Jak wytatuowałam sobie Jastrubczaka i Bujnowskiego

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Co przyciąga ludzi na Śląsk? Nieraz słyszę o tym, jaki ma klimat i potencjał (nie to, co zmanierowana i zepsuta do szpiku kości Warszawa). Może to właśnie dzięki rosnącej popularności Katowic i Śląska - krainy od kilku lat odczernianej z węgielnego pyłu - kilku z najważniejszych polskich artystów przyjęło zaproszenie Łukasza Skąpskiego do stworzenia wzornika tatuaży, biorąc udział w projekcie „Przaja moimu hajmatowi" w bytomskiej Kronice.

Tatuaż na ciele Emanueli Kuziel wg projektu Łukasza Jastrubczaka, dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki
Tatuaż na ciele Emanueli Kuziel wg projektu Łukasza Jastrubczaka, dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki

Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zrobienia sobie tatuażu. Chciałam oczywiście, żeby był wyjątkowy i znaczący, wciąż jednak nie mogłam się zdecydować, co by to mogło być. Kiedy usłyszałam o projekcie Kroniki, zdecydowałam, że właśnie w ten sposób przełamię ciężar tego pierwszego, od którego wszystko się zacznie.

Tatuaż na ciele Emanueli Kuziel wg projektu Łukasza Jastrubczaka, dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki
Tatuaż na ciele Emanueli Kuziel wg projektu Łukasza Jastrubczaka, dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki

Do projektu zaproszono topowe nazwiska polskiej sceny sztuk wizualnych: Wilhelma Sasnala, Rafała Bujnowskiego, Łukasza Jastrubczaka czy Małgorzatę Szymankiewicz. Czego można chcieć więcej? Tatuaż Sasnala? Super! Spodziewałam się, że znajdzie się wielu chętnych, w końcu moda na zdobienie ciała kwitnie od dawna, również w Polsce ma się coraz lepiej. Wspaniała okazja: zrobić sobie tatuaż zaprojektowany przez ulubionego artystę i to za darmo przez cały czas trwania wystawy. W końcu taka akcja może przyciągnąć nie tylko stałych bywalców wystaw.

Tatuaż na ciele Emanueli Kuziel wg projektu Łukasza Jastrubczaka, dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki
Tatuaż na ciele Emanueli Kuziel wg projektu Rafała Bujnowskiego, dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki

Jakże naiwna byłam w swoich wyobrażeniach.

Ale zacznijmy od tematu prezentacji. Jej tytuł nie jest łatwy do rozszyfrowania. W tym wypadku pomocna okazuje się znajomość języków obcych i zawiłej historii Śląska. „Przaja" to słowo zaczerpnięte z czeskiego, „moimu" ze śląskiego, „hajmat" natomiast z niemieckiego. Właśnie te, a nie inne państwa miały największy wpływ na język oraz kulturę Śląska. „Przaja moimu hajmatowi" lub „Mōj hajmat mōm rod" znaczy, jak głosi opis wystawy, „Kocham mój Heimat".

Dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki
Dzięki uprzejmości Margot Studio, fot. Roman Łuszczki

Kilka lat temu, podczas wywiadu z fotografem Tomaszem Tomaszewskim, zarzuciłam mu, że widzi Katowice i Śląsk jak typowy warszawiak: kominy, kopalnie, brudny górnik i węgiel, że te jednoznaczne skojarzenia nie-Ślązaków są nadal stereotypowe i coraz mniej aktualne, że sami Ślązacy nie widzą już siebie w ten sposób. Zastanawiałam się, jak tytuł wystawy zinterpretują sami artyści, w jaki sposób odniosą się do hajmatu, który nie jest ich hajmatem. Żaden nie urodził się przecież na Śląsku, będą więc występowali z pozycji obserwatora.

Wśród projektów pojawiły się prace odnoszące się do historii i geografii regionu. Były też realizacje żartobiwe, jak brudne stopy Mikołaja Małka czy podział świni przygotowanej do uboju, który Grzegorz Sztwiertnia przeniósł na ciało człowieka.

Ayuta, fot. Marcin Wysocki
Ayuta, fot. Marcin Wysocki

Kurator wystawy, Łukasz Skąpski, dodatkowo utrudnił artystom zadanie, wymagając od nich, by w swoim projekcie tatuażu wykorzystali tytuł wystawy albo jego poszczególne słowa. Na szczęście nie każdy się do tego odniósł.

Rafał Bujnowski, fot. Marcin Wysocki
Rafał Bujnowski, fot. Marcin Wysocki

Ktoś, kto podobnie jak ja szedł na tę wystawę głównie z zamiarem wybrania wzoru, który będzie potem nosił na swoim ciele, znalazł się w dziwnej sytuacji: oto bowiem artyści podeszli do zadania - jak to artyści - dość specyficznie. Zastanawiam się, w jakich kategoriach oceniać tę wystawę. Jeśli brać pod uwagę funkcjonalność prezentowanych prac, to jako jedyna profesjonalnie do sprawy podeszła Gosia Szymankiewicz. Wysiliła się na tyle, by swojej sztuce nadać formę użyteczną. Znalazła tatuażystę, z którym konsultowała każdy swój pomysł. Ten powiedział jej, co da się zrobić, a czego nie i co w tatuażu w ogóle jest możliwe. Efekt jest bardzo udany. Na wystawie zaprezentowanych zostało aż siedem wzorów jej autorstwa. Każdy możliwy do wykonania, bardzo czysty, estetyczny i może nawet trochę hipsterski. Bardzo przypadł mi do gustu także motyw łączenia pieprzyków Rafała Bujnowskiego, nieco nad łokciem powstało więc coś na kształt małego wozu w kolorze cyjanu, bo tak układały się moje pieprzyki.

Mikołaj Małek, fot. Marcin Wysocki
Mikołaj Małek, fot. Marcin Wysocki

Na tym właściwie należałoby zakończyć temat wzorów, z którymi nie powinno być problemu przy tatuowaniu. Jak się okazało, nawet kolorowe kropki Łukasza Jastrubczaka oznaczające poszczególne miasta Śląska, na które w końcu się zdecydowałam, okazały się kłopotliwe i nie wyszły tak kształtne, jak na projekcie. Pomysł jednak był dobry. Subtelne punkciki, wyglądające trochę jak piegi Pana Kleksa, wzięły swoje kolory z CMYK-a (C - cyjan, M - magenta, Y - yellow, K - key colour/Kontur), a impulsem do jego stworzenia był rysunek "Punkt, linia, trójkąt, kwadrat (w kolejności alfabetycznej)". Na wzorze poszczególne figury przypasowane są kolejnym miastom Górnego Śląska. Z zapisaniem się na termin do studia tatuażu nie było problemu. Tak niewielu chętnych do wytatuowania się za darmo? Śląska tematyka i mało atrakcyjne wzory czy niewystarczająco wypromowana możliwość udziału w akcji? A może wszystko po trochu? Szkoda, bo mam wrażenie, że nie do końca wykorzystano zarówno potencjał pomysłu, jak i potencjał wystawienniczy samych prac. Tak czy siak na tatuaż się zdecydowałam, w dodatku nie jeden i nie tylko ja, więc akcja wyszła chyba nieźle.

Grzegorz Sztwiertnia, fot. Marcin Wysocki
Grzegorz Sztwiertnia, fot. Marcin Wysocki

Czekam właśnie, aż zejdą mi wielobarwne strupki, żeby w pełni ocenić efekty mojego udziału w eksperymencie. Mimo wszystko i tak fajnie mieć świadomość, że nosi się projekt jednego z ulubionych artystów.

 

Łukasz Skąpski, „Przaja moimu hajmatowi", CSW Kronika, Bytom, 8.03 - 26.04.2014.

Więcej o projekcie na:

http://projektmetropolis.pl/

http://aplacewherewecouldgo.blogspot.com/

 

Malwina Rzonca, fot. Marcin Wysocki
Malwina Rzonca, fot. Marcin Wysocki

Piotr Kurka, fot. Marcin Wysocki
Piotr Kurka, fot. Marcin Wysocki