Drugie życie autorów*

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Żyjemy w czasach dzienników. Czytamy je chętniej niż powieści. Przepisywanie siebie staje się formułą tworzenia literatury.**

Być „tu” i „tam” jednocześnie

Bronisława Malinowskiego „Dziennik w ścisłym znaczeniu tego wyrazu” stanowi ważny punkt odniesienia nie tylko dla antropologów, ale i badaczy z innych dziedzin. Wraz z dyskusją, jaką wywołała jego publikacja, zdobywano stopniowo wiedzę o charakterze relacji pomiędzy życiem a dziełem badacza. Zajmowanie się humanistyką nie może obyć się bez prowadzenia autoanalizy, często w mozolnym trudzie i ze sprzecznymi uczuciami. Służyć temu mogą dzienniki i inne zapiski autobiograficzne, które bynajmniej nie sprowadzają się do bycia drugą stroną działalności naukowej, zbierającej to, co zostało odrzucone z uporządkowanego toku wywodów. James Clifford zauważa w odniesieniu do pierwszej rozprawy naukowej Malinowskiego i jego dziennika: „Te dwa teksty są częściowymi refrakcjami, specyficznymi eksperymentami pisarskimi”. Osobiste zapiski mówiące o ciele badacza i emocjach, zmęczeniu, samotności i wyobcowaniu, pokazały postać zmagającą się z konfliktem wewnętrznym i prowadząca walkę o autodyscyplinę, zapowiadając przy tym gorączkę trawiącą ludzi sztuki.

Doświadczenie antropologów jest pouczające. Prowadząc badania terenowe są oni zmuszeni skrupulatnie obserwować nie tylko świat zewnętrzny, lecz i siebie. Wszystko po to, by kontrolować prawidłowość procesu badania środowisk, do których przyjeżdżają i w które zanurzają się zachowując własny bagaż kulturowy. Żyją zatem w rozdwojeniu, „tu” i „tam” jednocześnie. Mają zanurzyć się w pełni w „tubylczym życiu” zachowując świadomość roli badacza.

Maess, Zeszyt, 2009
Maess, Zeszyt, 2009

Postawa autobiograficzna

Dzisiaj trudno mówić o roli autora i jego życia wobec dzieła, o tym trójkącie wzajemnych odniesień, bez uwzględniania klucza nie tyle biografii (o której Maria Poprzęcka pisała, że może przerodzić się w pułapkę biografizmu – wyjaśniania drogi twórczej poprzez proste odnoszenie jej do wypadków życiowych), co postawy autobiograficznej. Postawa ta w przypadku artystów polega na obserwacji samego siebie, towarzyszącej działaniom twórczym (i włączonej w nie), na uważnym patrzeniu na siebie jako na obiekt eksperymentu pod nazwą „jestem autorem / autorką”. Takie patrzenie zakłada dystans w stosunku do siebie, cały eksperyment zaś – rozdwojenie, bycie na zewnątrz siebie i wewnątrz jednocześnie. Artysta tworzy siebie zarazem jako autora i (fikcyjny) podmiot dzieła.

Pisanie dzienników, autobiografii, wspomnień to współczesna głęboko zakorzeniona potrzeba. Jest to potrzeba (prze)pisania siebie, przyjrzenia się swojemu „ja” w lustrze tekstu. Dzisiejsze dzienniki, wliczywszy w to niezwykle popularne blogi, są – jak sygnalizuje badacz zjawiska, Paweł Rodak – rodzajem codziennej praktyki wielu ludzi; to zaś, co dostrzegamy, jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej, bowiem zjawisko sięga coraz głębiej i dotyczy coraz większej liczby osób, z których profesjonalni pisarze i artyści stanowią znikomą mniejszość. Są to dzienniki, autobiografie, wspomnienia, pamiętniki, w których autor relacjonuje własne życie, jego wydarzenia i towarzyszące im przeżycia oraz odczucia. Nieustannie pracuje przy tym nad selekcją życiowych wypadków, by następnie schwytać je w sidła retoryki. „Kłamstwa pominięcia i kłamstwa retoryki”– pisze James Clifford. Dodajmy, kłamstwa nieuniknione. Sam akt zapisania gubi bezpośredniość i prawdę przeżycia.

Kiedy sztuka wynika z postawy autobiograficznej, dzienniki lub inne formy dokumentu osobistego wtapiają się w dzieło. Dochodzi do tego zagadnienie artystycznego przetworzenia, stworzenia dzieła sztuki na kanwie indywidualnych przeżyć. Najpierw jednak mamy same surowe dzienniki wraz z ich mutacjami, podstawowe tworzywo, zapis życia (lecz nie samą prawdę, bo z uwzględnieniem praw pamięci i wspomnianej już selekcji zdarzeń wraz z retoryką – interpretacją wypowiedzi), które w sztukach plastycznych stają się szkicownikami pełnymi notatek, gdzie pismo jest równie ważne jak rysunek, szybszy do wykonania i precyzyjniej przylegający do emocji. Dzienniki-szkicowniki stanowić mogą narzędzie poznania świata wewnętrznego autora. Podróże, spotkania, dolegliwości, a nawet codzienna dieta, lecz także inspiracje. Takie pierwsze, bezpośrednie i najmniej przetworzone zapisy życia ujawniają podłoże, na jakim rośnie sztuka, lecz ona sama nie musi mieć wiele wspólnego z chaotycznym tokiem życia. Związki autor-życie-dzieło nie przebiegają raz ustalonymi szlakami.

Kryzys „ja”

W Dzienniku [Malinowskiego] „widzimy kryzys 'ja' w „najdalszym punkcie żeglugi” – zauważył James Clifford. Dzisiejsze dylematy ludzi uprawiających sztukę i inną działalność twórczą wywołuje w dużym stopniu właśnie kryzys „ja”, spowodowany utratą wiarygodności i znaczenia autora. Słowo „kryzys” brzmi jednak zbyt kategoryczne, w Polsce mamy raczej do czynienia z rozmyciem tożsamości, poczuciem dyskomfortu, niepokoju, nie zaś z klarownymi diagnozami i radykalnymi próbami wyjścia z impasu w kwestii słabnięcia pozycji autora-artysty. Artysta stracił swą symbolicznie uprzywilejowaną pozycję i nie stawia się na zewnątrz społeczeństwa. Wciela się w wiele ról, staje się badaczem, obserwatorem, gwiazdą pop-kultury, podróżnikiem. W każdej z nich jest mu w jakimś stopniu niewygodnie, ponieważ role te polegają na udawaniu, że nie jest się artystą właśnie. Bycie wewnątrz społeczeństwa oznacza, że artysta jest jak inni ludzie: zwyczajny i posiadający życie prywatne.

Chociaż, jak pisała Violetta Sajkiewicz w 2006 roku o pokoleniu wchodzącym na scenę artystyczną, „jedną z najbardziej charakterystycznych cech sztuki tworzonej przez dwudziestoparolatków jest mówienie o sobie i w swoim imieniu”, to postawa autobiograficzna nie przekłada się na wzory głęboko przemyślanej i radykalnej pracy nad „ja”. Do tej pory w sztuce nie wykorzystano pełni możliwości, jakie daje pisanie-mówienie-wizualizowanie siebie. Mimo to, wśród artystów działających obecnie, wywodzących się nie tylko ze wspomnianych roczników 70., dla których opiewanie własnej codzienności stało się pokoleniowym znakiem rozpoznawczym, lecz także wśród roczników starszych i młodszych, postawa autobiograficzna jest niemal powszechna. Oto kilka przykładów strategii i możliwości, jakie daje praca z „ja”. Jedną z wielu jest wzmocnienie pozycji artysty, praca nad nadaniem mu wagi na nowych zasadach (przykładem działalność Artura Żmijewskiego, zmierzająca do redefinicji sztuki jako rodzaju poznania, a artysty jako badacza, a nawet niekiedy demiurga społecznego), jej przeciwieństwem jest gra ze znikaniem, pewne postawy zmierzają do roztopienia się w nicości (w przypadku działań Oskara Dawickiego – połączone z masochistycznym kajaniem się za niespełnienie oczekiwań publiczności), gra z fantazjami na temat samounicestwienia, samobójczej śmierci („Widziałam własną śmierć” Zuzanny Janin). Artyści wcielają się w inne, bliskie sobie postacie (jak Joanna Rajkowska odtwarzającą szpitalną traumę własnej matki), albo wybierają podejście narcystyczne, obracające się wokół „ego”, testujące jego różne przebrania (Katarzyna Kozyra i steatralizowane projekty z ostatnich lat).

Artur Zmijewski, Zeszyty kuratorskie Berlin Biennale, 2012  18 x 12 cm reprodukcja 17,5 x 22,5 cm
Artur Zmijewski, Zeszyty kuratorskie Berlin Biennale, 2012 18 x 12 cm reprodukcja 17,5 x 22,5 cm

Autobiograficzna krytyka

Współczesna krytyka artystyczna tak samo jak sztuka ma wiele wspólnego z doświadczeniami antropologii. Krytyk mówi w swoim i cudzym imieniu, musi przełożyć to, co widział i przeżył w „świecie sztuki” na język świata „nie-sztuki”. Krytyk żyje „tu” i „tam”, i w pewnym sensie nie może dochować wierności artystom, gdyż zwrócony jest w stronę własnych odbiorców. Krytyk jest rozpięty między kulturami: przebywając wśród artystów zachowuje w sobie rys obcości, tak samo dzieje się w sytuacji odwrotnej. W świecie, dla którego bada i tłumaczy sztukę, pozostaje emisariuszem tej ostatniej.

Tak jak plagą dzisiejszej sztuki jest cynizm i oderwanie się od życiowego pulsu w stronę jałowych spekulacji, tak zasadniczym problemem dzisiejszej refleksji o sztuce pozostaje brak adresata i celu działalności. Stan kryzysu wynika niewątpliwie z wielu przyczyn, z których najważniejszą wydaje się być zmiana paradygmatu funkcjonowania sztuki, powodująca zanik dotychczasowych form krytyki. Kryzys krytyki trwa przynajmniej od dwudziestu lat i zatacza coraz szersze kręgi. W Polsce niejednokrotnie punktowano jej brak szerszych perspektyw czy wizji. Jakub Banasiak przyczynę miałkości krytyki upatrywał w unikaniu autorefleksyjności. Jak słusznie wskazuje ów autor – krytyce brak przede wszystkim życiowej energii i wiary w siebie. W odróżnieniu od sztuki – postawa autobiograficzna nie jest tutaj w cenie.

Tymczasem przyjęcie takiej postawy pozwala na wiarygodne opisanie świata w stanie ciągłej zmiany, zachwiania się w posadach dotychczasowych reguł jego organizacji, powodującego przez to ciągłe poczucie zagrożenia. Filtr własnych przeżyć, ujawnianie obrazu własnej osoby w trakcie procesu – przemiany, rozwoju, pracy nad sobą (dlatego właśnie dynamiczna autobiografia różni się od statycznego autoportretu), pozwala także i krytykom dawać osobisty przykład, tak ważny w czasach kiedy ludzie potrzebują wzorów zachowania. Dzisiejsze czasy naznaczone są zanikiem prywatności, media zaglądają nam pod kołdrę, ludzie sami odsłaniają się w serwisach społecznościowych, w sieciach Internetu czy telefonii komórkowych nasze poczynania śledzą automatyczne systemy. Tym bardziej jednak ludzie potrzebują przykładów zwykłego życia innych ludzi, które podnoszą na duchu, pozwalają odczuć wspólnotę i poczuć się bezpieczniej. Jak pisze Jarosław Suchan (o instytucjach, jednak jego słowa przekładają się na działanie samej sztuki): „miejsca urzeczywistniania wolności twórczej, […] miejsca, w których zawieszona zostaje władza dominującego w naszym świecie porządku celowości i wynikającej z niego polityki ekonomizacji wszystkich obszarów ludzkiego życia. […] zjawiska kultury mogą stawać się faktami społecznie istotnymi”

Krytyk ujawniający wątpliwości w miejsce niezłomnych przekonań, dzisiaj notabene pachnących dogmatyzmem, ujawniający się nie jako jednolity i zwarty podmiot, lecz jako osoba pełna sprzeczności, wypracowująca jednak własne punkty odniesienia – byłby bezcenny dla przybliżenia ludziom zagadnień sztuki. Nie narzuca bowiem własnego zdania i sztywnego systemu wartości, lecz towarzyszy, daje przykład, pokazuje jak traktować sztukę, a nawet do czego ją wykorzystywać.

Pola Dwurnik, Egzamin u Artura, rysunek nr 4, 2011, tusz, kredka, kolaż na papierze, 30x42cm
Pola Dwurnik, Egzamin u Artura, rysunek nr 4, 2011, tusz, kredka, kolaż na papierze, 30x42cm

Wystawa a autobiografia

Pracując nad wystawą o postawie autobiograficznej w najnowszej sztuce polskiej myślałam o stworzeniu dziennika. Wystawa obejmuje przecież spory kawałek mojego życia. Dziennik pracy nad nią byłby także dziennikiem osobistym. A w nim miały być odnotowane kolejne etapy pracy: od pierwszej idei, konsultacji, spotkań i rozmów z artystami, poprzez poszukiwanie dzienników i szkicowników, rozważania nad różnicą pomiędzy autobiografią a autoportretem, poprzez kilkuletnią przerwę w pracy, po jej wznowienie, ku lekturom, współpracy z organizatorem, nieuchronnym konfliktom, kryzysowi i niedoczasowi, w końcu po realizację pomysłu, z wieloma jeszcze etapami pośrednimi. Dziennik nie powstał. Gdy zastanawiam się nad przyczyną zaniechania, widzę po pierwsze – lęk przed ujawnianiem kuchni kuratora, zaplecza pracy nad wystawą wraz z całym jej chaosem, emocjami, wątpliwościami, nieciągłościami; po drugie zaś – niemożność podołania – w natłoku obowiązków – koniecznemu w przypadku pisania dziennika wymogowi dyscypliny i skupienia się. Lekcja płynąca z tego doświadczenia mówi, że dziennika nie można pisać z doskoku. Trzeba regularności i codziennej mobilizacji, wtedy jednak pisanie/przepisywanie siebie staje się równie ważne jak realizacja dzieła.

Co do samej wystawy, można tłumaczyć ją na co najmniej dwa sposoby. Pierwszy – to potraktować ją jako wizualny esej. Jak pisze w katalogu Inga Iwasiów, wystawy organizuje się nieraz wedle schematu „życia”, a nawet wzorcowego żywota artysty. Tak więc, tę wystawę można także czytać jako rodzaj opowiedzenia o życiu pewnej zbiorowości, której jednocześnie byłam członkinią i starałam się być na zewnątrz. Świata sztuki, z którego najstarsi przeżyli świadomie moment transformacji, a młodsi korzystali z jej (często gorzkich) owoców. Mamy więc przejście przez kolejne życiowe progi. Urodziny, lata formacji, wykształcenia, podróży, zakładanie rodziny, pojawienie się dzieci, inne doświadczenia wieku dojrzałego. A w tle odbija się historia najnowsza, ta wielka i ta mała.

Drugą ścieżką wędrówki przez wystawę mogą wyznaczać różnorodne formy, mutacje, wcielenia sztuki dokumentu osobistego. Można zatem ją czytać poprzez stopniowe przetwarzanie rzeczywistości, od najprostszych i prawie bezpośrednich notatek po coraz bardziej skomplikowane i wielowarstwowe formy, kiedy fikcja zaczyna nabudowywać się na realnych (choć zniekształconych przez zapis) faktach. Mamy tutaj zatem przykłady szkicowników z zapiskami z wydarzeń osobistych oraz prace powstałe na ich kanwie. Mamy dzienniki podróży, zapisy ze spotkań i rozmów. Mamy relacje z życia i fragmenty autobiografii. Jeśli mowa o formach dziennikowych, mamy ich wiele, od realnych i bezpośrednich po prace bardziej abstrakcyjne, zawierające w samej formie zapis kawałka życia tworzącej je osoby.

„Przepisywanie siebie”

Mimo, że polscy artyści „nie doprowadzili „ja” do najdalszego punktu żeglugi”, to wielość form, w jakich ujawnia się postawa autobiograficzna, pozwala sądzić, że dostrzegają potencjał tego rodzaju wypowiedzi. Przepisywanie siebie ma niewiele wspólnego z nużącym narcyzmem, widzeniem świata nie dalej niż czubek własnego nosa. To raczej sposób tworzenia sztuki, który poprzez szczerość i osobistą prawdę ma moc docierania do ludzi w czasach powszechnego rozchwiania wartości, podróbek i udawania tego, kim się nie jest.

Cecylia Malik,  332 Drzewo, Jesion, 22 08 2010, Pecs
Cecylia Malik, 332 Drzewo, Jesion, 22 08 2010, Pecs

„Dzień jest za krótki (Kilka opowieści autobiograficznych)”

Artyści: Azorro, Basia Bańda, Wojciech Bąkowski, Agata Bogacka, Monika Drożyńska, Pola Dwurnik, Aneta Grzeszykowska, Elżbieta Jabłońska, Zuzanna Janin, Łukasz Jastrubczak & Małgorzata Mazur, Katarzyna Józefowicz, Katarzyna Kozyra, Robert Kuśmirowski, Maess, Cecylia Malik, Malwina Niespodziewana, Hanna Nowicka, Joanna Pawlik, Joanna Rajkowska, Wilhelm Sasnal, Maciej Sieńczyk, Janek Simon, Mariusz Tarkawian, Zorka Wollny, Ewa Zarzycka, Erwina Ziomkowska, Artur Żmijewski; kuratorka Magdalena Ujma;
otwarcie 13 września 2013, g.18. Muzeum Współczesne, Wrocław. Wystawa czynna do 21 października 2013.

W trakcie wernisażu odbędzie się performance Ewy Zarzyckiej "Czas przyszły miniony. Zastępcze struktury czasu przyszłego – minionego w laboratorium sztuki performance" 
oraz Małgorzaty Malwiny Niespodziewanej „Urodziny”.
7 października 2013, w Muzeum Współczesnym Wrocław odbędzie się debata z udziałem Magdaleny Ujmy, Ewy Małgorzaty Tatar i Agnieszki Karpowicz. 

Organizator: Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu
Współorganizator: Muzeum Współczesne Wrocław 

*Tekst napisany do katalogu wystawy
**„Znak”, nr 681, s.89