Manifest wyspiarza

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Jestem artystą krytykiem, powiedział, przez całe życie byłem artystą krytykiem
Thomas Bernhard, Dawni mistrzowie

Ostatnio ukazały się w sieci dwa artykuły opisujące mizerną kondycję dzisiejszej krytyki artystycznej 1. Chronologicznie pierwszy był artykuł Jakuba Banasiaka, „Archipelag, link, troll”, w którym autor wyraził tęsknotę za „teoretyczną nadwyżką” w krytyce artystycznej. Najnowsi krytycy „trzeciej fali” – pierwsza była fala rastra, po której nadeszła fala blogów – tworzą archipelagi, czyli zbiorowiska wysp, pomiędzy którymi nie zachodzi właściwie żadna komunikacja, co więcej, zdaniem Jakuba Banasiaka, w dzisiejszej krytyce zanikła potrzeba takiej komunikacji. Z kolei Iwo Zmyślony, w eseju „Krytyka jako filozofia”, dokonuje wnikliwej, filozoficznej diagnozy opisanego przez Banasiaka stanu rzeczy. Diagnoza Zmyślonego jest następująca: oto jesteśmy świadkami kryzysu paradygmatu emancypacyjnego w krytyce artystycznej, który objawia się wtórnością, marazmem i wspomnianym już brakiem wzajemnej komunikacji, a także szeregiem innych przykrych efektów związanych ze schyłkiem starego, emancypacyjnego paradygmatu krytycznego myślenia. Wspomniany paradygmat można scharakteryzować krótko: Każdy chciałby się wyzwalać i każdy chciałby być jedyny w swoim rodzaju. Iwo Zmyślony tęskni za nowym paradygmatem, który miałby ochotę teoretycznie zainaugurować. Dlatego po przywołaniu szeregu znamienitych nazwisk ze świata filozofii, Iwo Zmyślony ląduje na bezpiecznym gruncie tradycji polskiej i powtarza za Mieczysławem Porębskim, że potrzebujemy krytyki krytyki, czyli meta-krytyki, ponieważ „głównym celem krytyki przestało być ocenianie sztuki – od dawna bowiem w praktyce nie robią tego krytycy, ale wyspecjalizowane podmioty i instytucje, kuratorzy i muzea sztuki”. Autor proponuje ponadto – co ma zadziałać jak antidotum na intelektualną płyciznę krytyki emancypacyjnej – przenieść sposób myślenia charakterystyczny dla teorii krytycznej Adorna, na teren krytyki artystycznej.

W tezach Jakuba Banasiaka i Iwa Zmyślonego jest za dużo krytyki w krytyce, za dużo tęsknoty za teorią, a za mało kontaktu ze sztuką, który uznaje się z góry za przechwycony przez inne środowiska artworldu. Dlatego postanowiłem odpowiedzieć manifestem, który jest skrajnie osobisty. Nie podzielam uniwersalistycznych tęsknot meta-krytyków. Uważam, że krytyk nie jest teoretykiem, lecz artystą. W poniższym manifeście używam zaimka zbiorowego „my”, przez co wyrażam moje przekonanie, że mówię w imieniu wielu krytyków artystów. „My” wskazuje na wielość indywidualnych imion, których nie łączy ideologia, taka czy inna szkoła krytyczna, lecz osobiste, jednostkowe i konkretne przeżywanie sztuki.

Przywołana przez Zmyślonego teza Porębskiego zakłada, że krytyczna ocena sztuki ma charakter uniwersalny i ma być powszechnie miarodajna. Otóż, nie. Nie mamy pretensji do takiej oceny, nie potrzebujemy też krytycznej nadwyżki, podobnie jak nie potrzebujemy jakoś szczególnie meta-krytyki. Potrzebujemy, my, krytycy artyści, kontaktu ze sztuką. Żyjemy na wysepkach krytycznych, z których komunikujemy się między sobą, o czym świadczy niniejszy manifest, inspirowany polemicznie sprzeciwem wobec dwóch wysepek, które zatęskniły za kontynentalną przeszłością. Teksty krytyczne jako chwilowe przebłyski artystycznej nadwyżki są dobre, podobnie jak dobre jest ich nieustanne pojawianie się i zanikanie, ich wielość. Nie potrzebujemy szkół krytycznych, ponieważ nie potrzebujemy krytyki spod znaku apriorycznych ideologii, do których w krytyce artystycznej już nie ma, miejmy nadzieję, powrotu. Myślenie w kategoriach uniwersalnych postrzegamy jako pozbawiony poczucia humoru fundamentalizm. Nie mamy ambicji tworzenia nowych paradygmatów krytycznych, ponieważ nie jesteśmy teoretykami, lecz artystami. Nasze teksty są wyrazem naszych osobistych inspiracji sztuką. Dzieło artysty krytyka (dziełem nazywamy w tym wypadku tekst krytyczny) nie jest prawdziwe czy fałszywe, lecz lekkie lub ciężkie, szybkie lub powolne, płytkie lub głębokie, inteligentne lub głupie, zabawne lub napuszone. Nie podlega więc weryfikacji lecz prywatnej ocenie estetycznej, podoba się albo nie podoba. Dobry krytyk to dobry artysta, czyli taki, którego dzieła są z takich czy innych powodów atrakcyjne dla publiczności (czytelników). Jako artyści krytycy jesteśmy wolni od teorii, które przecież dobrze znamy. Jesteśmy jednocześnie pełni wolnych skojarzeń, które wywołują w nas dzieła i działania artystów pierwszego stopnia. Artyści krytyczni są artystami drugiego stopnia, są zależni od wytworów artystów pierwszego stopnia. Artyści krytycy szukają inspiracji i pobudzenia wyobraźni w sztuce artystów pierwszego stopnia, tworzących w materii kolorów, dźwięków i kształtów, i opracowujących tę materię przy użyciu starych i nowych mediów. Czy przedstawiony powyżej sposób myślenia jest przykładem „dyskursu emancypacyjnego”? A cóż to może obchodzić artystów krytyków? Do powyższej postawy można przyłożyć taką czy inną uniwersalistyczną kategorię (np. dyskursu emancypacyjnego) i zbudować w oparciu o nią taką czy inną „teoretyczną nadwyżkę”, ale takie działanie znajduje się poza obszarem zainteresowania artystów krytyków. Nie jesteśmy ideologami podporządkowującymi sztukę kategoriom, jesteśmy autorami tekstów artystycznych świadczących o idiosynkratycznym sposobie w jaki pobudza nas sztuka pierwszorzędna. Nasze dzieła są twórczymi rozwinięciami tej sztuki, jej werbalnymi kontynuacjami. Co nie znaczy, że nie oceniamy sztuki. Nieustannie ją oceniamy. Zła sztuka nas nie pobudza, dobra nas inspiruje. Nie wiemy z góry czym jest sztuka, lecz wciąż na nowo doświadczamy sztuki w całej jej różnorodności i konkretności. Nie jesteśmy uniwersalistami lecz nominalistami.

Uniwersalistyczne uznanie czegoś za dobrą lub złą sztukę byłoby tym samym, co prawne regulowanie poczucia humoru. Artyści krytycy są więc świadkami sztuki. Pokazują innym, że pierwszorzędna sztuka może być inspirująca, może intensyfikować i wzbogacać życie oraz, podobnie jak poczucie humoru, może przynosić ulgę w cierpieniu. Spojrzenie na krytykę jako na filozofię wydaje nam się atrakcyjne, o ile zakłada spojrzenie na filozofię jako na sztukę. Krytyk artysta jest przyjacielem filozofa artysty. Ci dwaj amigos żyją czym innym niż poważni filozofowie i krytycy z epoki kamienia filozoficznego. Ich żywiołem jest świeże powietrze inspiracji.

Co nie znaczy, że krytyk artysta nie pisze tekstów negatywnych. Niektóre dzieła sztuki mogą go inspirować negatywnie, wtedy w jego krytyczno-artystycznej prozie pojawi się ironia lub czarny humor. Dlatego wielość produkcji artystyczno krytycznych nas nie przeraża. Każdy może poszukać szczęścia w sztuce. Słaby malarz po prostu nie odnajdzie swoich odbiorców, podobnie słaby krytyk, nie będzie czytany. Efemeryczność tekstów krytycznych nie jest problemem. Na dobre teksty interesujących autorów czeka się z przyjemnością, jak na kolejne odcinki ulubionego serialu. Krótkotrwałość jest dla nas wartością. Trwałość jest ideałem z epoki uniwersalizmu. Jest quasi-religijnym myśleniem o sztuce. My przeciwstawiamy takiemu myśleniu podejście humorystyczne. Zerwanie z uniwersalizmem w krytyce i filozofii nie jest zerwaniem z tradycją. Mamy swoją tradycję, wyznacza ją nieskończony szereg indywidualności: Gorgiasz, Nietzsche, Sterne, Rorty, Proust, Deleuze, Bloom, Gombrowicz, Eco, Calvino, Bernhard, itd.

Archipelagi są piękne i dobre

  1. 1.  www.dwutygodnik.commagazynszum.pl