Czy strajk artystów może być skuteczny?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wystawa „Wolny strzelec/ Freelancer” w warszawskiej Zachęcie nawiązuje do pierwszego w Polsce strajku artystów, który miał miejsce 24 maja 2012 roku, który ogłoszono Dniem bez Sztuki. Zamknięcie galerii i muzeów w geście solidarności z wytwórcami kultury miało na celu zwrócenie uwagi opinii publicznej na ich problemy socjalne. Przez rok wiele się nie zmieniło, lecz protest artystów sprowokował do dyskusji o jego skuteczności i możliwościach organizowania się twórców funkcjonujących we współczesnym systemie pracy prekarnej.

Podobnie jak inni wolni strzelcy, artyści – dobrze wykształceni specjaliści, niezwiązani z instytucjami stałymi umowami – dzielą los wielu współczesnych prekariuszy. Zatrudniani na podstawie umów na krótki czas, żyją w ciągłej niepewności, z trudem zaspokajając swoje potrzeby. Choć tworzą sztukę „z ogromnym nakładem pracy, czasu i środków […] jedynie niewielki procent budżetów przeznaczonych na kulturę trafia do jej rzeczywistych wytwórców” 1. Dlatego podczas strajku, koordynowanego przez Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej, domagali się bardziej godnego wynagrodzenia za swą pracę. Pracując nad wystawą „Wolny strzelec”, jej kuratorka Ewa Toniak odniosła się do swych doświadczeń freelancerki. Na spotkaniu dyskusyjnym w Zachęcie 20 czerwca 2013 r. zastanawiała się, dlaczego strajk właściwie nie przebił się do świadomości szerszej opinii społecznej, a twórcy, ludzie o znacznym przecież kulturowym i symbolicznym kapitale, nie zdecydowali się na jego rozszerzenie, choćby opanowując przestrzeń miejską, a jedynie zaapelowali do rządu o podjęcie z nimi rozmów. „Strajk był figurą niespełnienia, lecz to dobrze, iż w ogóle się pojawił” – powiedziała Toniak. Zdaniem ekonomisty dr Mikołaja Iwańskiego deregulacja systemu pracy sprawiła, iż obecnie tak wiele osób jest pozbawionych zabezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych. Artyści nie są tu wyjątkiem, ale to oni jako pierwsi zdefiniowali ten problem.

Rafał Jakubowicz, który ma doświadczenie 13-letniej pracy jako wolny strzelec (dopiero od niedawna pracuje etatowo na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu), podkreślił, że praca prekarna – rozwiązanie powszechnie stosowane w świecie sztuki – jest narzucana i nie wszystkim artystom odpowiada. Jego zdaniem brakuje krytycznych instytucji sztuki, które wspierałyby protesty społeczne. W Poznaniu robią to jedynie skłot Rozbrat i nowszy Odzysk wraz z lokalną Federacją Anarchistyczną. Według Jakubowicza „nie ma sensu tworzyć specjalnych przywilejów dla artystów, lecz warto, aby wspierali oni osoby będące w jeszcze trudniejszej sytuacji ekonomicznej” 2. Kiedy w czasie Kongresu Kultury odbywającego się w Poznaniu realizował krytyczny projekt dotyczący osiedla kontenerowego, żaden inny twórca nie odniósł się do tego problemu. Ważne jest jednak, by poszerzać obszary działań, w które artyści mogliby się zaangażować. Mogliby wesprzeć np. w walkę z gentryfikacją, czy o prawa lokatorów. „Czy artyści, którzy utworzyli Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej, nie mogliby współpracować np. z anarchistycznym związkiem zawodowym Inicjatywa Pracownicza?” – pytał Jakubowicz.

„W swej działalności związkowej utwierdziłem się w wyobrażeniu artysty jako kogoś wyjątkowego” – skomentował Jarosław Urbański, poznański socjolog związany z Inicjatywą Pracowniczą. Wśród artystów dominuje postawa indywidualistyczna, elitaryzm. Dotychczas w świecie sztuki i kultury twierdziło się, że „każdy jest kowalem własnego losu”. Wolny strzelec odpowiada ogólnemu wyobrażeniu dzisiejszego pracownika. Ma być traktowany jak artysta, co rzekomo nobilituje, jednak w twierdzenie, jakoby „wszystko od nas zależało”, uwierzyło zbyt wielu – dziś zasilają szeregi prekariatu. Zdaniem Urbańskiego bez przepracowania wątku egalitarności, który podkreślił Rafał Jakubowicz, nie można sensownie analizować strajku artystów. „Choć rachityczny, niedopracowany – był według mnie ciosem w serce systemu – dodał – Wszyscy myśleli, że artysta sobie radzi, a tymczasem nie ma on zabezpieczeń społecznych. Niby wszystko od nas zależy, lecz utknęliśmy w najgorszej pozycji – to paradoks”. Określenie „wolny strzelec” jest równie fałszywe, jak „wolny rynek”; złe jest to, że pracownik nie może wybrać pomiędzy etatem a umową czasową. „Możemy wyjść, a nie możemy wejść” – zauważył Urbański. Tyle że „drzwi nigdy nie będą otwarte, jeśli się nie naciśnie klamki”, a w walce liczy się ten, kto ma inicjatywę.

Dziś, twórca postrzegany jest jako „darmozjad”, który „siedzi w domu i nic nie robi”. I jeśli muzycy czy literaci mogą liczyć na jakieś wynagrodzenie za swą pracę, to artyści wizualni są wyraźnie dyskryminowani. Skoro swe dzieło mogą sprzedać na rynku sztuki, to za udział w wystawie nie trzeba im płacić honorarium; jeśli nie uda się im sprzedać swych prac, to jest to „ryzyko biznesowe” – tak twierdzi większość instytucji kultury. Zdaniem Urbańskiego taka narracja, wedle której każde stworzone dzieło zostanie utowarowione jest pułapką. Jeśli chcemy zachować jej wartość, każdą pracę – również artystyczną – należy wynagrodzić. Katarzyna Górna, przedstawicielka Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej, powiedziała, iż powstało ono po to, aby reprezentować artystów w rozmowach z instytucjami. Większość z nich jest nieubezpieczona i po 20-letniej pracy nie dostanie emerytury, dlatego Forum zainicjowało strajk artystów. Zamierza też stworzyć tabele wynagrodzeń za ich prace – jako wytyczne dla instytucji sztuki. Górna zadeklarowała, iż Forum chętnie nawiąże współpracę z IP. Gdyby artyści mieli silny związek zawodowy, jej zdaniem mogliby wesprzeć inne zawody, np. pielęgniarki. Robert Rumas, który również uczestniczył w strajku artystów i nieobce mu są różne doświadczenia na rynku pracy – w tym i prekariusza – powiedział, że twórcy to „grupa silnych indywidualistów i może to własne ego nie pozwala im zorganizować się?” Środowisku zarzucił postawę roszczeniową, elitarność oraz niewychodzenie poza własne problemy, tymczasem te same problemy związane np. z samozatrudnieniem mają choćby pielęgniarki czy sprzątaczki.

Co różni artystów od przedstawicieli innych zawodów? „Jeżeli dana grupa stawia pytania, od razu zyskuje inny status społeczny. Gdy artyści kwestionują swą pozycję na rynku pracy, ma to inne znaczenie niż w wypadku innych grup społecznych, np. sprzątaczek” – wyjaśnił Jarosław Urbański. Jego zdaniem elitaryzm artystów oraz dążenie do zachowania własnej pozycji są niebezpieczne, dlatego warto, aby budowali postulaty walki społecznej z przedstawicielami innych zawodów. Co mogą zrobić twórcy, aby ich protest przebił się szerzej? Zdaniem Urbańskiego wątpliwe, by mogli dysponować taką siłę, jak np. robotnicy stoczniowi. Artyści są rozproszeni, organizacyjnie – słabi. W społeczeństwie postrzegani są jako ci, co mają się dobrze i akceptują swój stan. Jak zatem mają mówić o swych problemach, aby zainspirować i zachęcić innych do współdziałania? To najważniejsze wyzwanie. Jako współcześni prekariusze źle odnajdują się w zhierarchizowanych formach organizacji, lepiej – w niescentralizowanych związkach sieciowych, a ich założenie pozwoli otworzyć się artystom na nowych koalicjantów i włączyć do wspólnej walki.

„Represyjna hybryda – sztuka a realność pracy”, dyskusja towarzysząca wystawie „Wolny strzelec” z udziałem: Rafała Jakubowicza, Aleki Polis, Ewy Toniak, Jarosława Urbańskiego, Julity Wójcik; prowadzenie: Mikołaj Iwański; Zachęta, Warszawa, 20.06.2013.

  1. 1. Z ulotki towarzyszącej strajkowi artystów, wydanej przez Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej. Zob. też: http://forumsztukiwspolczesnej.blogspot.com
  2. 2. Krótkie autokomentarze czworga uczestników wystawy „Wolny strzelec” - Rafała Jakubowicza, Romana Dziadkiewicza, Aleksandry Polisiewicz oraz Jacka Adamasa zostały opublikowane na stronie: http://obieg.pl/felieton/28945