Jak zostałem obywatelem Imperium Odrobinii

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W zielonogórskim BWA trwa właśnie wystawa Michała Slezkina „Państwo". Bardzo mi się ona podoba; należy do ciekawego nurtu archiwalnego w sztuce, ale najciekawsze jest to, że na miejscu przywitał nas muzyk z Australii i od razu zadał Slezkinowi kluczowe pytanie:

- Are you living there?

Miał refleks. Tylko spojrzał na galeryjny stół, usłyszał od towarzyszącego mu Wojciecha Kozłowskiego, dyrektora galerii, czym jest „Państwo" i kto je tworzy. Slezkin zaczął szukać po angielsku odpowiedzi, że nie, nie żyje tam, jest tylko cichym doradcą, ale muzyk wrócił do gitary i temat się rozwiał. Za to ja mogę powiedzieć, że żyję tam jako mała figurka ustawiana wśród wielu innych na dawnym planie zabawy ojca Slezkina, Bohdana, która powoli dzięki mozolnej pracy jego syna Michała i opiece kuratorskiej Krzysztofa Gutfrańskiego zamienia się w jego autorską pracę. Ale nie tylko ja. My wszyscy.

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

Bo tak: przyjrzyjmy się nazwie dwóch królestw, które jego stary i przyjaciel starego dziesiątki lat temu nadali swoim mieszkaniom i wypełniającym je narodom papierowych ludzików wielkości palca zasiedlających obrzeża wanny, balkony, półki i koce. Dwa mieszkania, dwa państwa. Cesarstwo Niam-Niamu i Imperium Odrobinii. Foksal i Raster. Starter i Stereo. BWA Zielona Góra i dowolne BWA Prim - i tak w nieskończoność.

I przyjrzyjmy się uważnie przedstawionym przez Michała Slezkina notom dyplomatycznym, które wraz z przyjacielem z dzieciństwa i ich obu ojcami lata temu pieczołowicie komponowali, naśladując politruków Peerelu i fantazmaty z Bonda. „Wydalenie zabłąkanego turysty (czytaj szpiega), który doznał wstrząsu mózgu (czytaj: pobity do utraty przytomności), nastąpi dnia 27.11.1977 r.". Szyję z pamięci, tak jak z wyobraźni odtwarzam sobie scenkę, jak potem ten mały chłopiec z modelem samolotu w ręku (podróż lotnicza) i notą dyplomatyczną u ojca w teczce jechał z nim tramwajem - wróć, nie było tramwajów na Jelonki - autobusem przez pół miasta, żeby przekazać pobitego szpiega Cesarstwu Niam-Niamu. Imponuje mi protokół, który temu towarzyszył, co więcej, powoli przestaję się czuć w nim obco. I ja w nim biorę udział.

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

Jak trafiłem do Odrobinii? Zaczęło się niewinnie; byłem wolnym człowiekiem, miałem oczywiście jakiś pociąg do tak zwanych obrazów i poszedłem raz w miejsce, gdzie bywali tak zwani artyści - tak poznałem Slezkina. Michał był stonowany, ale i czujny, i w tym tonie zapraszał do siebie, do pracowni. Powiedział, że jest fajnie, miło, rzucił jeszcze jedno czy dwa nazwiska, na dźwięk których zastrzygłem uszami. Poszedłem. Każdy by poszedł. Jak do powstania. Poczułem się może nie werbowany, ale wiedziałem już, że w Odrobinii będę potrzebny, że tam w ogóle potrzebują rąk do pisania, a najbardziej oczu do patrzenia, ale i w ogóle, żeby pogadać. Ja lubię, jak mnie słuchają.

Tak się zaczęła nasza znajomość z cichym doradcą. Potem wspinałem się po szczeblach kariery, poznawałem kolejne postacie, które odwiedzały jego pracownię, a które doradca pieczołowicie fotografował, miniaturyzował i przenosił na papier, a potem siup do makiety państwa. Tak skończyłem i ja. Nie muszę dodawać, że ta Odrobinia to najlepsza metafora świata sztuki i prób Slezkina, aby je animować. Ba, każdego, kto coś w nim chce robić. Tyle że zawsze jest się w środku, bo i Slezkin przecież dodał tam swoją figurkę i choć wydaje mu się, że ustawia wszystko sam, jego malutkie wyobrażenie można zdmuchnąć jak świeczkę na torcie. Co będę wam opowiadał. W artystycznej szuflandii też istnieją oficjalne ceremonie odwiedzin, ale i wszystkie te zakulisowe rozmowy, znaki, w najgorszym razie ostentacyjne przemilczenie, brak recenzji, cisza komentująca kosmiczne ambicje, cisza unoszących się nad ziemią balonów itd., itp. Czy to nie przypomina tych „dyplomatycznych not" pisanych lata temu przez starego Slezkina?

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

Patrząc na „Państwo" jako postać ludzka w skali jeden do jednego, mogę się tylko uśmiechać. Pytam Wojtka Kozłowskiego, który teraz pokazuje pracę Slezkina u siebie w Zielonej Górze, jakie ma ambicje. „Ja?". Znaczy chce powiedzieć, że nie ma już żadnych, ja chcę mu wierzyć; uśmiecham się do zasłyszanych w drodze plotek i zastanawiam nad każdą z tych papierowych figurek, czy warto jest aż tak się bić o krótką wzmiankę w dowolnej napisanej przez Karola Sienkiewicza (płakałem, czytając) książce, odległej jak data powstania państwa, tylko że w przód. Ale prawo i logika państwa działają i w tej skali. Odrobinie i Niam-Niamy, Balkonie i Kaflinie szukają przestrzeni.

Nie lada kłopot z tym wszystkim będzie miał sam Michał Slezkin. Praca, którą niedługo pokaże w samym paryskim Palais de Tokio (dobra wiadomość dla warszawiaków: zostawi nam rezydenturę w Bęc Zmianie), może ustalić na zawsze jego odbiór jako tego od figurek z papieru, w dodatku wymyślonych przez jego ojca. Ale myślę, że to już nieprawda. Zaproszenie do współpracy Moniki Powalisz, Szymona Rogińskiego, Pawła Althamera, dołożenie do makiety tęczy, uchodźców, potwora - złotego cielca, do którego modlą się między innymi współcześni artyści - przesuwa akcenty z rodzinnego archiwum i wspomnień ojca na nowego przywódcę „państwa" (chciałoby się napisać: cichego doradcę nr 1, ale przecież ustaliliśmy, że jest ich wielu).

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

Szkoda; kiedyś, gdy praca zainteresowała mnie pierwszy raz, pomyślałem: świetnie, pójdę do tej pracowni i dowiem się, kim był jego ojciec, zawsze warto znać kolejnego, może przez to lepiej poznam własnego. Ale to moje prywatne spojrzenie, które powoli gaśnie na rzecz aktualności pracy. Jeśli pamiętać o pierwotnych motywach powstania zabawy - emigracji wewnętrznej, jakimś zminiaturyzowanym przepracowywaniu wojennych traum - i pomyśleć, że i teraz może się dziać to samo - z zaznaczeniem, że chodzi raczej o środowiskowe - tak, tak - traumy (bądźmy tak delikatni, jak wtedy, gdy o sobie myślimy) - można dodać, że to najdłużej istniejący projekt w polskiej sztuce. No, ale nie kadźmy mu. Slezkin maluje też obrazy, warto je obejrzeć.

Nie wiem, jak państwo się czują jako postacie z Odrobinii. Dużo hałasu o nic, prawda? Taka myśl polatuje nad tym zielonogórskim stołem. Are you living there? Dlatego pozwolę sobie zacytować jedną z not dyplomatycznych, które wymieniliśmy mailem z reprezentantem innego państwa po wizycie w pracowni Slezkina:

„- ...to spotkanie wczorajsze bylo fajne. mimo ze po mnie jechales.

- ...jebac to.

- jasne. jebac to. bylo fajnie a my tu sie licytujemy na psycho".

Niech żyje Odrobinia! To tu żyje się sztuką.

 

 

Michał Slezkin, „Państwo", goście: Zosia Dzierżawska i Monika Powalisz, Szymon Rogiński, Paweł Althamer, BWA Zielona Góra, 14.11-7.12.2014.

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin

fot. Szymon Rogiński
fot. Michał Slezkin