Czterysta lat temu jedną z francuskich wiosek nawiedziła niespotykana tragedia. Jej charakter i przebieg umknął niestety mojej zawodnej pamięci: czy była to śmierć krowy, choroba dziecka czy wyjątkowo nieurodzajne plony (mała epoka lodowcowa, jaka nawiedziła wówczas Europę, dawała się ostro we znaki) - dość, że, jak powszechnie wiadomo, każdy skutek ma swoją przyczynę, a w tym wypadku była ona dość ewidentna: samotnie mieszkająca wdowa, o której wszyscy wiedzieli, że nocami odprawia nieprzyzwoite harce z Szatanem, podobnie zresztą jak jej matka i babka.