione postacie, łącznie z głównym bohaterem, są przerysowane do granic możliwości. Mamy więc Najdroższego, granego przez Andrzeja Chyrę, artystę, któremu udało się odnieść komercyjny sukces, i dla którego sztuka powstaje jakby zupełnie od niechcenia. Mamy również wspominaną już galerzystkę, graną przez Agatę Buzek, obowiązkowo ubraną na czarno, przerzucającą na tablecie portfolio artysty (do samej tej figury jeszcze powrócę). Jest też zblazowany kolekcjoner, grany przez Jakuba Gieształa, oceniający sztukę w kategoriach zysku. Wiele scen z życia codziennego ze świata sztuki zostało tak przejaskrawionych, że śmierć Mistrza, czyli Zbigniewa Warpechowskiego, zdaje się niczym więcej jak kolejną zaplanowaną akcją performatywną. Atmosfera całego filmu jest jak z prac Oskara Dawickiego - zabarwiona (auto)ironią, żartem czy też po prostu czarnym humorem. A wszystko po to, aby wskazać i obnażyć problemy otaczającego nas świata.

Oskar Dawicki, Performer

Dodatkowo w miarę oglądania filmu zdajemy sobie sprawę, że jest on nie tylko sam w sobie performansem Oskara Dawickiego, ale składa się tak naprawdę z odpowiednio zestawionych jego artystycznych prac. To one de facto tworzą narrację i filmową rzeczywistość. Rozpoznać można dobrze znane prace Dawickiego, w tym takie jak "Drzewo wiadomości", "Bałwan cytatów", "Nie wiem" czy "Koniec świata przez pomyłkę", które sam artysta traktuje z dystansem, jakby podważał wartość swojej sztuki. Są też prace, które ewidentnie powstały na potrzeby filmu, ale, co interesujące, mogą istnieć również autonomicznie, poza jego kontekstem. Wszystkie zostały uzupełnione lub skontrastowane z fragmentami prac Zbigniewa Warpechowskiego bądź grupy Azorro, co stwarza dodatkowe pole korespondencji między nimi.

Z pewnością nie bez znaczenia jest postać Łukasza Rondudy, współautora scenariusza oraz współreżysera. Jak sam to określił w czasie dyskusji po premierze, w filmie tym kontynuuje swoje akademickie badania nad formą performansu. Trudno temu zaprzeczyć, bo rzeczywiście wygląda na to, że Ronduda, po książkach i wystawach sięgnął po kolejne medium i za pomocą filmu próbuje analizować kolejne aspekty i wymiary tej dziedziny sztuki.

Oskar Dawicki, Performer

Największe wrażenie zrobiła na mnie jednak nie kreacja samego Dawickiego, ale obecność Zbigniewa Warpechowskiego. Ewidentnie widać, że niby dosłowne uśmiercanie mistrza ma charakter mocno przewrotny. Fragmenty z jego performansów z lat 70. zyskują bowiem w kontekście filmu dodatkowe znaczenia. Okazuje się, że nie tylko nie tracą one na aktualności, ale wręcz odsłaniają uniwersalność jego działań oraz siłę przekazu. To ponowne przyjrzenie się twórczości Warpechowskiego staje się według mnie bardziej przekonujące, niż na klasycznej retrospektywnej wystawie.

Jedyne, co może w filmie drażnić, i na co zwróciła uwagę jedna z uczestniczek popremierowej dyskusji, to stereotypowe potraktowanie postaci kobiecych, w którym raczej w tym wypadku trudno dopatrzyć się świadomej ironii. O ile można jakoś przełknąć to, że postać Andy Rottenberg, mimo że przywoływana jest jako autorytet, pojawia się tylko  epizodycznie, to mocno razi postać galerzystki, uformowanej na wzór figury już dawno wymarłej, a na pewno nieobecnej w świecie berlińskiego art worldu. Tę nadmiernie rozemocjonowaną, zamartwiającą się, nadopiekuńczą i zupełnie nieporadną istotę można bez problemu dodać do obrazu artystek w polskim kinie, o którym pisał niedawno w "Obiegu" Tomasz Kolankiewicz.

Oskar Dawicki, Performer

W dniu premiery pokaz filmu został zwieńczony performansem "I am sorry", wykonanym przez odtwórcę głównej roli, Oskara Dawickiego. Artysta przepraszał w nim kolejno: widzów, którym film się nie podobał, tych którym się on podobał, reżyserów, aktorów i producentów. Jego forma oraz charakter mógłby stać się dla widzów wskazówką, że to, co się dzieje w filmie, nie musi być brane zupełnie na poważnie. Ale czy kolejnym razem uda się widzom dotrzeć do innych aspektów filmu, czy też pozostaną przy tych najbardziej powierzchownych? Trudno przewidzieć.

Na razie zaskoczył on z pewnością jedną z obecnych na premierze osób, która po projekcji przyznała się, że była przekonana, że główny bohater naprawdę umarł.

 

"Performer". Scenariusz i reżyseria: Łukasz Ronduda i Maciej Sobieszczański; zdjęcia: Łukasz Gutt; Obsada aktorska: Oskar Dawicki, Agata Buzek, Andrzej Chyra, Zbigniew Warpechowski, Jakub Gierszał, Anda Rottenberg, Katarzyna Zawadzka, Anna Maria Buczek, Igor Krenz, Arkadiusz Jakubik, Jacek Beler, Alma Asuai, Wiktor Gutt, Agnieszka Gronowicz, Bodo Kox, Wojciech Jagiełło, Michał Woliński, Anna Zaradny, Zbigniew Rogalski.

Film fabularny, Polska, rok produkcji 2015; okres zdjęciowy: sierpień 2012.