"Kanał" Roberta Kuśmirowskiego. Pamięć ukryta w przedmiocie i kłopoty z teorią.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Po "oczyszczeniu pola" dokonanym w poprzednich dekadach przez tendencje konceptualne naturalnym kierunkiem ewolucji sztuki zdaje się obecnie eksploracja przestrzeni kulturowej. Oczywiście metodyczne przeszukiwanie tkanki kultury i pamięci - zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej - nie jest jedyną tendencją w twórczości artystycznej początku nowego stulecia. Trudno jednak nie zauważyć, że po drobiazgowym przeczesaniu mentalnej przestrzeni galerii i muzeum wielu artystów kieruje swój wzrok dalej, skupiając uwagę na tak fizycznym, jak i metaforycznym obszarze, w którym kształtują się kulturowe uwarunkowania - samego artysty lub całej zbiorowości (lokalnej? narodowej?).

Poszukiwaniem/przeszukiwaniem przestrzeni silnie naznaczonych kulturowo jest zorganizowana we współpracy z łódzką galerią Manhattan najnowsza akcja Roberta Kuśmirowskiego, o której na www.spam.art.pl pisał Łukasz Guzek. Zabytkowe, ciągnące się kilometrami łódzkie kanały, niektóre nieużywane od kilku dekad, stały się przez dwa letnie miesiące bieżącego roku miejscem artystycznej eksploracji. Kuśmirowski przemierzał najodleglejsze zakątki podziemnego miasta w nadziei odnalezienia śladów ludzkiej obecności, zapomnianych lub pozostawionych celowo przedmiotów, napisów, poukrywanych w szczelinach muru listów. Czego jeszcze? Tego, czego artysta nie mógł przewidzieć. Akcja miała więc w sobie posmak niespodzianki i tajemnicy, podobnej tej, jakiej doznajemy podczas wizyty na zamkniętym przez dziesięciolecia strychu, pełnym osobliwych, zaskakujących i noszących w sobie energię poprzednich właścicieli przedmiotów. Z ostatecznymi efektami poszukiwań Kuśmirowskiego będzie można zapoznać się wiosną przyszłego roku na podsumowującej akcję wystawie w galerii Manhattan.

A co, jeśli poszukiwania nie okażą się satysfakcjonujące? Łódzkie kanały to jednak nie to samo co warszawskie, więc ilość znalezisk może być ograniczona. Artysta nie widzi tu problemu - nie wyklucza własnoręcznego stworzenia przedmiotów, które mogłyby znaleźć się w przeszukiwanych przez niego korytarzach, przejrzał bowiem mnóstwo fotografii i dokumentów w archiwum łódzkiego Zarządu Wodociągów i Kanalizacji. A jest przecież znany z umiejętności wykonywania replik istniejących przedmiotów tak dokładnych, że trudnych do odróżnienia od oryginałów.

Owo konstruowanie wizualnych symulakrów ma jednak znaczenie dużo głębsze, niż może to się na pierwszy rzut oka wydawać, i stwarza interesujące kłopoty teoretyczne. Nie leży bowiem ono w obszarze tradycyjnie pojętego realizmu, rozumianego jako strategia jednoznacznie bazująca na rzeczywistości. Strategia Kuśmirowskiego jest bardziej kreacyjna, choć powstaje pytanie, na ile samo wykonywanie przez niego przedmiotów - pomijając łączące się z nimi wartości refleksyjne - można uznać za twórcze. Nie jest to też rzucanie przedmiotu publiczności w twarz w stylu Duchampa (Kuśmirowskiego trudno posądzać o brak szacunku dla "biednego" przedmiotu). Nie sposób także umiejscowić jego praktyki artystycznej w tym obszarze, w którym znajdowały się działania asamblażystów z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Wykonane z brązu repliki puszek po piwie Jaspera Johnsa były przedmiotami ze wszech miar ironicznymi, podejmowały na pół poważnie, na pół żartobliwie dyskurs dotyczący funkcjonowania przedmiotu w kulturze, także artystycznej. Kuśmirowski wydaje się odległy od brania udziału w dyskusjach metaartystycznych. (Czy zresztą po pojęciowej zawierusze dokonanej przez awangardę jest jeszcze w tej mierze wiele do powiedzenia?) Jego raczej interesuje przedmiot traktowany podmiotowo - jako nośnik znaczeń, symboli, pamięci - a nie jako kozioł ofiarny, którym stał się w praktyce artystycznej dwudziestego stulecia. Pod tym względem bliżej Kuśmirowskiemu do Kantora, wyłuskującego fragmenty życia z martwych, pochodzących z najdalszych zakamarków pamięci przedmiotów.

Taką wyliczankę można by prowadzić długo, wynajdując podobieństwa i różnice z twórczością innych artystów. Tym, co najbardziej zwraca uwagę w twórczości Kuśmirowskiego jest nie tyle kontynuacja określonych wątków sztuki, ile charakterystyczne (naturalne, a nie wykoncypowane) zachwianie rozgraniczenia między obszarem podlegającym dominacji sztuki/twórczości i znajdującym się poza nią. Kuśmirowski tworzy fikcję - to nic nowego - ale w jego wypadku nabiera ona nowej jakości. Po pierwsze: czy "tworzy"? Czy raczej odtwarza, reprodukuje, przywłaszcza? Po drugie: w jakim obszarze sytuuje się owa fikcja - sztuki czy rzeczywistości? Czy przedmioty znalezione w kanałach można umiejscowić w tej samej przestrzeni semantycznej co odtworzone na ich podobieństwo artefakty? Skonstruowane przez artystę przedmioty, często nieposiadające realnego pierwowzoru ( bądź posiadające go tylko częściowo), zdają się sytuować w szeregu Baudrillardowskich "kopii bez oryginału", funkcjonujących w sferze zatarcia granic między realnością a iluzją. Po trzecie: na czym zasadza się określanie Kuśmirowskiego mianem artysty - w jakim stopniu decyduje o tym starożytne rozumienie artysty jako sprawnego rzemieślnika, a sztuki jako zdolności wykonywania przedmiotów, w jakim zaś przeważają aspekty konceptualne (w szerokim rozumieniu tego słowa)? W rozmowie z Sebastianem Cichockim Kuśmirowski wyznaje (www.bunkier.com.pl ), że w przyszłości nie wyklucza wynajęcia specjalistów do konstruowania pokazywanych na wystawach artefaktów. ("Ale to jest ten moment - twierdzi - w którym cenię sobie kontakt z przedmiotami"). Można zastanawiać się, w jakim stopniu zmienia to sens twórczości tego artysty.

Wykonywanie przedmiotów, odnajdywanie ich (Kuśmirowski w celu wyłowienia "pereł" przeskanowywał nawet ściany kanałów), sam akt poszukiwania, ujęty w ramy performance'u o osobliwym charakterze (mało kto miał okazję osobiście zobaczyć artystę przemierzającego kanały), dokumentacja fotograficzna i filmowa tworzą spójną całość, w której nie tylko nie sposób precyzyjnie rozgraniczyć elementów wyrazu artystycznego, ale też która organicznie połączona została z tkanką życia. Owe aspekty "życia", "realności", dominujące w akcji Kuśmirowskiego (przecież poszukiwanie historycznych pamiątek w kanałach było rzeczywiste), okazują się jednak - poprzez wprowadzenie artystycznej ingerencji - jakby "manipulacją" przeprowadzoną w białych rękawiczkach. Zachwianie uznanego powszechnie za naturalne rozgraniczenia na iluzję (przynależną sztuce) i pozaartystyczną rzeczywistość kryje w sobie piętno ontologicznego niedookreślenia silniejsze niż wtedy, gdy dostrzegać będziemy w twórczości Kuśmirowskiego prostą restytucję wygrzebanego spod warstwy kurzu pojęcia mimesis. A w każdym razie jest to swoista forma mimezis przefiltrowanej przez wrażliwość epoki, w której pojęcie realności zdaje się niepokojąco skomplikowane i niedookreślone.

Fot. Ania Orlikowska/Robert Kuśmirowski

Czytaj także:
Robert Kuśmirowski w kanałach Łodzi
Robert Kuśmirowski w kanałach Łodzi - cd
Białe ściany mnie przygnębiają. Z Robertem Kuśmirowskim rozmawia Sebastian Cichocki