Porozmawiajmy o "80064". Dialog między Agatą Araszkiewicz i Arturem Żmijewskim

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W ramach Sezonu Polskiego we Francji miała miejsce w Centre d'Art Contemporain w Brétigny pod Paryżem (12.11.2004 -29.01.2005) prezentacja nowych prac Artura Żmijewskiego zrealizowanych specjalnie na te okazję, dzięki wsparciu gospodarzy pokazu. Przedstawione zostały dwa filmy - "80064", w którym występuje były więzień Oświęcimia, Józef Tarnawa i "Rendez-Vous", przedstawiający spotkanie mężczyzny (Wojciech Królikiewicz, bezrobotny aktor) i kobiety (Danuta Witkowska), cierpiących na chorobę Huntingtona (polegającej na stopniowej utracie kontroli nad pracą mięśni, które wykonują niezaplanowane, chaotyczne ruchy) oraz praca audio "Sonety Wiliama Szekspira, czytane przez Wojciecha Królikiewicza". 6 stycznia 2005 odbyło się w CAA Brétigny spotkanie z Arturem Żmijewskim zatytułowane "Infodrome". Ożywioną dyskusję wywołał szczególnie film "80064". Stała się ona punktem wyjścia do dialogu e-mailowego między Agatą Araszkiewicz i Arturem Żmijewskim przeprowadzonego w lutym 2005 za pośrednictwem redakcji "Obiegu".
AA

Agata Araszkiewicz: Podczas swej autorskiej wystawy w ramach Sezonu Polskiego we Francji w Centre d'Art Contemporain w Brétigny pod Paryżem pokazałeś zrealizowany specjalnie z tej okazji film "80064", w którym byłego więźnia Oświęcimia namawiasz, aby sobie dał odnowić wytatuowany niegdyś w obozie numer. Wcześniej projekt tej pracy został odrzucony przez kuratora wystawy poświęconej historii obozu w Auschwitz, która miała odbyć się we Fritz Bauer Institut we Frankfurcie. W jaki sposób powstał ten pomysł?

Artur Żmijewski: Jednym z wątków wystawy Auschwitz Prozess we Franfurcie miało być odnawianie - znalazły się tam np. odrestaurowane dokumenty dotyczące obozu. Mi przyszło do głowy, że należałoby numer obozowy, wytatuowany na skórze więźnia również odnowić - potraktować jak zabytek wymagający renowacji.

AA. Czy myślałeś kiedyś z czym kojarzy Ci się ludzka skóra? Czy bardziej jest powierzchnią czy granicą?

A.Ż. W tym przypadku skóra jest dosłownie kartą na której zapisano historię.

AA Jesteś być może jedynym polskim artystą współczesnym, który zajmuje się od pewnego czasu w sposób bardzo głęboki i czasami bolesny tematyką Holokaustu. W jednym z wywiadów mówisz: "Zagłada Żydów jest częścią polskiej pamięci, to część polskiej tożsamości - mojej tożsamości. Holokaust jest tragedią Żydów i Polaków". Dla Polaków jest to temat trudny, a przekonaliśmy się o tym, przy okazji dyskusji nad Jedwabnem. Niedawno w Parlamencie Europejskim wybuchł spór o treść rezolucji dotyczącej 60 rocznicy wyzwolenia obozów koncentracyjnych (albo jak mówią niektórzy "odkrycia") i to czy stworzyli je Niemcy czy pewni Niemcy - Niemcy nazistowskie. To podkreśla jak bardzo te problemy są nieprzepracowane i żywe. Jak odnosisz się do problemu "rywalizacji pamięci", o którym mówi dziś historiografia, że nie ma jednej pamięci, nie ma jednej historii, zwłaszcza w przypadku, gdy opowiadamy ją z punktu widzenia ofiar?

A.Ż. Mężczyzna, który pozwolił na ponowne wytatuowanie swojego obozowego numeru jest Polakiem, a nie Żydem. Więc to nie jest film jednoznacznie o Holokauście. Interesowałem się kiedyś doświadczeniami dr. Clauberga nad masową sterylizacją. Pomysł był taki, żeby Polaków, Rosjan, i innych, masowo pozbawiać płodności przy pomocy naświetlania promieniami Roentgena. Chciano to robić w sposób sekretny, np. przy okienku pocztowym. Byłby tam ukryty promiennik naświetlający okolice genitaliów każdego petenta. W ten sposób chciano pozbawić narody możliwości rozmnażania, a jednocześnie zachować ludzi jeszcze przez kilkadziesiąt lat jako robotników. Próbowałem nawet odtworzyć i zdokumentować kamerą filmową sposób przeprowadzania doświadczeń w laboratorium dr. Clauberga.

Obozy zagłady stworzyły Niemcy nazistowskie, to oczywiste. Dzisiejsi, młodzi Niemcy dziedziczą to historyczne piekło, ale nie są za nie odpowiedzialni.
W ogóle nie ma jednej historii - pamięć nie jest odbiciem zdarzeń, lecz wariacją na ich temat, pamięć jest konstruowaniem wspomnień - najbardziej przybliżoną wersją minionych zdarzeń. A jak złożoną konstrukcją jest pamięć narodu - pamięć która musi uwzględniać ambicje tego narodu, opisywać zgodny z oczekiwaniami wizerunek tego narodu. Dobrym przykładem pamięci, która jest konstrukcją, jest film Upadek. Film o tym, w jaki sposób Niemcy chcą pamiętać o Hitlerze.

A.A. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam pracę "Berek" - ten swoisty danse macabre w komorze gazowej - pomyślałam, że artysta, który ją stworzył, zrobił to na podstawie bardzo głębokich przemyśleń, niejako "poruszony do żywego". Czy Ty czujesz się odpowiedzialny za Holokaust?

A.Ż. Owszem, byłem poruszony. Ale nie czuję się odpowiedzialny za Holokaust. To się wydarzyło 25 lat przed moim urodzeniem. Jak można odpowiadać za coś, co się zdarzyło, kiedy nie istnieliśmy?

A.A. Według sondaży ponad połowa polskiego społeczeństwa nie wie, że większość ofiar Auschwitz to byli Żydzi. W okresie PRL-u, który był przecież podmywany falami antysemityzmu, zaciemniano fakt bliskiego związku Zagłady i tożsamości żydowskiej (np. w książce Szmaglewskiej Dymy nad Birkenau ani razu nie dowiadujemy się, że transporty z Francji czy Holandii przywożą Żydówki). Zdanie Zofii Nałkowskiej: "ludzie ludziom zgotowali ten los", Henryk Grynberg proponował zamienić na: "ludzie żydom zgotowali ten los". Dziś w Europie Niemcy postrzegane są jako kraj, który odrobił swoją lekcję historii, my w Polsce odrabiamy nasze opóźnienie. W styczniu, gdy trwała jeszcze Twoja wystawa, na konferencji w Paryżu poświęconej stosunkom polsko-żydowskim od 1939 roku do dzisiaj, amerykański historyk Stuart Liebman zaproponował, aby o sytuacjach, w których Polacy prezentowali nastawienia czy wręcz zachowania antysemickie mówić "pewni Polacy pewnym Żydom". Czy dla Ciebie są ważne te dyskusje? Czy wykonujesz swoje prace, aby "odrobić" tę konieczność zbiorowej odpowiedzialności, jakie są zależności między zbiorową podświadomością a indywidualnymi gestami?

A.Ż. Ja nie jestem sędzią, Grynberg czy Liebman mają lepsze rozeznanie w sprawie odpowiedzialności. Mnie interesuje przeżycie - właściwie akt przeżycia przeszłości, który mógłby tą historię w nas rozpuścić, a w tym przypadku uczynić bardziej własną. W Polsce mówi się o zagładzie tak, jakby ten fakt nie dotyczył Polaków. Jakby to się przytrafiło ludziom, którzy, w Polsce przebywali ale nie byli częścią tego kraju, ich historia nie jest historią Polski, tylko dziejącym się na ziemiach polskich osobnym strumieniem wydarzeń. To jest niezwykłe rozwarstwienie - mam "prawo własności" do wierszy Leśmiana, czy Tuwima. Ale nie mam tego prawa do cmentarza żydowskiego w Warszawie. Polska kultura wybrała z historii kilka przyjemnych faktów kulturowych zrobionych przez Żydów i twierdzi, że są jej. Inne sprawy są już nie jej. Fajne rzeczy są nasze, zagłada dotyczy już tylko Żydów. Proza Schultza to polska literatura, ale śmierć Schultza to już sprawa narodu żydowskiego. Myślę, że tą piekielną, wojenną historię warto wreszcie przeżyć i zająć się czymś przyjemniejszym, bardziej aktualnym.
Jeżeli chodzi o "indywidualne gesty", to stają się one w sztuce rzeczą publiczną, spektaklem.
Jak sztuka może działać? Jeżeli ja się jakoś zachowuję, to otoczenie na to reaguje. Ta reakcja jest świadectwem wpływu. Np. Dorota Nieznalska uzyskała znaczący wpływ na widzów, pobudziła ich do sporej aktywności. Wywarła takie wrażenie, że oni teraz organizują protesty przeciw niej. Zatem ona miała chyba taki plan: podgrzać emocje i obudzić aktywność. I tak się stało, ale tą aktywność widzów już nie ona organizuje, ale jej przeciwnicy, np. LPR, Wszechpolacy. Czyli ona nie sprostała części postawionego sobie zadania - co zrobić z obudzoną aktywnością ludzi? Zamiast dalej do nich mówić, ona zaczęła ich etykietować jako wrogów. Rozumiem, że swoją pracą Pasja chciała ich nieco zmienić. Tymczasem wpadła w schemat walki i zdystansowała się do oponentów, blokując jednocześnie treść swojego artystycznego przekazu. Uzyskała efekt polityczny, a nie artystyczny. Jest też wykorzystywana przez partię Zielonych, którzy angażują się w jej obronę, używając sformułowań: "My Zieloni ogłaszamy 9 lutego dniem wolności wypowiedzi.."." A więc partia Zielonych eksponuje przede wszystkim siebie samą, swoją nazwę w kontekście działań szlachetnych, w tym przypadku obrony wolności obywatelskich. I to jest naiwność artystów - jeśli już uzyskasz wpływ, ktoś go przejmie: partie polityczne lub media. Niemniej cała ta afera z nią związana, jest świadectwem możliwości sztuki we wpływaniu na odbiorców.

A.A. Twoja sztuka często bywa określana "dotykaniem tabu". W tym "otwarciu na innego" najważniejsze u Ciebie jest ryzyko i to, że granice rzeczywistości są arbitralne. Film 80064 to eksperyment na pograniczu body art, ale także wejścia w historię, zarówno w historię osobistą Twego bohatera, Józefa Tarnawy, więźnia obozu, jak i w historię europejską, na jej tragiczną kartę. Tatuaż oznaczał całkowitą dehumanizację i stanie się numerem w machinie Zagłady. Bardziej niż w innych pracach stajesz twarzą w twarz z przemocą. No właśnie - nie da się uniknąć tego pytania oglądając film - czy gest ponownego wytatuowania numeru jest dla Ciebie powtórzeniem czy uchyleniem przemocy?

A.Ż. Jest powtórzeniem przemocy, a były więzień ponownie jej ulega. To jest przemoc - skromna, ale wyrazista. Krótka rozmowa, podniesiony głos, wystarczyły by ten człowiek pozwolił ponownie się uprzedmiotowić, zinwentaryzować za pomocą numeru.
"Tatuaż oznaczał całkowitą dehumanizację..." - nazwałbym to precyzyjniej: tatuaż oznaczał zmianę tożsamości, upośledzenie lub nawet zerwanie identyfikacji z samym sobą, z własną przeszłością. Tatuaż był elementem prania mózgu, jakiemu poddawano więźniów. Takie pranie mózgu robiono również ludziom zamkniętym w gettach. Już nie byli obywatelami - byli żydami przez małe ż. Niemieccy żołnierze zwracali się do dowolnej osoby tak samo - per "żydzie". To jest element możliwego do nazwania mechanizmu psychologicznego terroru. Jest się zaliczonym do homogenicznej grupy odrzuconych, zarażonych. Naziści z premedytacją stosowali strategie psychomanipulacji, aby pozbawić ludzi woli istnienia.

A.A. Na spotkaniu w Brétginy, które także miało miejsce w styczniu, powiedziałeś, że najważniejsze dla Ciebie w zachowaniu Twojego bohatera jest to, że jednak on się ponownie na to zgadza. Powiedziałeś także, że to w pewien sposób konformistyczne zachowanie ofiary teraz - dzisiaj - pozwoliło mu na zachowanie życia wtedy. Wydało mi się to kontrowersyjne i tak powstał pomysł tej rozmowy. Co dla Ciebie oznacza ten konformizm?

A.Ż. Pierwszym miejscem konformistycznego treningu jest szkoła. Dzieci są bezkrytyczne - nie mają wiedzy, która jest podstawą krytycyzmu. Dzieciom mówi się: jest tak, jak wam to opowiadamy. W ten sposób powstają schematy poznawcze, polegające na internalizowaniu wiedzy, nastawień, itd., bez ich oceny. Grunt jest przygotowany - dzięki takim działaniom można budować funkcjonujące, bezpieczne społeczeństwo, ale można też nadużywać władzy, manipulować ludźmi. Można im opowiadać rozmaite rzeczy, a oni przyjmą je bezkrytycznie - do tego ich wytrenowano. Przeszli surowy i wymagający trening konformistów.
Konformizm w przypadku bohatera filmu 80064 jest przypomnieniem i uruchomieniem funkcji społecznego podporządkowania. Nazwałem to "aktem głębokiego konformizmu", ponieważ uruchomione zostały bardzo wczesne struktury braku samodzielności. Żeby żyć musisz ulec władzy, musisz ulec regułom społeczności, musisz ulec bez cienia protestu nawet skrajnie restrykcyjnym regułom.

A.A. Ale czy nie umiejscawiasz się w pozycji kata, gdyż jest to jeden z niewielu filmów, w których sam się pojawiasz (i cały czas stoisz, podczas gdy Twój bohater siedzi)?

A.Ż. Bez przesady - ja tego mężczyzny nie katuję, nie grożę mu odesłaniem na blok śmierci. Ja z nim tylko rozmawiam. Ale w nim unicestwiono opór kilkadziesiąt lat wcześniej - ten film tylko przypomina ten fakt.

A.A. Twój bohater porównuje całą operację do zabiegu "renowacji " - tak mówi na zakończenie nie bez pewnej dozy humoru - "mój numer jest teraz ładny, nowy, odnowiłem go jak mebel". Czy można to odczytać jako próbę zachowania podmiotowości wobec reifikacji jaką niesie cała ta sytuacja?

A.Ż. Moim zdaniem słowa wypowiadane przez bohatera filmu zostały mu implantowane. To jest człowiek niemal bez krytycyzmu - robi to, co mu się każe, powtarza to, co się mu powie. Te słowa to jest wariacja jego autorstwa na temat wyjaśnienia, jakiego mu udzieliłem przed nagraniem. Mówiłem, że potraktuję jego numer jak starodruk wymagający konserwacji.

A.A. Czy pamiętasz stanowisko Miłosza "jestem świadkiem, więc jestem winny" z wiersza Campo di Fiori, w którym opisana jest słynna karuzela, na której bawią się Polacy, patrząc na płonące getto? Czy oni nie są większymi konformistami?

A.Ż. Konformizm to nie ocena ludzkiej postawy, to mechanizm, któremu człowiek ulega. Marek Edelman mówił, że aby stawić opór trzeba mieć środki - broń - i trzeba mieć odpowiedzialność, że jak się zacznie strzelać to nie zginą tysiące cywilów, zabitych w odwecie. Edelman miał na myśli powstanie warszawskie.
Izolacja w gettach, etykietowanie, przypisywanie Żydom najgorszych cech, medialna kampania nienawiści na wielką skalę, pozbawienie wszelkich praw obywatelskich i ludzkich, pozbawienie pracy, pozbawienie dostępu do wiedzy, pozbawienie żywności - to składniki świadomej manipulacji, mającej na celu fizyczne wyniszczenie, poprzedzone pozbawieniem jednostek nawet biologicznej siły. Takie rzeczy opisano w bardzo ciekawej książce: "Elementy prania mózgu w procesie zagłady Żydów". Naziści zastosowali techniki psychologicznego wpływu, zrobili to korzystając z fachowej, podręcznikowej wiedzy. Naziści nie improwizowali - oni wiedzieli jak niszczyć narody.
Ci wszyscy strażnicy obozowi, straszliwie prymitywni, przecież nie wymyślili - posługując się jakimś błyskotliwym nowatorstwem, do którego nie byli zdolni - sposobu funkcjonowania obozu koncentracyjnego. Oni przenieśli tam reguły rządzące społeczeństwem, w którym żyli od dzieciństwa i doprowadzili je do skrajności.

A.A. Na spotkaniu w Brétigny przywołałeś także film Fanatyk, mówiąc, że imponuje Ci jego bohater, który zadaje pytanie starszym ludziom, którzy przetrwali Holocaust : "dlaczego nie walczyliście?". Co podoba Ci się w tej postaci?

A.Ż. On nie zadaje im pytania: "Dlaczego nie walczyliście?" On mówi: "Trzeba zabijać swoich wrogów." Mówi do tych starych ludzi: "Niczego się od was nie nauczymy, to wy powinniście się uczyć od nas".
Podoba mi się, że on nie jest szlachetny. Tytułowy fanatyk podjął dwuznaczny ekperyment - wchodzi w skórę wroga - jego językiem staje się nazizm. To jest film o poznaniu wroga, jego przebiegłości, inteligencji, jego języka. Wartość wroga, jego umiejętności, błyskotliwość. Np. Edelman mówił o niemieckich żołnierzach, że też umieli się dobrze bić. A więc Edelman także podziwiał swoich wrogów.
Fanatyk mówi do swoich kolegów - skinów - trzeba wiedzieć kogo się nienawidzi, trzeba o tym czytać, uczyć się, poznawać. Czytał Mein Kampf, wiedział. Imponuje mi ta jego odwaga w poznawaniu. Umiał postawić się nie tylko w roli ofiary, ale i w roli wroga, okupanta, zabójcy.

A.A. Podczas dyskusji zarzuciłam Ci, że jesteś "uwięziony w polskim micie heroicznym" i to wywołało Twoje oburzenie. Miałam na myśli polską wizję heroiczno-waleczną, która nie ceni życia cywilnego. Czy wartościujesz jakoś te dwie postawy: heroizm-konformizm? Przecież w wypadku antysemityzmu eliminacyjnego sama walka o zachowanie życia (podobnie jak walka z głodem, walka z bólem…) jest heroizmem?

A.Ż. To nie wywołało mojego oburzenia tylko kilkakrotne zaprzeczenie i prośbę, żebyś nie powtarzała, że jestem uwięziony w micie. Jak widać nie zdało się to na nic. Skąd ten dziwaczny wniosek, że ja nie cenię życia cywilnego?! W sprawie heroizmu przychodzi mi do głowy tekst rozmowy z Markiem Edelmanem, gdzie on mówi, że heroizmem było wsiąść do wagonów, wiedząc, że jadą do Auschwitz. Jego zdaniem było to o wiele trudniejsze niż strzelanie w żydowskim powstaniu. Mówiąc w kontekście bohatera filmu "80064", mam na myśli konformizm, który nie jest aktem kolaboracji, ale aktem zgody, uległości, ustanowienia zwierzchnictwa, niewolnictwa. Józef Tarnawa nie chciał się nikomu przypodobać, on zmienił charakter swojego istnienia - zniknął - pojawił się inny człowiek. Ta osoba, którą był przed obozem "przestała się zachowywać" - przestała cokolwiek manifestować, wyrażać - zapadła się do wnętrza osobowości - implodowała. I ten moment został przywołany poprzez ponowne tatuowanie numeru.

A.A. W przypadku Zagłady, ponieważ są to sytuacje o ekstremalnym natężeniu przemocy, często mówi się o "bliskości, zażyłości kata i ofiary". Zastanawiam się czy para kat i ofiara wyczerpuje wszelkie możliwości, to znaczy czy przemoc jest konfrontacją między dwoma czy więcej stronami. Zapytam Cię prowokacyjnie: co by było gdybyś na filmie sam sobie albo jakiemukolwiek innemu człowiekowi wytatuował ten numer?

A.Ż. Gdybym zrobił to w obecności Józefa Tarnawy, odebrałbym mu część tożsamości. Prawdopodobnie poczułby się pokrzywdzony, okradziony.
Ja bym porzucił dywagacje o zażyłości kata i ofiary, bo to są męty zaciemniające obraz stanu faktycznego. Relacja między katem a ofiarą polega na okrutnej i bezwzględnej manipulacji ofiarą.

A.A. Pośród Twoich filmów izraelskich pojawia się postać dziewczyny, Niemki, która decyduje się mieszkać w Jerozolimie, gdyż wydaje jej się, że była kiedyś zastrzelonym żydowskim chłopcem. Całkiem odmienną postacią jest izraelski nacjonalista, który jak sam mówisz: "uważa, że Holokaust dał Żydom legitymację - prawo do zabijania Arabów. A skoro Arabów jest na Bliskim Wschodzie trzysta razy więcej niż Żydów, zatem za jednego zabitego w zamachu Żyda Izraelczycy powinni zabijać trzystu Arabów". Na końcu filmu Pielgrzymka, nakręconego wspólnie z Pawłem Althamerem, gdzie grupa Polaków zwiedza "święte miejsca" pod przewodnictwem nie szczędzącego antysemickich komentarzy księdza, po podróży przez zaogniony konfliktem kraj, w sklepiku z pamiątkami przebieracie się używając wystawionych do sprzedaży gadżetów: Althamer ubiera na głowę myckę, a Jacek Taszakowski - wasz kolega operator - w arabskie męskie nakrycie głowy. Czy zbierając te opowieści, figury, szukasz w tej szalonej układance jakieś symetrii, równowagi?

A.Ż. Szukam związków, relacji między faktami, które je wzajemnie tłumaczą.
Lisa - Lisa jest ofiarą Holokaustu - jest Niemką - urodziła się w latach 60. dwudziestego wieku, ale historia Niemiec zmieniła jej życie. Dzisiaj mieszka w Jerozolimie i pracuje jako pielęgniarka. Jest, jakby powiedziała pisarka Irit Amiel - osmalona. Zagłada uczyniła ją szaloną, tak szaloną, że twierdzi iż w poprzednim życiu była żydowskim chłopcem. Rozpoznała nawet siebie na jednym ze zdjęć w Yad Vashem.
Icyk - Icyk to robotnik budowlany z Tel Awiwu. Uważa że Niemcy są narodem przeklętym - Niemcy to Amalek - który walczył z narodem Izraela w czasach biblii. Icyk uważa też, że Zagłada dała Żydom prawo okupowania Palestyny, okrutne, biblijne prawo zabijania - zabijania Arabów. Za jednego Żyda zabitego w zamachu Icyk chce śmierci 3000 Arabów. Utracił miarę, z rzeczywistością łączy go tylko lęk. Jest okaleczony - jest chory.
Europa nie kończy się w Turcji czy w Rosji. Europa kończy się w Jerozolimie. Istnieją rozmaite związki z tamtym światem - powstanie państwa Izrael proklamował były student Uniwersytetu Warszawskiego.
Pielgrzymka - to pielgrzymka do Ziemi Świętej, do kraju, który zdaniem części polskich katolików nie ma prawa istnieć. I na ich nieszczęście to właśnie tam są najświętsze miejsca chrześcijaństwa. Pielgrzymi są ofiarami psychomanipulacji - ktoś włamał się do ich umysłów i implantował im wrogie wobec Żydów nastawienie. Wiadomo nawet kto - duchowi przewodnicy pielgrzymów.

A.A. W filmie Shoah jest scena, która kojarzy mi się z sytuacją w studiu tatuażu z Twojego filmu. Claude Lanzman rozmawia z pewnym fryzjerem w jego zakładzie fryzjerskim w Izraelu, który strzygł kobiety przed wejściem do komory gazowej. Wszystko było zorganizowane tak, aby do ostatniej chwili nie domyśliły się co je czeka. I on wspomina jak jego koledze przyszło strzyc żonę i siostrę, ale nie mógł dać im żadnego ostrzeżenia, gdyż podzieliłby ich los. Próbował przedłużyć chwilę ostatniego spotkania o sekundę, o minutę dłużej. W pewnym momencie opowieść się urywa, coś stawia opór i opowiadający mężczyzna nagle milknie, zapada się w siebie, na jego twarzy widać łzy. Długo czekamy, aż wreszcie słychać głos Lanzmana: "opowiadaj dalej, wiesz, że powinieneś, że musisz opowiedzieć". Po chwili opowieść się wznawia. Podobny hiatus jest w Twoim filmie. Twój bohater zwleka, próbuje odwieść Cię od zamierzonego celu, Ty go namawiasz i on w końcu ustępuje. Pierre Bal-Blanc, w ulotce francuskiej wystawy napisał, że Twój film odwraca sens agresji, wskazuje, że od samego wytatuowania numeru gorsze jest jego wyblaknięcie, zamazanie. Czy można powiedzieć, że tak jak Lanzman walczy o pamięć, Ty walczysz przeciwko zapomnieniu? Że ono jest gorsze od poczucia bezpieczeństwa?

A.Ż. Lanzman walczy o pamięć w sposób bezwzględny. Ale Lanzman też oskarża, denuncjuje zbrodniarzy pokazując w filmie ich twarze, choć sąd nie wydał wyroku, choć jeszcze nawet nie byli aresztowani. A więc Lanzman sam wymierza sprawiedliwość - poprzez ujawnienie twarzy zbrodniarza - np. ówczesnego właściciela piwiarni a w czasie wojny esesmana w obozie. Chcę powiedzieć, że film Lanzmana jest czymś więcej niż zabieganiem o pamięć - jest walką z wrogiem, jest sądem i karą zarazem.

Pamięć o Zagładzie nie chroni przed powtarzaniem się masowych zbrodni - pamiętanie nie jest skutecznym sposobem.
I jeżeli nawet chodzi mi o pamiętanie, to o pamiętanie bólu i opresyjności. Chodzi o okrucieństwo zapamiętane w okrutny sposób.

Artur Żmijewski, 80064
Artur Żmijewski, 80064

Artur Żmijewski
Komentarz do filmu 80064
(notatki do spotkania z widzami w Brétigny-Sur-Orge 6.01.2005)

I
Bohater tego filmu był więźniem Auschwitz. Był to chyba jedyny nazistowski obóz zagłady, w którym tatuowano więźniom numery. Władzom obozu chodziło o łatwe zidentyfikowanie więźnia w przypadku jego ucieczki i pojmania. Oczywiście celem tatuowania był również terror - pozbawienie tożsamości, deprywacja. Wszystko to wydarzyło się już bardzo dawno. Naoczni świadkowie są dziś bardzo starymi ludźmi. Bohater filmu ma 92 lata. I pamięć o tych wydarzeniach przygasa, zamiera. Szło mi w tym filmie o pamięć, ale o pamięć mocniejszą, niż odnawianą czytaniem wspomnień więźniów Auschwitz. Szło mi o taki akt pamięci, który jest poparty prawdziwym bólem, o powrót, o renowację pamięci, poprzez powtórzenie wydarzenia z tamtego, odległego czasu. Tym powtórzonym wydarzeniem jest tutaj tatuowanie numeru obozowego. Robiąc ten film/eksperyment z pamięcią, liczyłem na to, że pod wpływem tatuowania otworzą się "drzwi pamięci". Że nastąpi w tym człowieku jakaś erupcja wspomnień, wyobrażeń z tamtego czasu, potok słów opisujących bolesną przeszłość. Tak się jednak nie stało. Stała się za to inna ciekawa rzecz. W filmie pada takie pytanie: "Czy pan czuł odruch buntu, protestu wobec tego, jak pana traktowano w Auschwitz?" I pada odpowiedź: "Co, protest? Jaki protest?! Dostosować się, starać się przeżyć". A więc warunkiem przeżycia w Auschwitz był skrajny konformizm, wymuszony przez skrajnie restrykcyjne, opresyjne warunki. I tutaj w tym filmie powtarza się taki akt konformizmu, zgody, podporządkowania. Bohater zgadza się na ponowne tatuowanie numeru obozowego. Trochę się wcześniej buntuje, kłóci się, ale ulega i ponownie staje się ofiarą. Zatem jest to odnowienie wydarzenia, restauracja wydarzenia. On się również zgadza w tym akcie konformizmu, żeby go traktować przedmiotowo. Potraktować go jak mebel, który wymaga renowacji.

II
Ludzie z numerami, naoczni świadkowie, widzowie/uczestnicy, obarczeni pamięcią... rozsypującą się już dziś pamięcią. To przcież starcy mający po 80, 90 lat. Więźniowie Auschwitz po 60 latach pamiętają szczątki, strzępy, przeinaczone i zdeformowane, dalekie od wierności zdarzeniom. Oni stoją już na progu rozkojarzenia, rozpadu i zagłady pamięci. Zostały fragmenty, rozbłyski obrazów, zlepki, ciągi ocalałych wątków. I z tego wszystkiego oni wciąż na nowo tworzą swoją narrację, której jesteśmy słuchaczami, widzami tej panoramy zagłady. Wiem, że ich opowieści są uszkodzone, z powodu wieku tych ludzi i z powodu ich strachu przed unicestwieniem, który wytarł wiele zdarzeń, tak jak "niepamięć powypadkowa" wymazuje pamięć o skrajnym bólu, uszkodzeniu ciała, o okolicznościach wypadku. A zatem opowieści ocaleńców są "skonstruowane", a sami świadkowie części wydarzeń nie potrafią odtworzyć - pamięć o nich ukryła się przed nimi samymi. Schowana jest też i inna rzecz - emocje. Emocje z czasu zagłady, emocje świadka są w nich zatrzaśnięte - ich wydobycie i ujawnienie to może większe świadectwo, niż słowo, mocniejsze niż tekst - to niezbity dowód okrucieństwa przeszłych wydarzeń, a dla nas widzów, również spektakl dziejącej się historii, historii, która żyje w człowieku i może wypłynąć z niego jak, krzyk, strach, płacz, westchnienie, powracające przerażenie i żal. To historia inna, niż opisana słowem. To historia, która może naprawdę ranić - a najmmiej bezpieczny jest sam świadek. Ale takie świadectwo jest nieodparte, agresywne, penetruje emocje samego widza tak, jak ból penetruje ciało. Obudzenie takich wspomnień było moim zamiarem i dlatego poprosiłem byłego więźnia Auschwitz o zgodę na ponowne tatuowanie numeru. To był wehikuł czasu, narzędzie podróży do tamtego świata. Wzmocnienie przekazu, intensyfikacja doznań, eskalacja i powrót, regres, ruch wsteczny, inwolucja - ponowne zniewolenie. To bezwzględne działanie - bezwzględne jak tamta historia, jak obóz, jak tamten świat. Bezwzględne jak nasza współczesna historia. Świat nie ma limitów, choć chcielibyśmy je zadekretować, ustalić. Więc adekwatność z tym światem wymusza użycie takich bezwzględnych narzędzi... nieczułych. Ból jest częścią świata - on go urzeczywistnia, a nawet uprawdopodobnia. Dlatego wspomnienie strachu powinno być strachem, wspomnienie bólu - bólem. I tak właśnie skonstruowałem wehikuł czasu dla byłego więźnia Auschwitz, z numerem 80064.

Artur Żmijewski, 80064
Artur Żmijewski, 80064