Wyprawa do Lublina w celu obejrzenia i zrecenzowania dwóch wystaw skłoniła mnie do zastanowienia nad sensem pokazywania sztuki poza Warszawą.
Tegoroczny Warsaw Gallery Weekend zapowiadało zdjęcie wszystkich uczestników. Wśród ubrań pozujących dominował kolor czarny. Czy to gest solidarności z artystami, których sytuacja kolorowa nie jest?
Norweski krajobraz może zakręcić w głowie. Bergen to miasto portowe; rozległa zatoka, otoczona górskim pasmem, zachęca do szczególnego romantyzmu, radykalnych pytań.
Za nimi ściana czarnych głośników. Następna - zamknięte metalowe szafki. Mogłyby znajdować się zupełnie gdzieś indziej, mogłyby stać gdziekolwiek. Na przykład na szkolnym korytarzu.
Oglądane na żywo rzeźby Rona Muecka onieśmielają. Zbliżając się do nich, mamy wrażenie, że wchodzimy w czyjąś intymność.
Cztery taśmy transmisyjne upaprane ciemno-krwistą mazią niewiadomego pochodzenia.
Ukrop z nieba. Żar się leje. Stolica wyciszona, uśpiona w letniej drzemce. W wakacyjnym nieróbstwie pogrążona. W tych okolicznościach jakby cichcem, niezauważenie, na futurystycznym dachu dworca Warszawa Powiśle pojawiło się wielkie spaghetti.
Czy pokolenie X, Y, C jest zdolne do pracy? Czy generacja digitalnatives potrafi czegokolwiek dowiedzieć się bez pomocy wujka google?