„Piękna i bokser" - love story ze sztuką w jednej z głównych ról

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W oscarowej rywalizacji filmów dokumentalnych tytuły poświęcone sztuce zdarzają się często, ale Amerykańska Akademia rzadko je w swych werdyktach docenia. W przeszłości bywało inaczej. W 1963 roku nagrodzono refleksyjny film o amerykańskim poecie „Robert Frost: miłosna sprzeczka ze światem"; co inna sprawa, że jego autorka - Shirley Clarke - do końca życia wstydziła się statuetki; i to podwójnie. Jako prawdziwie awangardowa artystka gardziła systemem i komercją, ponadto film zrealizowała na zlecenie prezydenta (Kennedy'ego), z czego też nie była dumna i miała zamiar po prostu się tym tytułem nie chwalić. W 1969 Amerykańska Akademia doceniła filmowy portret Artura Rubinsteina, a rok później statuetkę zgarnął Michael Wadleigh za słynny film o festiwalu Woodstock. Czasy jednak zupełnie się zmieniły - dawno już nie nagrodzono żadnego filmu o sztuce, a werdykty w kategorii dokumentalnej zdominowały tematy bieżące. Oscara nie dostała „Pina" Wendersa, „Wyjście przez sklep z pamiątkami" Banksy'ego ani „Wasteland" Lucy Walker. Te dwa ostatnie tytuły rywalizowały o statuetkę w tym samym 2010 roku, ale - jak się okazało - kryzys ekonomiczny sięgnął nawet nagród filmowych, ponieważ nagrodzono wtedy film analizujący jego przyczyny - „Inside Job" Charlesa H. Fergusona i Audrey Marrs.

Cutie and the Boxer, kadr z filmu
Cutie and the Boxer, kadr z filmu

W tym roku wśród nominowanych znalazł się debiut Zacharego Heinzerlinga „Piękna i bokser" - opowieść o parze mieszkających w Nowym Jorku japońskich artystów. Ta pełna ciepła opowieść o dwójce biedujących w imię sztuki starszych ludzi szybko przemienia się w „raport z pola walki, jakim jest życie małżeńskie ze sztuką w roli dodatkowego członka rodziny", jak podsumowała film Ewa Szabłowska w katalogu zeszłorocznego festiwalu Nowe Horyzonty, podczas którego polska publiczność miała okazję obejrzeć film. Bez względu na to, czy film otrzyma statuetkę, czy nie (dowiemy się o tym 2 marca), „Piękna i bokser" to wspaniały przykład tego specyficznego gatunku, jakim jest film o sztuce.

Tytułowych bohaterów, Noriko i Ushio Shinoharów poznajemy w dniu osiemdziesiątych urodzin Ushio, świętowanych skromnie małym ciastkiem z jedną świeczką. Pierwsze, co widzimy, to ciepło i miłość tych dwojga, i prawie równocześnie - otaczającą ich biedę, zagraconą do granic możliwości nowojorską kawalerkę. Szybko też orientujemy się w tradycyjnym podziale ról, jakie przypadły im w tej relacji: to on jest artystą, ona - jego wsparciem. Ushio tworzy ekspresyjne obrazy z gatunku action painting. Widowiskowy proces boksowania się z płótnem sprawia wrażenie performansu; trudno ocenić, czy nie jest ważniejszy od ostatecznego dzieła. Artysta realizuje też wielkie rzeźby z tektury - fantazyjne potwory i dziwaczne motocykle. Przekonany o własnym talencie, przyznaje Noriko rolę asystentki, a jej twórczość uznaje za nic nie znaczącą. Uważa, że „przeciętny musi poświęcić się dla geniusza". Zresztą pierwotnie to miał być film właśnie o Ushio i jego twórczości. Tymczasem to od Noriko zaczyna się pierwsza scena i ona jest motorem opowiadania.

Cutie and the Boxer, kadr z filmu
Cutie and the Boxer, kadr z filmu

W pierwszej chwili opowieść o pięknej i bokserze przywołała mi na myśl film „Themerson & Themerson" Wiktorii Szymańskiej sprzed kilku lat. W obu wypadkach mamy do czynienia z opowiadaniem o wspólnym życiu i poświęceniu sztuce. W obu częścią opowiadania są zanimowane rysunki artystek: rysunki Franciszki Themerson z różnych okresów twórczości i autobiograficzny cykl Noriko Shinohary. W obu uwaga widza przeniesiona jest na kobiety pozostające w cieniu przebojowych i bardziej znanych mężów. Filmy te podkreślają skomplikowaną sytuację kobiety artystki pełniącej równocześnie tradycyjne role żony, gospodyni, matki. Szymańska w swoim filmie dużo uwagi poświęciła nieznanej szerszej publiczności twórczości malarskiej i scenograficznej Franciszki Themerson - artystki utożsamianej z ilustracjami książek męża oraz ich wspólnymi filmami. Heinzerling zaś oplata swój film wokół twórczego przebudzenia Noriko, która w wieku 59 lat postanawia w komiksowych rysunkach opowiedzieć o swoim życiu. Ten balansujący na granicy prawdy i fantazji cykl nazywa „Cutie and Bullie" (stąd oryginalny tytuł filmu „Cutie and the Boxer"). Z poruszonych przez animację rysunków Noriko dowiadujemy się w jakich okolicznościach ta dwójka poznała się przed 40 laty, o nieplanowanej ciąży i niełatwym życiu z alkoholikiem i hulaką Ushio.

Na tym podobieństwa między tymi dwoma filmami się kończą, bo o ile opowieść o polskiej parze awangardowych artystów to poetycka laurka i swoista archeologia - wydobywanie informacji z wywiadów, wspomnień i wspaniałych archiwaliów z rodzinnych zasobów Themersonów - o tyle opowiadanie o parze Japończyków to dokument obserwacyjny, autentyczne kino bezpośrednie w duchu Alberta Mayselsa, na którego reżyser powołuje się, pytany o filmowe inspiracje. Taka metoda wymaga cierpliwości, długiego czasu zdjęć, wyczekiwania na rozwój wydarzeń, wokół których potem buduje się strukturę filmu. Heinzerling w maleńkiej kawalerce Shinoharów spędził prawie 5 lat. Początkowo odwiedzał ich regularnie co drugi tydzień i przeprowadzał wywiady. Szybko zorientował się, że w bezpośrednich wypowiedziach umyka to, co najciekawsze. Jego rozmówcy to postacie charyzmatyczne i bardzo filmowe, są interesujący nie tylko jako artyści, ale również jako po prostu osoby. Siła oddziaływania tych dwojga okazała się uzależniająca - Heizerling zapragnął przebywać z nimi częściej, wskutek czego, jak sam przyznaje, stał się jednym z domowników.

Boxing painting Ushio Shinohary na festialu w Sundance w 2012 roku, fot. Katarzyna Boratyn
Boxing painting Ushio Shinohary na festialu w Sundance w 2012 roku, fot. Katarzyna Boratyn

Filmowa opowieść o artyście to coś zdecydowanie więcej niż zwykła biografia - wymaga od reżysera zrozumienia i znalezienia odpowiedniego sposobu pokazania twórczości innego artysty. Nie chodzi tu o ślizganie się obiektywem po obrazach, ale przekazanie znaczenia sztuki, jej kontekstu i osobowości twórcy za pomocą środków filmowych. Równocześnie to opowieść subiektywna, sylwetka bohatera powinna być pokazana z perspektywy autora filmu, przefiltrowana przez jego artystyczną wrażliwość. Filmowa opowieść o sztuce zobowiązuje reżysera do specyficznego, jeszcze bardziej twórczego potraktowania formy - sposób narracji powinien być podporządkowany głównemu bohaterowi. Opowiadanie o parze twórców to jeszcze większe wyzwanie, portret podwójny wymaga rozłożenia uwagi na dwie osobowości i rozmaite rodzaje twórczości. Sprawę komplikuje zazwyczaj złożona relacja łącząca tych dwoje.

W filmie Heinzerlinga Noriko przytacza słowa Virginii Wolf, że kobiecie, by być artystką, wystarczy jedynie własny pokój i trochę gotówki. Noriko nie ma ani jednego ani drugiego, a przestrzeń dzieli z wyjątkowo ekspansywnym mężem, którego przytłaczająca obecność absorbuje ją bez reszty. Mówi, że kiedy Ushio wyjeżdża, powietrze staje się czystsze, a wokół niej zapada przyjemna cisza. Jej nagła twórcza aktywność daje jej dodatkowe siły i Noriko koncentruje się na swojej pracy, przestaje asystować mężowi. Mało tego, zaczyna go oskarżać; chce, żeby wziął odpowiedzialność za los syna, który ponosi konsekwencje dorastania w dysfunkcyjnej rodzinie. Jej sukcesem jest wystawa, która miała być tradycyjnie prezentacją twórczości Ushio, a stała się wspólnym pokazem, gdzie każde z nich ma własną przestrzeń. Ushio tymczasem nie może odnaleźć się w sytuacji, w której przestaje być w centrum uwagi; jest zazdrosny i zdziwiony. Te zmiany działają na niego stymulująco: zaczyna poszukiwać, próbować czegoś nowego, a nawet gotować. Bunt Noriko nie jest destrukcyjny. Choć według niej życie z Ushio to nieustanna walka, równocześnie przyznaje, że dzięki niemu jest tym, kim jest. Relacja, która łączy Shinoharów jest bardzo skomplikowana, nie przystaje do popularnych definicji związków męsko-damskich rodem z kolorowych poradników. Można opisać ją jako pozbawioną sentymentów wzajemną zależność, twórcze partnerstwo. Reżyserowi udało się wydobyć na światło dzienne to niecodzienne, niedostrzegalne w wywiadach uczucie, które świetnie oddaje również tytuł ich wspólnej wystawy: „Love is... a roar" - „Miłość jest... rykiem".

Boxing painting Ushio Shinohary na festialu w Sundance w 2012 roku, fot. Katarzyna Boratyn
Boxing painting Ushio Shinohary na festialu w Sundance w 2012 roku, fot. Katarzyna Boratyn

Postać Ushio świetnie pokazuje paradoksy świata sztuki i kariery artysty. Jego twórczością interesują się i doceniają ją ważne instytucje, w pracowni pojawia się kuratorka z Muzeum Guggenheima, na wystawy zapraszają go znaczące galerie. Tylko jakoś nikt nie kupuje jego prac. Jego sztuka - podobnie jak osobowość samego autora - jest zbyt ekspresyjna i intensywna, by neutralnie wisieć nad kanapą, czy stanowić część starannie komponowanej kolekcji. Żeby dopełnić stereotypu biednego artysty, Ushio jest też kiepskim biznesmenem - okazuje się, że najważniejsze dzieła rozdał znajomym, a kiedy jedzie do Japonii sprzedać rzeźby, przywozi tylko trochę gotówki i stare łachy. Ale nie o krytykę świata sztuki idzie reżyserowi. Ukazuje urok Shinoharów tkwiący w tym, że niczym żywy skansen są wspomnieniem romantycznej wizji nowojorskiej sceny artystycznej lat siedemdziesiątych. „Piękna i bokser" to w pewnym stopniu pean na cześć charakterystycznej dla tych czasów nieokiełznanej twórczości i całkowitego poświęcenia sztuce. Noriko i Ushio byli częścią dawnego SoHo, które w dużym stopniu zdefiniowało sztukę współczesną i nowojorskie środowisko artystyczne. I pozostali tacy do dziś. Funkcjonują według innych zasad niż większość ludzi: nie mają pretensji o swoją sytuację materialną, nie mają uprzedzeń, nie osądzają i sami też nie boją się oceny. Żyją dla sztuki po prostu. Ushio mówi w pewnym momencie, że „sztuka jest demonem, który cię za sobą ciągnie. Nie możesz przestać, nawet jeśli powinieneś. Poświęcasz siebie, by być artystą".