como espiar sin descargar nada press localizar numero movil here exposed cell pics programas para espiar por satelite el mejor espia gratis de whatsapp mua giong ong noi necesito espiar espia mensajes de texto de celulares telcel gratis como funciona spyphone pro como espiar blackberry messenger descargar programa prism espia

Sztuka, przemoc i demokracja

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Sztuka, przemoc i demokracja 1

Sztuka wydaje się nie mieć wiele wspólnego z przemocą, jednak artyści w swej twórczości przedstawiają nie tylko idylliczne krajobrazy i sielskie sceny, ale również odnoszą się do problemu przemocy, wizualizują ją (jak np. Goya w słynnych "Okropnościach wojny" (1810-15) czy tworzący współcześnie i odwołujący się do niego bracia Jake i Dinos Chapman). Sztuka jest pewnym rodzajem wiedzy, a więc również władzy. Poza tym samą sztukę również dotyka przemoc. Wystarczy wspomnieć akty niszczenia dzieł sztuki. Na przykład "Olimpia" Maneta z 1863, gdy została wystawiona na Salonie spotkała się z obelżywymi komentarzami, była ponoć atakowana parasolkami i dlatego musiano przewiesić ją na wyższe - bezpieczniejsze miejsce. Wspomnieć można również akt pocięcia "Wenus z lustrem" Velazqueza przez sufrażystkę Mary Richardson w 1914 roku. Inna forma przemocy to wyszydzanie, a także niszczenie dzieł awangardowych twórców w ramach KulturKampf w III Rzeszy. Formą przemocy wobec sztuki jest też tzw. pełzająca cenzura (ale o tym później). Te przykłady można by jeszcze mnożyć... Za każdym razem powody ataków były inne i przypadków tych nie można porównywać, chcę jedynie zwrócić uwagę na emocje, jakie wywołują dzieła sztuki, niekiedy prowadząc nawet do aktów niszczenia.

Podobne ataki znamy z naszej rzeczywistości: to np. zniszczenie pracy pod tytułem "Naziści" Piotra Uklańskiego w Zachęcie przez Daniela Olbrychskiego (2000), urażonego faktem, że jego wizerunek (choć przedstawiający filmowe wcielenie) został umieszczony wśród tytułowych nazistów. Toteż polski aktor rzucił się na pracę z szablą (niczym Kmicic, którego również w jednym ze swych filmowych wcieleń odgrywał) dokonując zniszczenia wystawy.

Ciekawe zresztą, że zapomniał, że tak samo jak fikcją jest film fabularny (gdzie aktor grał nazistę), tak fikcją jest sztuka plastyczna. Niedługo potem w Zachęcie miał miejsce inny akt zniszczenia dokonany przez jednego z posłów prawicy Witolda Tomczaka na pracy zatytułowanej Dziewiąta godzina Maurizia Cattelana.

Dziewiąta godzina - po "zdjęciu" meteorytu przez posła Tomczaka
Dziewiąta godzina - po "zdjęciu" meteorytu przez posła Tomczaka
Poseł Tomczak dokonujący zniszczenia pracy Maurizia Cattelana, Dziewiąta godzina
Poseł Tomczak dokonujący zniszczenia pracy Maurizia Cattelana, Dziewiąta godzina


Rzeźba Cattelana przedstawiała papieża Jana Pawła II przygniecionego meteorytem i tak została odczytana przez współczesnych ikonoklastów - jako faktyczny zamach na papieża. Zauważmy, że w opisanych przypadkach nastąpiło pomylenie fikcji z rzeczywistością. Podobnie zresztą - dosłownie odbierana była pocięta przez Mary Richardson "Wenus z lustrem" Velazquezea. Jak pisze Lynda Nead, zamach Richardson opisywano tak, jak gdyby cięcia były ranami na prawdziwym ciele, a nie uszkodzeniami, którym uległo wartościowe płótno (Nead, s. 73). Pisano więc o "okrutnej ranie na szyi", o cięciach wzdłuż ramion i pleców, a nawet o siniakach.

Można więc powiedzieć, że przemoc wobec sztuki zadawana jest, gdyż przekaz wizualny odbierany jest zbyt bezpośrednio, dosłownie, brakuje namysłu nad naturą samej sztuki, nad kwestią używanych przez nią środków ekspresji i metafor, nad relacją między znaczonym a znaczącym. Oczywiście, obrazy same w sobie posiadają swego rodzaju "potęgę" - potęgę do przywoływania rzeczywistości, personifikowania przedstawianych osób.

David Fredberg w książce "Potęga wizerunków. Studia z historii i teorii oddziaływania" wskazuje na "poznawczą relację między patrzeniem a ożywianiem". W historii odbioru, zdarzało się, że obrazy obdarzano niesamowitą mocą, jawiły się one jako zdolne do działania (przypomnijmy "Portret Doriana Graya" Oskara Wilde'a). Freedberg powiada, że obrazy działały cuda, uzdrawiały, niosły pomoc potrzebującym, broniły miasta w obliczu zagrożenia (tu można przywołać przykład z polskiej kultury: Matkę Boską Częstochowską), odstraszały złe duchy, wyzwalały miłość pomiędzy nieznajomymi, a nawet pomagały w zapłodnieniu (towarzysząc małżonkom przy ich łóżku), ale były też mściwe i zdolne do destrukcji. Obrazy poruszały się, przemawiały, płakały, znikały, a nawet ożywiały (jak w micie Pigmaliona, który wyrzeźbił tak piękną postać kobiecą, że się w niej zakochał i poprosił Wenus o obdarowanie go równie piękną kobietą, a ta przemieniła figurę w żywą postać). Oczywiście opowieści te mają status konwencji, toposu, nie należą do rzeczywistości, wskazują jednak na moc, którą ludzie przypisują obrazom. I w kontekście tych toposów zrozumieć można histeryczne ataki na dzieła sztuki. Magiczna moc obrazów sprawia, że brane są dosłownie, że zapomina się, że mamy do czynienia z fikcją.

Ale z drugiej strony - czy współcześnie cokolwiek można jeszcze brać dosłownie, a już zwłaszcza sztukę? Historia sztuki nowoczesnej pokazuje przecież, że sztuka może być swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, rodzajem "zalegalizowanego buntu", bywa prywatnym koszmarem i rodzajem terapii, próbą oczyszczenia się z traumy i diagnozą społeczeństwa.

Najbardziej obrazoburczym, a zarazem pełnym przemocy, kierunkiem XX wieku był wiedeński akcjonizm. W sztuce akcjonistów pojawiały się martwe zwierzęta, krew, profanacja, masturbacja i samookaleczenia. Wszystko to miało na celu wstrząsnąć społeczeństwem pogrążonym w hipokryzji, moralnie uśpionym; społeczeństwem, które nie mogło uporać się z winą nazizmu. Akcjonistom chodziło też o to, by sztuka przestała być rzucanym na ścianę cieniem jak w metaforze platońskiej jaskini, ale umożliwiła spojrzenie w otchłań naszej wyobraźni. Według głównego twórcy akcjonizmu Hermanna Nitscha, każde zstąpienie w świat rzeczy perwersyjnych, odrażających, nieapetycznych działa na zasadzie uzdrawiającego uświadomienia (mamy tu do czynienia z jeszcze innym toposem odnoszącym się do twórczości: sztuka jako katharsis, oczyszczenie). Według wielu twórców rzeczywistość, w której żyjemy jest zbyt okrutna, by ją w twórczości wyobrazić - sztuka nie jest więc w stanie tej rzeczywistości sprostać. Myślał tak chociażby Tadeusz Kantor, bowiem, gdy świat zamienia się w piekło (II wojna światowa), sztuka nie może dawać już iluzji piękna i lepszego świata, nie może oferować schronienia i wytchnienia, trzeba raczej dotrzeć do piekła i je spenetrować. Z kolei zmarła tragicznie Sarah Kane w odniesieniu do swych dramatów mówiła: "Moja sztuka jest tylko cieniem rzeczywistości, która jest znacznie trudniejsza do zniesienia". Sztuka współcześnie może być więc jedynie metaforą, grą z symboliką, rodzajem analizy ikonosfery czy właśnie próbą poradzenia sobie z grozą naszej rzeczywistości. Wobec lęków współczesności "sztuka jest nowym sposobem terapii i nowym cierpieniem" (Winterson, s.115).

Dorota Nieznalska, Pasja, 2001
Dorota Nieznalska, Pasja, 2001

Warto zwrócić tu uwagę na pewien paradoks, świadczący o niezwykle skomplikowanej relacji między sztuką a rzeczywistością: z jednej strony sztuka odbierana jest tak jakby "to miało miejsce naprawdę", jak sama rzeczywistość, a z drugiej - sama odeszła już dawno od postulatu reprezentowania rzeczywistości. To oczywiste stwierdzenie, że aby zrozumieć sztukę, nie można odczytywać dosłownie tego, co się widzi, nie dla wszystkich jest zrozumiałe, "potęga obrazu" bywa jednak silniejsza. Świadczy o tym chociażby dosłowny odbiór "Pasji" Doroty Nieznalskiej, który doprowadził artystkę przed sąd. O tej dosłowności świadczy najdobitniej wulgarne określenie, które pojawiało się w sarkastycznych komentarzach dotyczących pracy: "Chuj na krzyżu".
Sztuka współczesna w powszechnym mniemaniu funkcjonuje jako skandal, wybryk, w najlepszym wypadku indywidualna wypowiedź znudzonego wszystkim twórcy. Największym problemem jest niemal zupełny brak przygotowania odbiorców do interpretacji współczesnych prac artystycznych. W mediach sztuka prezentowana jest niemal wyłącznie w kontekście skandali, jakie rzekomo wywołuje. Tym samym jako społeczeństwo jesteśmy bezbronni na manipulacje, których dokonują na przykład prawicowi politycy "tropiący" skandale w sztuce współczesnej, w gruncie rzeczy jedynie po to, by zaistnieć jako obrońcy "chrześcijańskich i narodowych wartości".

Osobnym problemem jest słabość środowiska, które nie wypracowało dotąd żadnej skutecznej strategii oporu wobec zjawisk i działań dążących do ograniczenia wolności artystycznej. W obronie zwalnianych kuratorów, zamykanych wystaw, skarżonej Doroty Nieznalskiej pisano listy otwarte, protestacyjne, wyrażające zaniepokojenie faktem zaskarżenia artystki. Ze smutkiem trzeba jednak stwierdzić, że te listy nie były przez nikogo brane poważnie. To nic, że podpisywali się pod nimi znani profesorowie, artyści i krytycy sztuki. Polska rzeczywistość okazała się impregnowana na głos znawców i autorytetów. Okazało się, że w sferze społeczno-politycznej liczy się nie ten, kto chce wskazać problem, objaśnić, przeanalizować, lecz ten, kto jest bardziej krzykliwy.

Brak rzetelnej edukacji artystycznej oraz marginalizacja sztuki we współczesnej polityce kulturalnej spowodowały, że sztuka stała się łatwym celem ataków oraz pseudo- czy autocenzorskich działań. Zamykane były przedwcześnie wystawy, zwalniani dyrektorzy, niedopuszczane do prezentacji poszczególne prace; inne prace zaś były wycofywane z wystaw. Nie było w Polsce miejsca na pokazanie wystawy "Irreligia", która odbyła się w Brukseli na przełomie 2001 i 2002 roku. Prace bywają też niszczone, co dotknęło "Termafory" Roberta Rumasa (1994), wspomniane już "Dziewiątą Godzinę" Cattelana oraz "Nazistów" Uklańskiego.

Poprzedni rok - 2006 przyniósł nowe odsłony tej historii, którą określiłam już wcześniej jako "pełzająca cenzura".

W lutym 2006 roku w "Chatce Żaka" przy Uniwersytecie Lubelskim miała odbyć się kolejna prezentacja "Tiszerta dla wolności", która miała towarzyszyć Festiwalowi Prawa Człowieka w Filmie. Rektor UMCS jednak w ostatniej chwili polecił zdjąć wystawę. Podobna rzecz powtórzyła się później - w marcu 2006, gdy okazało się, że "Tiszert dla wolności" nie ma również wstępu na Uniwersytet Zielonogórski.

Zofia Kulik w koszulce Tiszerta dla wolności, (fot. Konrad Pustoła)
Zofia Kulik w koszulce Tiszerta dla wolności, (fot. Konrad Pustoła)


Nieoficjalnie mówiło się, że powodem zakazu wstępu dla wystawy "Tiszerta" na lubelski uniwersytet były naciski ze strony przedstawicieli Kościoła, a największe obiekcje wzbudziły hasła dotyczące ludzi niewierzących. W ramach tej kampanii rozprowadzane są koszulki z hasłami takimi, jak: "Nie słucham papieża", "Usunęłam ciążę", "Nie chodzę do kościoła" czy "Nie płakałem/am po papieżu". W koszulkach z tymi oraz innymi odwołującymi się do problemów mniejszości hasłami, występują znane osoby (m.in. Kora, Max Cegielski, Kuba Wojewódzki i inni).

Koszulka "Nie płakałem po papieżu" ma zresztą bardzo ciekawą grafikę, odwołującą się do przysłowia: "Gdy wejdziesz pomiędzy kruki, musisz krakać tak jak one". Hasło to zostało nadesłane na drugą edycję kampanii, którą Fundacja dla Wolności przygotowała wspólnie z "Gazetą Wyborczą". Niezwykle sugestywnie brzmiało uzasadnienie nadesłane przez Pawła Bravo z Warszawy: "Przez pierwsze tygodnie kwietnia nikomu z głównych mediów i żadnemu politykowi nie przyszło do głowy, że są ludzie wzruszający ramionami na tego czy innego papieża (i że nie są to nihiliści, sataniści i upodlone wyrzutki, tylko porządni, szanujący bliźniego mieszczanie). A ja mam i dla Kościoła, i dla papieża rodzaj życzliwej obojętności przechodzącej niekiedy w szacunek. Było mi smutno, gdy patrzyłem, jak umierał. Jego śmierć to oczywiście strata. Nie miałem jednak ochoty na robienie żadnych gestów o 21.37. Czasami bałem się głośno powiedzieć, że zatrzymywanie na tydzień życia w całym kraju to gruba przesada i że mam prawo pójść w tym czasie do kina, zwłaszcza że jest mnóstwo niewesołych filmów. (...)" 2. Okazało się, że kampania na rzecz tolerancji, która pokazałaby te problemy nie ma wstępu na uniwersytety.

Wystawa "Shadows of Humour. Przykra sprawa. Czeska wystawa" w Galerii Awangarda we Wrocławiu
Wystawa "Shadows of Humour. Przykra sprawa. Czeska wystawa" w Galerii Awangarda we Wrocławiu


Jeśli chodzi o same galerie - najpierw zawrzało we Wrocławiu przy okazji wystawy w BWA "Shadows of humor. Przykra sprawa. Czeska wystawa" (7.04 - 28.05.2006). Obrażalskich z miejscowej LPR "zaszokowała" praca Kamery Skury i Kunst Fu "Superstart" - wielka realistyczna figura czeskiego gimnastyka z okresu międzywojennego, który jest upozowany jak Chrystus na krzyżu. Nie czekano zbyt długo i złożono doniesienie do prokuratury o obrazę uczuć religijnych.

Następny skandal wybuchł w połowie maja przy okazji ekspozycji pt. ... "Skandal w sztuce" w ramach Legnickiej Wystawy Międzynarodowego Konkursu Sztuki Złotniczej. Jak donosiła "Gazeta Wyborcza": "W sprawie festiwalowej wystawy 'Srebro 2006' u szefa galerii interweniował już sekretarz stanu w kancelarii premiera, poseł PiS Adam Lipiński, swój patronat wycofały Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Urząd Marszałkowski, a KGHM Polska Miedź SA zrezygnował ze sponsorowania." Wszystko za sprawą kilku eksponatów, w tym monstrancji z umieszczoną wewnątrz prezerwatywą, o której jej twórca, Holender Paul Derrez mówił: "To praca o miłości i opiece, o szacunku i odpowiedzialności. Niesie za sobą ideę bezpiecznego seksu. Używam monstrancji jako środka do walki z AIDS" (Saraczyńska, Grochal).

Później zrobiło się gorąco przy okazji wystawy "Bad News" w bytomskiej Kronice (19.05 - 30.06.2006). Emocje wywołała praca "Wszyscy jesteście ciotami" czeskiej grupy Gumy Guar. Jest to fotomontaż przedstawiający uśmiechniętego papieża Benedykta XVI z głową Eltona Johna. W polskim kontekście praca miała się pojawić w czasie wizyty Benedykta XVI. Ale ten polski kontekst, do którego odnosiła się praca, to również poseł Wierzejski najpierw mówiący, że trzeba homoseksualistów pałą przepędzić (odnośnie Parady Równości), potem, że homoseksualiści są powiązani ze światkiem przestępczym i mafią narkotykową, że wszyscy geje to pedofile i że demonstracje anty-giertychowe robi przestępcze lobby gejowskie. W tej absurdalnej sytuacji w Polsce, która oficjalnie obnosi się z wartościami chrześcijańskimi, zaś podskórnie narastają tu tendencje faszyzujące - nic się nie zmieni dopóty, dopóki nie zrozumiemy, że: "Wszyscy jesteśmy ciotami" (jak mówiono kiedyś: "Wszyscy jesteśmy Żydami"). Praca miała być prezentowana, ale poza wernisażem nie była, a i tak wywołała masę kontrowersji.

Nie tak szokujące, ale również mające na celu przeciwdziałanie homofobii, fotografie Karoliny Breguły z cyklu "Niech nas zobaczą" zawisły pod koniec maja w Collegium Polonicom w Słubicach. Na tych zdjęciach przedstawione są pary lesbijskie i gejowskie trzymające się za ręce. Prace zawisły i... niemal od razu zostały zdjęte z polecenia rektora UAM w Poznaniu (który stanowi również władzę dla Collegium). Interweniował jeden z profesorów, twierdząc, że te fotografie stanowią homoseksualną propagandę i, jeśli nie zostaną zdjęte, to on się zwolni z pracy!

Karolina Breguła, Ania i Ilona, z cyklu: Niech nas zobaczą
Karolina Breguła, Ania i Ilona, z cyklu: Niech nas zobaczą

We wrześniu wróciła sprawa wystawy czeskiej sztuki, która z Wrocławia została przeniesiona do Bielska-Białej. Nic na skandal nie wskazywało, gdyż najbardziej kontrowersyjna, wspomniana już, praca "Superstrat" nie miała być w Galerii Bielskiej eksponowana ze względu na rzekomo ograniczoną przestrzeń wystawienniczą. Poza tym praca ta uległa zniszczeniu podczas demontażu we Wrocławiu - spadła i się rozbiła, co samo w sobie jest ciekawą ironią losu. W zamian za pracę Kamery Skury i Kunst Fu pojawiła się w Bielsku Białej praca, która, jak się wydawało, nie powinna wywołać jakichkolwiek kontrowersji - instalacja "Shark" Davida Černego. Praca ta przedstawia figurę spętanego Husajna zanurzonego w akwarium, a formalnie odwołuje się do znanej pracy Damiana Hirsta z 1991 roku pt. "Fizyczna niemożliwość śmierci w umyśle kogoś żywego". A jednak! Bielski urzędnik miejski Zbigniew Michniowski, zobaczywszy pracę podczas wernisażu (8.09), wydał zalecenie (może nakaz?), aby ta praca została z wystawy usunięta. Galeria bardzo szybko podporządkowała się temu zaleceniu i już pierwszego dnia wystawy tym, co pozostało z pracy z Husajnem zatopionym w akwarium był jedynie szlauch do odciągania wody z kontenera. Galeria wydała kuriozalne oświadczenie, że w związku z tym, iż praca Černego mogła okazać się dla wielu widzów, szczególnie młodych, zbyt drastyczna została pokazana jedynie wybranym gościom - podczas wernisażu, ale będzie ją można zobaczyć w galerii Szarej w Cieszynie (od 14.09 do 8.10.06). Ciekawe, że uznano, iż w Cieszynie praca ta nie wyda się drastyczna, nie wspomniano również o naciskach ze strony Michniowskiego. Kulisy tej sprawy ujawnił później kurator wystawy - William Hollister, dla którego to wszystko, co się wydarzyło było dużym szokiem. Dyrektorka galerii Agata Smalcerz znalazła się zaś pomiędzy młotem a kowadłem, atakowana również przez obrońców wolności artystycznej. Bo w końcu nie miała żadnego obowiązku ściągać tej pracy z wystawy. Ujawniła zaś swą postawą, że szefowie placówek wystawienniczych czują się zakładnikami urzędników miejskich.

Coraz trudniej pokazywać twórczość, która idzie na przekór dominującemu dyskursowi, podejmuje trudne problemy i dotyka problematyki społecznej. Warto zapytać, czy pod wpływem narastających ataków na sztukę, polscy artyści stają się coraz bardziej ostrożni i nie chcą się narażać? Czy ponad wolność tworzenia wybiorą konformizm? Ale też, czy faktycznie mogą tworzyć, co tylko zechcą? Czy przeszłyby tu takie prace, jak na przykład fotografia wykonana przez nieżyjącego już Boba Flanagana, który mówiąc o własnym cierpieniu (chorował na mukowiscydozę), przekształcił swojego penisa w przedstawienie Jezusa Chrystusa w koronie cierniowej? Wszyscy wiemy, że nie. I wszyscy wiemy też, że za takie przedstawienia możemy być surowo ukarani. Jak Dorota Nieznalska, której proces wciąż trwa.

W 2003 roku po trwającym ponad rok procesie Sąd Gdański wydał wyrok skazujący artystkę za obrazę uczuć religijnych na sześć miesięcy ograniczenia wolności i wykonywanie robót publicznych. Sąd apelacyjny uchylił ten wyrok, w związku z czym w 2005 roku rozpoczęła się nowa rozprawa. A więc już któryś rok z rzędu toczy się w tym kraju proces, podczas którego ludzie nieznający się na sztuce oceniają czy "Pasja" Nieznalskiej mogła obrazić uczucia religijne. Nie zauważa się tu podstawowego faktu, że każde współczesne dzieło jest dziełem otwartym na wielość odczytań i interpretacji i tak naprawdę znaczenia nadawane są przez odbiorców, jak również tego, że wolność tworzenia i wolność wypowiedzi są w Polsce zagwarantowane konstytucyjnie.

Dyrektorzy oficjalnych galerii wolą więc pokazywać twórczość neutralną światopoglądowo, prace formalistyczne, a niekiedy nawet sztukę o miernej wartości artystycznej, aby tylko nie narazić się na nieprzyjemne konsekwencje wynikające z eksponowania prac nielubianych artystów. Dlatego najczęściej swoistej autocenzury dokonują sami kuratorzy i organizatorzy życia artystycznego w Polsce pod naciskiem tzw. "obrońców moralności" stwarzających iluzję, że reprezentują całe społeczeństwo. Adwersarze współczesnej sztuki, powołując się na koronny argument o pieniądzach podatników, domagają się zamykania wystaw czy odebrania galeriom dotacji, dążą tym samym do ograniczenia dostępu sztuki dla szerokiej publiczności, odmawiając tym samym odbiorcom prawa do samodzielnej oceny (często tę ocenę narzucając poprzez sugerowanie, że sztuka współczesna jest amoralna i patologiczna). Przeciwnicy sztuki zdążyli już "wytresować" świat artystyczny, gdyż ich zakazy wobec sztuki zostały uwewnętrznione przez dyrektorów i kuratorów, którzy boją się obrazić czyjekolwiek uczucia religijne. Ci, którzy stosują autocenzurę, występują w obronie danej instytucji, uprzedzając ewentualne ataki na nią, a także unikając oskarżeń, że wystawiana jest sztuka, która jest niezgodna z gustem podatników. Najbardziej kuriozalny jest tu przypadek Bielska-Białej, bo z tego, co miało tam miejsce wynika, że praca Černego została zdjęta z wystawy pod wpływem "widzimisię" urzędnika.

Czy nie jest już tak, że my sami boimy się pewnych rzeczy pomyśleć, pokazać, opublikować, wystawić? I czy ten strach bierze się tylko z obserwacji rzeczywistości i konformizmu czy też z czegoś jeszcze, a mianowicie z kultury, w której żyjemy i którą jesteśmy przesiąknięci, z wychowania, modelu edukacji itp.? A w tych wszystkich sferach ogromną rolę odgrywa w Polsce religia katolicka - obojętnie czy nam to odpowiada czy nie, czy jesteśmy katolikami, ateistami lub przedstawicielami innych wyznań.

Religia katolicka jest wpisana w naszą kulturę, a kultura, jak pisze Michael Baxandall, jest jak język, którego uczymy się nieformalnie od dzieciństwa, którym się posługujemy nie zastanawiając się nad jego regułami, który kształtuje też naszą świadomość (Baxandall, 1991). A więc, obojętnie jaki mamy do katolicyzmu stosunek, nie możemy udawać, że czegoś takiego nie ma. I dotyczy to również ateistów i osób nieprzychylnych czy to samej religii, czy tylko Kościołowi. Zabranianie więc wypowiadania się takim osobom jest próbą (może nawet nieświadomą) przekształcanie państwa w państwa wyznaniowe. Ci, którzy atakują tę sztukę nie biorą pod uwagę prostego faktu: wszyscy żyjemy w tym kraju i doświadczamy w przeróżny sposób wpływu religii katolickiej i samego Kościoła.

Wszystko to świadczy o sile Kościoła Katolickiego w Polsce. W Konstytucji III RP zapisany jest rozdział państwa od kościoła, ale w praktyce wygląda to nieco inaczej. Kościelni hierarchowie próbują wpływać na polityczne decyzje, a politycy prawicy wykorzystują symbolikę religii katolickiej (w spotach wyborczych, ale też podczas uroczystości państwowych, zaprzysiężeń itp.), próbują też budować dla siebie poparcie polityczne, wspierając się autorytetem Kościoła. Religia nie jest tu w gruncie rzeczy sprawą prywatną. Nauczana jest w szkołach, zaś w miejscach publicznych, takich jak urzędy, szpitale, szkoły, przedszkola, a nawet uniwersytety zawieszone są krzyże. Tu, w Polsce, kiedy mówimy o religii, nie musimy nawet dodawać, że chodzi o religię Kościoła Katolickiego. Statystyki podają, że 95 % Polaków to katolicy. Inne wyznania są w zasadzie niewidoczne.

W tej sytuacji nie powinno dziwić, że artyści wypowiadają się na tematy związane z religią i że często wypowiadają się krytycznie. Obierając tematykę religijną zwracają oni uwagę na obszary naszego życia (zarówno prywatnego, jak i publicznego), na które religia wywiera bezpośredni lub pośredni wpływ.

Warto przywołać tu słowa Krystyny Czerni z eseju na temat antysacrum w sztuce: "Dla interpretacji wszystkich tego typu kontrowersyjnych i agresywnych pomysłów artystycznych zasadniczą kwestią wydaje się sprecyzowanie przedmiotu agresji czy drwiny i trafna identyfikacja atakowanych wartości. Bardzo często bowiem kwestionowane jest nie tyle samo sacrum, ile jakaś jego karykatura, jego fałszywie odbierana namiastka; atakowany bywa nie bezpośrednio Chrystus, Bóg, ale "chrześcijaństwo stosowane", religia czy nawet tylko jej forma kultowa" (Czerni, s. 194).

Adwersarze sztuki współczesnej takich argumentów nie biorą pod uwagę, za to wciąż szafują oskarżeniami o obrazę uczuć religijnych. Za niebezpieczną uznawana jest między innymi sztuka podejmująca dyskusję z polskim katolicyzmem oraz wpływem Kościoła na ludzką świadomość, twórczość niestroniąca od drażliwych tematów, ujawniająca brak tolerancji i wykluczanie innych. U przeciwników pojawia się powzięte z góry założenie, że sztuka musi być zgodna z poglądami większości oraz, że istnieje obszar, który jest dla artystów nietykalny. Ale przecież, jak pisze Krzysztof Pomian: "Oskarżenia o bluźnierstwo, którymi ostatnio szermuje się u nas, są zwyczajnym nadużyciem. Nikt nie jest przecież zmuszony odwiedzać galerie, gdzie wystawia się dzieła, które obrażają rzekomo jego uczucia religijne. Każdemu wolno nawet wzywać do bojkotowania ich czy organizować manifestacje protestacyjne. Ale zasłanianie się obroną uczuć religijnych i mobilizowanie do tego celu instytucji państwa nie jest bynajmniej bronieniem uczuć własnych. Jest próbą policyjnego zabronienia innym wyrażania ich uczuć, które - nawet gdy są religii wrogie czy wobec niej ironiczne - mają w społeczeństwie demokratycznym takie same prawo do istnienia, co uczucia religijne" (Pomian).

Polski fenomen "pełzającej cenzury" uderza w artystów, ale również w odbiorców, uderza w całe społeczeństwo. Chodzi przecież również o wolność do odbioru i oceny dzieł sztuki - zagwarantowany w Konstytucji dostęp do dóbr kultury. Bowiem jakim prawem, ktoś ma nam dyktować, co możemy oglądać w galeriach, a wręcz odmawiać nam prawa do zapoznania się z częścią sztuki współczesnej?

Przykłady ataków na sztukę współczesną pokazują, że sztuka jest sprawą polityczną i wszelkie sposoby zapanowania nad jej kierunkiem, nadawania jej odgórnie jakiegoś charakteru czy tworzenie programów artystycznych, tak samo jak próby likwidowania, deprecjonowania, czy ośmieszania niewygodnej twórczości, wiążą się zawsze z próbami ograniczania wolności jednostki, zapanowania nad określonymi sferami jej życia oraz nadawaniem temu życiu określonego kierunku. W ten sposób sztuka, która podejmuje kontrowersyjne tematy staje się w Polsce papierkiem lakmusowym polskiej demokracji.

Warto zastanowić się też nad powiązaniem ataków i dyskusji nad sztuką z innymi sferami życia społecznego, aby odpowiedzieć na pytanie o kondycję naszej demokracji. Jak pisze Krzysztof Pomian "Sztuka nowoczesna, acz nie tylko ona, rzecz jasna, ożywia bowiem świadomość tego, że demokracja wymaga różnic - grupowych, politycznych, ideowych, religijnych i innych - i wymaga sporów. Siłą demokracji jest bowiem jej tylko właściwa zdolność przekształcania rodzonych przez nie konfliktów z zagrożenia dla współżycia zbiorowego w źródło dynamiki kulturowej, społecznej i gospodarczej" (Pomian 2004).
Opisane tu podejście do sztuki jest symptomem ograniczania demokratycznych praw obywateli, gdzie nie dopuszcza się do rozwinięcia w pełni zasad społeczeństwa obywatelskiego, społeczeństwa, które samo ocenia, wybiera, ma rozwiniętą świadomość polityczną oraz nie unika drażliwych i kontrowersyjnych tematów.

W Polsce ścierają się ze sobą sprzeczne opcje, pojmujące sztukę w zupełnie innych kategoriach. Z jednej strony: obrońcy tradycji i narodowo-chrześcijańskich wartości, a z drugiej - zwolennicy artystycznej wolności i krytyki społecznej. Podczas, gdy ci ostatni próbują stawiać problemy wolności i otwartości, druga grupa, głównie prawicowi politycy i dziennikarze, występuje przeciwko tej sztuce, sięgając po argumenty o znieważaniu uczuć chrześcijańskich i proponując cenzurę. Obie grupy zupełnie inaczej widzą przestrzeń funkcjonowania sztuki - pierwsi wskazują na potrzebę istnienia całego spektrum twórczości, na egzystowanie obok siebie różnych idei; według drugich w tej przestrzeni nie ma miejsca na różnorodność postaw i poglądów. W pierwszym przypadku przestrzeń dla sztuki jest szeroka, nieograniczona żadnym programem, w drugim - wąska, wyraźnie ograniczona ze względu na różne moralne nakazy, dyktujące ściśle co wolno, a czego nie wolno pokazywać ("wszelkiego liberalizmu i seksualnych dewiacji"); dzielące sztukę na dobrą i złą (pomysł LPR-u, by na galeriach naklejać znaczki: "Sztuka przyjazna dzieciom"/ "Sztuka nieprzyjazna dzieciom"). Andrzej Osęka, choć sam wielokrotnie skompromitował się ganiąc sztukę współczesną, w sprawie oznaczania wystaw jako przyjaznych i nieprzyjaznych dzieciom napisał: "Tak się przedziwnie złożyło, że Liga Polskich Rodzin oraz Młodzież Wszechpolska terenem ćwiczebnym dla swoich starych i młodych aktywistów uczyniła galerie sztuki. Na plakatach warszawskiej Zachęty Wszechpolacy umieszczają oceny moralności pokazywanych dzieł, jakby już byli urzędem cenzorskim" (Osęka 2005). To zaskakujące stwierdzenia w przypadku kogoś, kto sam prowadził dyskurs deprecjonujący sztukę i przyczyniający się do pomniejszenia jej rangi w naszym społeczeństwie, ale z drugiej strony zaczyna dostrzegać grozę, jaka pojawia się po prawej stronie sceny politycznej i niebezpieczne działania zagorzałych przeciwników sztuki współczesnej. Może jest też tak, że i takim osobom, jak Osęka zaczynają otwierać się oczy, zaczynają widzieć faktyczne zagrożenia, jakie niosą działania ekstremistów z prawicowych partii. Widzą bowiem tę coraz bardziej zawężającą się przestrzeń dla działań artystycznych. Te dwie sprzeczne wizje przestrzeni dla sztuki są jak dwie wizje państwa - wizje, o które toczy się spór. W pierwszym przypadku jest to wizja systemu demokratycznego, w którym ma miejsce poszanowanie różnic, możliwość wypowiedzi mają mniejszości. W drugim przypadku jest to wizja "wielkiej katolickiej Polski", o której mówią Wszechpolacy - państwa już nie demokratycznego, ale zamkniętego, wyznaniowego, odrzucającego wszelką inność. W tym sensie trzeba podkreślić wyraźnie, że te boje o sztukę są w gruncie rzeczy elementem wojny o model państwa (otwarty na inność i różnorodność, tolerancyjny versus zamknięty, ksenofobiczny). W porządku społecznym eliminacja różnic prowadzi, jak pisze Pomian, do atrofii życia obywatelskiego, która jest dla demokracji jednym z najbardziej niebezpiecznych zagrożeń. Być może jedynie pamięć jest tym, co może nas ocalić. Dlatego też Kinga Dunin w książce Czytając Polskę wskazuje na potrzebę budowania projektu wspólnoty ludzkiej w oparciu o wartość, jaką jest szok towarzyszący Zagładzie oraz w odniesieniu do takich wartości, jak współczucie, otwarcie na wielokulturowość i różnorodność (Dunin 2004, s.76, 152). Zagładę przywołałam tu nie bez powodu, bo prowadzący do niej proces zaczął się właśnie od niechęci do wszelkiej inności. Dlatego nie możemy pozostać obojętni na współczesne formy przemocy wobec sztuki - na mechanizmy jej zohydzania, blokowania i atakowania wystaw, na język, jakiego przy tej okazji używają przeciwnicy sztuki. Nie możemy też zapominać o wrażliwości, jaką daje nam sama sztuka, o potrzebie jej istnienia wobec zagrożeń współczesności. Piotr Piotrowski, pisząc "Dekadę", przywołał fragment wypowiedzi Josifa Brodskiego: "nieczytanie wierszy sprawia, że społeczeństwo osuwa się na taki poziom wysławiania, na którym staje się łatwym łupem demagoga lub tyrana" (Piotrowski, s. 80). Jeśli odniesiemy te słowa do sztuki współczesnej i naszego społeczeństwa, zyskują one nowe, niepokojące znaczenie.

Bibliografia:
Baxandall Michael, 1991, "Prawda a inne kultury. 'Chrzest Chrystusa' Pierra della Francesca", [w:] "Artium Quaestionnes", nr V, Instytut Historii Sztuki UAM, Poznańska Fundacja Artystyczna, Poznań 1991, s. 109-144.
Czerni Krystyna, 1989, "Antysacrum - czyli o konflikcie współczesnej sztuki z religią", [w:] Sacrum i sztuka, red. N. Cieślińska, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1989.
Dunin Kinga, 2004, Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności, WAB, Warszawa 2004.
Fredberg David, 1989, The Power of Images. Studies in The History and Theory of Response, The University of Chicago Press, Chicago.
Nead Lynda, 1998, Akt kobiecy. Sztuka, obscena i seksualność, przeł. E. Franus, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań.
Osęka Andrzej, 2005, "Jawa czy sen", "Gazeta Wyborcza", 28.01.2005,
Piotrowski Piotr, 1991, Dekada. O syndromie lat siedemdziesiątych, kulturze artystycznej, krytyce, sztuce - wybiórczo i subiektywnie, Wydawnictwo Obserwator, Poznań.
Piotrowski Piotr, 2000, Sztuka według polityki, [w:] Negocjatorzy sztuki wobec rzeczywistości. Katalog wystawy, red. Bożena Czubak, Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia, Gdańsk, s. 20-34.
Pomian Krzysztof, 2004, Sztuka nowoczesna i demokracja, maszynopis udostępniony przez autora, tekst publikowany [w:] "Kultura współczesna", Nr 2 (40), s. 35-43.
Saraczyńska Agata, Grochal Renata, 2006, "Wystawa biżuterii rani uczucia religijne", "Gazeta Wyborcza", 16.05.06, za: http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,3349955.html
Winterson Jeanette, 2001, O sztuce. Eseje o ekstazie i zuchwalstwie, przeł. Z. Batko, Dom Wydawniczy REBIS.

Dorota Nieznalska, Winna-niewinna
Dorota Nieznalska, Winna-niewinna

  1. 1. Jest to skrócona i uaktualniona wersja tekstu Sztuka, wolność, demokracja, [w:] "Targi Sztuki. Art Poznań 2005". Katalog, red. Izabella Gustowska, Justyna Ryczek, Fundacja ASP, Poznań 2005, s. 284-289.
  2. 2. za: http://www.tiszert.com/tiszertdlawolnosci/viewpage.php?page_id=1