Film, taniec, inscenizacja i trzy miasta: Wrocław, Warszawa, Berlin. W krótkim czasie pojawiły się ostatnio trzy realizacje ukazujące nowe oblicze artystyczne Katarzyny Kozyry. Można je wszystkie widzieć jako kontynuację jej projektu "W sztuce marzenia stają się rzeczywistością", ale jednocześnie nie mieszczą już się całkowicie w tych ramach. Filmowa "Opowieść zimowa" jest baśnią dla dorosłych, "Twarze" odsłaniają peryferia cielesności tańca, a "The Midget Gallery" prowadzi w groteskowy cyrk sztuki. Już nie osoba artystki i jej marzenie, a sugestywna siła przyjętych konwencji staje się motywem organizującym te spektakle.
Katarzyna Roj, Wrocław; Zimowa historia. Opowiada: Katarzyna Kozyra;
Adam Mazur, Warszawa; Poszerzanie pola ekspresji - "Twarze / Faces" Katarzyny Kozyry w warszawskim TR;
Grzegorz Borkowski, "Same" twarze;
fot. Marcin Oliva Soto, Berlin.
Nie dajmy się zwieść: wcale nie jest tak bajkowo. Może to i grimmowska baśń, ale raczej z piekła rodem. Jest piękna (i nieporadna przy tym) Księżniczka, ale bez Księcia. Z archetypicznego snu wybudza ją grupa karłów w tyrolskich spodenkach. Jest i Kobieta, siła demoniczna i perwersyjna- to Macocha, Drag Queen. La Grande Finale to starcie Niewinnej z Dojrzałą. Przez inicjację przeprowadzi Księżniczkę Maestro, wydobyty deus ex machina z drewnianej skrzyni.
Wszystko odegrane w starym teatrze "Cinema" w karkonoskim lesie. W ciasnych pomieszczeniach wypełnionych zagadkowymi i ludycznymi sprzętami. Jest bardzo swojsko, ale wiele tu niepokoi. Niepokoi na pewno Gloria Viagra, która przemierza korytarze rozsypując złośliwie popiół. Jej wystudiowana, wodewilowa poza, w której skórzanym pejczykiem rozdaje klapsy małym adoratorom sprawiając im niepokojącą, perwersyjną rozkosz. Karłom, ale może i widzom (czy nie przypominają się w tym momencie sceny z Xięgi Bałwochwalczej Schulza?). Zresztą, tych miejsc na psychoanalityczne popisy jest więcej. Jak wyrywanie pajęczyn z kątów, czy szukanie sojusznika w kufrze schowanym w piwnicy. Gdy nadejdzie finał, Księżniczka odśpiewa arię Olimpii z "Opowieści Hoffmana". Trud, który włoży w przygotowanie pójdzie jednak na marne. A ostatnia scena kaszlu to akt kapitulacji wobec siły Macochy. Postaci znudzonej, palącej papierosa za papierosem, nieprzezwyciężonej.
W "Opowieści zimowej"- nowej filmowej odsłonie projektu Kozyry "W sztuce marzenia stają się rzeczywistością", o bohaterkę na arenie zawalczą po raz pierwszy Viagra i Maestro- w jego roli sugestywny Grzegorz Pitułej, który kształci artystkę na operową diwę. Jak stać się kobietą- tego nauczyć może już tylko drag queen. Tę grę z operowym, koturnowym światem i rzeczywistością pokrytą aurą peep showu przerywa prawdziwy głos Kozyry, który słyszymy już w ostatniej scenie dwunastominutowego filmu i zaraz po tym na żywo, przed naszymi oczami.
Na czym zatem zasadza się nowa praca Kozyry? Jest snem, w którym kolejne odsłony historii przenikają się ze sobą, naruszając linearną oś dramaturgii? Bo nie wynikają wprost z siebie, choć tworzą naturalny porządek. Snem, w którym to, co utajone wypływa na wierzch w postaci luźno przenikających obrazów? Gdzie to, co wyparte staje się manifestacją tego, co upragnione? Operą, operetką, pomieszanymi sekwencjami z baśni, musicali i kostiumowych etiud? Wszystkim naraz, jak sądzę. Kolejną konwencją, której fundament Kozyra burzy po chwili dystansem i olbrzymią ironią, która dominuje w "Opwieści...". W rozmowie z dziennikarzem puenta autorki przedstawia się tak: -"Chciałam stworzyć jakąś nową, nieznaną dla mnie formę (...) chciałam się zabawić i chyba mi się to udało. Bo się zabawiłam". Ja tym bardziej. Ale czy aby nie kosztem jej marzeń?
fot. BWA Wrocław
"Opowieść zimowa", realizacja, scenariusz i reżyseria: Katarzyna Kozyra; obsada: Katarzyna Kozyra, Gloria Viagra, Maestro Grzegorz Pitułej, Jerzy Jednaki, Grzegorz Jednaki, Włodzimierz Końko, Iwo Pawłowski, Maciej Zabielski, Marek Batóg: scenografia: Mariusz Mielęcki; zdjęcia: Artur Zwierzchowski; montaż: Mirosław Szewczyk; kurator: Janina Hobgarska; produkcja: BWA Wrocław, BWA w Jeleniej Górze.
Premierowy pokaz filmu z udziałem autorki i Maestro Grzegorza Pitułeja, galeria BWA Awangarda, Wrocław, 13.03.2006
----------------------------------------
Dla wszystkich, którzy kojarzą Katarzynę Kozyrę ze skandalem i prowokacją, najnowszy projekt "Faces / Twarze", pokazywany we foyer warszawskiego Teatru Rozmaitości może być sporym zaskoczeniem, jednak wszyscy otwarci na nowe doznania lub po prostu świetną sztukę z pewnością nie będą zawiedzeni. Kozyra, jedna z niekwestionowanych gwiazd sztuki współczesnej międzynarodowego formatu, proponuje widzom udział w ekspresyjnym przedstawieniu, którego głównym tematem jest taniec, ale potraktowany w szczególny sposób. Zamiast choreografii i ruchu, które Kozyra analizowała i dekonstruowała w zainspirowanym Strawińskim "Święcie wiosny", artystka przenosi teraz swoją uwagę na twarz, która zwykle w tańcu schodzi na plan dalszy. Niezwykły spektakl, który wciąga od pierwszej chwili składa się z pięciu ekranów umieszczonych w ciemnej sali, na których oglądamy zbliżenia twarzy wyrażających skrajnie odmienne emocje i stany, w tym także to, co nazwać można zapamiętaniem lub uniesieniem. "Zaciekawiło mnie, czy i jaki rodzaj tańca przekłada się na mimikę tancerzy, ruchy włosów," mówi artystka. Przystępując do pracy wybranym artystom zainstalowała na głowach małe kamery - "tak, żeby w obiektywie znalazły się tylko ich oblicza". Na ekranach nie widać tła ani sylwetek, ciasny kadr pozostaje cały czas ten sam, a całą dramaturgię tworzą mimika i dźwięki (oprócz muzyki także okrzyki, ciche nucenie melodii, sapanie ze zmęczenia...). Twarze tancerzy nagrane zostały podczas wykonywania ich popisowych numerów w układach klasycznych (m.in. wybitna Magda Ciechowicz w wariacji białego i czarnego łabędzia z "Jeziora Łabędziego"), nowoczesnych (m.in. Carla Fracci do układu Isadory Duncan), fragmentach teatru tańca Piny Bausch (w wykonaniu znakomitej Nazaret Panadero) czy wreszcie breakdance (jeden z najciekawszych francuskich hip-hopowców Storm). Ostatnia sekwencja - taniec Złotego Bożka z "Bajadery" Ludwiga A. Minkusa - została nagrana na scenie TR Warszawa, w przejmującym wykonaniu Andrzeja Stasiewicza, pierwszego solisty Teatru Wielkiego w Warszawie.
Tak "demokratyczne" podejście do tańca, zrywające ze sztywnymi hierarchiami może mieć dziś chyba tylko artystka współczesna, dla której liczy się przede wszystkim cel, jakim jest poszerzanie pola ekspresji artystycznej: zarówno w tańcu, do którego wprowadza wyparty element mimiki, zrównując przy okazji breakdance z baletem, jak i w sztuce współczesnej impregnowanej zdawać by się mogło na tak tradycyjną formę wyrazu jaką jest taniec. Proste i zaskakujące odwrócenie jakiego dokonała Kozyra - zamiast ekspresji ciał, podstawowego narzędzia w tańcu widzimy tytułowe twarze - ma daleko idące konsekwencje. Zwykle niezauważalna przez publiczność mimika okazuje się równie ciekawa, wręcz hipnotyczna. "O ile w "Święcie wiosny" procesowi dekonstrukcji ulega sam taniec rozłożony na pojedyncze części ruchu i klatki w żmudnej animacji, a później w montażu złożony na nowo," zauważa Joanna Warsza, kuratorka wystawy, "tak w Twarzach dekonstrukcji ulega ciało tancerza: będąc dotąd jednym, tańczącym organizmem, teraz widoczne jest wyłącznie fragmentarycznie." Dziwne uczucie, w jakie wprowadza odbiorcę przestrzeń instalacji bierze się także z tego, że wrzuceni w krąg twarzy możemy je obserwować, ale jednocześnie sami mamy poczucie bycia obserwowanymi przez nie. "Twarze" na długo zapadają w pamięć nie tylko fanów tańca i baletu. Kozyra, którą często klasyfikuje się jako przedstawicielkę nurtu krytycznego i feministycznego w sztuce, przekracza kwestie płci kulturowej i dotyka tematu niezwykle aktualnego we współczesnej kulturze - indywidualnych form nieskrępowanej, twórczej ekspresji.
Na dużych ekranach oglądamy twarze jakby odłączone od ciała. W tej postaci dopiero widać jakie to dziwne i nienaturalne, a jednocześnie tak często spotykane. Bo przecież tak właśnie dominująca praktyka medialna traktuje twarze - jako niemal samodzielne ikony. I coraz bardziej przyzwyczaja nas do traktowania ich w oderwaniu od postaci, których są częścią. I w oderwaniu od czynności wykonywanych przez te osoby. Twarz już dawno stała się w mediach samodzielnym, często wyalienowanym od reszty znakiem.
Co widzowie pokazu "Twarze" mogliby odczytać z pokazywanych twarzy, gdyby nie wiedzieli, że oglądają twarze tańczących, i gdyby nie było słychać muzyki? Dlaczego takie pytanie może się pojawić? Bo to, co pokazuje praca Katarzyny Kozyry nie dotyczy tylko tańca, ale taniec jest tu dobrze dobranym przykładem.
W większości codziennie obserwowanych zachowań ludzi mamy poczucie, że to twarz kieruje czynnościami ciała, bo ona jest głównym polem wizualnego komunikowania się osób. Tu widzimy sytuację odwrotną - niewidoczne ciała kierują zachowaniami twarzy, których rola jest w tej sytuacji niemal peryferyjna. Role ciał i twarzy są zamienione.
Na jednych twarzach mimika jest ekspresyjna, na innych widać przede wszystkim koncentrację na wykonywanych przez ciało czynnościach. Zależy to ewidentnie od kanonu tańca, czyli od tego czemu podporządkowane jest ciało niewidoczne dla widzów.
Odkąd w ponowoczesnym świecie fizyczna praca przestała absorbować społeczną uwagę właśnie taniec, obok sportu , stał się główną dziedziną, w której manifestuje się cielesna integralność człowieka. We wszystkich innych dziedzinach królują twarze jako reprezentacje osób (albo już jako reprezentacje tylko samych siebie). Specjalnością popularnych mediów jest praktyka fragmentacji osób: od telewizyjnych programów "gadających głów", przez okładki czasopism, płyt, książek po plakaty wyborcze i filmowe. Wiemy, że tak "muszą robić", bo - obowiązuje ekonomia wykorzystania czasu i powierzchni przekazu, bo - potrzeba efektownych "kawałków". Zresztą, nawet gdy media pokazują całe postacie, to przecież też na ogół jakby redukują je do podstawek dla twarzy, do roli takich łodyg, na których szczycie brylują medialne kwiaty twarzy. W rezultacie także w bezpośrednich kontaktach, szczególnie tych profesjonalnych, uwagę ogniskujemy na twarzach i wydaje się to najnaturalniejsze pod słońcem. Ale gdy jak zahipnotyzowani obserwujemy twarze tancerzy oddzielone od ich ciał możemy poczuć do jakiego dziwnego punktu dotarliśmy, możemy poczuć się jak we śnie, który podsuwa nam motyw do przebudzenia się.
fot. Adam Mazur
Katarzyna Kozyra "Twarze/Faces", instalacja wideo, teatr TR, Warszawa, 17 - 30.03, g. 18-21, (bilety 10 zł).
---------------
Katarzyna Kozyra, "The Midget Galery", Auguststrasse, 23 - 25.03.2006, w ramach biennale w Berlinie.