Rzucona rękawiczka

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W toczących się dyskusjach publicznych jednym z częściej eksplorowanych tematów jest od pewnego czasu kwestia ACTA. Kluczowym wątkiem w debacie dotyczącej wolności internetu wydaje się kwestia praw twórców i ich użytkowników. Demonstracje i protesty, jakie przetoczyły się przez polskie miasta, zrzeszały aktywistów najróżniejszych organizacji, ale i zwykłych mieszkańców. Ich wkroczenie do sfery publicznej można uznać za znak pewnego przełomu, jaki dokonuje się w myśleniu społeczeństwa. Tłum coraz mniej przypomina bezwolną masę, o jakiej pisał na początku XX wieku Ortega y Gasset, a staje się świadomą siebie i swoich praw formą społeczną. To połączenie się w jeden ruch emancypacyjny pokazało, że społeczeństwo jest w stanie rzucić wyzwanie rządzącym, których decyzje mogą zagrażać swobodom obywatelskim. Zauważalny wzrost aktywności społecznej doprowadził w efekcie do wzmożenia działań mających na celu wypracowanie alternatywnych rozwiązań względem obowiązującego systemu.

Postawienie problemu praw autorskich w kontekście systemu sztuki wydaje się szczególnie interesujące wobec aktualnych postulatów Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej, dotyczących wynagrodzenia artystów. Prawo autorskie ma w zasadzie na celu chronienie praw majątkowych artysty względem dystrybucji jego dzieła. Jednak nawet pobieżna znajomość faktycznych wynagrodzeń, jakie dostają twórcy, pozwala wysnuć dość oczywisty wniosek. Prawo autorskie jest tak skonstruowane, by chroniło oczywiście interesy, ale przede wszystkim sieci instytucjonalnej, paradoksalnie doprowadzając tym samym do jeszcze większego marginalizowania twórców. Pojawia się pytanie, czy jesteśmy w stanie temu zaradzić?

Na pierwszym planie fragment pracy Łukasza Jastrubczaka, Człowiek, który wiedział za dużo, Siłownie DIY Łukasz Skąpski, fot. Agata Cukierska
Na pierwszym planie fragment pracy Łukasza Jastrubczaka, Człowiek, który wiedział za dużo, Siłownie DIY Łukasz Skąpski, fot. Agata Cukierska

Pomysłu stworzenia wystawy oscylującej wokół tych kwestii podjęła się kuratorka Agnieszka Kilian razem z bytomską Kroniką. "Wystawa podejmuje próbę przefiltrowania systemu poprzez praktykę artystyczną; systemu, którego celem jest ujęcie wartości niematerialnych w takie ramy, by trwale osadzić je w obrocie gospodarczym, a uczestnikom tego obrotu przypisać określone funkcje" - podkreśla kuratorka1. Zamykanie w sztywne ramy ma jeden zasadniczy cel: stworzenie systemu rządzonego chęcią zysku i ustanowienia monopolu na decydowanie o powinności ról w procesie produkcji.

Kronika przyzwyczaiła nas do projektów o wyraźnym politycznym charakterze. "Rękawiczki Jeffa Koonsa" podejmują próbę reformy - nie całego systemu, ale głównie naszego języka w mówieniu o sztuce. Widać to już w samej warstwie wizualnej wystawy. W przestrzeni Kroniki zostały umieszczone szkice, wykresy, fotografie, niewielkie rysunki i filmy. Jednak centralnym punktem całej wystawy jest umieszczony na parterze drewniany stół. Między licznymi odbitkami i wycinkami znalazły się również stare księgi patentowe. Przy tymże stole odbywały się też sesje warsztatowe - dwie - z udziałem m.in. Łukasza Białkowskiego, Romana Dziadkiewicza, Konrada Gliścińskiego, Igora Krenza, Kuby Mikurdy, Janka Sowy, Janka Simona i Andrzeja Szczerskiego. Dyskutowano o głównych wątkach wystawy.

Opis patentowy łopaty piekarskiej - pierwszy polski zarejestrowany wynalazek (zgłoszony do UP w 1919)
Opis patentowy łopaty piekarskiej - pierwszy polski zarejestrowany wynalazek (zgłoszony do UP w 1919)

Punktem wyjścia badań nad kwestią prawa autorskiego i własności intelektualnej staje się tu historia tytułowych rękawiczek. Zostały one przekazane przez Paulinę Ołowską Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie jako dar do kolekcji. Same rękawiczki należały nie do Koonsa, ale do Daniela Fageringa, pochodzącego z Los Angeles. Fagering na co dzień pracuje przy produkcji prac Koonsa, często wykonuje własnoręcznie odlewy rzeźb. Już ta historia stawia problem autorstwa i twórczości.

Kim w takim razie jest autor? Co decyduje o tym, że dany przedmiot uznany jest za sztukę? W 1968 roku Roland Barthes pisał: "głos traci swoje źródło, autor wkracza we własną śmierć, (...) odpowiedzialność za opowieść spada nie na osobę autora, lecz na pośrednika, szamana lub recytatora, którego podziwia się nie za «geniusz», lecz «wykonanie» (czyli mistrzowskie opakowanie kodu narracyjnego). Autor to postać nowoczesna, wytworzona bez wątpienia przez nasze społeczeństwo"2. W tym kontekście procesowi twórczemu i artyście bliżej do opisywanego przez Benjamina wytwarzania artefaktów niż kreowania wartości. Jeff Koons, podobnie jak kilkadziesiąt lat wcześniej Marcel Duchamp, w swojej twórczości zastosował strategię zawłaszczenia. O ile Duchamp zawłaszczał przedmioty gotowe, ukazując, że wartość ekonomiczna może być równa wartości estetycznej, to Koons zwrócił uwagę na wagę kreacji artystycznej.

Pierwszy numer gazety MSN zrefotografowany przez Justynę Gryglewicz
Pierwszy numer gazety MSN zrefotografowany przez Justynę Gryglewicz

Współcześnie dzieło sztuki przestało być wytworem pracy artysty, o jego statusie decyduje często warstwa konceptualna. Jednak zarówno w wypadku zawłaszczenia, jak i ready made prawo autorskie pozostaje bezradne, choć paradoksalnie zakłada, że dzieło sztuki nie musi być wykonane samodzielnie przez twórcę.

Po podobne strategie sięgają Łukasz Skąpski, Łukasz Jastrubczak, Igor Krenz czy Marek Kamieński. W swoich pracach balansują między kategoriami oryginalności a zapożyczenia. Każdy z nich, wykorzystując istniejące już elementy - czy to w postaci gotowych przedmiotów, historii czy klisz - kwestionuje samoistność sztuki.

Refotografowana praca Agaty Biskup, fot. Justyna Gryglewicz
Refotografowana praca Agaty Biskup, fot. Justyna Gryglewicz

Współczesne prawo autorskie skonstruowane zostało w romantycznym przekonaniu o czerpaniu przez artystę w procesie twórczości jedynie z własnych uczuć i doświadczeń. Jest to jednak stosunkowo nowe myślenie, jeśli spojrzymy na samą historię sztuki. Kwestię te poruszał Pierre Bourdieu, podkreślając, że żaden artysta nie jest tworem samorodnym.

Pytanie o to, kim jest artysta i czym jest jego twórczość, jest w efekcie pytaniem o społeczne i ekonomiczne warunki, w jakich tworzył3. Praca każdego artysty jest więc czerpaniem doświadczeń z otaczającego świata i jego wytworów i nieustannym poszukiwaniem inspiracji i przetwarzaniem ich na swój indywidualny język.

Relacja między oryginałem i kopią stanowi trzon sztuk mimetycznych, a w XIX wieku osiągnęła swoje apogeum w akademiach sztuk. Nawet rewolucyjne jak na owe czasy "Śniadanie na trawie" Edouarda Maneta nie powstało w próżni. Sam motyw ikonograficzny odnajdziemy w "Sądzie Parysa" Marcantonia Raimondiego czy "Spokojnej miłości" Antoine'a Watteau. Łatwo jest więc wykazać, że oryginalność nie leży w samej formie, ale też w pomyśle tworzącego, czego, paradoksalnie, prawo autorskie nie obejmuje - broni jedynie oryginalnej (czyli innowacyjnej) formy. To ignorowanie przez system prawny powracania motywów prowadzi do pęknięcia na linii system-rzeczywistość.

Sesja. W tle partytura Jakuba Woynarowskiego, fot. Agata Cukierska
Sesja. W tle partytura Jakuba Woynarowskiego, fot. Agata Cukierska

W tym kontekście ciekawie sytuuje się kwestia found footage, gdzie zapożyczona forma służy do opowiedzenia zupełnie innej historii, czego przykładem jest film Bogny Burskiej. Sama relacja oryginalności-powtórzenia-zawłaszczenia pojawia się w twórczości Wojciecha Gilewicza i Mateusza Kuli. Czy obecne prawo wyłącza takich artystów z systemu? Czy ich działania, by być chronione przez prawo, muszą być dostosowane do sztucznie wytworzonych zasad? A może pytanie należy sformułować inaczej? Kto - na przykład - ma prawo decydować o tym, co jest sztuką? Artyści, kuratorzy, krytycy? Czy urzędnicy państwowi?

W odróżnieniu od wielu wystaw, które za cel stawiają sobie ukazanie jakiegoś problemu poprzez sztukę, "Rękawiczki Jeffa Koonsa" pokazują to, nad czym instytucje powinny pracować.

Szkoda, że - skoro wystawa zakładała krytykę prawa autorskiego - zabrakło wyraźniejszego zarysowania drugiej strony barykady. Jednak wszelkie próby zakładające zmianę i dostosowanie systemu własności intelektualnej do rzeczywistości należy śledzić z uwagą. Trudno prorokować, jaki efekt osiągną tego typu działania. Może się okazać, że uda się wypracować bardziej otwarte i adekwatne modele prawne, ale istnieje również ryzyko zaostrzenia już istniejących. Mając tego świadomość, warto poszukiwać nowych rozwiązań; lepsze to niż czekanie na nowe ograniczenia.

"Rękawiczki Jeffa Koonsa", Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu, 12 maja - 16 czerwca 2012

W dobie reprodukcji artystycznej, fot. Justyna Gryglewicz
W dobie reprodukcji artystycznej, fot. Justyna Gryglewicz
  1. 1. Ulotka towarzysząca wystawie.
  2. 2. R. Barthes, "Śmierć autora", tłum. M.P. Markowski, "Teksty Drugie" 1999, nr 1-2, s. 354
  3. 3. P. Bourdieu, "Reguły sztuki", tłum. A. Zawadzki, Kraków 2011, s. 444.