Dzieło sztuki jako koan

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
KOJI KAMOJI PRZY PRACY W „ELEKTROWNI”, FOT. TOMASZ SIKORSKI
KOJI KAMOJI PRZY PRACY W „ELEKTROWNI”, FOT. TOMASZ SIKORSKI

„Kobieta podzieliła swoją duszę; która była prawdziwa?"
„Jakaż zasadnicza różnica zachodzi między parą tancerzy a daszkiem ula?"

Wstęp
Te dwa zdania dzieli jakieś osiemset lat, dwanaście tysięcy kilometrów i bardzo różne tradycje kulturowe (kontemplacyjny, intuicyjny, subiektywny Daleki Wschód i aktywny, konceptualizujący i obiektywizujący Zachód). Autorem pierwszego zdania jest chiński mistrz zen Wuzu (zm. 1104), drugiego - francuski pisarz André Breton (1896 - 1966). A co je łączy oprócz tego, że wydają się podobnie nonsensowne? Wspólny jest w nich duch wolnego, niekonwencjonalnego umysłu. Oba są jego manifestacjami. Buddyjskie kōany, niektóre ludzkie zachowania i niektóre dzieła sztuki są manifestacjami tego ducha wolności i mają podobne oddziaływanie. Są zarazem zaproszeniem dla adepta, świadka bądź odbiorcy, by on też porzucił schematy myśli i konwencje języka. Choćby na chwilę, ale teraz i naprawdę. Konwencji ani schematów, dopóki żyje się w społeczności, porzucić na stałe nie można ani nie warto. Na czas jakiś, w samotności jest to jednak nie tylko możliwe, ale też bezcenne dla ludzkiego umysłu.

Wzorami i wcieleniami wolnego ducha są znani z historii i pojawiający się w różnych kulturach tak zwani szaleńcy boży, zwariowani mędrcy, oświeceni ekscentrycy, tybetańscy smyon-pa. Pojęcie ekscentrycznego oświeconego - bożego szaleńca - istnieje w różnych odmianach w wielu kulturach. Wszędzie określa kategorię ludzi, którzy w myśl własnej prawdy jako najwyższej wartości moralnej nie wahają się łamać konwencji, sztuczności i wyśmiewać patologii, jakimi obrastają wszelkie struktury i hierarchie zbiorowe - kulturowe, polityczne i religijne. Ich zaskakujące działania radykalnie i gwałtownie zrywają zasłonę iluzji w nieprzebudzonych umysłach i nakłuwają balony wszelkiej sztuczności i fałszu. Dlatego ich czyny budzą podziw i szacunek jednych, a oburzenie i wrogość drugich. Takim bożym szaleńcem był Siddhartha Gautama, mieszkający w beczce cynik Diogenes, Jezus z Nazaretu, nawrócony chrześcijanin św. Paweł Apostoł, św. Franciszek, tybetański tantryczny mistrz i wędrujący jogin Drukpa Kunley i różni inni wielcy mędrcy żyjący w obu światach - osobowym i absolutnym. Do tej kategorii ludzi kwestionujących puste dogmaty, krępujące zasady i konwenanse należą także znani z innej parafii El Greco, van Gogh, Witkacy i wielu innych artystów. Współcześnie artyści, zwłaszcza świata zachodniego, jako niekwestionowane wolne duchy mają nie tylko społeczne przyzwolenie na „szaleństwo", ale przede wszystkim powinność pozostawania wiernym swojej prawdzie. W istocie tylko to drugie uzasadnia wszelkie transgresje, naruszanie konwencji, łamanie zasad, a także kpinę, ironię i wywrotowość. Wolny duch porywa do wolności. Dzieło wolnego ducha jest wyzwaniem i impulsem do porzucenia gmatwaniny pojęć zasłaniających prawdę, tathatę, takość, naturę świata. Wolnym duchem i wybitnym łamaczem konwencji był ojciec sztuki nowoczesnej Marcel Duchamp.

FRAGMENT EKSPOZYCJI „KOANY W ELEKTROWNI”, NA PIERWSZYM PLANIE PRACA KOJI KAMOLI, FOT. TOMASZ SIKORSKI
FRAGMENT EKSPOZYCJI „KOANY W ELEKTROWNI”, NA PIERWSZYM PLANIE PRACA KOJI KAMOLI, FOT. TOMASZ SIKORSKI

Blisko dekonstruującej działalności tych pozornie szalonych, a w rzeczywistości ceniących prawdę i bezpośredniość mędrców są dziś niektóre działania artystów, a także sformułowania naukowców. Przestrzenie kosmosu niedostępne ludzkim zmysłom (i tym samym trudne, jeśli w ogóle możliwe do pojęcia), badane przez fizykę kwantową i postempiryczną, to świat pełen paradoksów, aporii, dziur i pułapek - nie dla ludzi o sztywnym i konwencjonalnym umyśle. Richard Feynman, jeden z głównych twórców elektrodynamiki kwantowej, napisał kiedyś: „Mogę śmiało powiedzieć, że nie ma człowieka, który rozumiałby mechanikę kwantową". To „nierozumienie" nie przeszkodziło mu jednak ani w rozwijaniu pracy naukowej ani w otrzymaniu Nagrody Nobla. Tak zwane koany kwantowe, powstają w ludzkim umyśle, odzwierciedlając jakąś prawdę o naturze kosmosu, ale też - a może przede wszystkim - o samym człowieku. Te paradoksalnie brzmiące sformułowania fizyków są też doskonałymi manifestacjami wolnego ducha umysłu człowieka, gdyż świadczą o jego zdolności do schodzenia z wytartych ścieżek, porzucania logiki i przekraczania samego siebie.

Koany różnej maści i inne zaskakujące aporie mogą wprawić człowieka w osłupienie, z którego wychodzi odnowiony, przebudzony, a czasem nawet oświecony1. Czy mogą tego dokonać obrazy, a zwłaszcza te obrazy, które powstają w wyniku artystycznej pasji? Uważam, że tak. Twierdzę, że niektóre dzieła sztuki działają jak buddyjskie koany. By uniknąć nieporozumień od razu podkreślam: tylko niektóre utwory sztuki, bo nie jest prawdą, że cała sztuka zachęca do transgresji i jest „koaniczna". I dobrze, że nie cała jest taka, bo w przeciwnym razie mielibyśmy w spełnionym ideale, jak Midas, jeśli nie zagrożenie życia, to na pewno nudę, samotność i tęsknotę za zróżnicowaniem i zwyczajnością. Dobrze jest od czasu do czasu oniemieć i przeżyć satori, ale nie można przecież ciągle niemieć.

FRAGMENT EKSPOZYCJI „KOANY W ELEKTROWNI”, NA PIERWSZYM PLANIE PRACA RYSZARDA ŁUGOWSKIEGO, FOT. TOMASZ SIKORSKI
FRAGMENT EKSPOZYCJI „KOANY W ELEKTROWNI”, NA PIERWSZYM PLANIE PRACA RYSZARDA ŁUGOWSKIEGO, FOT. TOMASZ SIKORSKI

CO TO JEST KOAN? KRÓTKA HISTORIA, NIEUDANA PRÓBA DEFINICJI I NIESKOŃCZONA KLASYFIKACJA

Historia
Za protoplastę koanów można uznać Czuang-tse (ok. 369-286 p.n.e.), drugiego po Lao-tsy reprezentanta filozoficznego taoizmu, którego pisma, według Mertona, „charakteryzuje świetność i oryginalność stylu, pełnego paradoksów, satyry i pozornie nonsensownych opowieści". (2.36)

Suzuki podaje, że zanim pojawiło się pojęcie koanu, w Chinach były od setek lat stosowane sposoby, jakich „szukający prawdy używali, aby się oświecić, a mistrzowie zen uciekali się do nich przez wzgląd na pytających mnichów." (3.67) I pisze dalej: „Koanowa metoda uczenia się zen narodziła się w Chinach w XII wieku wraz z pojawianiem się mistrzów z czasów dynastii Sung", (a więc w czasie historycznie pierwszego opisania studiów zen w ogóle - przyp. T.S.), a jej „systematyzacji dokonano w Japonii, wkrótce po wprowadzeniu zen, w XIII w. Z początku koany zostały podzielone na trzy grupy: prajñā - intuicyjne (richi), działania (kikwan) i ostateczne (kōjō). Później, w XVII w, Hakuin i jego uczniowie poszerzyli podział do pięciu lub sześciu, lecz w istocie starsze trzy wciąż zachowują ważność". (3.81)

Definicje i próby charakterystyki
Koan, podobnie jak dzieło sztuki w tradycji Zachodu, nie posiada żadnej jedynie słusznej definicji. Koany są bardzo różne, różnie są też rozumiane, opisywane i komentowane, ale ich istota polega zawsze na odsłanianiu prawdy zasłoniętej przez myślenie i formy językowe i na uwalnianiu wrodzonego geniuszu umysłu (umysłu Buddy). Ta prawda (Prawda Ostateczna, Absolutna, paramārtha satya) jest obecna w umyśle człowieka, ale nie może być ani pochwycona, ani zapisana, ani wyrażona przez narzędzia linearne. Zawodzą więc tutaj i intelekt, i myśl, i język werbalny. Koan to narzędzie, które niczego nie gwarantuje (wszystko, zupełnie jak w konfrontacji z dziełem sztuki, zależy od adepta - odbiorcy), ale może otworzyć umysł i dać głęboki wgląd w naturę rzeczywistości. Inaczej mówiąc, koan może sprowokować przeżycie, najczęściej nagłe i krótkotrwałe, które uwalnia umysł z plątaniny pojęć i daje szansę na zrozumienie, głęboki wgląd, a nawet oświecające przebudzenie.

Wszelkie próby wyczerpującego zdefiniowania koanu zawodzą. Podobnie z dziełem sztuki: każda próba kompletnego sformułowania, czym ono jest, okazuje się porażką. Przyjrzyjmy się zatem różnym, starym i nowym, próbom uchwycenia natury koanu:

Hakuin (1686-1769):
„Jeśli wybierzesz jakiś koan i będziesz go badał bez ustanku, twoje myśli i pragnienia ego wygasną. To będzie tak, jakby otworzyła się przed tobą niezmierna przepaść i nie miałbyś o co oprzeć rąk i nóg. Patrzysz śmierci w oczy, a twe serce bije tak, jakbyś miał ogień w piersi.

Wtem czujesz, że ty i koan tworzycie jedność, a ciało i umysł odchodzą. O tym doświadczeniu mówi się jako o wejrzeniu w naszą naturę. Musisz bez wytchnienia iść do przodu, a dzięki tej wielkiej koncentracji z pewnością dotrzesz do niewyczerpanego źródła twej własnej natury". (4.80)

Suzuki (1960 lub wcześniej):
„Koan jest rodzajem problemu, który mistrz daje swemu uczniowi do rozwiązania. [...] Koan jest wewnątrz nas samych, a mistrz zen nie czyni nic więcej, jak tylko wskazuje nam to - w ten sposób, żebyśmy mogli widzieć to pełniej niż poprzednio. Kiedy następuje przeniesienie koanu z nieświadomości w pole świadomości, mówi się, że został przez nas zrozumiany. Aby uskutecznić to przebudzenie, czasem koan przyjmuje formę dialektyczną, ale często przybiera, przynajmniej powierzchownie, formę zupełnego nonsensu". (3.64-65)

„Kiedy mistrz zen mówi nam, abyśmy trzymali koan w brzuchu, ma na myśli to, że koan ma być doświadczany przez czyjeś całe istnienie, że musimy się z nim kompletnie utożsamić, nie zaś postrzegać go intelektualnie lub obiektywnie, jakby był czymś, wobec czego możemy stanąć w dowolnym oddaleniu". (3.77)

Blyth (1964 lub wcześniej):
„Praca z koanem ma prowadzić do nowego, świeżego i odkrywczego spojrzenia na rzeczywistość 'własnymi oczami', bez uprzedzeń i z góry przyjętych teorii". (5.122)

Capra (1976 lub wcześniej):
„Irracjonalne sformułowania i paradoksalna treść tych zagadek sprawiają, że niemożliwe jest rozwiązanie ich przez myślenie. Skonstruowane są tak, aby zatrzymać proces myślowy i w ten sposób przygotować ucznia (adepta) do pozawerbalnego doświadczania rzeczywistości. [...] Gdy raz znajdzie się rozwiązanie, koan przestaje być paradoksalny i staje się stwierdzeniem posiadającym głębokie znaczenie, a pochodzi z tego stanu świadomości, który pomógł przebudzić". (6.60-61)

Hofstadter (1979 lub wcześniej):
„Koany są ‘języczkami spustowymi', które, mimo że nie zawierają wystarczającej informacji by dać oświecenie, mogą być wystarczające by otworzyć mechanizmy w umyśle, które do oświecenia prowadzą". (7.246)

Cleary (1993 lub wcześniej):
„Koany są najbardziej wyrafinowanymi narzędziami zen, a jednak mogą być efektywnie używane nawet przez nowicjuszy". (1.IX)

Trzeciak (2008):
„Wszystkie kōany (jeśli są kōanami) każdorazowo wskazują na Prawdę Ostateczną, Absolut. [...] Pośrednim celem kōanu jest nauczenie nas bezpośredniego reagowania na życie, spontanicznej, intuicyjnej reakcji, odrzucenie analizowania i rozróżniania na święte i
nieświęte, wartościowe i bezwartościowe itd.". (8)

FRAGMENT EKSPOZYCJI „KOANY W ELEKTROWNI”, PRACA ROBERTA SZCZERBOWSKIEGO „RÓZA I RTĘĆ”, FOT. TOMASZ SIKORSKI
FRAGMENT EKSPOZYCJI „KOANY W ELEKTROWNI”, PRACA ROBERTA SZCZERBOWSKIEGO „RÓZA I RTĘĆ”, FOT. TOMASZ SIKORSKI

Praktyka zadawania koanów mnichom i adeptom zen jest dziś nadal żywa w buddyjskich klasztorach, ośrodkach zen i sanghach. Koany można też studiować samodzielnie. W indywidualnej - jak to określają praktykujący zen - „pracy z koanem", prowadzonej w celu ćwiczenia i utrzymywania umysłu w stanie jasności i twórczej niezależności, można wielokrotnie powracać do znanych już koanów, jak do modlitw, mantr, ulubionych fraz literatury, prawd filozoficznych czy obrazów. Służą temu specjalne opracowania książkowe zawierające zbiory koanów z komentarzami.

Znawca zenu Reginald H. Blyth odnajduje ducha zenu u Homera, Epikteta, Plutarcha, Marka Aureliusza, w Biblii, kazaniach Eckharta, u Szekspira, Cervantesa, w dziełach Bacha, Mozarta i Lewisa Carrolla. A gdzie żyje dziś duch koanu? Czy tylko w książkach, klasztorach i ośrodkach zen? Moim zdaniem odnaleźć go można w różnych dziełach i obszarach aktywności człowieka. Ja znajduję go najchętniej w niektórych, nielicznych przejawach sztuki współczesnej. Oto moja robocza klasyfikacja, która wskazuje obszary w jakich koan lub, jak kto woli, duch koanu żyje i się przejawia się:

Klasyfikacja koanów:
(przykładów w tym opracowaniu, ze względu na brak miejsca, nie podaję)

1.Tradycyjny koan zeniczny (oparty na języku pojęciowym, wypowiadany lub zapisany)

2.Koan słowny (niekoniecznie świadomie skonstruowany jako koan, ale działający jak koan)
a.literacki
b.religijny, mistyczny
c.przypadkowy, wynikający z mechanizmów języka

3.Koan wizualny - termin zastosowany po raz pierwszy (prawdopodobnie) przez P. Trzeciaka (9.99)
a.artystyczny, świadomie konstruowany jako koan lub nieświadomie konstruowany, ale działający jak koan - termin „koan artystyczny" zastosowany po raz pierwszy (prawdopodobnie) przez I. Rychłowską (10)
b.przypadkowy

4. Koan sytuacyjny
a.genjō koan Dogena (XIII-wiecznego mistrza zen) - pojawiający się w codziennym życiu2 - najczęściej przybiera formę przypowiastki filozoficznej, ale mogą to być także sytuacje tworzone specjalnie3.
b.sztuka performance, happening, teatr (niektóre przypadki).
c.przypadkowe zdarzenia pomiędzy ludźmi, np. w wyniku nieporozumień językowych i komunikacyjnych (na tym oparta jest np. zabawa w „głuchy telefon")

4.Koan filozoficzny

5.Koan psychoanalityczny - termin zastosowany po raz pierwszy (prawdopodobnie) przez I. Rychłowską (10)

6.Koan naukowy
a.kwantowy - autor pojęcia (prawdopodobnie) - F. Capra (6.137)
b.kosmologiczny
c.inne koany naukowe

7.Koan dźwiękowy
a.artystyczny
b.przypadkowy

RYSZARD ŁUGOWSKI - MORZE SPOKOJU. CHLUPOCE BIAŁY OBŁOK W ODWIECZNYM TAŃCU (1992-2009), FOT. MARCIN KUCEWICZ
RYSZARD ŁUGOWSKI - MORZE SPOKOJU. CHLUPOCE BIAŁY OBŁOK W ODWIECZNYM TAŃCU (1992-2009), FOT. MARCIN KUCEWICZ

PRÓBA ZROZUMIENIA NIE-ROZUMIENIA

„Zrozumiałość jest tożsama z brakiem sensu". Steven Weinberg

Oniemienie, teoria wahadła, odświeżanie umysłu
Gadamer pisze, że „są sytuacje, o których możemy wręcz powiedzieć, że oto odebrało nam mowę". (12.6) Mamy też nieme zdziwienie i niemy podziw. W kontakcie z dziełem sztuki, paradoksem czy koanem możemy wręcz oniemieć. Język się rozsypuje, zostają tylko pojedyncze słowa, których się chwytamy, ale one nie tworzą już spójnej całości. Nie tylko nie wiemy, jak cokolwiek powiedzieć: nie wiemy, co powiedzieć. Zupełnie jak adept zen z nowym koanem - stajemy się bryłą zwątpienia4. Chybotliwy stan: zrozumiałość - niezrozumiałość, jasność - niejasność, pewność - niepewność, podobny jest do wahadła, które w swym ciągłym ruchu oscyluje pomiędzy ekstremami. I tak jak w wahadle - zrozumienie może być tylko chwilowe, gdyż jego osiągnięcie jest momentem wyhamowania i jednocześnie początkiem ruchu powrotnego do stanu przeciwnego: nie-rozumienia. Wahadło nie ustaje: rozpoznaję - nie rozpoznaję, wiem - nie wiem, rozumiem - nie rozumiem, najczęściej przebywa między ekstremami, dokładnie tam osiąga też najwyższą prędkość. To właśnie w tej strefie „między" przebywamy najczęściej: ani rozumiem, ani nie-rozumiem, ani wiem, ani nie-wiem. Najczęściej jesteśmy „między", ale nie stale, bo nasz umysł - tak jak wahadło - w ciągłej oscylacji robi sobie raz po raz wypady w ekstrema: teraz wiem na pewno - by zaraz potem nie wiedzieć nic. Rozumienie jest chwilową utratą nie-rozumienia, nie-rozumienie daje szansę rozumieniu. Gilles Deleuze mówi o stanie pomiędzy pojęciem a pereceptem, pomiędzy wiedzą a niewiedzą. Silne, maksymalne ekstrema w wahadle wiem - nie-wiem są pożądane, bo im bardziej nie wiem, tym bardziej dzięki temu (po chwili) wiem. Wiem chwilowo, ale całościowo5.

Takie wahadło to wielka wartość, nawet jeśli niekoniecznie zawsze uwalnia umysł, to z pewnością przynajmniej go odświeża. Podobnie jak z resetowaniem komputera: w oniemieniu wyłącza się nasz system nawykowej percepcji, znika pierwotny porządek, rozłączają się gotowe przebiegi myślowe, co daje szansę na uruchomienie zupełnie nowych połączeń neuronowych.


Zakładam, że istnieje wiele różnych struktur artystycznych i nieartystycznych, które wprawiają wahadło umysłu w ruch, ale twierdzę przy tym, że ekstrema wiem - nie wiem odsuwają się od siebie najdalej w wypadku struktur koanicznych, czyli tam, gdzie nie wiem i wiem są równie totalne. Ułamek sekundy wystarczy. Wiemy przecież, że intensywność, głębia czy rozległość doświadczenia nie zależą od czasu jego trwania. Tego czasu nie da się zresztą obiektywnie zmierzyć. To może być błysk oświecenia: nagłe, pozaczasowe6 zrozumienie obejmujące całość umysłu.

Dzięki ekstremalnym stanom totalności wiedzenia i niewiedzenia, rozumienia i nie-rozumienia jesteśmy zdolni dostrzec i pojąć to, co wcześniej dla nas nie istniało.

ROBERT SZCZERBOWSKI - RÓŻA I RTĘĆ (1997), FOT. MARCIN KUCEWICZ
ROBERT SZCZERBOWSKI - RÓŻA I RTĘĆ (1997), FOT. MARCIN KUCEWICZ

Instrumentem prowadzącym do takiej przemiany jest w tradycji zen praktyka koanu. Do oświecenia prowadzą różne ścieżki, zbadane i niezbadane. Satori7 może zdarzyć się wszędzie. Może je spowodować banalne i błahe, ale zazwyczaj nagłe zdarzenie8. Szansą na takie przeżycie może być obcowanie z pewnym typem obrazu. Jeśli obraz działa jak koan, to nie koniecznie musi być uznawany za koan. Z pewnością możemy go jednak obdarzyć przymiotnikiem „koaniczny". Obraz koaniczny, to ten, który działa jak koan.

Jak to się dzieje? Przeżywanie „całą osobą" i koncepcja scalającej mózg „inteligencji duchowej" 40Hz
Daisetz T. Suzuki wskazuje na różnice między myśleniem intelektualnym a zrozumieniem. To pierwsze zachodzi w głowie i jest procesem konceptualizacji, drugie dokonuje się na poziomie głębszym, bardziej pierwotnym - na poziomie „brzucha". „Nadzór intelektualny jest funkcją głowy i dlatego każde zrozumienie natury, które pochodzi z tego źródła, jest abstrakcją lub reprezentacją natury, a nie samą naturą. Natura nie odsłania się taka, jaką jest, dla intelektu - to znaczy dla głowy. To części tułowiowo-brzuszne czują naturę i rozumieją ją tak, jak ona istnieje. Rodzaj zrozumienia, który można nazwać afektywnym lub decyzyjnym, pociąga za sobą całą egzystencję osoby (podkreśl. T.S.), symbolizowaną przez części tułowiowo-brzuszne ciała. Kiedy mistrz zen mówi nam, abyśmy trzymali koan w brzuchu, ma na myśli to, że koan ma być doświadczany przez czyjeś całe istnienie (podkreśl. T.S.), że musimy się z nim kompletnie utożsamić, nie zaś postrzegać intelektualnie lub obiektywnie, jakby był czymś, wobec czego możemy stanąć w pewnym oddaleniu." (3.77)

O „całkowitym doświadczeniu" podobnie pisze Erich Fromm, który nazywa nieświadomością to, co w zenie symbolizowane jest przez brzuch. „Odkrycie przez człowieka swojej nieświadomości nie jest jakimś intelektualnym aktem, lecz doświadczeniem uczuciowym, które ledwie może być ujęte w słowa, jeśli w ogóle jest to możliwe. Nie oznacza to, że myślenie i spekulacja nie mogą poprzedzać aktu odkrycia; lecz sam akt odkrycia jest zawsze całkowitym doświadczeniem. Jest ono całkowite w tym sensie, że doświadcza go cała osoba (podkreśl. T.S.); doświadczenie to charakteryzuje się spontanicznością i tym, że jest raptowne. Nagle czyjeś oczy otwierają się; ów ktoś widzi siebie i świat w innym świetle, z jakiegoś innego punktu widzenia. Zanim doszło do tego doświadczenia, drążył go wielki niepokój, natomiast później pojawia się nowe uczucie siły i pewności. Proces odkrywania nieświadomego może być opisany jako seria wciąż rozszerzających się, głęboko odczuwanych doświadczeń, które wykraczają poza teoretyczną, intelektualną wiedzę". (13.155-156)

Moim zdaniem proces ten przebiega analogicznie w kontakcie z (niektórymi) obrazami (dziełami sztuki): człowiek chwilowo traci rozum, jest wzięty w rozkołysane skrzydła wahadła, niemieje, po czym raptem może nastąpić momentalne zespolenie jungowskiego nieświadomego (mądrości pierwotnej i głębokiej, „mądrości brzucha") ze świadomością (mądrością względną, zbudowaną na dychotomii ja - nie ja). Ten moment zespolenia całości człowieka (równowagi, samadhi) nie jest trwały, musi nastąpić przełamanie tego stanu i powrót do względnego poziomu świadomości. Na styku obu poziomów może zdarzyć się satori - chwilowe oświecenie, które daje wgląd w ostateczną rzeczywistość, niewyrażalny Absolut i w konsekwencji ożywia, rozjaśnia i harmonizuje umysł9.

Jacques Barzun już w 1974 roku pisał, że „człowiek może czuć się tylko posiadaczem całości sztuki, a nie jakiegoś wydzielonego jej poziomu czy części; a całość tę wchłania się raczej przez osmozę niż pracę intelektu" (podkreśl. T.S.)10 Iskry zapalne są różne (koan - obraz), ale to, co po nich następuje, jest tym samym. Procesy psychiczne percepcji i przeżycia są analogiczne, efekt końcowy może być taki sam.

Ciekawą i bardzo tu pomocną próbą wyjaśnienia momentu olśnienia czy oświecenia jest teoria Danah Zohar i Iana Marshalla (14), którzy wyróżniają trzy rodzaje inteligencji:

1.inteligencja emocjonalna - proces pierwotny, jej podłożem są kojarzeniowe połączenia nerwowe mózgu (inteligencję taką przejawia wiele gatunków zwierząt)
2.inteligencja racjonalna - proces wtórny, jej siedliskiem są szeregowe (liniowe) połączenia nerwowe mózgu (wysokim poziomem inteligencji racjonalnej cechują się komputery)
3.inteligencja duchowa - proces jednoczący, jej podłożem jest trzeci z układów neuronowych: synchroniczne oscylacje nerwowe, scalające dane z całego mózgu.

Autorzy wyjaśniają dalej, że równoległe sieci neuronowe zapewniają kojarzeniowe przetwarzanie danych (inteligencja emocjonalna), a linearne, czyli szeregowe drogi nerwowe, umożliwiają racjonalne, logiczne przetwarzanie informacji (inteligencja racjonalna). Natomiast ogarniające cały mózg oscylacje o częstotliwości 40 Hz są środkiem, za pomocą którego nasze doświadczenia zostają scalone i umieszczone w ramach szerszego znaczenia (inteligencja duchowa).

A zatem, gdy koan lub koaniczny obraz odbieramy za pomocą inteligencji emocjonalnej lub/i racjonalnej - to żadna z nich ani ich połączenie nie mogą dać satysfakcjonującego rozwiązania (przeżycia pełni, wglądu, zrozumienia). Staje się to możliwe dopiero wtedy, gdy przekroczymy wszelką logikę, także charakterystyczną dla emocji niejasną logikę chaosu i charakterystyczną dla intelektu jasną logikę oczywistości (termin S. Žižka). „Rozwiązanie" zenicznego koanu i koanicznego obrazu możliwe jest dopiero na trzecim, najwyższym poziomie, w którym oscylacje nerwowe scalają różne dane z całego mózgu. Dzięki wynikom badań mózgu przeprowadzonych przez neurofizjologów możemy przypuszczać, że tradycyjne koany zeniczne formułowane są na poziomie inteligencji racjonalnej (głowa, przypadek jednostkowy), ale odpowiedzi („rozwiązania") nie mogą powstać na tym samym poziomie, lecz tylko w wyniku przeżycia na wyższym poziomie inteligencji duchowej. Koaniczne obrazy natomiast i inne struktury o koanicznym działaniu mogą rodzić się na każdym z trzech poziomów inteligencji, ale pełnia ich przeżycia zachodzi tylko na poziomie trzecim, najwyższym, wykorzystującym całość umysłu.

ANDRZEJ DŁUŻNIEWSKI - BEZ TYTUŁU (2005), FOT. MARCIN KUCEWICZ
ANDRZEJ DŁUŻNIEWSKI - BEZ TYTUŁU (2005), FOT. MARCIN KUCEWICZ

OBRAZ JAKO KOAN. CZY KOANEM MOŻE BYĆ COŚ, CO NIM NIE JEST?

„[...] sztuka (en masse - przede wszystkim dzieło, ale wraz z współtworzącym je komentarzem oraz autorami dzieła i komentarza - reprezentantami pola) przyjmuje zarówno rolę analityka (mistrza zen), jak i jego metody: pytania i milczenia. Dzieło sztuki przyjmuje rolę podobną do roli koanu w buddyzmie zen".
Irena Rychłowska (10.13)

„[...] w sztuce właśnie to, co sprawia kłopot, jest coś warte". Dorota Jarecka (16)

Czy obraz może być koanem? To pytanie może brzmieć absurdalnie w uchu fanatyka jakiejś „czystości" zenu bądź w uchu fanatyka hermetyczności tradycji i czystości źródeł, ale istotne jest to, że tkwi w nim sugestia, iż niektóre obrazy (dzieła sztuki) działają jak koany.

Ten cenny typ działania łatwo przegapić, bo w relacji z dziełem sztuki można osiągnąć różne mocne, emocjonujące i spektakularne rzeczy: dowiedzieć się czegoś mniej lub bardziej ciekawego o świecie (np. że emigranci cierpią), poznać emocje twórcy dzieła (np. że lubi zwierzęta), wzruszyć się, dać sobą wstrząsnąć (wtedy wstrząśnięci mówią z lubością i podziwem: „O! jaki mocny obraz!"), można poczuć potrzebę posiadania (bo znane nazwisko lub tonacja obrazu pasuje do nowej kanapy), można się też oburzać i biegać z pozwami. Można ukoić zmysły. Można też odejść z niczym (i tak zapewne jest najczęściej). Ale można też oniemieć, utracić pewność wszystkiego, zatracić się, przekroczyć dualizm, przeżyć satori, spotkać się z Absolutem. To koanopodobne działanie obrazu może się zdarzyć, ale tylko wtedy, gdy spełnione będą dwa podstawowe warunki: 1. struktura obrazu/dzieła niejasna, paradoksalna, niedająca się odczytać ani na poziomie emocji, ani intelektu. 2. odpowiednie nastawienie odbiorcy: umysł jasny, otwarty, ufny, gotowy na każdy rodzaj zdziwienia i niewiedzy.

Symptomy przeczucia analogii działania obrazu z działaniem klasycznego koanu zenicznego i pojedyncze rozpoznania paraleli pomiędzy sztuką a tradycją koanu w buddyzmie zen zdarzały się, wedle mojej wiedzy, nadzwyczaj sporadycznie (Rychłowska 1997, Trzeciak 2002). Zadziwiające, że znacznie wcześniej i częściej termin koan pojawia się w fizyce kwantowej, operującej językiem względnym. A przecież to właśnie język sztuki, tak jak język zenu i poezji, jest zarazem względny i absolutny. Obrazy są strukturami wizualnymi, osobnymi bytami sytuującymi się poza językiem pojęciowym, a niektóre z nich (bez względu na to, czy te obrazy uznamy za dzieła sztuki czy nie) stają się w bezpośredniej relacji z odbiorcą narzędziami otwierającymi geniusz umysłu, stają się oknami Absolutu. Zupełnie jak klasyczne koany mistrzów zenu.

Struktury koanów artystycznych zbudowane są zazwyczaj z połączenia elementów rozpoznawalnych i nierozpoznawalnych, lub z samych rozpoznawalnych, tak zestawionych, że całość generuje w umyśle odbiorcy niestabilną sieć o migoczących, umykających znaczeniach. Całość jest zawsze czymś więcej niż prosta suma jej części. To nie tylko większa ilość, ale także nowa jakość. Już samo zestawienie elementu A z elementem B powoduje pytanie: dlaczego to z tym? Rzecz się mocno komplikuje i rozwarstwia, gdy ilość elementów składowych rośnie. W przypadku struktur przestrzennych dochodzi wymiar czasu. Elementów składowych koanicznego dzieła często nie daje się wyróżnić, ponieważ niektóre granice między nimi albo są płynne, albo nie ma ich w ogóle. Jeśli płynne są granice form, następuje też konfluencja i dryfowanie znaczeń. Dryfowanie w nieznane. Ucieczka znaczeń. Odsłania się wtedy sens.

„Obraz, który daje się interpretować i który niesie jakieś przesłanie, to zły obraz."
Gerhard Richter (malarz)

Podczas gdy sztuka w znakomitej większości dostarcza dziś rozrywki, sensacji, tanich dziwaczności i różnej maści przeżyć estetycznych, bądź też daje się po prostu czytać jak gazetowy komunikat tylko po to, by go odczytać i czerpać złudną satysfakcję z samego odebrania znaczeń11, koaniczne utwory sztuki niczego nie symbolizują, nie chcą zachwycać ani ekscytować formą, nie komunikują żadnych szczególnych treści, nie moralizują, nie agitują, nie protestują, do niczego nie namawiają, na nic nie wskazują, nawet nie niosą żadnego tzw. przesłania, lecz - podobnie jak zeniczne koany - wyprowadzają umysł odbiorcy z plątaniny języka, mechanizmów myślowych i dogmatów kultury. Taki stan i taka sztuka to prawdziwy skarb.

LESZEK KNAFLEWSKI: CEMENT, (2008), FOT. MARCIN KUCEWICZ
LESZEK KNAFLEWSKI: CEMENT, (2008), FOT. MARCIN KUCEWICZ

Zakończenie
Spór z ortodoksami zenu o to, czy można koanem nazwać coś, co nim nie jest, ale działa jak koan, ani z fanatykami kontekstualności i ekskluzywności form językowych (przywiązanie do formy i treści) nie interesuje mnie ani trochę, bo liczą się przede wszystkim dwie rzeczy: intencja i efekt. Intencją tego tekstu jest wskazanie na paralele pomiędzy czymś wypracowanym w kontekście osiemsetletniej tradycji praktyki duchowej zenu12, a czymś, co powstaje w pracowniach artystów. Efektem zaś może być poruszenie umysłów; być może znalezienie nowych perspektyw; nowe lub odświeżone spojrzenie na coś, co uchodziło uwadze, bo było nienazwane; sprowokowanie refleksji na gruncie i sztuki i zenu; inspiracja dla artystów13; próba przypomnienia (odnalezienia) czystego źródła sztuki i - co najważniejsze - stworzenie szansy na kolejne oniemienie.

POSTSCRIPTUM 1
Z. Bauman, „Dwa szkice o moralności ponowoczesności", Warszawa: Instytut Kultury, 1999,
W 1979 roku, 85-letni wówczas Henryk Stażewski powiedział: „[...] w latach awangardy sądziliśmy, że wiemy, czym jest sztuka. Dziś okazuje się, że nie wiedzieliśmy. Robię sztukę, ale czym ona jest - nie wiem"14. I oto mamy powracający wciąż, największy i najtrudniejszy koan artystów: CZYM JEST SZTUKA? Miejsce odpowiedzi, pomimo możliwości niezliczonych jej wersji, pozostaje na szczęście puste. Ale odpowiedzią całkiem niezłą, na potrzeby tej chwili i w kontekście tych rozważań, może być po prostu - jak w koanicznych praktykach zen - zwykły czyn, dalsza praca twórcza i satysfakcja wynikająca z takiej formy odpowiedzi, a może jeszcze coś, na przykład zaraźliwy śmiech: Ha... Ha... Ha... ! Ho... Ho... Ho...; Ha... Ha... Ha...! powodujący, że wiele trudnych do zrozumienia rzeczy raptem staje się oczywistością.

POSTSCRIPTUM 2
Żadnej zależności od słów i liter.

Bibliografia:
1.Thomas Cleary, No Barrier. Unlocking the Zen Koan, Aquarian Press, London 1993
2.Thomas Merton, Myśli o Wschodzie, Homini, Lublin - Kraków 2003
3.Daisetz T. Suzuki, Wykłady o buddyzmie zen, [w:] E. Fromm, D. T. Suzuki, R. De Martino, Buddyzm zen a psychoanaliza, Rebis, Poznań 1995
4.D. Scott, T. Doubleday, Zen, Zysk i s-ka, Poznań 1995
5.Reginald H. Blyth, Czym jest zen?, [w:] Kurz zen, Thesaurus Press, Wrocław 1992
6.Fritjof Capra, Tao fizyki. W poszukiwaniu podobieństw między fizyką współczesną a mistycyzmem Wschodu, Zakład Wyd. Nomos, Kraków 1994
7.Douglas R. Hofstadter, Gödel, Escher, Bach: An Eternal Galden Braid, Vintage Books, New York 1980
8.Przemysław Trzeciak, Walenie w bezbramną bramę. Kōany, obrazy i cała reszta, maszynopis 2008
9.Przemysław Trzeciak, Idea i tusz, Prószyński i S-ka, Warszawa 2002
10.Irena Rychłowska, Sztuka pytania. Dyskurs wokół sztuki polskiej lat 90-tych, maszynopis pracy doktorskiej, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 1997
11.Jerzy Jastrzębski, Od tłumacza, [w:] Mumonkan, Arhat-Alef, Wrocław 1993
12.Hans-Georg Gadamer, Język i rozumienie, Aletheia, Warszawa 2003
13.Erich Fromm, Psychoanaliza a buddyzm zen, [w:] E. Fromm, D. T. Suzuki, R. De Martino, Buddyzm zen i psychoanaliza, Rebis, Poznań 1995
14.Danah Zohar, Ian Marshall, Inteligencja duchowa, Rebis, Poznań 2001
15.Alicja Kępińska, Energie sztuki, Wiedza Powszechna, Warszawa 1990
16.Dorota Jarecka, Lata pop, „Gazeta Wyborcza", 6 VI 2001
17.Piotr Piotrowski, Henryk Stażewski - modernista?, „Odra", nr 5, 1995
18.Alan Watts, Tao: The Watercourse Way (polskie wydanie): Zysk i S-ka, Poznań 1996

Koany w Elektrowni 9.09 g.18 - 2.10.09
Uczestnicy: Janusz Bałdyga, Mirosław Bałka, Marcin Berdyszak, Andrzej Dłużniewski, Leszek Golec, Koji Kamoji, Leszek Knaflewski, Piotr Kurka, Ryszard Ługowski, Tomasz Sikorski, Marek Sobczyk, Robert Szczerbowski
Kurator: Tomasz Sikorski; MCSW "Elektrownia", Radom

2.10.09 g. 10-13 i 14-17 - Dzieło sztuki jako koan, sesja teoretyczna, MCSW "Elektrownia", Radom

MARCIN BERDYSZAK - KOMPLEKS (2007), FOT. MARCIN KUCEWICZ
MARCIN BERDYSZAK - KOMPLEKS (2007), FOT. MARCIN KUCEWICZ
  1. 1. Thomas Cleary powtarza za mistrzami zen, że „w całkowitym doskonałym oświeceniu jest osiemnaście głównych przebudzeń i niezliczone pomniejsze przebudzenia" (1.XXII)
  2. 2. Latem 1982 zdarzył mi się taki sytuacyjny koan: jedziemy z dwójką znajomych gdzieś po wschodniej Polsce. Prowadzę samochód pustą drogą. Świeci słońce, jest środek dnia. Nagle z lasu wyskakuje samotny milicjant na motorze, rzuca się w pogoń za nami, wyprzedza, zatrzymuje, żąda dokumentów i obracając długo w dłoni mój dowód osobisty, pyta nagle: „I co się tak, panie Sikorski, jedzie się?". Oniemiałem. I przeżyłem małe satori.
  3. 3. „Adepci zenu stawali w obliczu różnych, specjalnie stworzonych sytuacji, na które błyskawicznie i bez namysłu musieli reagować słowem lub zachowaniem". (11.6)
  4. 4. Określenie Alana Wattsa.
  5. 5. Nie należy jednak mylić tej prawdy z założeniem pozornie bliskim, lecz błędnym : „im mniej wiem, tym więcej (dzięki temu) wiem".
  6. 6. Nie waham się użyć określenia „pozaczasowe" (i nie ma to nic wspólnego z „nadprzyrodzonym"), bo fizyka kwantowa zna od dawna zjawiska interpołączeniowości i komunikacji odbywającej się bez udziału czasu (patrz np. zachowanie rozszczepionych części tzw. cząsteczek bliźniaczych).
  7. 7. Satori albo kensho - to według Blytha „oświecenie, przebudzenie ku własnej Prawdziwej Naturze; stan, w którym wszystkie dualistyczne i rozróżniające elementy świadomości zostają usunięte, a w rezultacie następuje odkrycie przesłoniętej złudzeniami ego Jaźni. Efektem jest głęboka zmiana osobowości, pod wpływem jedynego w swoim rodzaju przeżycia 'poza myślą i słowem'." (5.128)
  8. 8. Moja znajoma buddystka Alma Y. przeżyła kiedyś małe satori na widok kury na wiejskim podwórku, która nagle zatrzepotała skrzydłami.
  9. 9. Autorowi tego tekstu zdarzyły się takie przeżycia m.in. w Kaplicy Marka Rothko w Houston (seria 18 obrazów tworząca environment w zaprojektowanej przez artystę przestrzeni); na wystawie Francesco Clemente pt. Funerary Paintings w jakiejś galerii na Manhattanie (zestaw kilku obrazów); podczas nocnej projekcji filmów Mariny Abramović i Ulaya w jakimś wynajętym kinie w Amsterdamie (podczas projekcji Ulay wzbudzał wibracje za pomocą misy tybetańskiej).
  10. 10. Cyt. w: A Kępińska, (15.8).
  11. 11. Obawiam się, że jest jeszcze gorzej: w odbiorze sztuki może powszechnie następować zwykła cerebracja, czyli mimowolny proces myślowy, co oczywiście czyni doświadczenie nierealnym.
  12. 12. Wraz z niezbyt jasnymi początkami tradycję tę można z powodzeniem liczyć na dwa tysiące lat.
  13. 13. Odbyły się już dwie wystawy poświęcone sztuce koanicznej Aporie I i Aporie II przygotowane przez autora tego tekstu. Pierwsza w Galerii BWA w Jeleniej Górze w kwietniu/maju 2002, druga w maju/czerwcu 2002 w Galerii BWA w Zielonej Górze. Zaprezentowano na nich wybrane prace następujących artystów: Marcina Berdyszaka, Ryszarda Ługowskiego, Kijewskiego/Kocura, Leszka Knaflewskiego, Piotra Kurki, Tomasza Sikorskiego, Marka Sobczyka, Roberta Szczerbowskiego i Ryszarda Woźniaka.
  14. 14. Cyt. w: P. Piotrowski (17.62).