Gra o Wszystko. "Wszystko czyli obraz i obrazy" Sławomira Marca

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Nikt lepiej nie opowiada o sztuce Sławomira Marca niż sam Sławomir Marzec. Trudno o bardziej wyrazisty przykład artysty, w którego sztuce odgrywa tak wielką rolę autokomentarz, czego dowodem jest książka "Wszystko czyli obraz i obrazy" dopełniająca wystawę, która odbyła się w Galerii Labirynt w Lublinie (21.06 - 20.07.2012). Jest to tekst towarzyszący, który rozrósł się do rozmiarów niemal stustronnicowej publikacji. Co można było zobaczyć na wystawie? Obrazy zbudowane z punktowych drobin we wszystkich kolorach, tak charakterystyczne dla twórczości Marca, oscylują wokół pojęcia "wszystko" - to jedno z kluczowych elementów jego twórczych badań. Można na nie patrzeć jako na metafory, przewrotne wizualizacje "wszystkiego", próbę ogarnięcia pełni, oddania złożoności świata, do której artysta odwołuje się z pełną świadomością porażki wszelkich uogólnień. Zawsze są one tylko przejawem, odpryskiem czegoś większego, co trudno sobie nawet wyobrazić. Kiedy wchodzi się na wystawę, widzi się niemal identyczne monochromatyczne prostokąty płócien. Kiedy podejdzie się bliżej, przed oczami zaczynają drgać tysiące barw i okazuje się, że obrazy się różnią. Percypowanie szczegółu zmienia odbiór całości. To trochę jak patrzenie na zbiorowisko ludzi z lotu ptaka - wszyscy wtedy wydają się jedną wielką zbitą, szarą masą. Z bliska ujawniają się różnice, okazuje się że szarość całkowitej unifikacji jest sumą wielu jednostek, z których każda się od siebie różni. Jego obrazy-teksty, teksty-obrazy dotyczą zatem napięć, które tworzą się pomiędzy pojęciem "wszystko" i "fragment". W swojej sztuce postuluje dążenie do niemożliwej całości i wskazuje na ułomność każdej konkretyzacji.

 

Rozważania Marca nie toczą się jak mogłoby się wydawać na wysokim stopniu abstrakcji. Są uporządkowane w rytmie rozdziałów, które odwołują się do poszczególnych składowych obrazu - jak punkt, powierzchnia, rama, tytuł, biel, powtórzenie. Czy tekst jest niezbędny do doświadczania sztuki Marca? Wydaje mi się, że znacznie ją wzbogaca. Oczywiście można spacerować po wystawie, sycić się formą i dochodzić sensu bez wskazówek. Widzenie - jak przekonuje artysta - nie jest jedynie czystą zmysłowością. Uważa, że "doświadczanie sztuki wymaga wiedzy, wrażliwości, doświadczenia i umiejętności a nie jedynie radosnej konstatacji, że wszystkie nasze konwencje, porządki i wyobrażenia są ułomne i niedoskonałe". We wspięciu się na ten poziom wiedzy pomaga napisana przez niego książka-przewodnik. Nie jest ona interpretacją (Marzec nie jest dogmatyczny i nie stawia jedynie słusznych tez), nie domyka wystawy, pokazuje okoliczności powstania obrazów, wprowadza odbiorcę-czytelnika w świat jego sztuki, niekoniecznie uchwytnej przy pierwszym spojrzeniu. Sztuka Marca wymaga namysłu. Książka otwiera obrazy, jakby były oknami, przez które prześwieca myśl o współczesnej wizualności. Obraz staje się konkretem - momentem, w którym wizualność staje się widzialnością. Jest jak lacanowski ekran, na którym można zobaczyć wszystko, co się chce. Jeśli obrazy są tłem intelektualnych inspiracji ich autora, warto mieć ten horyzont na uwadze.

 

Sławomir Marzec ma konkretną wizję sztuki, z którą zapoznaje czytelnika/odbiorcę od pierwszych stron książki. Sztuka, jaką postuluje ujawnia się poprzez negacje, eliminacje kolejnych form, których nie akceptuje, uważa, że nie da się jej sprowadzić, do "kwestii społecznych emancypacji, politycznych zaangażowań czy narcystycznych autoekspresji wolności, pisze: sztuka nie jest jakimś glamour czy decorum, ale rzeczą absolutnie egzystencjalnie niezbędną do przytomnego praktykowania świata". Marzec zjadliwie komentuje duże współczesne wystawy jako "frywolne majsterkowanie", układy form i kontekstów. Pisze o dowolności w operowaniu formą, w którą bezrefleksyjnie wlewa się treść. Mierzi go także nadużywanie pojęcia "sztuka aktualna", które zmusza do pozostawania w "kalejdoskopowej przygodności", odbiera stałe punkty zaczepienia - zdaniem Marca bardziej miarodajne byłoby mówienie o tym, co rzeczywiste. W zalewie tych negacji można dostrzec sztukę - ofiarę cudzych interesów, mistyfikacji, intelektualnych burz i rewolucji (a jeśli chodzi o rewolucję, Marzec przypomina, że każdy radykalizm, nawet najbardziej szczytny, zawsze posiłkuje się redukcją i opresją). Wyraża przypuszczenie, że każda sztuka niesie w sobie swoją własną nieostateczność i niedomknięcie. I najważniejsze jest w niej doświadczenie widzialności, które manifestuje się w kontakcie z obrazem.

 

Marzec próbuje rozpisać elementy tego doświadczenia, konfigurując mapę - od "punktu" do "wszystkiego". Każdy z tych elementów - który w książce rozpoczyna kolejny rozdział - ma swój ciężar, swoje ugruntowane znaczenie i sens. Jest punktem wyjścia, czubkiem góry lodowej. Rozważania o punkcie wiodą od św. Augustyna do koncepcji heterotopii Foucaulta. Wyraźnie prześwieca przez nie myśl, że dla Marca ważniejsze jest kształtowanie się form i znaczeń niż oparcie się na jasnym, czytelnym komunikacie. Książka jest gęsta od odwołań do teorii dawnych i współczesnych myślicieli - zwłaszcza Didi-Hubermana, Ranciera, Lacana. Pojawiają się także nawiązania do historii sztuki. W rozdziale o powierzchni Marzec pisze o migotliwej nieostrości tła z dystansu i o paradoksalnej jednoczesności punktum i unicum. Ta "inwazja ułamków", pokazana przez Marca w formie 24 niemal identycznych obrazów, które wyglądają jak z metra cięte, w gruncie rzeczy przenosi się na inne sfery rzeczywistości. W każdym momencie mamy bowiem do czynienia z jednoczesnością wielości i konkretu - będąc na wycieczce w obcym mieście czy studiując filozofów. Warto przy tym zwrócić uwagę na symboliczną sytuację obrazu i fakt, że jest on metaforą. "Złożoność świata" - jak uważa Marzec - "możemy bowiem tłumaczyć tylko przez inną złożoność".

 

W książce to, co na wystawie jawiło się jako monumentalna struktura rozpada się na drobne kawałki. Pojawia się także problem ramy i tytułów. Artysta różnicował swoje obrazy drobnymi przedmiotami z szuflad, przytwierdzonymi do grubych bocznych krawędzi. Różniły się też tytułami (napisanymi ołówkiem bezpośrednio nad nimi) o dwojakim charakterze: przysłowia rzymskie po łacinie a po angielsku internetowe newsy z dnia ukończenia danego obrazu. W tych tytułach artysta uchwycił dwie strategie związane z czasem: uniwersalność, swoistą "bezczasowość" sentencji i bon motów oraz skupienie na danym momencie, totalność informacji, której żywot jest niezwykle krótki. Uniwersalizacja pozostaje według Marca remedium na terror aktualności. Dobrze jest czasem spojrzeć z dystansu żeby nie wpaść w pułapkę kompulsywnego śledzenia informacji płynących na czerwonym pasku u dołu telewizyjnego ekranu.

 

Wracając zatem do pytania o znaczenie książki "Wszystko czyli obraz i obrazy" - wydaje się, że mimo, iż kreśli ona kontekst konkretnej wystawy, jej sens nie zamyka się wyłącznie w tym, co można było zobaczyć w Labiryncie. W swojej wielopoziomowej strukturze odsyła do sztuki Marca pojętej znacznie szerzej. Ale też do sztuki w ogóle, gdyż pojęcia i koncepcje w niej zawarte są w polu sztuki od setek lat dyskutowane. Książka nie jest podręcznikiem do rozumienia sztuki (a zatem i świata) ale zbiorem impresji, zapisem śladów intelektualnych wędrówek artysty.

 

Napisana z żarliwością i przekonaniem obnaża rozedrganie i dynamizm sytuacji, w jakiej jesteśmy. Nie jest jednak zbiorem truizmów na temat kultury przesytu i niemożności wyzwolenia. Pokazuje różne kierunki w gigantycznym, złożonym, wizualnym i intelektualnym labiryncie współczesności. Lektura książki nie sprawi, że zaczniemy poruszać się po tym labiryncie w sposób bezkolizyjny. Może natomiast odsłonić uproszczenia obecnej kultury, skrajności, do których zdążyliśmy przywyknąć, a które Marzec bezpardonowo ujawnia, odsłaniając kulisy. Co jest zatem ważne według Marca? Zwracać uwagę na różnice. Pielęgnować paradoksy. Pielęgnować ciszę i nie zagłuszać jej. Dopuszczać istnienie wieloznaczności. Stwarzać dla nich pozór - nie postać, gdyż jedyne co można zrobić, to stworzyć pozór zamkniętej formy. Po lekturze książki jego obrazy nie wydają się już dostojnymi, samoświadomymi manifestacjami nieskończonej pełni, ale raczej bezbronnymi próbami dotknięcia czegoś, co można pokazać tylko w sposób fragmentaryczny.

 

Sławomir Marzec, "Wszystko czyli obraz i obrazy", Lublin 2012

 

Zobacz także: "Zrozumieć, dlaczego nie rozumiemy", Rozmowa o wystawie "Wszystko; i 12 obrazów" w galerii Foksal http://www.obieg.pl/recenzje/24294

Wszystko i obrazy