Bliskie, intymne, zwyczajne

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Nie ma rzeczy bardziej niewiarygodnej od rzeczywistości
Fiodor Dostojewski

Pytanie, czy rzeczy mają duszę, ma oczywiście charakter czysto retoryczny. Jakkolwiek utrwalone na obrazie lub użyte jako materiał dzieła sztuki osiągają niejednokrotnie wymiar symboliczny. Stają się wyrazicielami ogólnie podzielanych przez nas uczuć, idei, wspomnień. Z taką poetyzacją przedmiotów spotkałam się w pracach trzech autorów, prezentowanych w lecie na moskiewskich wystawach. Projekty twórców różnych pokoleń łączyło zwrócenie uwagi na rzeczy najbardziej prozaiczne i zwyczajne. Takie, bez których nie odbywa się nasza codzienność, ale też takie, których raczej nie wystawia się na pokaz. Opowieści te dużo wspólnego miały również z historią o „małym człowieku”, pełną tragizmu i samotnej walki z rzeczywistością.

K. Chrustalow, „Ucieczka”, 2009 / „Złota rybka”, 2012 / „Zapałka i kamień”, 2009, Pechersky Gallery, fot. A. Nabokina
K. Chrustalow, „Ucieczka”, 2009 / „Złota rybka”, 2012 / „Zapałka i kamień”, 2009, Pechersky Gallery, fot. A. Nabokina

Memento Vita

Uważa się, że w Petersburgu konceptualizm się nie przyjął. Nie jest to prawda, jak się okazuje. Odkryciem i w jakimś sensie rewelacją dwóch ostatnich sezonów artystycznych w Rosji stały się miniobiekty petersburżanina Kirilla Chrustalowa. Czterdziestoletni artysta od piętnastu lat tworzy w swoim mieszkaniu dzieła, które dotąd pokazywał wyłącznie rodzinie i znajomym. Przyjaciele jednak postanowili rozpropagować jego prace. Dzięki ich interwencji artysta został zauważony i doceniony przez kuratorów.

K. Chrustalow, „Zachód słońca na szczycie”, 2009 / „Antyk”, 2012 / „Uczciwy kapsel”, 2012 / „Wielka niedźwiedzica”, 2012, Pechersky Gallery, fot. A. Nabokina
K. Chrustalow, „Zachód słońca na szczycie”, 2009 / „Antyk”, 2012 / „Uczciwy kapsel”, 2012 / „Wielka niedźwiedzica”, 2012, Pechersky Gallery, fot. A. Nabokina

Prezentowana od 28 czerwca do 30 lipca w Pechersky Gallery w Winzavodzie w Moskwie wystawa Chrustalowa „Bliscy sąsiedzi” miała podtytuł: „Sentymentalna podróż po pokoju”. Na ścianach niewielkiej sali wisiało 19 miniaturowych półeczek, na których skromnie prezentowały się obiekty zrobione z najbardziej nieoczekiwanych materiałów, każdy opatrzony był zabawnym opisem, zdradzającym filozoficzne myślenie twórcy. Była tu biała filiżanka z zabandażowanym uszkiem, uciekająca z pudełka zapałka, spinacz do papieru pragnący latać, zakrzywiony korkociąg udający latorośl, i zgnieciony plastikowy kubeczek w żółtym kolorze – swoista złota rybka – a także pognieciona papierowa serwetka marząca o zachodzie słońca. Niektóre obiekty symbolizowały dzielność („Grupa Laokoona”) i szczere oddanie („Zapałka i kamień”, „Uczciwy kapsel”), zamiłowanie do starożytnej sztuki („Antyk”) i manię wielkości („Wielka niedźwiedzica”). I jakoś niezmiernie żal się stawało tych zużytych przedmiotów, których los już się wypełnił. Ich płonne „marzenia” budziły zrozumienie i współczucie. Jakby na potwierdzenie Arystotelesowej tezy „istota rzeczy zawiera się w niej samej” 1 te już nierzeczy wołały: Zobaczcie, my jeszcze żyjemy! Oczywiście, to swoista zabawa w skojarzenia, lecz za tym wszystkim kryły się egzystencjalne rozważania artysty o życiu i śmierci, o niepowtarzalności i skończoności każdego istnienia.

Babskie szczęście

Ania Żełudź uwielbia, jak sama mówi, poszukiwać życia w przedmiotach martwych. Laureatka nagrody Innowacja i uczestniczka głównego projektu 53 Biennale w Wenecji, Żełudź bardziej znana jest ze swoich instalacji. Z powyginanych metalowych drutów spawa kontury przedmiotów najbliższego otoczenia człowieka. Swoiste rysunki drutem prawdziwych mebli, ubrań, samochodów. Niezmiernie ważna jest dla artystki także sama przestrzeń wystawiennicza. „Język, artysta, kontekst. Te aspekty zawsze biorę pod uwagę” 2 – mówi. Taki właśnie malarsko-konceptualny projekt w określonej przestrzeni udało mi się zobaczyć w sierpniu.

A. Żełudź, Rysunki 2005-2012, Random Gallery, fot. A. Nabokina
A. Żełudź, Rysunki 2005-2012, Random Gallery, fot. A. Nabokina

Random Gallery, gdzie od 5 do 23 sierpnia prezentowana była wystawa Ani Żełudź, zajmuje jedno mieszkanie w kamienicy na ulicy Powarskiej w centrum Moskwy. Budynek z 1914 roku, malowidła na sufitach i dębowe parkiety. „Zabrakło mi obrazków na ścianach” – powiedziała Ania, którą poznałam na wernisażu wystawy. I rzeczywiście, ekspozycja składała się prawie z samych obrazów. Można też powiedzieć, że była to instalacja totalna. Zainscenizowane i odtworzone za pomocą rysunków trzypokojowe mieszkanie. Przypominało też o wystawach sztuki nieoficjalnej, które w latach 70. odbywały się w mieszkaniach prywatnych i komunałkach. W dużym korytarzu „stały” regał z książkami, rower, krzesło na kółkach, żółty kaloryfer i wałki do malowania w zielonym wiadrze. W każdym z trzech pokoi dumnie prezentowali się główni bohaterowie ekspozycji: stare, odzyskane ze śmietników i pchlich targów czajniki, garnki, bańki na mleko, półeczki, stoliki – symbole czasów późnego ZSRR. Uratowane, odmalowane, szczęśliwe. Te same przedmioty widniały na obrazach, kolorowych lub czarno-białych. Malarka tworzy „portrety rzeczy”. „Lubię pracować ze starociami, bo w naszym całkowicie technogennym świecie są one w stanie przypomnieć nam o cesze wyjątkowej, o wrażliwości” 3 – mówi artystka. Żełudź pracuje w technice tempery. Istotny jest dla niej kolor, wypełniający i uwypuklający kształty przedmiotów, lub jego brak, umożliwiający pokazanie rzeczy w czystej postaci.

A. Żełudź, Rysunki 2005-2012, Random Gallery, fot. A. Nabokina
A. Żełudź, Rysunki 2005-2012, Random Gallery, fot. A. Nabokina

Trzy pokoje zostały zaaranżowane jako trzy przestrzenie domu. Pierwszy w stonowanych kolorach, o tematyce kuchenno-łazienkowej. Na środku świeżo odmalowany szarą farbą stolik, na nim emaliowane czajniki, garnuszek. Na ścianach obrazy z tymi samymi czajnikami, butelkami, bańkami na mleko, rysunki z wazonami, suszącymi się na kaloryferach podkoszulkami. I pejzaże. Środkowy pokój – pejzaże i portrety rzeczy, które mogą istnieć na zewnątrz mieszkania. Tu też stał regał, krzesło, wisiała gablota, w której kiedyś znajdowały się sprzęt przeciwpożarowy.

Trzeci pokój był najbardziej przytulny, intymny, ciepły. Drewniane okiennice, powieszone jako obraz, szafa z ubraniami i wieszakami. W niej brzoskwiniowa sukienka, buty, damska torebka. W rogu przy oknie brązowy stolik, a na nim biało-czerwony czajnik do zaparzania herbaty i jego portret w ramce. Po obu stronach oparte o ścianę obrazy z biało-niebieskim kredensem, jak gdyby dopiero namalowane i pozostawione tymczasowo. Po przeciwnej stronie – portrety walizek i półek z bibelotami. Na środku pokoju, na niskim stołeczku, znajdowały się drewniane domki. Nieopodal na ścianie kolorowe garaże na pomarańczowej ziemi. Obok stała brązowa drabina, a naprzeciwko, na postumencie, drewniane czarne kalosze i dwa ich portrety.

A. Żełudź, Rysunki 2005-2012, Random Gallery, fot. A. Nabokina
A. Żełudź, Rysunki 2005-2012, Random Gallery, fot. A. Nabokina

Na sam koniec zajrzałam jeszcze do pokoiku przy wejściu do galerii, gdzie za symboliczne pieniądze można było nabyć zrobione przez malarkę notatniki. Skromne kartki w kratkę, reprodukcje obrazów i odręczny napis na pierwszej stronie – kobiecy asсetyzm albo babskie szczęście. Notatniki rozprzedawały się jak świeże bułeczki. Pewnie to jednak babskie szczęście, pomyślałam.

Poemat o baraku

Moskiewskie Multimedia Art Muzeum prezentowało w sierpniu kilka projektów. Wśród nich wystawę poświęconą 85-leciu Oskara Rabina, nonkonformisty i jednego z twórców undergroundowej grupy Lianozowo, działającej w Moskwie w latach 60. i 70. zeszłego wieku. Dzieła sztuki, jak wiadomo, pojawiają się wszędzie tam, gdzie obecne jest uważne spojrzenie twórcy. Krytyczne spojrzenie lianozowców na otaczającą ich rzeczywistość i ich dzieła nie przystawały do obowiązujących w Kraju Rad poglądów. Wielu artystów zmuszonych było z tego powodu opuścić ZSRR. Przez zachodnich krytyków i kolekcjonerów sztuki Rabin nazywany był „Sołżenicynem malarstwa” 4. Po zorganizowanej w 1974 roku na podmoskiewskim pustkowiu wystawie, znanej później jako „spychaczową”, został wydalony z kraju i od 1978 roku mieszka w Paryżu.

O. Rabin, Grafika 1950-1960, MAMM, widok wystawy, fot. T. Jaworski
O. Rabin, Grafika 1950-1960, MAMM, widok wystawy, fot. T. Jaworski

Ekspozycja w MAMM składała się z 41 wykonanych czarnym flamastrem i akwarelą prac graficznych Oskara Rabina z kolekcji Aleksandra Kronika oraz kilku olejnych obrazów z kolekcji Tsukanov Family Foundation. W pracach Rabina łatwo dostrzec wpływy ekspresjonizmu i surrealizmu początków XX wieku, a także popartu. Wpływy oswojone, przetworzone i przystosowane przez artystę do radzieckich tematów. „Podczas malowania przede wszystkim odczuwam przyjemność z samego procesu mieszania i nakładania farb, cieszę się ich blaskiem i mrocznością, cienką i grubą kreską, zapachem. Jednak potem chcę wyrazić smutek, szczęście, nienawiść, gniew, miłość, myśli o życiu i ludziach. Chcę pochwycić życie i przekazać je poprzez własne uczucia. Aby to osiągnąć, używam jako symboli przedmiotów, które mnie otaczają. Ich znaczenie na obrazie jest inne niż w prawdziwym życiu” 5 – pisał artysta.

O. Rabin, „Autoportret w oknie baraku”, 1963 / „Pogrzeb baraku”, 1965, MAMM, fot. A. Nabokina
O. Rabin, „Autoportret w oknie baraku”, 1963 / „Pogrzeb baraku”, 1965, MAMM, fot. A. Nabokina

Otaczająca Rabina codzienność – pospolita, dramatyczna, absurdalna – na długo stała się głównym tematem jego obrazów. Na wielu z nich widnieje barak, w którym przez dziesięć lat artysta mieszkał wraz z rodziną („Barak z księżycem”, „Autoportret w oknie baraku” i „Pogrzeb baraku”). Barak jako dobry znajomy i sprzymierzeniec. W mieszkaniu Rabina w długim drewnianym budynku, toczyły się wówczas zażarte spory i dyskusje, przyjaciele-malarze organizowali nieoficjalne wystawy, poeci czytali wiersze. „Wiele wtedy się działo” 6 – napisze później Rabin. Barak, budowany jako mieszkanie tymczasowe, nieprzystosowane do stałego zamieszkiwania, symbolizuje również biedę, tak samo jak i ogromny, wiszący nad domami „Rubel”. Z kolei ocet, wódka i ryba na krzyżu, szare niebo i brudny śnieg to beznadzieja i rozpacz.

O. Rabin, „Śmietnik nr 8”, 1958, MAMM, fot. A. Nabokina
O. Rabin, „Śmietnik nr 8”, 1958, MAMM, fot. A. Nabokina

Był na wystawie i słynny „Śmietnik nr 8”, obraz, od którego rozpoczęła się nagonka na malarza, nazywanego w sowieckich gazetach renegatem i zdrajcą. O jego dziełach pisano, że są „podłą bazgraniną” 7. Na obrazie znów barak, tym razem nieco z tyłu. W centrum i na pierwszym planie brudny śmietnik, pod nim ości i głowa ryby, pusta butelka po wódce. Po prawej słup z zawieszonymi na nim przewodami elektrycznymi. Wszystko to faluje i leci, stwarzając wrażenie mijającego bezpowrotnie czasu w warunkach „niemożności istnienia”. Śmietnik, podobnie jak barak, wygląda teraz niczym pomnik ponurej epoki, w której przyszło żyć artyście. Jest też symbolem „małego człowieka”, skazanego na wyginięcie w nierównej walce z okrutną rzeczywistością.

O. Rabin, „Rosyjski popart nr 3”, 1964, MAMM, fot. A. Nabokina
O. Rabin, „Rosyjski popart nr 3”, 1964, MAMM, fot. A. Nabokina

K. Chrustalow „Bliscy sąsiedzi”, Pechersky Gallery, Moskwa, 28.06-30.07.2013
A. Żełudź „Rysunki 2005-2012”, Random Gallery, Moskwa, 05-23.08.2013
A.Rabin „Grafika 1950-1960”, MAMM, Moskwa, 18.08-08.09.2013

K. Chrustalow, „Grupa Laokoona”, 2010 / A. Żełudź, Rysunki 2005-2012 / O. Rabin, „Autoportret z rybą i octem”, 1965; fot. A. Nabokina
K. Chrustalow, „Grupa Laokoona”, 2010 / A. Żełudź, Rysunki 2005-2012 / O. Rabin, „Autoportret z rybą i octem”, 1965; fot. A. Nabokina
  1. 1. P. Kunzmann, Atlas filozofii, Warszawa, 1999, s. 49
  2. 2.  zholudhome.com 
  3. 3. Ibidem
  4. 4.  www.tsukanovartcollection.com
  5. 5. Ibidem
  6. 6. zob. Г. Кизевальтер, Эти странные семидесятые или потеря невинности>, Москва, 2010
  7. 7. materiały organizatora