como espiar sin descargar nada press localizar numero movil here exposed cell pics programas para espiar por satelite el mejor espia gratis de whatsapp mua giong ong noi necesito espiar espia mensajes de texto de celulares telcel gratis como funciona spyphone pro como espiar blackberry messenger descargar programa prism espia

Miejskie migracje. O mobilnym projekcie „Migracje/Kreacje” Muzeum Emigracji w Gdyni

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Współczesne miasto jest tworem migracyjnym. Obraz miasta, do którego napływają fale ludności w poszukiwaniu lepszego życia, wpisał się na stałe do kultury. To migracja ukształtowała europejskie miasto przemysłowe, do którego przybywała ludność wiejska, zasilając szeregi proletariatu. W Polsce po II wojnie światowej migracja do miasta stała się nieodłącznym elementem rzeczywistości.

Migracja kojarzona jest również z nowoczesnością. Popularne od lat 90. opracowania, czerpiące z teorii globalizacji, wskazywały na nieustający ruch i pośpiech, które charakteryzować mają metropolie XXI wieku. Migracje ludności miały być częścią świata ponowoczesnego, określanego jako globalny port lotniczy, przez który przewijają się współcześni nomadzi i travellersi. Obecnie wiadomo jednak, że ten romantyczny globalny obrazek niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Migracja to bowiem nie tylko wolność, ale często konieczność ekonomiczna oraz polityczna, jak dzieje się w przypadku tanich pracowników, migrantek wykonujących niewidzialną pracę opiekuńczą, najemnych robotników oraz uchodźców.

Przestrzeń miejska to nie tylko przestrzeń przepływu ludności, ale również miejsce ekspresji i wypowiedzi, w którym umieścić można nieskończoną liczbę komunikatów adresowanych do ogromnej publiczności. Jest to przestrzeń dla manifestowania indywidualności oraz przekazów społecznych. Wydaje się, że z podobnego założenia wyszli twórcy projektu Migracje/Kreacje, zrealizowanego w lipcu 2013 roku w Trójmieście przez Muzeum Emigracji w Gdyni.

„Migracje/Kreacje” to projekt mobilny, rozciągnięty pomiędzy Gdynią i Gdańskiem, w przestrzeni kolejowej. Miejsce to jest nieprzypadkowe, ponieważ to właśnie kolejka SKM jest w Trójmieście symbolem mobilności. Może zostać również potraktowana jak ogromna przestrzeń wystawiennicza, przez którą przewija się codziennie kilkadziesiąt tysięcy osób. Celem projektu było przedstawienie różnorodnych interpretacji zjawiska migracji z perspektywy własnych doświadczeń lub z perspektywy procesów społecznych. Artyści i artystki zostali zapytani o to, czym jest migracja, co to znaczy być emigrantem/emigrantką, obcym we własnym kraju i poza jego granicami. W ramach projektu swoje prace prezentowali: Julita Wójcik, Iwona Zając, Anna Witkowska, Ludomir Franczak, Krzysztof Topolski, Radek Szlaga, Galeria Rusz, Sławomir Elsner oraz Sławomir ZBK Czajkowski.

Sławomir ZBIOK Czajkowski, „Imigrants”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni
Sławomir ZBIOK Czajkowski, „Imigrants”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni

Interpretacje tematu migracji, przedstawione w projekcie „Migracje/Kreacje”, podzielić można na kilka wątków. Co charakterystyczne, oddają one dość wiernie współczesne polskie dyskursy na temat migracji.

Pierwszym z dyskursów, który pojawił się w zaprezentowanych pracach, są związki migracji i ekonomii. Współcześnie migracja to bowiem nie zawsze wybór, coraz częściej natomiast konieczność. Ruch ludności, najczęściej ze Wschodu na Zachód oraz z Południa na Północ, zapewnia stały dopływ siły roboczej. Ten wątek wyraźnie wybrzmiewa w zaprezentowanych w ramach projektu pracach Sławomira Czajkowskiego, Krzysztofa Topolskiego, Radka Szlagi oraz Sławomira Elsnera.

Czajkowski, Topolski oraz Szlaga odwołują się do typowych doświadczeń polskich migrantów, związanych z poszukiwaniem lepszego życia. Mówią, tak jak Szlaga, o śmieciowych pracach wykonywanych przez Polaków, o ich marzeniach i utopijności lepszego życia (Czajkowski), o codzienności i otaczającym Polaków w Wielkiej Brytanii świecie obrazów, opowieści i dźwięków (Topolski). Świat polskiej emigracji pokazany w tych trzech pracach daleki jest od narodowego mitu wielkiej emigracji politycznej. To, jak u Radka Szlagi, gary i azbest, ciężka niewdzięczna praca, która ma stać się środkiem realizacji marzeń o lepszym życiu.

Radek Szlaga, „Gary”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni
Radek Szlaga, „Gary”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni

Do odmiennych niż polskie doświadczeń migrantów odwołuje się w swoich rysunkach Sławomir Elsner. Na podstawie fotografii prasowych przestawia imigrantów-uciekinierów, głównie z tzw. Trzeciego Świata, współczesnych nomadów, którzy koczują w namiotach i tłoczą się w ciężarówkach, aby tylko dotrzeć do lepszego życia. W polskiej przestrzeni publicznej praca Elsnera może stanowić ważne przesłanie, uzmysławiające Polakom, że są również narodem przyjmującym migrantów.

Temat mobilności artystów wymuszonej przez warunki ekonomiczne poruszony został w projekcie „Migracje/Kreacje” przez Julitę Wójcik i Iwonę Zając.

Wójcik w pracy Transatlantyk, nawiązującej do książki Witolda Gombrowicza, podejmuje temat przymusowej migracji twórców, których nazywa emigrantami socjalnymi, wykluczonymi z systemu ubezpieczeń społecznych. W Transatlantyku artystka wypływa z gdyńskiego portu na walizkach, stawiając się dosłownie oraz w przenośni w roli emigrantki. Pomimo ważnego społeczne tematu, wydaje się, że pokazana została emigracja groteskowa, niczym z twórczości Gombrowicza. Wójcik porusza się na tratwie z walizek, której konstrukcja uniemożliwia skuteczne odpłynięcie. Idąc tropem przekory Gombrowicza, można zapytać, jak ma się ta tratwa z walizek do tradycji politycznej emigracji Polaków? Odpowiedź jest prosta: emigracja u Wójcik jest karykaturalnym niemożliwym do zrealizowania wysiłkiem, nierealną ucieczką. Podobnie jak u Gombrowicza, z Polski nie da się, lub nie chce się, uciec.

Temat sytuacji artystki, która zdecydowała się na emigrację, podejmuje Iwona Zając, która w ramach „Migracji/Kreacji” kontynuuje projekt Cudzoziemka. Zając pokazała billboard, na którym umieściła jeden ze swoich portretów z Cudzoziemki, gdzie, niczym dziecko, ssie palec. Zadała również pytanie „Czy masz dla mnie jakąś radę?” Czy masz radę dla Cudzoziemki?

Iwona Zając, „Jestem cudzoziemką. Czy masz dla mnie jakąś radę?”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni
Iwona Zając, „Jestem cudzoziemką. Czy masz dla mnie jakąś radę?”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni

Praca Zając, odwołująca się do jej własnego doświadczenia emigrantki, może być odczytywana zarówno jako odniesienie do sytuacji bycia obcą w nowym kraju, jak i ogólnie do zjawiska społecznego niedostosowania. Umieszczając na bilbordzie swój autoportret artystka z dziecięcą ufnością poddaje się odbiorcom swojej sztuki, zachęca do dawania jej rad. Jest Cudzoziemką, ale też artystką, która posługuje się specyficznym językiem – sztuką. W ten sposób może komunikować się z otoczeniem, nawet pomimo braku znajomości języka czy też określonych kodów kulturowych, jak często ma to miejsce w przypadku cudzoziemców. Pod tym względem bycie artystką to wyjątkowa rola społeczna. Artystka jest też równocześnie zwyczajną osobą, co Zając podkreśla w drugiej prezentowanej w ramach „Migracji/Kreacji” pracy Jestem zwyczajna, a więc taka, jak wszyscy.

Pokazywane wspólnie prace Zając i Wójcik tworzą spójną narrację na temat roli artysty we współczesnym świecie. Artyści i artystki nie są tu bowiem postaciami wyjątkowymi, których nie dotyczą problemy ubóstwa i braku bezpieczeństwa socjalnego. Pod tym względem, parafrazując tytuł pracy Zając, artyści są zwyczajni.

Odmienne spojrzenie na sytuację artysty-emigranta zaprezentowała Anna Witkowska, która skupiła się na jednostce. Witkowska pokazała dwie prace. Pierwsza z nich to makieta składająca się z reprodukcji zminiaturyzowanych prac artystki. Podobnie jak u Duchampa w walizce, u Witkowskiej prawie cała twórczość dała zmieścić się w jednej peronowej gablocie. Druga realizacja to Dziennik, słynne zdanie Gombrowicza: „Poniedziałek ja, wtorek ja, środa ja…” przewijające się na wyświetlaczu umieszczonym na dworcu Gdańsk Główny.

Anna Witkowska, „Z walizki/From suitcase”, fot. A. Witkowska
Anna Witkowska, „Z walizki/From suitcase”, fot. A. Witkowska

Witkowska, podejmując temat migracji w kontekście jednostki i jej ego, odcięła się wyraźnie od komentarza społecznego. Skupiona na sobie, misterna gablota, niezwykle estetyczna, przypominająca wręcz domek dla lalek, jest tu nieoczywistym tropem. To twórczość Witkowskiej w pigułce, a może raczej w miniaturze.

Wydaje się, że w dzisiejszych czasach, gdy niemal wszystko, w tym dzieła sztuki, można zminiaturyzować, udostępniać i zabierać ze sobą w smartfonie, walizka Duchampa staje się anachroniczną pamiątką z XX wieku. Zamiast autorskiej teki mamy dziś stronę internetową. Ciągle jednak walizka pozostaje symbolem podróży, w którą zabieramy to, co tworzy naszą tożsamość. Podróżowanie daje bowiem złudzenie, że na chwilę opuszczamy naszą rzeczywistość, tak naprawdę jednak targamy ze sobą swoje troski, problemy, jak i to, kim jesteśmy.

Artystka jest ze swoją publicznością szczera: zarówno ona, jak i każdy z nas myśli tylko o sobie. Nawet tłum podróżnych, przewijających się przez gdański dworzec, to zbiorowisko indywidualności i egocentryków, o czym przypominać ma wyświetlany na dworcu cytat z Gombrowicza, jednego z najsłynniejszych narcyzów w kulturze polskiej.

Na marginesie, praca Witkowskiej ciekawie wpisuje się w problematykę współczesnej polskiej migracji ekonomicznej. Masowe wyjazdy wiążą się z koniecznością pozostawienia przez tysiące osób swoich przedmiotów w kraju. Wyjeżdżając nie można zabrać wszystkiego. Czy przed takimi wyborami stają również wyjeżdżający artyści? Prawdopodobnie tak. Jak zatem zdecydować, którą pracę zabrać, którą natomiast pozostawić? Miniaturyzacja byłaby tu idealnym rozwiązaniem.

Innym popularnym dyskursem na temat migracji jest kontekst historyczny i w takim też swoją pracę umieścił Ludomir Franczak, który w ramach „Migracji/Kreacji” zaprezentował kolejną odsłonę projektu Odzyskane. Projekt Franczaka jest do pewnego stopnia projektem genealogicznym, autor wykorzystuje w nim fragmenty źródeł historycznych, fotografii i tekstów znalezionych w archiwach, tworząc na ich bazie ciągi dalsze i historie alternatywne. W pracy prezentowanej w trakcie „Migracji/Kreacji” Franczak użył fotografii oraz życiorysów niemieckich mieszkańców Słupska, lojalek, które musieli podpisać 1945 roku, znalezionych w tamtejszym archiwum, symbolicznie przywracając w przestrzeni miejskiej wypartych z pamięci niemieckich mieszkańców regionu. Dokumenty umieścił powszechnie dostępnym miejscu, w gablocie na peronie SKM. Dodatkowo wydał jednodniową bezpłatną gazetę, w której zamieścił część znalezionych życiorysów.

Projekty wykorzystujące archiwalia, w tym cudze wizerunki, zawsze ryzykują nadużyciem i wydaje się, że Franczak również balansuje tutaj na granicy. Oglądając Odzyskane trudno pozbyć się myśli, że przyglądamy się nie tyle historycznym duchom, co realnym osobom, które być może nadal żyją w jakimś miejscu i mogłyby mieć wątpliwości, co do wykorzystania ich twarzy czy życia w projekcie. Z pewnością jednak praca z lokalną pamięcią oraz ukazaniem przemocy, jaka stała za procesem polonizacji Pomorza, jest istotna dla demitologizacji „ziem odzyskanych”.

Artyści pracujący w przestrzeni miejskiej często wchodzą w interakcję z innymi jej użytkownikami. Niektóre prace powstające w miastach są nadpisywane na sobie, tagowane, inne natomiast trwają nietknięte latami. Street art jest zjawiskiem nietrwałym. Często równie ciekawe jak sama praca jest to, co dzieje się z nią dalej. Podobnie było w tym wypadku. Krótko po otwarciu projektu, prace Galerii Rusz W końcu oraz Wolność, prezentowane w okolicach SKM Stocznia w Gdańsku, zostały przerobione przez nieznane osoby. Pierwotnie na billboardach Joanny Górskiej i Rafała Góralskiego napisane było „W końcu trafi klucz do zamka i otworzą się drzwi domu” oraz „Nic nie należy do nas. Tylko nasza wolność”. Hasła zostały zmienione na „Edward Snowden” oraz „Nic nie należy do nas. Nawet nasza wolność”. Na dodatek, ktoś, podszywając się pod dyrektorkę Muzeum Emigracji, rozesłał do mediów informację sugerującą, że billboardy zostały na prośbę organizatorów celowo przerobione przez Galerię Rusz.

Galeria Rusz, „W końcu” oraz „Wolność”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni
Galeria Rusz, „W końcu” oraz „Wolność”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni

Przerobiony billboard Galerii Rusz, fot. J. Wicenty
Przerobiony billboard Galerii Rusz, fot. J. Wicenty

Subvertising jest częścią kultury współczesnego miasta. Niemal każdy billboard, hasło reklamowe, ogłoszenie, może na skutek przeróbki zmienić swoje znaczenie. Podobny los w przestrzeni może spotkać sztukę, zwłaszcza, jeśli chce ona komentować rzeczywistość. Takim komentarzem z całą pewnością było odwołujące się do indywidualizmu hasło Galerii Rusz, umieszczone w politycznej przestrzeni wokół Stoczni Gdańskiej, posiadającej ścisłe związki ze sztuką krytyczną, również w wydaniu lewicowym czy anarchistycznym. Ideologiczny konflikt prowadzący do przechwycenia i przekształcenia pracy wydaje się więc w tym wypadku przewidywalną reakcją, czy może raczej kontrreakcją.

W innego rodzaju interakcję z publicznością weszła praca Iwony Zając znajdująca się nieopodal Dworca PKP w Gdyni. Zając, która na swoim billboardzie zapytała przechodniów, czy mają jakąś radę dla cudzoziemki, uzyskała odpowiedź od tysięcy widzów Heineken Opener Festival, którzy szybko pokryli pracę rysunkami i komentarzami. Jeszcze inaczej potoczył się los pracy Ludomira Franczaka, która została ukradziona.

Ludomir Franczak, „Odzyskane”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni
Ludomir Franczak, „Odzyskane”, fot. B. Ostrowska, Muzeum Emigracji w Gdyni

Jak starałam się pokazać, „Migracje/Kreacje” odzwierciedlają w pewnym stopniu charakterystyczne dla współczesnej Polski dyskursy. Niewątpliwa różnorodność prac nie zamyka tematu migracji w prostych ramach komentarza społecznego. Mimo to, brakuje wśród nich głosu artystów niepochodzących z Polski, ale mieszkających tutaj i mających być może odmienną niż Polacy perspektywę. Z całą pewnością jednak umieszczenie „Migracji/Kreacji”, a wraz z nimi tematu migracji, w przestrzeni trójmiejskiej kolejki SKM, ma ogromne znaczenie społeczne.

Wydaje się, że temat migracji, mimo iż intensywnie obecny w przestrzeni publicznej, ciągle jeszcze nie nabrał znaczenia politycznego. O ile oswoiliśmy się już z ekonomiczną migracją Polaków, nieuświadomione pozostają jej społeczne oraz kulturowe skutki. Ciągle jeszcze niewidoczni są w przestrzeni polskich miast migranci i migrantki, przyjeżdżający do naszego kraju. Pod tym względem umieszczenie artystycznych realizacji związanych z migracją, poszerza polityczną i publiczną sferę widzialności.