Najmocniejszym wydarzeniem na koniec roku jest istny festiwal rankingów, podsumowań i prognoz. Równie ryzykowne, co chętnie czytane i komentowane zestawienia pozwalają spojrzeć na mijający rok pod kątem najważniejszych wydarzeń, sukcesów, porażek, trendów. Dają okazję by szukać tego, co zapisało się najmocniej. Ulegając tej fali zwróciliśmy się do autorów piszących regularnie do internetowego Obiegu - który istnieje niewiele dłużej niż rok - z prośbą o przedstawienie na gorąco i w dowolnej formie podsumowania roku 2005 w polu sztuki. Nie uzgadnialiśmy ze sobą typów i perspektyw. I teraz mamy wypowiedzi, które napisali:
G. Borkowski, A.Mazur, S. Cichocki, J. Sokołowska, Ł. Ronduda, K. Szydłowska, W. Wilczyk, P.Bernatowicz, J. Kowalska, E. Majewska, P. Leszkowicz
W tym roku pojawiły się pewne nowe wątki w przestrzeni sztuki (w Polsce) - może jeszcze nie nurty sztuki, ale już warte odnotowania.
1. Artyści sami prezentują artystów
Najprościej wyraził to Warszawski Aktyw Artystów, prowadząc od stycznia 2005 roku miejsce pokazów i spotkań przy ul. Koziej 3/5 w Warszawie, a swój wakacyjny projekt nazywając "Bezpośrednik". Niezależnie od tego, czy wszystkie elementy tego programu wypaliły, idea pozostała czytelna - samoorganizowanie się artystów bez pośrednictwa instytucji i kuratorów, ale też bez osłony i wsparcia, jakie daje instytucja. Oczywiście od dawna funkcjonują już galerie, które prowadzą artyści, ale tu novum opiera się na pracy kolektywnej bez liderów.
Próbą rewitalizacji idei współdziałania artystów był także projekt zrealizowany przez Zmianę Organizacji Ruchu w Nałęczowie. Próbowano nim odpowiedzieć na pytanie, czy w powstałej w połowie XIX wieku idei działania spółdzielczego można odnaleźć użyteczne dziś elementy i wykorzystać relikty lokalnej tradycji pracy organicznej.
W tym wątku lokuje się też projekt "wybory.pl" prowadzony w CSW Zamek Ujazdowski przez Żmijewskiego i Althamera, niejako zamiast ich indywidualnych pokazów. Przedsięwzięcie to rozpatrywać można w różnych perspektywach: integracyjnej, samokształceniowej czy też testu na wytrzymałość instytucji. Z pewnością była to także demonstracja laboratoryjnej estetyki pokazu, zmieniającego się niemal permanentnie.
Na pokrewieństwach w zakresie estetyki czy ogólniejszej strategii artystycznej opiera się też wspólna wystawa Roberta Kuśmirowskiego i jego kolegów w warszawskiej Kordegardzie. Tu artysta przejmuje po części rolę kuratora i reżysera pokazu. Mam wrażenie, że wymienione inicjatywy są nie tyle sprzeciwem wobec nadmiernych ambicji kuratorów czy przyjmowania przez nich roli zwierzchników artystów, ile raczej odwrotnie - dostrzeżeniem, że w funkcji kuratora mieści się dla artysty spory potencjał możliwości wypowiedzi, powiedzmy - metaartystycznej. To strategia, którą z powodzeniem prowadzili Szu szu i ZOR.
2. Pamięć i przeszłość
Wreszcie powoli rozwiewa się przesąd, że zajmowanie się przeszłością to domena konserwatystów, a toruje sobie drogę świadomość, że aktualna sztuka unikając dalej podejmowania dialogu z przeszłością, oddaje walkowerem istotne dla niej pole.
Wystawa "Polka - medium, cień, wyobrażenie" sięgała w przeszłość na tyle daleko, że można było usłyszeć i przeczytać opinie, że jej miejsce jest w muzeum (pewnie Narodowym), a nie w Centrum Sztuki Współczesnej. Ale przecież właśnie jako niemuzealny a aktualnie zorientowany pokaz "Polka" zyskiwała na temperaturze.
Bliższą przeszłość rewidowała, niejednokrotnie na wylot, wystawa "Strażnicy Doków" w gdańskim Instytucie Sztuki Wyspa. Tu już nie było podejrzeń o odchylenie muzealne - pokazanie fenomenu Solidarności jako pola aktualnej walki o "medium, cień i wyobrażenie" przeszłości okazało się propozycją niełatwą do gładkiej akceptacji zarówno przez starą prawicę, jak i młodą lewicę. Wystawa i konferencja pokazały, że bariery mentalne i wyobrażenia nie układają się tak prosto: prawo - lewo.
Do wątku konfrontacji z przeszłością należy też wyjątkowa praca Zbigniewa Libery i Darka Foksa "Co robi łączniczka". Autorzy tej książki, prezentowanej (i sprzedawanej) w księgarni Spis Treści w CSW, wykonali pozornie karkołomny zabieg rozdzielenia i przemieszczenia warstw emocji nagromadzonych w pamięci ludzi różnych pokoleń. Tekstowo-fotograficzny projekt daleko wykracza poza najbardziej nawet wywrotową psychoanalizę Powstania Warszawskiego, stając się konstruktem o zupełnie nowej jakości, dla której na razie trudno znaleźć odpowiednią nazwę.
3. Postawy i świadomość gejowska to trzeci wątek minionego roku. Dokonało się niby drobne, ale znaczące otwarcie się na obecność w polskim polu sztuki tej kwestii. Wystawa "Miłość i demokracja" przygotowana przez Pawła Leszkowicza (pokazana w ramach Art Poznań), wystawa "Pedały" i Dik-Fagazin Karola Radziszewskiego znalazły oddźwięk wykraczający poza postawę tolerancji a bliski postawie akceptacji. Oczywiście dwie jaskółki nie czynią wiosny, ale ich bagatelizowanie byłoby przejawem zatwardzenia mózgu.
Aby nie ograniczać się do samych plusów tego roku, przypomnieć trzeba, że był to kolejny rok procesu przeciwko Dorocie Nieznalskiej. Choć wznowienie procesu niesie jakiś cień optymizmu na uchylenie wyroku z 2003 roku, pozostaje też ten cień posępny procesu, którego sam przebieg jest już karą.
Na koniec jeszcze o pewnej nowej perspektywie. W maju 2005 roku odbył się w Poznaniu festiwal sztuki, który dla celów marketingowych posłużył się nazwą "Targi sztuki - Art Poznań". Warto docenić to przedsięwzięcie o wyjątkowej (u nas) skali. Powody do marudzenia znaleźć można zawsze, ale ta z całą pewnością niebanalna i wcale nie "gładka" prezentacja była niewątpliwym sukcesem organizacyjnym i przyciągnęła w ciągu kilku dni wielotysięczną publiczność. To naprawdę może być podstawa dla sensownego polskiego biennale (czy triennale) aktualnej sztuki. Jeśli przeoczyliście to wydarzenie, zajrzyjcie do naszej relacji
Grzegorz Borkowski ^^^
Pokazane w Pawilonie Polskim na weneckim biennale "Powtórzenie" Artura Żmijewskiego jest projektem, który w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, jakie minęły od uruchomienia internetowego "Obiegu", wygenerował najwięcej znaczeń, zainspirował wymianę myśli i tekstów, zmusił do zajęcia wyraźnego stanowiska krytyków i środowisko. Sytuacja o tyle nietypowa, że sam film nie wydaje się najciekawszy w dorobku artysty. I chociaż "Powtórzenie" w moim odczuciu zawiodło ("Zawód Mazura", jak pisała z przekąsem Joanna Mytkowska), to kolejne teksty oraz ponad setka postów na forum przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Debata dowiodła, że wyrazisty krytyczny dyskurs wokół dzieła sztuki jest możliwy również w polskim kontekście, a spór wychodzi wszystkim na dobre. Chciałbym wierzyć, że intrygujące zamieszanie wokół pracy Żmijewskiego jest symptomem długotrwałej zmiany w polu sztuki.
Kontrowersje wokół "Powtórzenia" doprowadziły także do powstania nieznanego wcześniej napięcia na linii artysta - instytucja. Wymierzony w Zamek Ujazdowski "włoski strajk" Żmijewskiego miał zwrócić uwagę - jak mówił zawiedziony recepcją pracy artysta - "na niski poziom debaty w Obiegu". Jednocześnie, działającemu wraz z Pawłem Althamerem Żmijewskiemu, chcąc niechcąc udało się doprowadzić do przenicowania formy wystawy i ustalenia nowego kontekstu otwierającego się właśnie całorocznego sezonu "W samym centrum uwagi".
Wśród wystaw, o których trudno zapomnieć mimo upływu czasu, jest przygotowany przez Hankę Wróblewską w Zachęcie "Panoptykon " oraz projekt Anri Sala w Zamku Ujazdowskim, kuratorowany przez Miladę Ślizińską. Obie wystawy trudno uznać na pierwszy rzut oka za odkrywcze: temat kontroli i nadzoru był eksploatowany przez całe lata, podobnie Sala, mimo młodego wieku, jest celebrowanym, a dla wielu przereklamowanym już artystą, którego wszędzie pełno. Tymczasem oba projekty przyciągały uwagę świeżym spojrzeniem i doskonałą realizacją koncepcji artystyczno/kuratorskiej. Warto też pamiętać o "Panoptykonie" jako intrygującym przykładzie wystawy tematycznej łączącej sztukę polską z międzynarodową, co nadal jest rzadkością w kontekście polskim (co innego wystawy z klucza międzynarodowego w rodzaju spektakularnego "Czerwonego horyzontu" w CSW).
Wśród najciekawszych projektów przekraczających ramy instytucji sztuki jest pokazywany w czasie wakacji w Cieszynie "Karol" Supergrupy Azorro. Świetnie rozegrany pomysł wejścia artystów na plan w rolach statystów w najpopularniejszym polskim religijnym megakiczu dowodzi, niejako wbrew twierdzeniom Azorro, że w sztuce nie wszystko jeszcze wymyślono i oryginalne pomysły są w cenie. To ciekawe, jak szybko przywieziony przez Rastra do Cieszyna "Karol" stał się przebojem wśród lewicującej widowni festiwalowej i jak szybko cały powab wyparował z pracy wraz z przeniesieniem jej do galerii i monumentalizacją, jaka się dokonała na wystawie w Sali Zygmuntowskiej CSW.
Niestety, w mijającym roku były również porażki. Oprócz ultraprawicowego kolapsu w świecie polityki pewien niedosyt pozostawiły wystawy Oskara Hansena w Fundacji Foksal i Zachęcie. Niedosyt, rekompensowany w jakiejś mierze świetnymi publikacjami, spowodowany był słabymi konkretyzacjami rewolucyjnych idei. Jeszcze długo kuratorom śnić się będą koszmarny młotek obok Pałacu kultury i tykające zegary w wypełnionej cienką abstrakcją Sali Matejkowskiej. Zachwytu nie wzbudza również wyjątkowo zachowawcza nowa "Kolekcja" Muzeum Narodowego w Krakowie. Jeśli warto ją zobaczyć, to dlatego, by przekonać się na własne oczy, że (tylko w Krakowie) możliwa jest historia sztuki XX wieku bez konceptualizmu, nowych mediów i tym podobnych wymysłów.
Z kolei myśląc o artystach, którzy byli aktywni na scenie, warto wspomnieć o Janku Simonie, Michale Budnym, Macieju Kuraku, duecie Grzeszykowska/Smaga, Robercie Kuśmirowskim, Christianie Tomaszewskim czy Oldze Lewickiej, którzy z sukcesami udzielali się na arenie krajowej i zagranicznej. Spośród wschodzących gwiazd, które mają problemy z utrzymaniem poziomu, odnotować wypada Tomka Kozaka, którego prace są coraz bardziej efektowne i coraz mniej przemyślane. Zalatujące płaskim rasizmem zestawienia Murzynów z małpami na filmie prezentowanym na skądinąd ciekawej imprezie pt. "Ukryty skarb" pokazują, jak dwuznaczna, by nie powiedzieć reakcyjna i pozorna, może być krytyka klisz kultury prowadzona przez artystów współczesnych.
Spoglądając wstecz na miniony rok, na dyskusje prowadzone na łamach "Obiegu" czy to o "Powtórzeniu", czy wokół nagrody Deutsche Banku, czy - ostatnio - wokół projektu "Broniewski", odczuwam niedosyt tekstów krytycznych poświęconych licznie wydawanym w zeszłym roku książkom. Trudno powiedzieć, dlaczego praktycznie bez echa przeszły opublikowana przez Piotra Piotrowskiego monumentalna praca "W cieniu Jałty", książka Agaty Jakubowskiej czy wydana niedawno praca Pawła Leszkowicza i Tomasza Kitlińskiego, które powinny stać się krokami milowymi refleksji na temat sztuki współczesnej w Polsce (w wypadku Piotrowskiego w całym, do niedawna okrytym tym cieniem, regionie).
Adam Mazur ^^^
Zdarzenie roku (poza Polską): 9. Biennale Sztuki w Istambule (kuratorzy: Charles Esche i Vasif Kortun). Antybiennale bez spektakularnych prac, dużych nazwisk i opasłego katalogu z kolorowymi zdjęciami (za to ze świetnie przygotowanym czarno-białym guide-bookiem oraz, dla bardziej wnikliwych, znakomitym zbiorem tekstów "Art, City and Politics in an Expanding World"). Skromny, wyważony, inteligentny wgląd w życie tureckiej stolicy. Ograniczona liczba artystów i świetne rozmieszczenie wystaw w rzadziej odwiedzanej przez turystów dzielnicy, sprawiły, że biennale to było frapującym wyzwaniem-łamigłówką o polityczno-społecznych konotacjach, ani jednak na chwilę nie stając się męczącym wykładem na temat międzynarodowych zagrożeń i lęków. A do tego znalazło się tam kilka naprawdę poruszających prac, ukrytych w sypiących się budynkach: film "Wild Seeds" Yeal Bartana, quasi-architektoniczne instalacje Flying City, projekt karaoke Phila Collinsa, dywany Pauliny Ołowskiej, około-irackie prace Seana Snydera, film "Magical World", Johanny Billing i wiele innych.
Zdarzenie roku (Polska) Artur Żmijewski "Powtórzenie" Fenomenem jest zarówno sięgnięcie przez Żmijewskiego po eksperyment profesora Zimbardo i dobranie się do niego z tak zimnym, naukowym podejściem, uczciwość wobec widza w relacjonowaniu zdarzeń (który mimo to kręcił nosem i żądał krwi, przyzwyczajony do poprzednich dzieł A.Ż.), jak i różnice w recepcji tej pracy między polską a zagraniczną krytyką. Ten temat jeszcze nie został zakończony - przybywa interpretacji "Powtórzenia" i to nie tylko ze strony środowisk artystycznych a sam film pokazywany jest z powodzeniem w instytucjach artystycznych na całym świecie. Należałoby życzyć sobie, aby każdy polskie pawilon wenecki wzbudzał taki rezonans. Ba, żeby sztuka współczesna choć raz na jakiś czas była w naszym kraju z taką pasją dyskutowana! Poza tym warto zwrócić uwagę na pewien istotny szczegół: czy jest w tej chwili jakikolwiek artysta, którego kolejny krok śledzony jest z taką uwagą, jak Żmijewskiego?
Wystawa roku (poza Polską):
+Jonathan Monk "Continuous Project Altered Daily" w ICA, Londyn. Wystawa oparta na prostym, aczkolwiek reorganizującym działanie całej instytucji, pomyśle. , W części ekspozycyjnej na pierwszym piętrze znajdował się obszerny, bałaganiarski magazyn prac Monka - skrzynie, pudełka ze slajdami, szkice, deski, ramy etc. Na drugim piętrze codziennie zmieniano ekspozycję posiłkując się obiektami z pierwszej sali (przez cały czas dostępnej dla publiczności). Dobitna manifestacja możliwości jakie daje medium wystawy
+Antoine Prum "Mondo Veneziano. High Noon in the Sinking City"(Pawilon luksemburski na 51. Biennale w Wenecji). Już pisałem wcześniej o tej niezwykłej pracy, więc zacytuje: "Półgodzinny film zrealizowany w fałszywej Wenecji - dekoracji filmowej pozostawionej na pastwę losu pod Luksemburgiem. (...) Scenariusz tego filmu jest bardzo prosty. W dzień główni protagoniści (dwójka artystów, kurator i teoretyk sztuki) toczą bełkotliwe spory słowne - dialogi to krótkie fragmenty ze znanych książek dotyczących sztuki współczesnej jak "Postproduction" Nicolas Bourriauda czy zbioru "Man in Black. Handbook of Curatorial Practice". W nocy z dzikim okrucieństwem eksterminują się nawzajem."
Wystawa roku (Polska):
+Anri Sala w CSW Zamku Ujazdowskim To był strzał w dziesiątkę (szkoda tylko, że nie do końca dostrzeżony). Świetny artysta, błyskotliwe prace, i do tego jak znakomicie wyeksponowane!
+ Oskar Hansen "Sen o Warszawie" w Fundacji Galerii Foksal (i co ważne, wydanie imponującej rozmachem monografii "Ku formie otwartej"). Czujne odkrycie, zapomnianej i niedocenianej postaci wizjonera architektury i wielkiego protagonisty dzisiejszych działań na styku architektury i sztuki, igrania z formą i przestrzenią, marzeń o realizowaniu około-społecznych utopii. Wystawa w FGF to był przykład na to jak można pokazać mnóstwo, nie pokazując prawie niczego.
Osobiste odkrycie: scena artystyczna w Skopje. Macedońska sztuka jest najmniej rozpoznanym obszarem bałkańskiego tygla kulturalnego, to osobna jakość - sztuka subtelna, ale i przewrotna, jednocześnie mentalnie nam bliska. Warto już dziś zapamiętać takie nazwiska jak Hristina Ivanoska, Yane Calovsky, Oliver Musovik, Opa & Ha etc.
Osobiste rozczarowanie: nie dotyczyło spraw zawodowych.
Sebastian Cichocki ^^^
W minionym roku w Polsce zauważyć można była wzmożone upolitycznienie i uspołecznienie sztuki oraz kuratorów, o czym świadczyć może kilka ciekawych wystaw problemowych.
Dwie spośród nich - "Strażnicy Doków" i "Spółdzielnia" - w interesujący sposób odniosły się przy tym do znaczeń związanych z kontekstem lokalnym, architekturą, historią i współczesną sytuacją miejsc, w których zostały pokazane.
"Strażnicy doków"; kurator Aneta Szyłak Instytut Sztuki Wyspa, Gdańsk, budynek dawnej Szkoły Budowy Okrętów i towarzysząca wystawie konferencja "Arte.akt: polityczny potencjał sztuki", zorganizowana przez kwartalnik "Krytyka Polityczna" i Instytut Sztuki Wyspa, kuratorki: Magda Pustoła i Aneta Szyłak.
Wystawa na terenie Stoczni Gdańskiej, której punktem wyjścia były obchody 25-lecia Solidarności, postawiła ważne pytania o reprezentację przeszłości, ujawniła pęknięcia we wspólnych mitach, nawiązała do współczesnych napięć społecznych i specyfiki miejsca. Na otwarciu i konferencji spotkały się środowiska artystyczne i nowej lewicy. Spektakularną, ostrą debatę i konfrontację postaw można uznać za symboliczny początek procesu coraz wyraźniejszego przenikania obydwu środowisk, obopólnego wzrostu zainteresowania i wzajemnej inspiracji.
Spółdzielnia, w budynku byłego Muzeum Historii Spółdzielczości w Nałęczowie, pomysł i realizacja Zmiana Organizacji Ruchu. Projekt łatwo było przeoczyć, bo zaistniał poza utartymi szlakami artystycznymi, a był ważnym wkładem w dyskusję na temat wspólnoty, oddolnego demokratycznego współdziałania, uroków i zagrożeń kolektywizmu w przeszłości i współcześnie. Oryginalne i twórcze sięgnięcie do przedwojennych tradycji spółdzielczości w odniesieniu do historii miejsca.
Panoptykon. Architektura i teatr więzienia; kurator Hanna Wróblewska, Zachęta. Zbudowana na podstawie stosunkowo niewielu dobrze wyselekcjonowanych, mocnych prac wystawa poruszyła szereg filozoficznych, historycznych oraz współczesnych politycznych i socjologicznych kwestii związanych z reprezentacją i mechanizmami nadzoru, więzienia. Scenografia wystawy Jarosława Kozakiewicza aktywnie "zagrała" z tematem wystawy, wciągając widza w klaustrofobiczny klimat więzienia.
W kategorii duża impreza "na świecie" - Triennale w Jokohamie 2005, "Art Circus Jumping from the Ordinary"; dyrektor artystyczny: Tadashi Kawamata. Pierwszy tak duży kuratorski projekt Kawamaty krytykowany m.in. w Japonii za zbytnią zabawowość i niedobór międzynarodowych gwiazd. Kawamata w konsekwentny sposób postawił na kilka kwestii: współpracę twórców różnych dziedzin, kolektywizm, pokazując wiele grup artystycznych, często szerzej, globalnie nieznanych; zaangażowanie odbiorcy (wiele prac wymagało współudziału widza, część projektów miało charakter warsztatów, na wystawie wszędzie można było spotkać artystów rozmawiających, pracujących z widzami - to autentycznie działało); odniesienie do miejsca (duża część artystów przyjechała do Jokohamy, tworząc prace i sytuacje specjalnie na wystawę); work in progress (sporo projektów miało charakter procesu, część prac ulegało zmianie i przebudowie, często przy udziale odbiorców, przez cały czas trwania wystawy). Dużą zaletą była przewaga uczestników z Azji, dzięki czemu problemy poruszane na wystawie uzyskiwały konkretny geograficzny wymiar. Świetna scenografia wystawy (WS+AMF, Workstation + Atelier Bow-Wow + Mikan + Sousuke Fujimoto Architects) - funkcjonalna, a jednocześnie sprawiająca wrażenie radosnego chaosu i bałaganu; śmiało zerwała z elegancką, minimalistyczną estetyką japońskich galerii i muzeów.
1. Nowe pisma o sztuce: Piktogram i Obieg.
Bezprecedensowa inicjatywa Michała Wolińskiego może zostać oceniona już teraz (po 2 numerze pisma) jako udana próba stworzenia w Polsce magazynu o sztuce na międzynarodowym poziomie. Z kolei Obiegowi - jego internetowej inkarnacji - udało się stworzyć jedyną w przestrzeni polskiego świata sztuki intersubiektywną przestrzeń dyskusji, budowy zbiorowej świadomości środowiska.
2. Książka "Oskar Hansen Ku Formie Otwartej";
wystawa "Wybory.pl"; "Powtórzenie".
W 2005 roku mogliśmy obserwować kolejną fazę dialogu pomiędzy przeszłością a teraźniejszością hansenowskiej Formy Otwartej. Ważność ukazania się monografii Hansena nie wymaga komentarza, z kolei "wybory.pl" uznaję za istotne ze względy na ich wielopłaszczyznową kontrowersyjność, na pytania które ta wystawa stawia np. o relację pomiędzy metodą dydaktyczną Kowalskiego/Hansena a metodologią przyjętą przez Althhamera i Żmijewskiego, o krytykę instytucjonalną, o recepcję estetyki relacyjnej w Polsce etc. W orbicie wymienionej tradycji, na zasadzie podobieństwa rodzinnego, powinniśmy jeszcze umieścić "Powtórzenie" Żmijewskiego, który to projekt jest dla mnie (po wszystkich medialnych dyskusjach) jeszcze bardziej interesujący niż był na początku.
3. Podyplomowe studia kuratorskie w Krakowie.
Inicjatywa Adama Budaka i Andrzeja Szczerskiego jest szansą dla młodych ambitnych kuratorów, a co za tym idzie dla całego środowiska. Myślę że "progresywne" instytucje sztuki współczesnej w Polsce powinny wysyłać (oddelogowywać siłą) do Krakowa niektórych swoich młodszych pracowników.
Łukasz Ronduda ^^^
Zadziwiająco bez echa przeszedł rok 2005. Nic spektakularnego się nie wydarzyło w polskiej kulturze. Sama byłam zbyt zajęta mnóstwem spraw, by szczegółowo przyjrzeć się drobnym lub przeoczonym wydarzeniom. Mało podróżowałam, a wyjazd na biennale do Wenecji traktuję jako wakacje. Ani pawilony narodowe, ani większe wystawy czy przyznane nagrody nie powaliły na kolana.
Rok się skończył, zanim zdążył się rozkręcić, nie było gwałtownych zwrotów w sztuce ani polskiej, ani światowej. Ot, taki zwykły rok.
Warto jednak podkreślić kilka wydarzeń.
W formie wyróżnień.
Raczej chronologicznie.
1. Paweł Althamer, "Althamer Zachęca", Zachęta
Pierwsza tak duża wystawa Althamera w Warszawie, będąca konsekwencją nagrody Vincenta. Po raz pierwszy w Polsce pokazany niesamowity cykl filmów "Tak zwane fale..."
2. Olafur Eliasson, "The Endless Study",Fundacja Galerii Foksal
Mistrz pogodowych mistyfikacji i laboratoryjnych doświadczeń nareszcie w Polsce z piękną pracą.
3. Oskar Hansen
Postać roku - praca "Sen Warszawy" w FGF, duża wystawa "Zobaczyć świat" w Zachęcie i do tego wyjątkowe publikacje.
4. Artur Żmijewski, "Powtórzenie"
Choćby za szum w środowisku sztuki, za dyskusje, które się zrodziły, i za niegłupią pracę, pokazującą, jak zmienna jest natura ludzka i od jak różnych czynników zależy.
5. "Panoptykon" w Zachęcie
Za najlepszą zbiorową wystawę problemową tego roku.
6. Monika Sosnowska "Display"
Na świeżo, bo wystawa pokazywana od niedawna. Świetny pomysł na coś w rodzaju retrospektywy. Cytat z Laurence'a Weinera "O wiele rzeczy za dużo, by zmieścić w tak małym pudełku" okazuje się tutaj bez pokrycia.
7. Biennale w Stambule
Przyznaję, nie byłam, ale wiem, że jest to wydarzenie na skalę światową. Ważne wystawy, dobra organizacja i piękne plenery. Przebiło wszystkie targi i biennale 2005.
8. OBIEG/SEKCJA/DIK
"OBIEG" za kontynuację i dobre wzorce;
SEKCJA za internetową konsekwencję;
DIK za energię włożoną przez redaktorów w promocję i za wiarę w niemożliwe.
9. Inauguracja pierwszych w Polsce studiów kuratorskich w Krakowie
Za upór i odwagę.
Katarzyna Szydłowska ^^^
ŚWIATŁA:
Retrospektywa Bernda i Hilli Becherów w muzeum Hamburger Bahnhof w Berlinie. Wystawa pt. "Typologie obiektów industrialnych" została w Polce zupełnie przemilczana, co jest o tyle dziwne, iż w przypadku fotografii dokumentalnej, to zazwyczaj działalność Becherów przywoływana jest jako rodzaj odnośnika. Wprawdzie jesienią 2004 ekspozycja ta była pokazywana w Paryżu w Centre Pompidou (nie wiem, czy w takim samym zestawie?), ale czy to może tłumaczyć ten brak reakcji? Becherowskie typologie oglądane na żywo robią spore wrażenie. To ewidentnie kontemplacyjny projekt, na który trzeba patrzeć uważnie i powracać do poszczególnych serii motywów. Przychodzi mi na myśl analogia z wielkimi cyklami muzycznymi, takim i jak "Das vohltemperierte Klavier" Bacha czy "Preludia i fugi" Szostakowicza (a czasem może nawet bardziej "Sztuka fugi" pierwszego z wymienionych). Zauważalny jest też tutaj bardzo wyraźnie brak jakichkolwiek zabiegów "estetyzujących", tj. formalnych patentów, które próbuje się nagminnie przeszczepiać do fotografii z malarstwa lub grafiki.
Festiwal fotografii w Bielsku-Białej. Fotograficznych imprez odbywa się każdego roku w Polsce sporo. No i cóż? Zazwyczaj nie wypadają one zbyt ciekawie. Jak mówi stare polskie przysłowie "Nie wystarczą dobre chęci". Festiwal zorganizowany przez Inez i Andrzeja Baturo mocno odstaje od rodzimych standardów. Okazało się, że nawet w nieco sennym i zdegradowanym po utracie statusu stolicy województwa mieście, można z powodzeniem zrealizować imprezę na światowym poziomie (o niebo lepszą od "Miesiąca Fotografii" w Bratysławie!). Wystarczy "tylko" dobrze napisany scenariusz i… autorzy, np. pokazany w Bielsku-Białej, rewelacyjny niemiecki fotograf Eberhard Grames.
CIENIE:
Kolekcja polskiej sztuki współczesnej w Muzeum Narodowym w Krakowie. Ten remont trwał i trwał. Razem z wydłużającym się oczekiwaniem rósł też apetyt. Po sześciu latach oczekiwania dostaliśmy… mało strawny produkt, pełen ewidentnych "luk repertuarowych". Muzeum Narodowemu w Krakowie zdecydowanie (i od dłuższego czasu) brakuje sensownej polityki zakupów. Uwaga ta dotyczy to nie tylko artystów żyjących i tworzących współcześnie, ale także tego, na co można trafić na rynku aukcyjnym lub antykwarycznym.
"Cienie i światła". Arcydzieła malarstwa francuskiego 1600-2000. Niestety dość typowa ekspozycja trzeciorzędnych obrazów (choć pierwszorzędnych autorów), przygotowana specjalnie dla ubogich kuzynów z Europy Wschodniej.
Wojciech Wilczyk ^^^
Myślę że rok 2005 jest znamienny dla polskiego życia artystycznego. Jest to bowiem rok ostatecznego końca pokoleniowej zmiany warty, którą obserwowaliśmy około roku 2000. Zmiana ta dokonywała się z obu stron: w środowisku artystów i - a może przede wszystkim - w środowisku krytyków, kuratorów, galerników.
Kilka faktów świadczy o tym, że w mijającym roku faza przemiany ostatecznie zakończyła się. Pokaz "Powtórzenia" Żmijewskiego w Wenecji, nagroda DB "Spojrzenia", wystawa "Broniewski" - to wydarzenia artystyczne nie tyle najważniejsze w mijającym roku, ile najbardziej głośne. Wszystkie te wydarzenia przygotowane zostały lub zdominowane (jak nagroda DB) przez uczestników dokonującej się w ostatnich latach kuratorskiej zmiany warty. Znamienna jest jednak krytyczna otoczka towarzysząca tym wydarzeniom. Lektura tekstów czy też wypowiedzi na forum "Obiegu" dowodzi, że ci, którzy niedawno deklarowali zmiany teraz dążą do zachowania status quo. Ci którzy walczyli z centralnymi instytucjami lub budowali własną pozycję poza nimi teraz szukają w tych instytucjach oparcia.
Jaki jest wniosek? Czy hasła rewolucji (nawet jeśli była to "rewolucja pełzająca"), do której odwoływali się uczestnicy dokonanej zmiany warty, były tylko retorycznym chwytem mającym otworzyć drogę do obiegu instytucjonalnego, który był przedmiotem ataków?
Bardzo szybko dokonało się to przejście na pozycje establishmentu, mam nadzieję w roku 2006 ta pozycja będzie skutecznie kontestowana.
Piotr Bernatowicz ^^^
Historia sztuki pamięta tylko sukcesy, a wydarzenia średnie, słabe i klęski popadają w zapomnienie. Nie chcę przypominać słabych wystaw - niech odejdą do lamusa. A kto zwyciężył w tym roku? Moim faworytem jest Maciej Kurak - zwycięzca w konkursie Spojrzenia 2005. Artysta dawno już rozpoznany na poznańskiej scenie, a ciągle nieobecny w szerszym obiegu. Realizacjom Kuraka brakuje rozgłosu, a ponieważ ich życie ograniczone jest do czasu trwania wystawy znane są niestety głównie z dokumentacji. W samym tylko 2005 roku zdecydowanie ciekawsze niż praca "Parergon" pokazywana w Zachęcie na Spojrzeniach były realizacje "Ogródek jordanowski" w Białymstoku, "Dzień Babci" w Starym Browarze w Poznaniu czy instalacja na Targach Art Poznań.
Ważnym zwrotem w środowisku artystycznym jest ponowne zejście do podziemia, czyli unik przed pseudodyskusją z szalejącą cenzurą. Mam na myśli takie wystawy jak "Pedały" odbywającą się w prywatnym mieszkaniu i "Ukryty skarb" w warszawskim Novotelu oraz pomysł na kompromisowe wyjście z sytuacji, czyli inicjatywę Efki_S i Łukasza Guzka z prześmiewczymi naklejkami ostrzegającymi "Wystawa nie jest przeznaczona dla członków i sympatyków LPR".
Wydarzeniem, które powinno owocować w przyszłości są ostro krytykowane Targi Sztuki Art Poznań 2005. W tym roku ciekawsze od pierwszej, zeszłorocznej edycji. Choć wciąż daleko im do profesjonalizmu, a jeszcze dalej do prawdziwego rynku sztuki, to poznańskie Targi zasługują na duży kredyt zaufania na przyszłość.
Zakwestionowanie pojęcia wystawy przez rozpoczynający w CSW cykl "W centrum uwagi" projekt Pawła Althamera i Artura Żmijewskiego "wybory.pl" było przeskoczeniem kilku stopni na raz w procesie redefiniowania związku artysty z instytucją. To wydarzenie, które na pewno jeszcze odbije się echem (albo czkawką).
Ciągle odczuwam niedosyt wystaw artystów zagranicznych, a z tych, które widziałam wyróżniam Anri Sala w CSW. Mam wrażenie, że triada młodość = świeżość = jakość, która w tym roku miała swoją kulminację już chyba wygasa. Myśląc o ciekawych młodych artystach polskich z nadzieją patrzę na to, co robią Wojtek Wroński i Basia Bańda.
W innych dziedzinach nie mogę się wypowiadać :)
Justyna Kowalska ^^^
Kończący się właśnie rok był dość burzliwy. Do głosu doszły stronnictwa radykalnie prawicowe, które - pozostając od pewnego czasu na marginesie sceny politycznej - wreszcie "dorwały się do władzy", i teraz zapewne zgotują wszelkiej maści progresywistom prawdziwą szansę na zejście do podziemia i radykalne knucie.
Lesbijki i geje mieli w tym roku wiele szans na publiczne wystąpienia, z której to szansy skorzystali z odwagą większą, niż można się było spodziewać. Na polu literatury również dali o sobie znać w sposób ze wszech miar zasługujący na uwagę - książki takie, jak "Lubiewo" Michała Witkowskiego czy "Trzech panów w łóżku, nie licząc kota" Bartosza Żurawieckiego na trwałe wejdą do kanonu lektur obowiązkowych, wcale nie tylko dlatego, że ośmielają się, w katolickiej Polsce! podnosić zasłonę ignorancji na temat męskiego homoseksualizmu.
Polskie artystki wreszcie doczekały się wystawy z prawdziwym "hukiem i pompą" - prezentowana latem w Zamku Ujazdowskim "Polka" pozwoliła wreszcie pokazać ciągłość pomiędzy radykalnymi pracami współczesnych twórczyń a nie mniej radykalnymi żądaniami emancypacyjnymi kobiet w Polsce na przestrzeni ostatnich 200 lat. Na początku roku ukazała się też świetna książka wprowadzająca w świat polskich artystek - "Na marginesach lustra" Agaty Jakubowskiej. Ta monografia sztuki polskich kobiet nie przytłacza nadmiarem filozoficznych odniesień, ale filozoficzny i psychoanalityczny krąg odniesień pozwala analizować wykonane przez Polki dzieła za pomocą adekwatnych narzędzi i zarazem bez nadmiernych pretensji.
Rok 2005 jest też jednak rokiem braku - braku, który osobiście odczuwam jako bardzo dotkliwy. Nie pojawiła się bowiem żadna wystawa lesbijska, i nie zanosi się na to, by którakolwiek z artystek zamierzała dokonać coming outu. To wielka szkoda - bo choć osobiście odwiedziłam "Pedałów" (wystawa polityczna zorganizowana w warszawskim mieszkaniu, jak nazwa wskazuje - poświęcona gejom i ich seksualności) - brakowało mi podobnej inicjatywy kobiet. Ten brak zapowiada jednak pewne szanse na przyszłość - w pozornie jedynie wyzwolonej seksualnie i politycznie kulturze Polski XXI wieku nadal pozostaje mur, którego obalenie może uświetnić nadchodzący rok.
Czego sobie i Państwu życzę!
Ewa Majewska ^^^
Rok 2005 był smutny ze względu na wynik wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Sztuka tego nie osłodzi. Mój optymizm, który wyraziłem w tekście "Sztuka wobec rewolucji moralnej" , związany z nadzieją na twórczą kulturową opozycję trochę przygasa. Ludzie raczej będą wyjeżdżać z Polski, niż tworzyć tutaj alternatywną rzeczywistość.
Polska jest krajem bez kultury praw człowieka, które są wciąż dla różnych politycznych celów negowane lub wyśmiewane. W języku publicznym dominuje odwołanie do archaicznych koncepcji praw naturalnych lub boskich, czyli dokładnie tych, które stały za wszystkimi wojnami (religijnymi i etnicznymi/narodowymi) w historii.
Nie ma w Polsce wyrazistej sztuki związanej z prawami człowieka, to największy brak. Wielu artystów nieświadomie i bez dystansu oddaje ducha czasów dehumanizacji politycznej i medialnej, są już w ich pułapce. Wizualność odgrywa w tej dehumanizacji rolę, nie tylko w sztuce. Przedstawieniami 2005 roku w Polsce nie będzie zapewne żadna sztuka lub profesjonalny fotoreportaż ale dokumenty "wojny życia codziennego". Zdjęcia pielęgniarek ze śląskiego szpitala bawiących się wcześniakami wyjętymi z inkubatora. Inne "osiągnięcia" to filmiki kręcone telefonami komórkowymi przez młodzież w szkołach, ze scenami poniżania nauczycieli lub kolegów, gdzie poniżanie seksualne odgrywa decydującą rolę. Dokumentacja tych aktów jest kluczowa dla ich popełnienia. Wobec takich wstrząsających wyobrażeń wizualnych sztuka jest niczym.
W kwestii dehumanizacji oficjalna i promowana sztuka polska nie pozostaje w tyle. Najtragiczniejszym świadectwem tego jak artyści poddają się systemowi, który neguje prawa i wolność człowieka są filmy Artur Żmijewski "80064" i "Powtórzenie". Namawianie starego człowieka, więznia obozu koncentracyjnego, aby w studiu tatuażu dał sobie ponownie wytatuować swój obozowy numer 80064, uważam za przykład tego jak brakuje w sztuce polskiej postawy etycznej. Również wśród kuratorów. Zamykanie ludzi w klatce i filmowanie, berek w komorze gazowej, płacenie za to biednym, to kolejny przykład poddania się systemowi dehumanizacji. W związku z tym, że Żmijewski jest promowany przez wszystkie państwowe instytucje artystyczne i czasopisma przyznaję mu tytuł pierwszego artysty IV RP, czyli systemu politycznego brutalności i braku praw człowieka.
Refleksja na temat zła nie polega na jego powtarzaniu!
To było dno, a teraz plusy.
Zachowuję jednak część wiary w sztukę Polską. Uważam, że najatrakcyjniejsze wystawy w minionym roku, które widziałem to Boys, Boys, Boys w Bunkrze Sztuki, Egocentryczne, Niemoralne i Przestarzałe w Zachęcie i Targi Sztuki Art Poznań 2005.
Za najciekawsze zjawisko, które dostrzegłem w minionym roku uważam pojawienie się w końcu na większą skalę profesjonalnej sztuki fotografii artystycznej. Fotografii jako sztuki samej w sobie, a nie tylko jako dokumentacji. Dobra jakość wydruku, duże formaty, znakomite kompozycje i kolory, ciekawe i aktualne tematy, sztuka fotografii na miarę międzynarodową. Wśród artystów fotografii chciałbym wyróżnić Bognę Burską, Macieja Osikę, Hannę Nowicką, Karolinę Bregułę, Dorotę Nieznalską a przede wszystkim Annę Orlikowską i Szymona Rogińskiego.
Cykl nocnych pejzaży Polski Szymona Rogińskiego uważam za najwybitniejsze dzieła sztuki jakie widziałem w Polsce w 2005 roku. Wizyjne nokturny, na których Polska wygląda jak w amerykańskich horrorach. Jego fotografie są piękne i zupełnie zmieniają percepcję otaczającej nas rzeczywistości.
Za ważne zjawisko uważam również wyraźną artykulację sztuki gejowskiej dzięki wystawie Karola Radziszewskiego i czasopismu Dick. Nie jest to jednak początek takiej twórczości w Polsce, ale moment kiedy została ona dostrzeżona na fali konfliktów społecznych.
Za najbardziej niedoceniany wciąż uważam młody performance polski. Pisma kulturowe i instytucje powinny mu poświęcać zdecydowanie więcej miejsca. Moi prywatni faworyci to Aleksandra Kubiak, Karolina Wiktor i Art Grabowski.
W sztuce zachodniej najważniejsza dla mnie była retrospektywa fotografii Diane Arbus pt. "Diane Arbus. Revelation" zorganizowana przez San Francisco Museum of Modern Art, w Europie pokazywana przez Victoria and Albert Museum w Londynie. Bez Diane Arbus nie byłoby Nan Goldin i całej współczesnej fotografii subkulturowej. Moje prywatne "revelation" i absolutna klasyka nowoczesności.
Paweł Leszkowicz ^^^