Wszystko zaczęło się na początku września, kiedy po wysłaniu swoich papierów do Krakowa dostałam odpowiedź z zaproszeniem na rozmowę. W komisji zasiadali wykładowcy z krakowskiej historii sztuki - Maria Hussakowska i Andrzej Szczerski.
Stres. Czułam się niemalże jakbym zdawała do De Appel, albo Royal College of Art.
Jak się okazało niepotrzebnie. Przed wejściem na rozmowę spotkałam znajomego, związanego z SEKCJĄ, więc od razu zrobiło się luźniej. Samo interview przyjemne. Tematy typu sztuka krytyczna w latach 80. i 90. w USA albo fenomen YBA. Moja odpowiedź szybko przerodziła się w miłą rozmowę, jako że obie strony mogły się od siebie czegoś nauczyć. Powiedzmy, że ja wnosiłam młodość i energię, oni kontakty i wiedzę.
Pierwsze wrażenie po wyjściu? Że było świetnie.
Dostałam się.
Moje oczekiwania przed pierwszym zjazdem?
Myślałam, że będę w grupie 20 osób zafascynowanych sztuką współczesną i doświadczonych robieniem wystaw.
Błąd.
Może i lepiej, bo grupa tak różna, że trudno ją ogarnąć. Od takich, którzy chcą dostać jakiś dyplom do pracy w dziale kulturalnym, poprzez pracowników muzeów, którzy przyjeżdżają czegoś o sztuce współczesnej się dowiedzieć, po ludzi najbardziej zbliżonych do mojego wyobrażenia - organizatorów, twórców wystaw niezależnej sztuki, wiążących swoją przyszłość z tym kierunkiem.
Na inauguracji miał być profesor Porębski, ale się rozchorował. Zamiast tego, po krótkim powitaniu puszczono nam kilka filmów grupy Azorro. I tyle było z inauguracji.
Następnego dnia zajęcia od rana z Adamem Budakiem. Jako inicjator pomysłu opowiedział o planie studiów i przedstawił listę wykładających gości. Tego dnia dowiedzieliśmy się (przyjmując to z lekkim przerażeniem), kto będzie prowadził tzw. seminaria kuratorskie, o co w nich chodzi i czym to się skończy.
Na seminariach mają zostać stworzone cztery grupy, z czterema projektami wystaw końcowych (wygra jeden!). Żeby się do przygotowania projektu przygotować spotykać się będziemy m.in. z młodymi architektami (Piotrem Nawara i Agnieszką Sulik) oraz do wyboru z Martą Tarabuła i Jarosławem Suchanem.
Nie wiem czym kierowali się organizatorzy w doborze prowadzących, ale chyba nie kwestiami wiedzy i prestiżu (prestiż w tym wypadku = kilka świetnych merytorycznie wystaw). Sądzę, że po prostu byli do dyspozycji. Tak jak Jarosław Suchan jeszcze miał okazję coś zaprezentować w Bunkrze czy CSW to Marta Tarabuła (moim zdaniem) nie jest mi w stanie nic zaproponować. Wielka szkoda, że nie jest to na przykład Aneta Szyłak.
Wracając do wykładu Budaka to był on podzielony na dwie części przerwą obiadową. W pierwszej, starał się on przybliżyć swoja działalność krakowską, wraz z konferencją "Polifonia Głosów" z 2002 roku. Było chaotycznie, mało treściwie, ale na wielu przykładach. Znów obejrzeliśmy kilka filmów Azorro(!). Stanowczo zabrakło tego, czego ja oczekiwałam po kuratorze z Grazu. Zabrakło prezentacji jego "sposobów kuratorskich", pomysłów i sposobu myślenia. Za dużo natomiast oglądaliśmy polskiej sztuki, którą każdy zainteresowany znajdzie w katalogu, bądź na wystawie. Myślę, że to marnotrawstwo czasu. Naszego i tych ludzi, którzy czasem przyjeżdżają dla nas z naprawdę daleka. W części drugiej, zwanej poobiednią, było już dużo lepiej. Dowiedzieliśmy się o działalności Kunsthaus Graz, o jego wydziwionej architekturze, o tym jakie Adam Budak rozpoznaje modele kuratorskie w Europie i jeszcze paru innych rzeczach. Myślę, że było ciekawie.
Wieczorem poszliśmy się wszyscy spotkać i napić. Kulturalnie.
Myślę, że zaczyna to nawet wyglądać ciekawie.
Rozglądam się za fajnymi ludźmi, z którymi można by utworzyć team do finalnego projektu. Podobno wygrany projekt będzie prezentowany w Bunkrze.
Następnego dnia Aneta Szyłak. Super fajnie i profesjonalnie o tworzeniu instytucji wystawienniczych w Polsce. Kto jak kto, ale ona ma w tym spore doświadczenie.
W przerwie wykład gościnny architekta Loeglera Opowiadał o swoich projektach, niektórych ciekawych - niezrealizowana przebudowa Bunkra Sztuki i projekt Muzeum Wyspiańskiego w Krakowie. Potem miał być ciąg dalszy wykładu Anety i pewnie był, ale zerwałam się wcześniej żeby wrócić do Warszawy zagłosować.
W końcu wybory prezydenckie to nie przelewki, a co jeśliby wybrali za mnie?
Refleksja z pierwszego zjazdu?
Jest ciekawie i intrygująco. Nikt nie wie, co przyniosą następne wykłady.
Z pewnością lista gościnnych wykładowców jest wyjątkowa.
Poza tym za dużo Azorro jak na jedno spotkanie. Tam jakiś ich kult panuje.