Całkiem niedawno w „Obiegu" Wojciech Wojciechowski pytał o sposoby i możliwości tworzenia narracji wokół znikających miast i miejscowości. Wątek ten pojawił się już w głośnej „Miedziance” Filipa Springera, która stała się punktem wyjścia dla opisywanej przez Wojciechowskiego wystawy w jeleniogórskim BWA. Wspomniana ekspozycja nie była jednak jedyną, która podjęła ten wciąż jeszcze świeży zarówno w sztukach wizualnych, jak i urbanistyce trop.
Zmiana wizerunku Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego to jeden z częściej podejmowanych wątków tak w sferze polityki społecznej, jak w obszarze kultury w regionie. O ile jednak zmiany planowane przez władze opierają się na modernistycznej estetyzacji przestrzeni, to propozycje głębszych zmian wypływają ze środowisk alternatywnych. Niemały w tym udział ma bytomska Kronika, od dłuższego czasu realizująca projekty testujące przesuwanie granic między sztuką a społeczeństwem. Tym razem wraz z Fundacją Imago Mundi podjęła próbę stworzenia obrazu Górnego Śląska i Zagłębia przez pryzmat sztuk wizualnych. Pytanie, czy takie działania mają sens. Czemu ma służyć taki zabieg? Czy realizowany Projekt Metropolis nie stanie się kolejną estetyczną wizytówką regionu, który coraz wyraźniej ślepo podąża za efektem Bilbao?
Tytuł wystawy „The city is Empty”, zrealizowanej przez Krïstïana Skylstada w ramach międzynarodowej części Metropolis, był inspirowany norweskim znaczeniem nazwy Bytom – BY to miasto, TOM – puste.
Trudno jednoznacznie określić, kiedy Bytom zaczął się zapadać. W wyniku nadmiernej eksploatacji złóż węgla ziemia zaczynała drżeć. Efektem było dzwonienie szklanek w kredensach oraz pękanie ścian w kamienicach. Czasem gdzieś osunęła się ziemia, zabierając ze sobą kawałek miasta. Zabobonni mówili, że to wina Skarbka, złośliwego ducha przemierzającego nocą kopalniane szyby. Chciwość ludzi miała ściągnąć na mieszkańców nieszczęście. W końcu przemysł się zatrzymał, stanęły maszyny, a miejscowi za bardzo nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Miasto zaczęło przypominać krajobraz księżycowy.
Wręcz ascetyczna wystawa Skylstada składała się z prac dwudziestu pięciu norweskich artystów, którzy odnieśli się do hasła „puste miasto”. Dzięki temu powstała wielostronna narracja, której przesłanie zawiera się w słowach Skylstada: „Chcę tylko, aby obraz się złaaaamał, złaaamał, rozpłynął się. Dla wszystkiego jest alternatywa, szczególnie dla przecenionego”. Do bycia alternatywą pretenduje oczywiście sztuka, która może kształtować na nowo to, co dobrze znane.
Stąd na wystawie wiele prac wymykających się estetyce, z którą mamy na co dzień do czynienia w polskich galeriach. Wystarczy wspomnieć malowane wybielaczem obrazy Magnusa Vatvedta, oniryczny film Damiana Heinischa oraz monochromatyczne rysunki Hanne Grieg Hermansen "Polaroids 1-14", przypominające do złudzenia fotografie wykonane polaroidem. Oprócz tego w filmie Tora Jørgena van Eijka, pojawia się opustoszałe Oslo po zamachu z lipca 2011 roku; wszyscy zapamiętaliśmy tę historię, ale na jak długo? Czy będziemy w stanie znów uwierzyć w mit współczesnego miasta? A może właśnie tytułowe „puste miasto” jest bezpieczniejsze? Miasto, pozbawione mieszkańców decydujących o jego losie.
Na wystawie znalazła się również wielkoformatowa fotografia Jasona Havneraasa. Zdjęcie powstało z myślą o uchwyceniu krzyczącej Johanny Ellen. Przed stojącą artystką rozciąga się panorama nowoczesnego miasta, Ellen trzyma w dłoni megafon. Jednak nie jest w stanie krzyknąć w rozpościerającą się przed nią przestrzeń. W spojrzeniu artystki jest jakaś rezygnacja, niemoc. Podobne odczucia ujawniają się w jej wideoperformansie „The Pulse Beats From Within”, w którym wciera sól w pokryte strupami nogi. Nasze początkowe zdumienie zaczyna przechodzić w stan zniecierpliwienia, a dźwięk tarcia solą poranionej skórę staje się z każdą chwilą bardziej nieznośny.
Były też na wystawie prace tak minimalistyczne, że bardzo łatwe przeoczenia: Victora Boulleta, Frido Eversa, czy Sebastiana Hellinga. Mam jednak wrażenie, że to właśnie one, przypominające porozrzucane przedmioty, ukazały najpełniej ideę „pustego miasta”. Co bowiem lepiej obrazuje opuszczone miejsce niż pozbawione właścicieli przedmioty?
„Miasto to fragmenty, które tworzą iluzję całości, ale próba zunifikowania miasta jest w gruncie rzeczy skazana na porażkę i może na dłuższą metę prowadzić jedynie do pustki i luk w postrzeganiu, które wykorzystane mogą być jedynie na pokaz” – deklaruje kurator. Wystawa „The city is Empty” nie była, mimo odwołania się do znaczenia słowa Bytom, opowieścią tylko o tym konkretnym miejscu. Zakreśliła znacznie szerszy i istotniejszy problem niż sam fakt pustych ulic czy poczucia wyludnienia w tym mieście. Nie ulega wątpliwości, że kryzys, który dotknął całe województwo kilkanaście lat temu, nie został jeszcze zażegnany. O poprawie wcale nie świadczy wizualna unifikacja czy powstające nowoczesne centra handlowe, ale właśnie proklamowana przez Projekt Metropolis różnorodność. Nie ma chyba odpowiedniejszych warunków dla zaangażowanej społecznie sztuki niż właśnie sytuacja panująca obecnie w tym regionie Polski.
Uczynienia hasła „puste miasto” osią narracyjną wystawy pokazuje, jak istotna jest próba zrozumienia tego, co wydaje się już stracone. Prezentowane podczas wystawy prace może nie obrazują problemów regionu Śląsko-Dąbrowskiego, ale warto spojrzeć na nie jak na próbę wydobycia na jaw tych, nad którymi należy się pochylić. Czy obrazy oblane wybielaczem, porzucone kolorowe buty lub piekąca sól nie są ich symptomami? Poszukiwaniem niełatwego lekarstwa na praktyki zamazywania różnorodności, niszczenia dawnych obszarów rekreacji (takich chociażby jak Wojewódzki Park Rozrywki i Wypoczynku). Efekt końcowy jest ważny, ale równie istotny jest proces dochodzenia do niego. Hasło „puste miasto” może być punktem zwrotnym, ale może też oznaczać wyrwę w tożsamości. Wniosek wynikający z wystawy jest taki, że od tych pytań nie uciekniemy i że powinniśmy znaleźć czas, by na nie odpowiedzieć.
“The city is Empty”, kurator: Krïstïan Skylstad.
Artyści: Damian Heinisch, Hanne Grieg Hermansen, Runhild Hundeide, Frido Evers, Lars Brekke & Henrik Pask, Jason Havneraas, Johanna Ellen, Magnus Vatvedt, Sebastian Helling, Marie-Louise Jacobs, Janne Talstad, Tor-Jørgen Van Eijk, Jon Eirik Kopperud & Saman Kamyab, Kjetil Berge, Kenneth Alme, Ingri Haraldsen & Petter Buhagen, Hans Christian Skovholt, Tora Dalseng, Victor Boullet, Kristian Skylstad, Karen Nikgol & Lee Meo;
Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu, 5-19.10.2013.
Organizacja wystawy w ramach „A Place Where We Could Go/ Projekt Metropolis”: Fundacja Imago Mundi i CSW Kronika w Bytomiu.