(Obieg 1/2005)
"Dokonanie właściwego wyboru artysty na Biennale jest sprawą złożoną. Nawet najbardziej wybitny i znany twórca może kompletnie nie pasować do ducha Biennale. Trzeba brać pod uwagę szereg czynników i okoliczności z jakimi mamy do czynienia przy okazji tej największej i najstarszej imprezy artystycznej na świecie."
(fragment tekstu Pawła Sosnowskiego przedstawiającego propozycję wystawy)
Prezentacja i ewentualne zdobycie nagrody na Biennale Sztuki w Wenecji uznawane jest za szczególnie istotne w karierze artysty. Porównywalne z otrzymaniem Złotego Lwa, Palmy czy Niedźwiedzia w świecie filmowym. Biennale, jak każdy przegląd, ma charakter ekskluzywny. Do Wenecji dostać się można na dwa sposoby: będąc zaproszonym do udziału w jednej z wystaw zbiorowych lub zdobywając nominację do pawilonu narodowego. O ile w pierwszym wypadku brak wyraźnych reguł, to rywalizacja o miejsce w pawilonie narodowym ma w Polsce formułę otwartego konkursu, organizowanego przez ministerstwo kultury wespół z Galerią Narodową Zachęta. Na konkurs nadsyłane są projekty, których autorzy pozostają dla jury anonimowi. Powołane przez ministra po konsultacji z dyrekcją Zachęty jury wybiera z puli propozycji zwycięski projekt i wtedy dopiero ujawnione zostaje jego autorstwo. Pozostałe projekty odsyłane są do autorów bez ujawniania ich nazwisk.
Ochrona danych osobistych autorów przez ministerstwo kultury i Zachętę sprawia, że dotarcie do zgłoszonych materiałów jest procesem czasochłonnym, przypominającym śledztwo. Właśnie ze względu na brak oficjalnej zgody i utrudniony kontakt z autorami nie udało mi się dotrzeć do wszystkich nadesłanych projektów. Pisząc tekst, z konieczności opierałem się z jednej strony na tekstach projektów przekazanych mi przez kuratorów za zgodą artystów, z drugiej zaś na przeciekach, nieoficjalnych informacjach od artystów, komentarzach kuratorów i urzędników. W szczupłym polskim artworldzie znają się wszyscy i trudno mówić o anonimowości w garstce kilkudziesięsięciu, może kilkuset zawodowców, krytyków, kuratorów, dyrektorów instytucji zajmujących się sztuką współczesną. Upraszczając sprawę, można powiedzieć, że jeśli coś znaczysz w środowisku, to albo jesteś jurorem, albo wysyłasz projekt, a jak wysyłasz, to wiadomo, z jakim artystą pracujesz. Śledztwo w sprawie powiązań i wzajemnych zależności między jurorami, kuratorami i artystami byłoby zapewne niezmiernie ciekawe, ale nie ono jest celem tego tekstu. W zamian, proponuję przegląd najciekawszych ze znanych mi projektów nadesłanych na konkurs, które były dyskutowane przez jurorów.
Wyjaśnienia wymaga nieobecność wśród dyskutowanych przez jury projektów pawilonu Cezarego Bodzianowskiego i Pawła Althamera. Sam projekt mógłby być ciekawy, ale zgłaszająca go anonimowa osoba, była tak skromna, że nie poinformowała o swoich zamiarach nawet zainteresowanych artystów. Jurorzy, co zrozumiałe, nie mogli uznać takiego wniosku za wiarygodny i projekt został odrzucony. Z kolei z pisaniem o będącym w realizacji, zwycięskim projekcie Artura Żmijewskiego warto poczekać do otwarcia wystawy w czerwcu br.
Przedstawione projekty tworzą nie tyle panoramę polskiej sztuki aktualnej, co raczej są wypadkową gustów i ambicji najbardziej aktywnych kuratorów, sumą przemyśleń na temat tego, co ze sztuki polskiej ma szansę zainteresować jury polskie, które z kolei myśli o tym, co może zainteresować publiczność i jury weneckie. To swoisty salon odrzuconych.
Niedobrana para: Via Dei Banchi Krzysztofa Bednarskiego i Never Happened Jadwigi Sawickiej
Paweł Sosnowski, kurator poprzedniego pawilonu polskiego (Stanisław Dróżdż, Alea Iacta Est) zdecydował się na odważny gest zestawienia w ramach jednej wystawy artystów tak różnych jak Bednarski i Sawicka. Dla jurorów taka kombinacja okazała się trudna do przełknięcia. Wskazywano na brak wyraźnego związku między pracami dwójki artystów i nierówny poziom obu propozycji (wyższy poziom propozycji Sawickiej). Tegoroczna propozycja Sosnowskiego, podobnie jak pawilon Dróżdża, ugina się pod ciężarem złożonych (nie dla wszystkich czytelnych?) metafor. Wart odnotowania jest tekst kuratora przedstawiający nie tylko założenia teoretyczne pawilonu, ale będący również rozbudowaną refleksją nad problemem i naturą biennale.
"Przez ubiegłe dziesięciolecie pokazywaliśmy w pawilonie wystawy indywidualne. Proponuję zmianę - wystawę problemową, dialog dwójki artystów na ten sam temat. Projekt, nawiązując do idei Pawilonu Głównego, odnosi się do przeszłości. Samo miasto - tak nierzeczywiste i anachroniczne - wywołuje potrzebę dyskursu o czasie, trwaniu i rozpadzie.
Jadwiga Sawicka kwestionuje czas miniony, manifestując "To się nigdy nie zdarzyło". Powtarza to zdanie po angielsku jak mantrę. Umieszcza je na okładkach tysięcy książek, które rozprasza po mieście i wznosi z półek olbrzymi pylon wejściowy do pawilonu. Książki są najbardziej rozpoznawalną ikoną kulturową, znakiem przeszłości. Jednakże polska treść, nieczytelna dla większości odbiorców, dodatkowo zaprzecza sensowi ich istnienia. Wiele z nich rozpada się z upływem czasu, staje się śmieciami, wspomnieniem po książce. Są jak anonimowi kloszardzi. Ich destrukcja splata się z destrukcją miasta.
OPIS: Całe wejście pawilonu obudowane jest wysokimi półkami z książkami. Jest to jakaś absurdalna biblioteka pełna książek, ale o tym samym tytule, w takich samych obwolutach. Monumentalizm dominuje nad widzem. Półki bronią dostępu do wnętrza. Można się do środka przecisnąć jedynie wąskim przesmykiem. Przed pawilonem leżą małe kupki książek, jakby nie mieściły się już na regałach i ktoś je na chwilę zostawił. Nawiązują one do innych plików, porozmieszczanych w całej Wenecji na trasie artystycznej do innych miejsc wystawowych.
We wnętrzu pawilonu Krzysztof Bednarski projektuje instalację, w której odwołuje się do osobistych przeżyć. Przypadkowo sfilmował z okna swojego rzymskiego mieszkania leżącego po drugiej stronie Via Dei Banchi kloszarda. Nikt inny nie zauważał jego istnienia, nikt też nie zauważył jego śmierci. Także artysta. Gdy sobie to uświadomił, powróciło wspomnienie filmu Antonioniego (w twórczości Bednarskiego wiele jest konotacji filmowych). Poczuł się jak fotograf z Powiększenia, który jest jedynym świadkiem tragedii, ale nie może udowodnić, że naprawdę się wydarzyła. Dlatego swoją instalację poświęca w pewien sposób Antonioniemu umieszczając w pawilonie kort tenisowy, miejsce słynnej końcowej sceny filmu.
OPIS: Przestrzeń pawilonu wypełnia kort tenisowy. Widz staje zaskoczony jego widokiem, gdyż wszystko jest jak na prawdziwym korcie: ceglana nawierzchnia, linie, siatka. Dopiero po chwili można zauważyć, że coś jest nie w porządku - kort wydaje się normalny, ale nie pasuje do wnętrza. Umiejscowiony skośnie, częściowo urywa się na linii ściany, tak że napięta siatka dosłownie wbija się w nią. Wygląda trochę jak fatamorgana, jak przeniesiony z innej rzeczywistości, z innego czasu, nienaturalnie wtłoczony w ramy pawilonu. Efekt ten potęguje sztuczne światło udające dzienne i zalewające pawilon zawsze z tym samym natężeniem, tak że widz jest zdezorientowany co do pory dnia. Pod ścianą z boku stoją typowe narzędzia do utrzymania kortu i ławka. Na niej torby, rakiety tenisowe, ręcznik. Nigdzie nie ma piłek.[...]
Nowością jest szerokie wyjście poza pawilon. Never Happened Sawickiej staje się znakiem Biennale. Książki rozmieszczone na trasach wędrówek pomiędzy poszczególnymi ekspozycjami są znakami kierunkowymi i w konsekwencji prowadzą do polskiego pawilonu, gdzie następuje nieoczekiwana zmiana nastroju i sytuacji. Lecz mimo kontrastu obie prezentacje łączą się w jedno. Wspólnym mianownikiem staje się kolor ceglanego kortu przeniesiony na okładki książek. Poza tym oboje artyści mówią o tym samym, choć w odmienny sposób, dając odbiorcy wiele możliwości odczytań i interpretacji."
Ale to już było: Untitled Moniki Sosnowskiej
Jeden z najciekawszych kuratorów i krytyków młodego pokolenia, Sebastian Cichocki, zaproponował do pawilonu weneckiego wystawę Moniki Sosnowskiej. Instalacja Bez tytułu, przygotowana przez kierownika bytomskiej Kroniki i artystkę związaną z warszawską Fundacją Galerii Foksal, wzbudziła żywe zainteresowanie wśród jurorów. Ostatecznie odrzucono projekt, argumentując, że Sosnowska miała już okazję prezentować swoją pracę dwa lata temu. Jej praca została zauważona i wyróżniona, więc trzeba innym dać szansę. Zapewne na odrzucenie doskonale przygotowanego i ciekawego projektu (tekst, kosztorys, wizualizacje) miały wpływ duże szanse na zwycięstwo innego artysty związanego z FGF - Artura Żmijewskiego.
"Instalacja artystyczna, zaprojektowana przez Monikę Sosnowską z myślą o Polskim Pawilonie w Wenecji, jest konsekwentnym rozwinięciem jej dojrzałej, świadomej strategii twórczej. Artystka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu i Rijksakademie van Beeldende Kunsten w Amsterdamie, za pomocą swoich prac "odczarowuje" świat jednakowych bloków mieszkalnych, długich korytarzy publicznych instytucji, seryjnych domów na obrzeżach miast, osobliwych przejść podziemnych i podwórek. Sugeruje istnienie świata "po drugiej stronie ściany". Także i tym razem tworzy szczególnego rodzaju scenografię, której integralną częścią jest znajdująca się wewnątrz publiczność.
Instalacja Bez tytułu (2004) - najnowszy projekt Moniki Sosnowskiej - jest abstrakcyjną formą architektoniczną wbudowaną w przestrzeń wystawienniczą pawilonu Polonia. Wchodząc do galerii, przekraczamy jednocześnie próg instalacji. Składa się ona z nieregularnych pomieszczeń, długich szczelin, wąskich korytarzy (które są charakterystyczną cechą prac Sosnowskiej), połamanych harmonijkowo ścianek, zaułków, przerw i szpar, poprzez które możemy oglądać poszczególne wyabstrahowane fragmenty konstrukcji. Znajdujący się wewnątrz widz ma trudności z oceną rzeczywistych rozmiarów tej instalacji. Orientację utrudniają dodatkowe źródła oświetlenia - światło zatamuje się wśród ustawionych pod niecodziennym kątem ścian. Niemal labiryntowy charakter tej instalacji (skomplikowany system kątów i załamań) dezorientuje oglądającego, sugeruje istnienie niedostępnych pomieszczeń ukrytych za ścianami. Większa część tej dużych rozmiarów konstrukcji jest niedostępna dla widza, ma on jedynie możliwość "podglądania" jej przez szpary i wąskie korytarze. Jednolity, "budowlany" kolor całej instalacji narzuca senną, nieco opresyjną atmosferę - podłoga, sufit i ustawione pod różnymi kątami ścianki zlewają się w jedną całość.
Sosnowska manipuluje skalą za pomocą odpowiednich zabiegów konstrukcyjnych, prezentuje szczególny rodzaj architektury, która podlega (w umyśle oglądającego) nieustannym transformacjom. Abstrakcyjny charakter instalacji podkreśla Jej rzeźbiarskość - funkcjonuje ona jako dużych rozmiarów rzeźba, której wnętrze można zwiedzać. Widziany z góry "rysunek", który tworzą krawędzie ścian ma nieregularną, drapieżną formę, tworząc atrakcyjne "logo" całego przedsięwzięcia.
Nowa instalacja Moniki Sosnowskiej może zostać odczytana jako metaforyczne przedstawienie ciągłego niespełnienia, głodu nowych odkryć - labiryntu możliwości i wyborów oferowanych przez współczesną kulturę wizualną, które po bliższym przyjrzeniu się okazują się jedynie fantomem, ułudą. Fizycznie odczuwalna jest niemoc, poczucie zagubienia i niezaspokojenia. Projekt do polskiego pawilonu w Wenecji jest też kolejnym przykładem zainteresowania tej młodej artystki tradycjami modernistycznymi. Podchodzi ona do osiągnięć sztuki XX-wiecznej w sposób odpowiedzialny, ale niepozbawiony lekkości i błyskotliwej przekory. Quasi-architektura budowana przez Sosnowską to utopijna manifestacja poszukiwań harmonijnej fuzji między sztuką a urbanistyką. Praca ta uzmysławia nam, jak bardzo nasze samopoczucie, emocje mogą być manipulowane poprzez architektoniczną organizację przestrzenną. W Polsce, gdzie wciąż zmagać się musimy ze spuścizną socjalistycznej myśli urbanistycznej (zunifikowane i ciasne mieszkania, rozbite centra miast, koncentracyjnie budowane blokowiska, sieć spółdzielni mieszkaniowych etc.), jest to przekonująca opowieść o błędach przeszłości i zagrożeniach przyszłości. Opowiedziana uniwersalnym językiem, jakim posługuje się w swych realizacjach artystycznych Monika Sosnowska, jest to historia czytelna nie tylko dla polskiego widza (labirynt, minimalistyczna rzeźba, badania nad psychologicznymi konotacjami architektury etc.)."
Za dużo ironii, za mało powagi (SMART Azorro)
Projektem, który najdalej zaszedł i bezpośrednio zagroził pawilonowi Artura Żmijewskiego, był SMART: Stop Making ART Supergrupy Azorro, nadesłany przez kuratorski team Ex-Girls, Magdalenę Ujmę i Joannę Zielińską z Krakowa. Wprawdzie znamy już wynik konkursu, ale zawsze można sobie wyobrazić gorące dyskusje, emocje i rozłam w jury tuż przed tajnym głosowaniem mającym wyłonić zwycięzcę. Z jednej strony zwolennicy poważnej sztuki Żmijewskiego, z drugiej stronnictwo ironistów zaciekle broniących instalacji "Azorów", wymierzonej w pompę biennale, powagę pawilonu i doniosłość sztuki. Wysoka pozycja inteligentnej instalacji SMART wskazuje, że również wśród jurorów zaczyna kiełkować myśl o epokowym zerwaniu z tradycją poważnych narodowych pawilonów. Kto wie, może następnym razem?
"Supergrupa Azorro powstała w 2001 roku. Grupę tworzą czterej artyści, autorzy instalacji, obiektów, performance'ów, fotografii i wideo: Oskar Dawicki, Igor Krenz, Wojciech Niedzielko i Łukasz Skąpski. SMART: znaczy elegancki, sprytny, inteligentny. Słowami tymi pragnie określać się Supergrupa Azorro. Artyści chcą przedstawić siebie jako inteligentnych mężczyzn, dających sobie znakomicie radę w labiryncie art worldu. Taką nazwę nosi interaktywny CD-Rom wyprodukowany przez Supergrupę Azorro. SMART jest tutaj skrótem nazwy Stop Making Art. [...] W SMARCIE członkowie Azorro występują jako autorzy terapii, a nie jako ci, którzy się tej terapii poddają. Są już uświadomieni, "przebudzeni" z marzeń, snu, letargu, jakim jest tradycyjne pojęcie sztuki. Bycie artystą i tworzenie przedstawiają w kategoriach choroby, nałogu, porzucenie zaś sztuki - jako drogę do wyzdrowienia. Tworzenie jest tutaj przedstawione jako coś, czemu można zaradzić, jeśli tylko zatrudni się odpowiedniego specjalistę i terapeutę.
Przedstawienie sztuki i tworzenia jako stanów chorobowych to modernistyczna linia myślenia, z której wzięli się "artyści przeklęci". W XIX i co najmniej w pierwszej połowie XX wieku, w każdym razie przed nastaniem państw z rozwiniętą opieką społeczną, artysta zmuszony był słono płacić za sztukę: nędzą, zdrowiem, życiem. Schemat artysty przeklętego jest w użyciu do dzisiaj, coraz częściej mamy do czynienia z mniej patetyczną i odwróconą jego wersją...
Dlaczego ten projekt na biennale: takie ukierunkowanie zainteresowań wynika ze stwierdzenia faktu, że w sztuce zderzyły się kompletnie nieprzystające do siebie romantyczno-idealistyczna wizja, pogrobowiec romantyzmu, awangard i modernizmu z pragmatycznym funkcjonowaniem biznesowej machiny. Sztuka jest obecnie wielkim rynkiem, a tworzenie to kierowanie się wieloma "wytycznymi", dyktowanymi przez wielkich rozgrywających rynku sztuki, a więc galerników, marszandów, kuratorów, kolekcjonerów i sławnych artystów.
Ta postawa jest szczególnie ważna w polskim kontekście. W ciągu lat 90., po odzyskaniu wolności, sfera sztuki przeżywała proces gwałtownej demokratyzacji. Kończył się wtedy w sztuce polskiej paradygmat romantyczny, a wyłaniał się nowy model funkcjonowania artysty w instytucjach. Artyści z Supergrupy stosują pewien rodzaj wewnętrznego, nieheroicznego oporu poprzez śmiech wobec rozmaitych prób zawłaszczenia artystów i sztuki. Azorro udało się bycie artystami bez tworzenia sztuki.
Opis wystawy: Wystawa składać się będzie z następujących części: stanowiska prezentacji CD-Romu SMART, hurtownia płyt SMART, kampania reklamowa.
Wejście: W wejściu przewidujemy stanowisko prezentacji CD-Romu. Będą to 3 zwykłe biurka z krzesłami (nie ma szczególnych wymogów, mogą mieć ślady zużycia) i na nich stanowiska komputerowe - z możliwością przeglądania CD-Romu SMART.
Przewidziane jest także umieszczenie szyldu na zewnątrz budynku, nad wejściem. Szyld będzie reklamował CD, a jednocześnie "hurtownię", czyli wystawę w polskim pawilonie.
Sala: CD zostaną ułożone na paletach (bądź rusztowaniach), takich, jakie są używane w hurtowniach. Rodzaj magazynu CD zawierających program SMART zajmie całe wnętrze pawilonu, zostawiając jedynie wąskie przejście dookoła (ok. 2 m szerokości).
Aranżacja tej przestrzeni ma bardziej przypominać hurtownię niż wystawę sztuki. Ma mieć wydźwięk ironiczny i ma stanowić komentarz nie tylko do sytuacji polskiej sztuki, ale i do sytuacji wielkiego święta i "targowiska" sztuki, w którym kwestia zysku jest ukryta za szczytnymi wartościami, jak to się dzieje na Biennale w Wenecji."
Aż dwóch kuratorów zdecydowało się wysłać na konkurs projekt pawilonu z pracami Józefa Robakowskiego, jednego z najwybitniejszych polskich artystów i bezdyskusyjnego klasyka współczesności. Joanna Wyppich z Krakowa przedstawiła coś w rodzaju przeglądu najlepszych jej zdaniem prac artysty - Rzeczywistość jest moja. Z kolei Maria Morzuch z Muzeum Sztuki w Łodzi zgłosiła zamiar pokazania najnowszego filmu Robakowskiego Uwaga: światło! na podstawie partytury przysłanej artyście przez mistrza kina strukturalnego, Paula Sharitsa. Jurorzy, uznając doniosłość twórczości łódzkiego filmowca przyjęli, że biennale to nie miejsce na quasi-retrospektywy. Co do filmu Uwaga: światło! to można się tylko domyślać, że ta delikatna i wyrafinowana abstrakcja filmowa z mazurkiem Chopina w tle, podobnie jak humor Azorro, nie miała szans w starciu z domniemaną mocą przyszłej pracy Żmijewskiego.
"Rzeczywistość jest moja (Reality Is Mine) - Myśląc o projekcie dla pawilonu polskiego w Wenecji miałam przede wszystkim przed oczyma to, co widziałam tam rok temu. Zauważyłam wówczas dwie zasadnicze tendencje: jedna skupia się na prezentowaniu najnowszych gwiazd na firmamencie lokalnych rynków sztuki, druga na prezentacji autorytetów, których twórczość jest już "klasyką" dla młodszych artystów. Jednym z tych, których bez wątpienia możemy nazwać "klasykiem" naszej sztuki najnowszej, jest Józef Robakowski. [...]
Robakowski wielokrotnie określa swoje podejście do rzeczywistości zarówno materialnej, jak i medialnej jako manipulacje i pragnienie zapanowania nad nią, stąd pomysł na tytuł wystawy, zgodny zresztą z generalną ideą artystyczną Robakowskiego: Rzeczywistość jest moja. Prostota i konkretność tego tytułu w pełni oddają zamysł artysty, z jednej strony jego pragnienie rejestracji rzeczywistości jak najbardziej obiektywnie, a z drugiej nieposkromiona żądza zawłaszczania, ujarzmiania, silnego zaznaczania siebie w zastanej rzeczywistości, wręcz właśnie posiadania na własność, stawania się jej panem i władcą. Taki temat implikuje od razu pewien dobór prac z szerokiego dorobku artysty. Starałam się przy wyborze koncentrować na najlepszych projektach, jak najlepiej oddających specyfikę zarówno całej twórczości, jak i założenia przyjętego w tytule. [...]
Ze względu na tematykę oraz medialny charakter prac (jak i ich konceptualne korzenie) zakładam jak najbardziej ascetyczną aranżację wystawy. Motorem przyciągającym widza powinna być przede wszystkim treść prac, których surowa estetyka wymaga purystycznego wystroju. Filmy prezentowane będą na standardowych monitorach telewizyjnych, oświetlona punktowo fotografia powinna być skromnie oprawiona. Ze względu na specyfikę pomieszczenia wystawienniczego zakładam umieszczenie projekcji wideo po prawej i lewej stronie sali, seria fotografii zaś powinna zawisnąć na głównej ścianie na wprost wejścia. (Joanna Wyppich)"
Uwaga: Światło! (Attention: Light!) - Projekt zgłoszony przez łódzką kuratorkę składa się z filmu przygotowanego przez J. Robakowskiego i W. Michalaka specjalnie na prezentację przygotowywaną przez Łukasza Rondudę w Hallwalls, Buffalo, rodzinnym mieście Paula Sharitsa. Nagrodzony grantem z fundacji Artslink projekt Rondudy dotyczył porównania twórczości filmowej Sharitsa i Robakowskiego. Obok krótkiego, pragmatycznego opisu projektu wysłanego na konkurs przez kuratorkę publikujemy fragment tekstu Łukasza Rondudy z katalogu wydanego przez CSW Zamek Ujazdowski:
"Uwaga: Światło! to tytuł filmu (DVD) Jóżefa Robakowskiego, który oparty jest na partyturze przyjaciela, nieżyjącego już artysty amerykańskiego Paula Sharitsa. Projekcja wiąże pulsujący monochromatyczny ekran z Mazurkiem Fryderyka Chopina, Opus 68, nr 4. Kolejne pojawienie się koloru wywołane jest odpowiednim tonem kompozycji. Projekcja na całą ścianę w ciemności powoduje fluktuację kolorów i promieniowanie światła w całej przestrzeni Pawilonu. Przywoływane obrazy w 5-minutowej realizacji stale powtarzanej na zasadzie "pętli" tworzą z dziełem Chopina romantyczną i subtelną artystyczną przygodę, zagarniającą całkowicie percepcją współczesnej publiczności. Dla każdego odbiorcy jest to osobiste i kameralne doświadczenie, będące spektakularną propozycją sztuki współczesnej. (Maria Morzuch)"
"Uwaga: Światło! zostało zrealizowane przez Józefa Robakowskiego (we współpracy z Wiesławem Michalakiem) na bazie partytury filmowej stworzonej przez Paula Sharitsa. Sharits strukturę tego filmu oparł na ścisłej synchronizacji warstwy muzycznej i warstwy obrazowej. Film ten z jednej strony powstał w wyniku realizacji bardzo rygorystycznej konstruktywistycznej, formalnej procedury, podporządkowującej linii melodycznej utworu muzycznego określone wartości obrazowe. Z drugiej strony całość tej realizacji jest zdominowana przez (romantyczny) budzący nostalgię utwór muzyczny Chopina. Sprawia to, iż realizacja ta (na pierwszy rzut oka) różni się od wcześniejszych filmów Robakowskiego ze światłem, charakteryzujących się przedkładaniem biologicznego kontaktu nad symboliczny, witalności, energetyczności nad tworzenie reprezentacji, przedstawień. Niemniej jednak uważam, iż jest inaczej. Obecność nostalgicznej muzyki w warstwie dźwięku oraz charakterystycznych dla Sharitsa struktur wizualnych w warstwie obrazu sprawia, iż realizacje tę możemy traktować jako swoiste epitafium dla Sharitsa stworzone przez Robakowskiego. Należy przypomnieć, iż Robakowski stworzył szereg prac wideo i filmowych, zwanych Epitafiami, poświęconych pamięci osób, które odeszły (m.in. Po człowieku, Rozmowa z matką). Filmy te są próbą zachowania pewnej energii związanej z umarłą osobą, energii, która poprzez pamięć wpływa na teraźniejszość. W tym kontekście Uwaga: Światło! jest swoistą próbą zainicjowania "energetycznego dialogu" z twórczością zmarłego artysty, jest próbą rewitalizacji jego twórczości. Robakowski kontynuuje w ten sposób swoje wcześniejsze inicjowanie energetycznych interferencji pomiędzy widzem a filmem oraz pomiędzy sobą a maszyną mechanicznej kreacji i dystrybucji obrazów. Również i w wypadku tej realizacji Robakowski komunikację artystyczną rozumie jako mediatyzowaną świetlnie transmisję energetyczną." (Łukasz Rodnduda)
Wystawa "Entuzjaści z Amatorskich Klubów Filmowych", pokazywana w lecie 2004 roku w Zamku Ujazdowskim, była bez wątpienia jednym z wydarzeń artystycznych roku. Mimo sukcesu w kraju, projekt duetu artystów (Marysia Lewandowska / Neil Cummings) i kuratora Łukasza Rondudy został odrzucony przez jury, które zdecydowanie postawiło na nowość. Być może na ocenie projektu zaważyło to, że Entuzjaści będą jeszcze wystawiani w londyńskiej Whitechapel Gallery, a w 2005 roku w Kunst-Werke w Berlinie i Fundacji Tapiesa w Barcelonie (w 2006 roku projekt będzie prezentowany w stanach zjednoczonych). Projekt zakłada kontynuację przedsięwzięcia, ale sama forma ekspozycji byłaby zmodyfikowanym powtórzeniem układu wystawy w CSW (por. tekst A.Hudka z "Obiegu" nr 2/2004).
W oczekiwaniu na Żmijewskiego
Wśród autorów nadesłanych na konkurs projektów, które przebiły się i były dyskutowane przez jury dominują bezapelacyjnie młodzi kuratorzy - Joanna Mytkowska, Ex-Girls, Sebastian Cichocki, Łukasz Ronduda. Z doświadczonych kuratorów zostali Paweł Sosnowski i Maria Morzuch. Młodzi kuratorzy, co zrozumiałe, współpracują wprawdzie z bliskimi im pokoleniowo artystami (Artur Żmijewski, Azorro, Monika Sosnowska), ale trudno mówić o nadesłanych projektach jako formie manifestacji wchodzącego na scenę pokolenia. Po prezentacjach mistrzów w rodzaju Leona Tarasewicza i Stanisława Dróżdża, pawilon polski w Wenecji znów staje się polem eksperymentu i ryzyka, również politycznego. Wybór "Eksperymentu prof. Zimbardo" Artura Żmijewskiego oznacza bowiem istotną zmianę w strategii prezentacji polskiej sztuki w pawilonie narodowym. Następuje powrót do sztuki bardziej radykalnej i silnie angażującej emocje. Taką była np. praca Katarzyny Kozyry "Łaźnia męska" wyróżniona na Biennale w 1999 roku. I taką zapewne będzie praca przygotowywana przez Żmijewskiego.
Kto wybierał:
1) Prof. Waldemar Baraniewski - historyk sztuki, wicedyrektor Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego (przewodniczący jury)
2) Adam Szymczyk - dyrektor Kunsthalle Basel
3) Maria Anna Potocka - dyrektor galerii Bunkier Sztuki w Krakowie
4) Prof. Wojciech Suchocki - dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu
5) Jarosław Suchan - wicedyrektor CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie
6) Dorota Jarecka - krytyk sztuki z "Gazety Wyborczej"
7) Hanna Wróblewska - wicedyrektor Zachęty
8) Marcin Giżycki - historyk sztuki, filmoznawca
9) Prof. Jacek Sempoliński - malarz
10) Dorota Monkiewicz - kurator Muzeum Narodowego w Warszawie, prezes AICA
11) Jarosław Lubiak - adiunkt w dziale grafiki Muzeum Sztuki w Łodzi, krytyk
12) Joanna Kiliszek - dyrektor Instytutu Polskiego w Berlinie
13) Agnieszka Morawińska - dyrektor galerii Zachęta, komisarz Pawilonu Polonia w Wenecji
14) Adrianna Poniecka-Piekutowska - dyrektor Departamentu Sztuki i Promocji Twórczości MK (nie brała udziału w posiedzeniu)
Kogo wybierano:
Zwycięzca konkursu
1) Artur Żmijewski, kurator: Joanna Mytkowska / Fundacja Galerii Foksal
Projekty odrzucone:
2) Azorro / Ex-Girls (Magdalena Ujma, Joanna Zielińska)
3) Józef Robakowski / Joanna Wyppich
4) Józef Robakowski / Maria Morzuch
5) Monika Sosnowska / Sebastian Cichocki
6) Marysia Lewandowska i Neil Cummings / Łukasz Ronduda
7) K.Bednarski i J.Sawicka / Paweł Sosnowski
8) Mirosław Maślanko / kurator nieznany (NN)
9) Anna Ostoya / Marta Raczek
10) V.Duniko-Dunikowski / Jan Stanisław Wojciechowski
11) Mariusz Kruk / Katarzyna Jankowiak-Gumna
12) To musi zwyciężyć - trzech rzeźbiarzy z Częstochowy / NN
13) Marek Chlanda / NN
14) C.Bodzianowski i P.Althamer / NN
15) Ryszard Waśko / Janusz Głowacki
16) Krzysztof Zieliński / Marta Tarabuła
17) Janusz Bałdyga / Krzysztof Żwirblis
18) NN / NN
Na prośbę jednego z artystów zamieszczamy uzupełniony opis projektu, o którym była mowa w powyższym artykule.
Krzysztof Bednarski
Opis projektu "Powiększenie"
Przestrzeń ekspozycyjną pawilonu polskiego w Wenecji zajmuje kort tenisowy. Wyrysowane na czerwonej nawierzchni białymi liniami boisko jest lekko przesunięte po skosie względem ścian. Dlatego nie mieści się całe we wnętrzu, a siatka dzieląca pole gry nie posiada pełnej rozpiętości; widoczny jest tylko jeden słupek, drugi być może znajduje się po drugiej stronie ściany, tak jak pozostała część boiska.
Na poboczach kortu ustawione są dwie kamery, przez których wizjery można oglądać symultaniczną projekcję zapisu zdarzeń dziejących się w innym miejscu i w innym czasie. Kamery z różnych punktów widzenia pokazują kloszarda - człowieka-śmiecia - leżącego na bruku ulicy w kałuży własnych odchodów oraz ludzi obojętnie przechodzących obok niego. Filmujący nie mógł się domyślać, że kloszard pod ścianą kościoła św. Łucji umiera. Na miejscu jego śmierci, już uprzątniętym, pojawiła się przez moment żółta piłka tenisowa - dopóki ktoś z przechodniów nie zabrał jej, zacierając ślad po człowieku.