como espiar sin descargar nada press localizar numero movil here exposed cell pics programas para espiar por satelite el mejor espia gratis de whatsapp mua giong ong noi necesito espiar espia mensajes de texto de celulares telcel gratis como funciona spyphone pro como espiar blackberry messenger descargar programa prism espia

Między człowiekiem a szczurem, czyli o zacieraniu międzygatunkowych granic w twórczości Patricii Piccinini.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
artmix - sztuka, feminizm, kultura wizualna


Jedyne co sprawia, że inżynieria tkankowa wydaje nam się bardziej obca niż inżynieria budowlana, to pozostałości humanizmu, który utrzymuje istotność bezwzględnego rozróżnienia pomiędzy rzeczami. Jeśli odrzucimy ten rodzaj humanizmu, w rzeczywistości nie będzie żadnej różnicy między człowiekiem a szczurem.

[Patricia Piccinini, Artist's statement for Protein Lattice, 1997 - tłum. A.P.]

Gatunkowizm, podobnie jak inne "-izmy" (takie jak seksizm czy rasizm) zakłada istnienie pewnych cech dystynktywnych, na podstawie których poszczególne osobniki przypisywać można do odpowiednich kategorii (lepszych i gorszych), a co za tym idzie dyskryminować, bądź faworyzować. Przyjęta z góry, sztywna granica pomiędzy tym, co biologicznie ludzkie i tym, co zwierzęce do niedawna wydawała się tak oczywista, że wszelkie próby jej naruszenia, bądź choćby nieznacznego przesunięcia uznawane były za heretyckie i sprzeczne z naturą. Wystarczy wspomnieć tylko ile kontrowersji i oburzenia wywoływała (i wciąż wywołuje) teoria Darwina.

Rozwój inżynierii genetycznej i podobnych nauk wykazał jednak jak błędne było takie rozumowanie. To właśnie owe "nieprzekraczalne" granice okazały się niewystępującym w naturze, sztucznym konstruktem naszej antropocentycznej hubris. Podobnie jak niegdyś na gruncie antropologii rozmyło się pojęcie rasy ludzkiej, tak teraz na gruncie genetyki rozmyciu ulega pojęcie - nie tylko ludzkiego - gatunku. Niepowtarzalne cechy genetyczne, które wcześniej przypisywaliśmy odrębnym gatunkom dzięki postępowi nauki mogą mieszać się na poziomie jednego organizmu, czyniąc jednoznaczne przyporządkowanie go do konkretnej kategorii niemożliwym. Pozbawieni zostajemy przez to wyznaczników, na których do tej pory mogliśmy bezpiecznie opierać swoje oceny, a brak możliwości prostego i ostatecznego osądu zmusza do ponownego, głębszego rozważenia naszego stanowiska wobec własnego i innych gatunków, i pociąga za sobą konieczność jego weryfikacji.

Jedną z najbardziej interesujących prób podjęcia kwestii zacierania granic pomiędzy człowiekiem a innymi zwierzętami poprzez działania współczesnej nauki są, według mnie, prace australijskiej artystki Patricii Piccinini. Jej zainteresowanie tematem wynika z osobistych, traumatycznych przeżyć związanych z chorobą nowotworową i śmiercią matki. Śledząc z nadzieją postęp medycyny w rozpracowywaniu i modyfikowaniu genomu, artystka zaczęła jednocześnie zadawać pytania o naturę relacji człowieka z przyrodą, nasze prawo do wykorzystywania innych gatunków na potrzeby naszego własnego, wreszcie o wyższość jednego życia nad drugim.

Z antygatunkowistycznego punktu widzenia szczególnie istotne w jej twórczości wydają się rzeźby transgenicznych istot z cyklu "We Are Family", których zwierzęco-ludzkie rysy z jednej strony sprawiają, że w ich towarzystwie czujemy się nieswojo, przerażają, może nawet budzą niesmak, z drugiej jednak dobitnie uświadamiają swojemu odbiorcy, że jakkolwiek wydawałoby się to "nie na miejscu", my i one - oraz inne zwierzęta, bez względu na to, jak bliskie jest nasze genetyczne podobieństwo - jesteśmy rodziną.

W odniesieniu do tematu, warto również wspomnieć jedną z wczesnych prac Piccinini z 1997 roku, niejako inaugurującą zainteresowanie artystki problemem międzygatunkowych relacji człowieka, zatytułowaną "Protein Lattice".

Patricia Piccinini, Protein Lattice, 1997
Patricia Piccinini, Protein Lattice, 1997

Patricia Piccinini, Protein Lattice, 1997
Patricia Piccinini, Protein Lattice, 1997

Patricia Piccinini, Protein Lattice, 1997
Patricia Piccinini, Protein Lattice, 1997

Inspiracją dla tej serii fotografii stał się materiał filmowy pokazany dwa lata wcześniej w wiadomościach, przedstawiający bezwłosego szczura dźwigającego na grzbiecie w pełni ukształtowane, trójwymiarowe ludzkie ucho. Była to pierwsza w historii medycyny udana próba wyhodowania organu z tkanki człowieka wszczepionej płodowi zwierzęcia. Podczas swojego wykładu na Tokijskim Uniwersytecie, Piccinini wyznała, że ten widok na zawsze odmienił jej świat1.

Szczur z ludzkim uchem stał się bowiem żywym dowodem na to, że w rzeczywistości pod względem biologicznym człowiek nie różni się od innych zwierząt. W tym jednym stworzeniu, rysowana do tej pory grubą kreską granica, przestała nagle istnieć, a faktu egzystencji tego szczura nie można było już kwestionować tak, jak kwestionowano darwinowską teorię. Tworząc go, nauka udowodniła nawet najbardziej zapamiętałym obrońcom ludzkiej wyjątkowości, że o wiele więcej łączy nas z innymi gatunkami, niż nas od nich dzieli, a wraz z rozwojem inżynierii genetycznej różnice międzygatunkowe będą się stawały coraz mniej wyraźne.

W "Protein Lattice" Piccinini zadaje pytanie o status materii organicznej przeszczepionej od wspomnianego szczura chłopcu pozbawionemu własnego ucha. Czy można jednoznacznie powiedzieć, do jakiego należała ona gatunku? Komórki chrząstki usznej zostały wprawdzie pobrane od człowieka, ale skóra pokrywająca ucho i jego ukrwienie pochodziły przecież od szczura. Artystka posuwa się dalej, pytając, czy wciąż możemy uważać tego szczura tylko za szczura, a chłopca tylko za człowieka, skoro ich ciała przenikają się na poziomie tak elementarnym, że jedno nie mogłoby funkcjonować bez drugiego? Gdzie kończy się wkład pierwszego organizmu, a zaczyna wkład kolejnego? Czy taka granica jest w ogóle możliwa do wytyczenia? Nie podsuwając gotowych odpowiedzi na te pytania, Piccinini zauważa jednak, że w układzie, o którym mowa, to szczur pełni rolę ofiary (symbolizuje to uzupełniająca fotografie projekcja filmu, na którym szczur laboratoryjny błądzi w labiryncie, w centrum którego znajduje się Szalka Petriego). Jest on postacią jednocześnie heroiczną i dramatyczną, gdyż jedyną przyczyną jego istnienia jest to, że ludzki organ potrzebuje utrzymującego go przy życiu systemu krwionośnego.

Poprzez pokazanie szczurów w towarzystwie modelek autorka pracy próbuje nam uzmysłowić analogię pomiędzy życiem jednych i drugich. Zarówno genetycznie zmodyfikowane szczury, jak i wystylizowane, komputerowo - a często również operacyjnie - zmienione modelki, są sztucznymi tworami, wykreowanymi na potrzeby innych. W swoim oświadczeniu dotyczącym "Protein Lattice" Piccinini pisze: Muszę przyznać, że odczuwam pewien rodzaj współczucia tak dla szczurów laboratoryjnych, jak i dla modelek. Oba te stworzenia są tylko kawałkami mięsa, organicznymi naczyniami przeznaczonymi do przechowywania pragnień tych, którzy ich używają. Moje współczucie nie jest jednak zbyt głębokie. Modelki czerpią z tego bowiem więcej korzyści niż szczury laboratoryjne, a szczury, z kolei, na ogół trudniej polubić. Jedne i drugie są jednak przedmiotem tych samych bezustannych i radykalnych transformacji i używa się ich zamiennie, bez zwracania uwagi na ich konkretną osobowość. Zawsze znajdzie się przecież drugi(-a)2 [tłum.-A.P.].

Stylizowany na plakat reklamowy lub okładkę czasopisma, wygląd fotografii ma za zadanie zwrócić uwagę na fakt, że inżynieria genetyczna stała się już częścią naszego świata, a wkrótce może stać się towarem komercyjnym (podobnie jak teraz chirurgia plastyczna), do którego dostęp będzie uzależniony od środków finansowych "klienta".

Najbardziej ujmujące są chyba jednak hiperrealistyczne rzeźby Patricii Piccinini, wykonane z silikonu, skóry i ludzkich włosów, wystawione w 2003 roku na Biennale Weneckim w ramach wystawy "We Are Family". Jedną z nich jest "The Young Family" przedstawiająca rodzinę (matkę z potomstwem) transgenicznych istot, które w domyśle "wyewoluowały" ze świń, w których ciałach hodowano ludzkie organy do przeszczepów.

Patricia Piccinini, The Young Family, 2002-03
Patricia Piccinini, The Young Family, 2002-03

Patricia Piccinini, The Young Family, 2002-03
Patricia Piccinini, The Young Family, 2002-03

Istoty, wobec których stawia nas artystka są niemożliwe do jednoznacznego sklasyfikowania. Ich cechy morfologiczne są w równym stopniu ludzkie, jak świńskie. Cechy niefizyczne, które możemy im przypisać, takie jak macierzyńska czułość, troska o swoje potomstwo, chęć zabawy czy potrzeba więzi społecznych są natomiast wspólne wszystkim ssakom i wynikają z obecności układu limbicznego w strukturze mózgu. W prostych słowach, według neuroanatomów, dzięki wspólnocie tego układu jesteśmy w stanie bezbłędnie odgadywać stany emocjonalne psa lub szympansa (czego nie potrafimy w stosunku do np. jaszczurki)3. Czy jednak dopiero nadanie stworzeniu cech fizycznie ludzkich może skłonić nas do refleksji nad naszym ogromnym i niezaprzeczalnym podobieństwem do innych zwierząt? Czy swego rodzaju współodczuwanie z bohaterami prac Piccinini wynika z faktu, że percypujemy ich bardziej jako zdeformowanych ludzi, niż jako inne gatunki? Artystka przyznaje, że to nie ukazanie człowieczeństwa tych istot było jej głównym celem, lecz podkreślenie naszej ludzkiej zwierzęcości. Jak sama powiedziała w wywiadzie z Laurą Fernandez Orgaz, kuratorką jej hiszpańskiej wystawy "Tender Creatures" w 2007 roku: Uważam, że to idea naszej wspólnej zwierzęcości jest punktem centralnym moich prac. Sądzę, że niemożliwe jest znalezienie czegokolwiek, co byłoby biologicznie wyjątkowe w człowieku4 . Zapytana jednak o powiązanie jej sztuki z ideą "Wyzwolenia Zwierząt" Petera Singera, odpowiada: To mnie jeszcze nie stawia na pozycji wyzwolicielki zwierząt. W zasadzie, jeśli by się nad tym zastanowić, dbanie o inne gatunki jest jedną z najmniej zwierzęcych cech człowieka - to nie jest coś, co można zaobserwować u wielu innych zwierząt. To, że uzmysławiam nam naszą zwierzęcość wynika, między innymi, z prób zrozumienia naszego człowieczeństwa. Musi być przecież coś więcej w naszym życiu niż tylko genetyka i biologia 5 [tłum-A.P.].

Ważnym punktem zainteresowania Piccinini są kwestie etyczne związane z rozwojem technologii medycznych. Osobiste emocjonalne uwikłanie artystki w sytuację, w której - pomimo pokładanych w nim nadziei - postęp nauki nie był w stanie uratować życia jej matki, sprawia, że Piccinini za bezcelowe uznaje próby jednoznacznej oceny moralnej praktyk takich jak manipulacja genetyczna, klonowanie, przeszczepy organów od zwierząt itp. W swych pracach pokazuje stworzenia na swój sposób piękne, odczuwające po ludzku, których nie chcielibyśmy skrzywdzić, ale jednocześnie zauważa, że jeśli wybór musiałby się dokonać pomiędzy życiem jednej z tych istot, a życiem naszej własnej matki lub dziecka, odpowiedź byłaby łatwa do przewidzenia. Jak mówi: Są dwa rodzaje ludzi, którzy rozważają te kwestie; obiektywni obserwatorzy i ci, którzy są przez nie bezpośrednio dotknięci, których członek rodziny cierpi na jakąś chorobę. Te dwa punkty widzenia bardzo się od siebie różnią. Nie da się być obiektywnym, jeśli jest się w coś emocjonalnie zaangażowanym, ale nie uważam tego za złe6tłum.-A.P.]. Tak więc prace artystki, choć odnoszą się do wielu teoretycznych, niekiedy nawet czysto hipotetycznych problemów, zawsze zawierają w sobie element emocjonalny. Etyka według Piccinini nie jest bowiem możliwa bez empatii.

Drugą wartą rozpatrzenia na gruncie antygatunkowizmu rzeźbą Piccinini z Weneckiego Biennale jest "Leather Landscape". Artystka przedstawia tu grupę siedmiu humanoidalnych stworzeń, łączących w sobie cechy wyglądu człowieka i afrykańskiej surykatki, w towarzystwie półtorarocznej ludzkiej dziewczynki.

Patricia Piccinini, Leather Landscape, 2003
Patricia Piccinini, Leather Landscape, 2003

Patricia Piccinini, Leather Landscape, 2003
Patricia Piccinini, Leather Landscape, 2003

Patricia Piccinini, Leather Landscape, 2003
Patricia Piccinini, Leather Landscape, 2003

Pomimo dzielących ich różnic, dziecko i transgeniczne istoty wydają się pozostawać w doskonałej harmonii ze sobą nawzajem. Obecność "innego" nie budzi lęku ani wrogości, a raczej ciekawość i chęć nawiązania kontaktu. Dziewczynka wydaje się nie czuć obco wśród swoich dziwnych towarzyszy, być może dzięki dzielonemu z nimi poczuciu wspólnoty, potrzebie zabawy i więzi społecznych. Niewinność obu stron tej relacji (symbolizowana przez nagość siedmiu stworzeń i różowe ubranko dziewczynki) sprawia, że ich odmienność nie staje się podstawą do wartościowania. Dziecko - kierujące się bardziej instynktem, niż z góry ustalonymi kategoriami oceny - któremu nie wpojono jeszcze poczucia wyższości nad innymi gatunkami, zdaje się dostrzegać raczej te cechy i zachowania, które łączą je z towarzyszami, niż te, które mogłyby zapewnić mu nad nimi dominację. W "Leather Landscape" Piccinini wskazuje na podobieństwo emocjonalnego i wspólnotowego życia człowieka i innych zwierząt.

Artystka dodatkowo znosi różnice pomiędzy podstawowymi potrzebami ludzi i innych gatunków poprzez umieszczanie swoich hiperrealistycznych postaci w luksusowym otoczeniu z białej belgijskiej skóry. Nie są one oddane odbiorcy jako muzealne eksponaty, ustawione w gablotach i na piedestałach. Nie są też zwierzętami w klatkach czy na surowych wybiegach. Potrzebują wygody i dobrego traktowania, tak samo jak my, bo w taki sam sposób odczuwają zarówno fizyczny, jak i psychiczny dyskomfort. Ale miękka, przyjemna w dotyku skóra, która służy im za posłania została przecież zdarta z jakiegoś zwierzęcia. Czy więc życie jednych istot jest cenniejsze niż innych? Czy stworzenia Piccinini zasługują na komfort skórzanych kanap i luksusowych rekwizytów tylko dlatego, że wydają nam się bardziej ludzkie od innych istot (np. tych, z których pochodzi owa skóra) i dzięki fizycznemu podobieństwu łatwiej nam imputować im nasze własne potrzeby? A może jesteśmy bardziej skłonni dbać właśnie o nie, gdyż widzimy w nich potencjał dla poprawy komfortu naszego własnego życia?

Patricia Piccinini, Big Mother, 2005
Patricia Piccinini, Big Mother, 2005

Piccinini nie zamierza podsuwać nam gotowych odpowiedzi na stawiane przez siebie pytania, ponieważ, jak mówi, sama ich nie zna. Jej prace mają uświadamiać tylko konieczność ponownego rozpatrzenia relacji człowieka wobec innych zwierząt w obliczu postępu nauki, który doprowadził do całkowitego niemal rozmycia biologicznych granic pomiędzy gatunkami. Etyka nie może być, według artystki, traktowana jako zbiór stałych i niezmiennych zasad funkcjonujących w oderwaniu od emocji i empatii. Dynamiczny, bezustannie zmieniający się świat wymaga bowiem elastyczności norm i ciągłego ich negocjowania, co jest szczególnie trudne na gruncie bioetyki7. Pewne jest jednak, że w nowej sytuacji, w której jako gatunek ludzki postawił nas rozwój inżynierii genetycznej, konieczna jest weryfikacji naszego dotychczasowego stanowiska wobec innych gatunków zwierząt.

  1. 1. Zob.: Patricia Piccinini, Public Lecture - Tokyo Art University, 2003, dostępny on-line: http://www.patriciapiccinini.net/essay.php?id=27
  2. 2. Patricia Piccinini, Artist's statement for Protein Lattice, 1997, dostępne on-line: http://www.patriciapiccinini.net/ppweb.html
  3. 3. Zob.: Linda Michael, We Are Family, dostępny on-line: http://www.patriciapiccinini.net/wearefamily/we_are_family.pdf
  4. 4. Patricia Piccinini, The Naturally Artificial World, dostępny on-line: http://www.patriciapiccinini.net/essay.php?id=29
  5. 5. Ibidem
  6. 6. Patricia Piccinini, Public Lecture - Tokyo Art University, 2003, dostępny on-line: http://www.patriciapiccinini.net/essay.php?id=27
  7. 7. Zob.: Patricia Piccinini, The Naturally Artificial World, dostępny on-line: http://www.patriciapiccinini.net/essay.php?id=29