como espiar sin descargar nada press localizar numero movil here exposed cell pics programas para espiar por satelite el mejor espia gratis de whatsapp mua giong ong noi necesito espiar espia mensajes de texto de celulares telcel gratis como funciona spyphone pro como espiar blackberry messenger descargar programa prism espia

Wojna, utopia i miasto

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

"W Warszawie każdego dnia jadąc tramwajem, czułem, że jadę przez miejsce zagłady. Przez dawne getto, przez ruiny z powstania. Od tego można zwariować. Jak przeniosłem się do Krakowa, nie mogłem żyć bez tego przerażenia" Michał Zadara

Wartopia to projekt wirtualnej rekonstrukcji Warszawy według nigdy niezrealizowanych planów nazistowskich opracowanych na początku II wojny światowej i projektów socrealistycznej wizji miasta z czasów stalinowskich.
Pierwsza część projektu Wartopia I/ obejmuje wizualizacje urbanistycznej i architektonicznej koncepcji Die neue deutsche Stadt Warschau - niemieckiego miasta, które miało stanąć na miejscu częściowo wyburzonej, częściowo przebudowanej Warszawy. W rekonstrukcji wirtualnego miasta w programie 3D Aleksandra Polisiewicz wykorzystała plany Huberta Grossa, przekształcenia Warszawy w prowincjonalne, niemieckie miasto mające liczyć kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców.
W totalitarną wizję miejskich przestrzeni włączyła projekt Friedricha Pabsta, planującego wybudowanie gigantycznej Volkshalle na miejscu Zamku Królewskiego. W Wartopii I można przejść się po Gauforum, wędrować pustymi ulicami wzdłuż sztucznej, komputerowo wygenerowanej architektury.
Nigdy nie zaistniałe, wirtualne miasto ukazuje się w swym dystopijnym wymiarze, doświadczanym lub przeczuwanym w wielu projektach nowoczesnych utopii inżynierii świata". ( informacja prasowa Galerii Le Guern)

Półtora roku temu, w jakąś letnią sobotę pojechałam z Olą Polisiewicz na Śląsk, do Gliwic, skąd pochodzi. Bardzo intrygował nie jej nowy projekt, który nazwała "Wartopia". Dwa lata pracy: kucia Autocadu i skupionej dokumentacji w archiwach IPNu, było ledwie rozbiegiem przed dzisiejszą realizacją w Galerii Le Guern. Mój tekst napisany tuż po naszej wspólnej wyprawie - choć razi mnie swoją naiwną literackością, dziś odbieram jak dokument, sampling dygresji i intuicji, bardzo osobistą próbę rozpoznania Wartpii: skąd się wzięła i czym może być dla mnie, urodzonej w post-katastroficznym mieście niespełnionej utopii, w Warszawie.

***

Śląsk dla Olki ma chropowatość skałek w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i pachnie jak podkłady kolejowe. Śląsk dla mnie to żeliwne kolumienki stacji w Zawierciu, czerwona cegła XIX wiecznej architektury przemysłowej i zieleń, której nadmiar w tym najbardziej zdewastowanym ekologicznie rejonie Polski robi trochę nieoczekiwane wrażenie. Sielski krajobraz post-industrialny. Zieleń, która wpycha się wszędzie, kolonizuje każdy wolny kawałek przestrzeni. Znam to z Warszawy.

Warszawa dla Olki pachnie rozpalonym asfaltem. Ma naturę lotną. U - lotną. Kiedy zjawiła się tu po raz pierwszy - asfalt prawie parował. ( Olka: Czułam się odrealniona. Na ulicach wakacyjna pustka, chodziłam sobie bez celu, nie znałam jeszcze miasta, chciałam zorientować się gdzie jestem, i nagle szok: patrzę w lewo - Ściana domów. Patrzę w prawo - to samo. Domy jak lustrzane odbicia. Dygresja: Marta Zielińska w swojej książce o Warszawie nazwała ją "miastem fatamorgany" Olka cd: Nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Czułam się jak Alicja po drugiej stronie lustra. Na ulicy Andersa, jest taki odcinek między Świętojerską a Stawkami. Ulica obmurowana socrealistycznymi kamienicami przypomina szeroki korytarz. Środkiem kursują tramwaje. Poczułam to, co czuje małe dziecko zabrane po raz pierwszy nad morze, albo w góry. Byłam przerażona, jak kiedyś, kiedy po raz pierwszy znalazłam się nad Bałtykiem. Z rykiem pognałam w morze. Rodzice bali się, że się utopię. To, co dla moich warszawskich znajomych było normalne - że ulica jest tunelem przebitym w skale, i że domy po obu jej stronach są identyczne, dla mnie nie było normalne. Byłam w szoku. Pomyślałam, jeśli socrealistyczna architektura zrobiła na mnie takie wrażenie, to jak musiały wyglądać projekty niezrealizowane, które zostały gdzieś w archiwach? Zaczęłam drążyć temat i okazało się, że Niemcy robili to samo. Projektowali zupełnie nowe miasto.

Ja: Andersa ( dawna Świerczewskiego ) to fatamorgana spełniona. Powojenna ulica wdziera się w gęsto zabudowany fragment getta. Na skos. Jakby na skróty chciała dotrzeć do celu. Nigdy wcześniej nie kursowały tędy tramwaje (Do czasu zamknięcia warszawskiego getta w listopadzie 1949 r. mogły ją przeciąć linia nr 1 i 26 jeżdżące m.in. Gęsia i Franciszkańską. Po zamknięciu dzielnicy, kursowała tamtędy " Piętnastka", "Nur fur Juden", która Gęsiej skręcała w Nalewki). Ich mechaniczny dźwięk odbija się od ścian budynków jak w studni. Hałas, który zagłusza nieobecność. Nadmiar dźwięku, który odsyła do ciszy, pustki.

Gliwice, szkice do Wartopii
Gliwice, szkice do Wartopii

W Gliwicach, rodzinnym mieście Olki, czuję się jak za granicą. Że nie ma tu socu, niedowierzam. Śląskie ulice są wąskie, małe. Przedwojenna architektura Gliwic ma bardzo ludzki wymiar. (Olka: Jest w niej coś co wycisza emocje, uspokaja. Kiedy zaczęłam projektować na komputerze wizję Grossa, z przerażeniem zauważyłam, że jestem w Gliwicach! Ta sama skala, ta sama architektura).

To, co łączy Warszawę i Gliwice to "kurzawki", piaszczyste podłoże. Oba miasta powstały na niesprzyjających tektoniczne terenach. Bolesław Prus w "Kronikach" cytuje " pewnego historyka izraelskiego", który wywodził etymologię Warszawy od " berszebe" - " wśród piasków". "Piasek to dziwny żywioł - pisze Marta Zielińska. Ciągle się przemieszcza, przesypuje, zaciera ślady". Miejska materia Warszawy nigdy nie była stabilna. Domy nie najlepiej trzymały się jej gruntu. I z byle powodu potrafiły znikać. ( Olka: Niemcy bali się " kurzawek" jak ognia. W Gliwicach przed wojną wiadomo było, gdzie z urzędu, nie wolno budować. Po wojnie w tych miejscach nowe państwo, wbrew naturze, wybudowało całe osiedla. Już po dwudziestu latach zaczęły się sypać. I znikać).

Znikanie - to Warszawa. Etymologia Gliwic ma mokrą konsystencję. Gliwieć znaczy: gnić. Stopniowo rozkładać się i zanikać. Jak błoto, jedyny od wieków stały element pejzażu Warszawy. "Rozchodzi się miasto/ w błocie/ mniej więcej/ w gwiazdę" pisał Białoszewski. Marta Zielińska: "Tu trwałe jest to, co ze swej natury trwałe nie jest". Błoto to taki cement na niby.

Gliwice też rozłażą się i rozchodzą. Jakby bez celu. XIX wieczne kamieniczki o zasłoniętej czarnym pyłem tożsamości nagle urywają się, poprzetykane narodowosocjalistycznymi plombami z lat 30., i masztami wieżowców, rywalizującymi z najwyższą w kraju radiostacją ( od " prowokacji Gliwickiej" zaczęła się II wojna). Między nimi przemykają stada spłoszonych familoków. ( Olka: Dzieci z bloków nie chciały się ze mną bawić, bo myślały, że w nich mieszkam.. Na studiach fotografowałam skoszarowane budynki z czerwonej cegły o czwartej nad ranem.). Na studiach dokumentowała sny biednej dzielnicy kolejowej, powojennego gliwickiego " getta".

Gliwice to jeden z najważniejszych węzłów kolejowych w Polsce ( Takim komunikacyjnym węzłem miała zostać, według planów Grossa, Warszawa). Pierwszą linię kolejową , z Wrocławia do Katowic, przez Gliwice, przeprowadzono w 1845 r. Od końca XIX w. działała także kolej wąskotorowa, ostatnia, z pociągami osobowymi była czynna do 1992 r. Dla pejzażu Gliwic typowe są szyny i tramwaje. ( Olka: Całe moje dzieciństwo to kolej. Jestem dzieckiem kolejarza. Moja matka, inżynier, była odpowiedzialna za śląskie PKP. Dzieciństwo spędzałam w pociągu. Nad morze pociągiem, do babci na wieś, co tydzień pociągiem, do ciotek pociągiem. W ogóle cała moja rodzina ciągle jest w ruchu, tłucze się od miasta do miasta. Każde pokolenie mieszka gdzie indziej: Krystynopol na Kresach, Lwów, Gliwice, Wrocław, Warszawa. Od pierwszej klasy liceum miałam już własny bilet ze zniżką i mogłam wszędzie jeździć. Pociąg to był taki tunel, który łączył mój dom w Gliwicach z domem mojej babci, z całym światem. Nazwałam go " tunelem komunikacyjnym". To była bardzo bezpieczna przestrzeń. W Warszawie takim tunelem jest dla mnie tramwaj, którym jeżdżę filmować Warszawę.

W Gliwicach Olka filmuje "Wilcze Gardło". Filmowanie to trochę czynność zastępcza.

Olka filmuje Wilcze Gardło, fot. Ewa Toniak
Olka filmuje Wilcze Gardło, fot. Ewa Toniak

( Olka: Miałam zostać, tak jak rodzice, budowniczym, inżynierem. Całe dzieciństwo "poprawiałam" projekty mostów ojca. Dziwiłam się, że w jego rysunkach brakuje kolorów. To wspomnienie wróciło, gdy w IPNie oglądałam niemieckie plany zniszczeń Warszawy z 1939 r. Żółte plamki zniszczeń malowane plakatówkami wyglądają niewinnie).

Warszawę okupacyjną znalazła na śmietniku. Dwie kartki z nagłówkiem " Zniszczenie miasta". Strona 44 jakiegoś albumu i tekst: " Pierwszy akt niszczenia Warszawy, wrzesień 1939 r., przyniósł straty ok. 50 000 mieszkańców oraz zniszczenie ok. 12% ogółu liczby budynków".

" Wielkie pole gruzów" - notatka w dzienniku Friedricha Gollerta, przyszłego kierownika Urzędu Planowania Przestrzennego przy Gubernatorze Dystryktu Warszawskiego, zaraz po wkroczeniu Niemców do Warszawy, 27 września 1939 r. Na początku listopada tego samego roku, na naradzie w Berlinie, na którą specjalnie z Krakowa przyjechał gubernator Frank, Hitler podjął decyzję o zburzeniu Zamku Królewskiego i nieodbudowywaniu zniszczonego miasta. W albumie "Sześcioletni Plan odbudowy Warszawy" ( zakup Olki, bo "Wartopii" chce wirtualnie rekonstruować Warszawę w socu), z referatem Bieruta wygłoszonym na Konferencji warszawskiej PZPR w lipcu 1949 r. ruiny " wyglądają jak po trzęsieniu ziemi" ( podpis pod zdjęciem). Poza porządkiem cywilizacji. Warszawa jako górzysty, nieregularny krajobraz.

Lotnicze zdjęcia getta to krajobraz pustynny, " tabula rasa". ( Cytat z albumu Oli: "Ilość gruzu na Muranowie równa się objętości 60 przedwojennych drapaczy chmur " Prudential"), Komentując idee coraz bardziej popularnego pod koniec lat 20. na niemieckich wydziałach architektury Le Corbusiera, Hamburska Komisja Budownictwa Nadziemnego pełna jest rezerwy. Jego plany - pisze w jednym z raportów - byłyby do zrealizowania tylko wtedy, gdyby punktem wyjścia była architektoniczna " tabula rasa". ( Plan " Le Voisin" Le Corbusiera z 1925 r. przewidywał wyburzenie historycznego centrum Paryża i zastąpienie go drapaczami chmur. Geometria miała zastąpić chaos i przywrócić miastu spokój). Na pewno znaleźliby się ludzie - czytamy dalej w raporcie Komisji - którzy nie cofnęliby się przed zniszczeniem wartości historycznych, artystycznych i gospodarczych, ponieważ odczuwają głęboką potrzebę zaakcentowania również w urbanistyce zmian dokonujących się w kulturze, nie stroniąc od przemocy. Nazywają to " wykonać całą pracę". Proces bardziej konserwatywny, nie narusza istniejących wartości nazywają robieniem " łatańców".

W 1940 r. w czasie , gdy Hubert Gross opracowuje w Warszawie "Likwidację miasta Polaków", Edward Liedecke, główny planista Gdańska i Prus zachodnich, decyduje: "Kultura polska, która mogłaby przyjąć kształt przestrzenny nie istnieje". Tu nawet gruzy nie utrzymywały kształtu. Marta Zielińska: " miasto przeistaczało się z minuty na minutę: ulice w podwórza, place w usypiska, domy w ruiny". "Coraz jeszcze coś leci, zlatuje ( przecież wciąż się dalej jeszcze zmienia! ) - nie nadąża za pamięcią oka w " Pamiętniku z Powstania Warszawskiego" Białoszewski. Miasto samo układa się w krajobraz, opuszczone, i obolałe. Bezbronne wobec "aktów kulturalnego tworzenia wspólnoty niemieckiej, wewnętrznie uporządkowanej i zdolnej do kolonizacji" jak wydanej 1942 r. ""Warschau unter deutscher Herrschaft" ( Warszawa pod panowaniem niemieckim) nazywa się ekspansję budowlaną na Wschód.

Niemiecka wspólnota uporządkowana to gliwickie " Wilcze Gardło". Zjawiamy się z Olką gdzieś na obrzeżach Gliwic w samo południe. To wybudowane w 1937-41 wzorcowe osiedle S.A _ Siedlung. ( w czasie wojny: Dankopfersiedlung der S.A.-Glaubenstadt), " w starogermańskim stylu", oddalone o kilka kilometrów od centrum, dopiero w 1975 r. zostało włączone do Gliwic.

Wilcze Gardło, dawny Dom Zebrań, fot. Ewa Toniak
Wilcze Gardło, dawny Dom Zebrań, fot. Ewa Toniak

Na trawniku przed bramą w dawnym Domu Zebrań ( Gemeinschaftheim), biwakują faceci wygoleni na łyso, parkuje nie najnowsze BMW. Powojenna mutacja " społeczności, żyjącej w zdeterminowanej politycznie przestrzeni". Kamienny, oszlifowany w kant bruk i polskie rzygowiny. Martwota lipcowego południa zabijana rykiem z jaskini w bramie, gdzie jak pisze " kitek" w swoim internetowym blogu " chleją 24 h/ dobę". ( "To moje osiedle i fajnie mi tu" - pisze na tej samej stronie Anusia. )

Za bramą rynek. Dwupiętrowe kamieniczki z kanonicznymi dla architektury III Rzeszy jasnym tynkiem i dwuspadowym dachem. Heimatstil. Kubiczne formy, gładkie ściany, żadnych podziałów czy ornamentów. Tynki są nie do zdarcia i nadal świetnie się trzymają. Po środku rynku - park. W przyziemiach - sklepy.

Wilcze Gardło, fot. Ewa Toniak
Wilcze Gardło, fot. Ewa Toniak

Za rynkiem wąska szyja dwóch symetrycznych budynków - domów dla nauczycieli. Dalej w lewo wygina się w łuk szkoła. Za nią boisko i stadion z trybuną. Wokół - rozmieszczone w równych odstępach działek jednorodzinne domki, z 1000 metrowymi ogródkami. Typowa podmiejska kolonia. Podobne "wzorcowe niemieckie osiedla" miały powstać wokół Warszawy. W 1942 r. projektował je Friedrich Pabst, inżynier, absolwent przedwojennej gdańskiej Politechniki. To na jego polecenie uporządkowano pracownię po Grossie i odkryto plan " Nowego niemieckiego miasta Warszawy" ( Olka: Nawet w IPNie, gdy poprosiłam o plan Pabsta, myśleli, że chodzi o Grossa ). Specjalnie mnie to nie dziwi: "w sferze materii nie istniało i nie istnieje w Warszawie nic pewnego. Jeśli coś nie znikało, dziwnie potrafiło się przemieniać" - powtarzam za Martą Zielińską. Taki na przykład pałac na Ordynackiem, od końca XVIII w to najpierw koszary, rzeźnia, szpital, fabryka a teraz konserwatorium. Dzisiejsze Nalewki biegną przedwojenną Gęsią, , a Pawia wskakuje znienacka na Dzielną.

Pabst, w którego pokoju w styczniu 1945 r. znaleziono " Plan nowego niemieckiego miasta Warszawy", nie mógł tej pomyłki sprostować. Zginął z wyroku podziemia w 1943 r.. Pabsta od Grossa oddzieliło dopiero niedawno dwoje niemieckich architektów, Barbara Klain i Niels Gotschow, i opisało w monografii " Zagłada i Utopia. Urbanistyka Warszawy w latach 1939-1945": w planie "Nowego niemieckiego miasta Warszawy" Grossa milionowe miasto zostało na desce kreślarskiej dosłownie " wymazane".

"Wymazywanie" to słowa-klucze dla historii Warszawy. A także "milczenie" i "niepamięć". Marta Leśniakowska, historyczka architektury mówi wprost: " Zapomnieć, co było, po to by za chwilę o tym zapomnieć. Warszawa w XX wieku układa się w sekwencje kilku miast, z których każde kolejne eliminowało poprzednie. Zaborcy do I wojny niwelowali ślady polskości. Warszawa międzywojenna, nowoczesna metropolia europejska, zniwelowała resztki miasta rosyjskiego. Po wojnie mamy zbudowaną od zera Warszawę panoptyczną, miasto kontroli. Dziś miasto III RP, które próbuje wypełniać pustkę i stworzyć global city czy generic city. Milczenie - dla Warszawy jest regulatorem tożsamości, " wymazującym" niewygodne dla kolejnej władzy fakty. W praktyce architektoniczno-urbanistycznej pustka jest bardzo użyteczna - można ją wypełnić zaprogramowaną " nową pamięcią". Jak np. powojenną Warszawę przystroić w konserwatywny kostium klasycyzmu stanisławowskiego, homogeniczną, niwelującą liberalizm w architekturze, wizję przeszłości".

W Planie Grossa " nowa pamięć" wpisuje się w formy już zastane. Stare Miasto stoi tam, gdzie stało, jako symbol ciągłości osadnictwa niemieckiego. Niemiecka przeszłość panoszy się w Ogrodzie Saskim, symbolu panowania Augusta Mocnego. Stąd już dwa kroki do monumentalnej budowli z dziedzińcem, o proporcjach Pl. Piłsudskiego ( wówczas Pl. Hitlera), która wchodzi w skład tzw. " Gauforum", miejscu Parteitagów z budynkami partyjnymi i wieżą - " nową koroną miasta " ( wieże planowano we wszystkich zdobytych na Wschodzi miastach jako znak rozpoznawczy narodowosocjalistycznej " wspólnoty narodu"). Z istniejących ulic ocalało tylko Krakowskie Przedmieście, ważny trakt komunikacyjny dzielnicy rządowej, Aleje Ujazdowskie jako " Siegestrasse" ( ul. Zwycięstwa) i Al. Jerozilimskie jako " Bahnhofsstrasse. Planowana liczba mieszkańców niemieckiej Warszawy - zaledwie 40.000.

Aleka Polis, Wartopia I, szkice
Aleka Polis, Wartopia I, szkice

Ponad rok temu, na monitorze Oli, płaski plan Grossa jak plażowa zabawka nadmuchiwana powietrzem, wybrzusza się i rozrasta w trzy wymiary. W wersji roboczej domy to kolor czerwony, obwiedzione amebicznymi wypustkami terenów zielonych. Wieża - jedyny pionowy klocek na planie - wskazuje, gdzie planowano centrum ( W kultowej książce Olki , w politycznej fikcji " Człowiek z wysokiego zamku" Ph.K.Dicka, Nowy Jork odbudowany po II wojnie światowej przez faszystów musiał wyglądać bardzo podobnie. Dick: "Całe szeregi porządnych, czystych, solidnych budynków, ulica za ulicą, całe nowe śródmieście..")

Dziś, w trakcie pracy nad Wartopią ( nazwę wymyśliła sama: od War - wojny i topii - czyli utopii, ale i toposu. W końcu w jej nazwisku zaszyfrowane jest miasto - Polis), trójwymiarowy plan Pabsta unosi się i znika w czarnej gardzieli monitora jak kosmiczny pojazd albo latająca mechaniczna ryba ( z lotu ptaka wygląda jak jej szkielet wyrzucony na brzeg Wisły). Hala ludowa z olbrzymią kopułą - na miejscu zamku Królewskiego - i kilka budynków wokół planowanego Gauforum unosi się w pustce monitora jak kosmiczna eskadra ( Olka: jako dziecko uwielbiałam układy scalone, znosiłam do domu tony żelastwa ze złomowisk. W Wartopii chciałam żeby ten fragment hitlerowskiego miasta przypominał statki kosmiczne np. z filmów Spielberga.).

Na komputerowej makiecie Oli, wyabstrahowane z białego tła - lekko pofałdowanej piaszczystej wydmy, na której miało stanąć przyszłe niemieckie miasto - wygląda jak relikt dawnej cywilizacji. Kupka zorganizowanej materii nad szarym pasmem rzeki, zawieszonej w kompletnej pustce. Trochę statek widmo, trochę jak wyspa. Isola. Izolatka - powie Olka. Stan, w którym granica między tym, co realne a tym, co nie, zanika.

Tak wspomina swój pobyt u siostry w Katowicach, na ul. Św. Jana, w 2003 r. Stara, wysoka kamienica w centrum miasta. Ulica , jak warszawska Andersa, przypominała tunel. Nieznośna akustyka. (Olka: Potrzebowałam wtedy ciszy i spokoju Musiałam uporać się z jakimś traumatycznym doświadczeniem. Kontaktowałam się ze światem przy pomocy kamery internetowej przymocowanej do framugi okna. Czas filmowania ustawiłam na 1 klatka/sek ( standardowy czas to 24 klatki /sek). Świat za oknem toczył się wolno i z sekundowym opóźnieniem. Nie wychodziłam z domu. W środku nocy budziłam się przekonana, że przystanek tramwajowy jest w sąsiednim pokoju. Gdy wyszłam po raz pierwszy na ulicę - przeżyłam szok. Wszyscy poruszali się szybciej niż na moim monitorze. To był przełom. Opuściłam wyspę).

W Warszawie zamieszkała w socu na Woli. ( Olka: ciasno tu. Szafki w kuchni wiszą za nisko i trzeba się schylać jak w kanałach.). W Katowicach, i w Warszawie czuła się obca. Pierwsza zima w Warszawie była nie do zniesienia. ( Olka: Łaziłam po zaśnieżonym mieście. Pod białą puchową kołdrą wydawało się miękkie i bezpieczne. Poczułam się przez chwilę jak w jakimś organizmie, w macicy. Poczułam spokój. Ale to było złudzenie. Pod miękkimi formami trafiałam na ostre kanty. Warszawa to miasto, które rani).

Tu każdy ma jakąś swoją wizję Warszawy. Każdy - swojego wyimaginowanego "łatańca". Marta Zielińska: "okruchy dawanych domów i ulic pozwalają tworzyć warszawiakom idealne wizje miasta. Patrzy się na wyizolowany kawałek czegoś i można dowyobrażać sobie dalszy ciąg pięter, kamienicy czy placu (...). Białoszewski na przykład potrafi dojrzeć na przycmentarnej ulicy Ostroroga starą rzymską drogę via Appia."

Aleka Polis, Wartopia I, szkice
Aleka Polis, Wartopia I, szkice

Projekt Oli - to poetyka faktów dokonanych. Interesuje ją problem władzy i przemocy zamrożonej w architekturze. Uniwersalność języka propagandy. ( Olka: kiedy czytam ulotki niemieckie z okresu okupacji, to jakbym czytała gazetkę Wszechpolaków).

Na początku pracy nad "Wartopią" miała pomysł na własną "rekonstrukcję" Warszawy.

( Olka: Nie chcę kątów prostych. Ostrych kantów i brzegów. Może to będzie miasto na wzór kibucu z lat 60.? Może Pałac Kultury zamieni się w meczet? (Dygresja: Mochnacki w XIX w. narzekał na " chińskie pagody" , " parawany i meczety w ogrodzie" krytykując neoklasycystyczną zabudowę Corazziego na Placu Bankowym.). Konkluzja: Warszawa to strasznie oporne na Orient miasto.

Logo Olki: "Alekapolis" - zamiast "O" - miniaturowa mapka Warszawy.

Moje zadanie dla Olki: Rekonstrukcja a wymazywanie.

( lipiec 2005/grudzień 2006)

Korzystałam z:
Barbara Engelking, Jacek Leociak, Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście, Warszawa 2001
Niels Gutschow, Barbara Klain, Zagłada i utopia. Urbanistyka Warszawy w latach 1939-1945 (katalog wystawy), Muzeum Historyczne, Warszawa 2003
Irma Kozina, Wilcze Gardło w latach 1939-1941. Uwagi o sztuce na Śląsku w okresie narodowego socjalizmu, [w:] Sztuka i władza, Warszawa 2001
Piotr Krakowski, Sztuka Trzeciej Rzeszy, Kraków 2002
Marta Leśniakowska, Warszawa XX wieku: strategie niepamięci, Rocznik Warszawski, 2004
Musiałem wrócić do własnego błota, z Michałem Zadarą rozmawia Łukasz Drewniak, Kultura, dodatek do Dziennika, 6.10.06
Marta Zielińska, Warszawa - dziwne miasto, Warszawa 1995