Dialog „Innych sióstr”

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Niewielką przestrzeń GGM wypełniają, niepozorne przedmioty. Stare fotografie rodzinne, dziecięce rysunki, powielaczowe wydawnictwa podziemne, plakaty z lat osiemdziesiątych, ręcznie pisane teksty, urzędowe zaświadczenia i dokumenty szczelnie zapełniają jedną ze ścian. Na kolejnych, obok ascetycznego w formie muralu umieszczono współczesne zdjęcia Stoczni Gdańskiej. Instalacjom zbudowanym z kawałków tkanin i drewna towarzyszą fotografie gwiazd rocka sąsiadujące z religijnymi obrazami i zdjęciami komunijnymi, jest też i dziecięca sukienka, i wiązanka sztucznych kwiatów. Wrażenie permanentnego recyklingu potęgują klej z mąki i niebieska przemysłowa taśma samoprzylepna, użyte do mocowania prac.

Uczucie zagubienia i dezorientacji wobec natłoku detali i informacji jest elementem strategii gdańskiej artystki Iwony Zając i brytyjskiej, Delaine Le Bas. Ich osobowości kształtowały się tym samym czasie, lecz w różnych społecznościach, towarzyszyły im równie głębokie przemiany społeczne i polityczne, znamienne dla najnowszej historii Europy. Materię wystawy kształtuje bowiem dialog – osobisty i uczciwy, będący procesem dynamicznego „stawania się”, aktem nie tylko intelektualnej, ale i emocjonalnej wymiany. Dialog wiążący się ze specyficznym rodzajem ekshibicjonizmu, wymagający odwagi i autentycznego otwarcia na inną osobę. „Spotkanie jest czymś więcej niż zwyczajnym zetknięciem się z drugim, widzeniem czy słyszeniem drugiego. Spotkanie to Wydarzenie. Od spotkania zaczyna się dramat, którego przebiegu nie da się przewidzieć”.1

Kilka lat temu Iwona Bigos, dyrektorka Gdańskiej Galerii Miejskiej, zaproponowała rozpoczęcie cyklu wystaw powstających we współpracy dwojga artystów – różnej narodowości, o odmiennym doświadczeniu, posługujących się innymi mediami. Chciała, by dzięki wspólnemu przepracowywaniu różnic artyści tworzyli nową jakość postrzegania wybranych zjawisk; chciała wzmocnić przepływ idei w świecie sztuki. Pierwsza z tego cyklu wystawa – „Lost in colour”, dialog Jarosława Filicińskiego z Gdańska i Nicholasa Bodde z Bremy dotyczący ekspresji koloru w przestrzeni – odbyła się w 2009 roku. Kolejne dialogi artystów w gdańskiej galerii dotyczyły tematów zaproponowanych wcześniej, natomiast wystawa Iwony Zając i Delaine Le Bas stała się dialogiem w bardzo osobistej postaci. Był to pomysł Iwony Zając, której o Delaine Le Bas, brytyjskiej artystce romskiego pochodzenia, opowiedział Douglas Hunter, kurator, z którym wcześniej współpracowała. „Już po dwóch minutach oglądania prac Delaine pewna byłam, że chcę z nią realizować ten projekt. Zaskoczyło mnie to, bo posługujemy się kompletnie odmiennymi środkami wyrazu” – wspomina Iwona Zając.

Inne siostry - fragment ekspozycji
Inne siostry - fragment ekspozycji

Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka trudno wyobrazić sobie bardziej odmienne podejście do sztuki. Iwona, znana przede wszystkim z utrzymanych w stonowanej kolorystyce murali, tworzonych bardzo powoli, z dbałością o każdy detal, i Delaine – barwna, barokowa, tworząca intrygujące instalacje, w których swobodnie łączy haft, malarstwo, wideo, rzeźbę i tekst literacki.

Obie jednak traktują recykling motywów i materiałów jako stały element pracy, a sztukę postrzegają jako integralną część rzeczywistości społecznej, łącznie z uwzględnianiem problemów bytowych ludzi, dla których przede wszystkim tworzą – nawet jeśli wymaga to trudnych decyzji. Kiedy słynny stoczniowy mural Iwony Zając musiał być usunięty z powodu budowy drogi, zaproponowano jego przeniesienie. Iwona nie zgodziła się: „Byłoby to niemoralne, bo bardzo kosztowne, a mural opowiada o robotnikach stojących przed realną perspektywą utraty zatrudnienia.. Godząc się [na kosztowne przeniesienie], zaprzeczyłabym idei tej pracy” – uważa Iwona..

Inne siostry - instalacja Delaine le Bas
Inne siostry - instalacja Delaine le Bas

Delaine przejawia podobną postawę. „Sztuka ma łączyć, a nie wykluczać. Chcę, by moja sztuka była bliska tym, dla których tworzę. Wierzę, że tak właśnie jest” – deklaruje. Iwona podziwia jej talent i spontaniczność, ceni za wagę poruszanych problemów: wykluczenia społecznego, nietolerancji, opresyjnych mechanizmów kształtowania tożsamości, nienawiści. Szanuje za to, że aktywnie działa na rzecz przywrócenia pamięci o Porajmos, romskim holokauście. „Dzięki między innymi jej interwencji w Berlinie odsłonięto pomnik ku czci ofiar nazizmu wśród Romów i Sinti. Symbolikę prac Delaine, szczególnie jej performanse, zrozumiałam lepiej dzięki »Farbom wodnym« Lidii Ostałowskiej2. Dla mnie to książka niezwykła. Przede wszystkim dlatego, że nie daje gotowych odpowiedzi” – mówi.

Propozycja polskiej artystki okazała się dla Delaine Le Bas czymś niesłychanie cennym. „Dużo pisze się o nas, jednak nie prowadzi się z nami dialogu. Często artyści i naukowcy, którzy pracują z moją społecznością, dają wykłady na ten temat, ale pewnych rzeczy, na przykład estetyki, nie widzą”3 – konstatuje Delaine.

Inne siostry - Czarna Madonna - instalacja Delaine
Inne siostry - Czarna Madonna - instalacja Delaine

Ważnym elementem w budowaniu wzajemnej relacji obu artystek były listy. Tradycyjne, papierowe. To był dobry pomysł.  „Wyjechałam do Londynu w 2004 i od tego czasu nie zaglądałam do zapakowanych przed wyjazdem szpargałów. Pierwszy raz je wypakowałam w 2012. Tam były listy! Nagle uświadomiłam sobie, w jak krótkim czasie pisanie listów całkowicie zanikło. Przypomniałam sobie, czym dla mnie jako dziecka była pocztówka z Zachodu. Cudowny kolor, zapach. Największy skarb, przepustka do wielkiego świata. Zaproponowałam Delaine, żebyśmy cofnęły się do tamtych dni i zaczęły pisać do siebie listy. Żebyśmy wróciły do tej najfajniejszej, najbardziej osobistej formy kontaktu”– wspomina Iwona, wyjaśniając, że niektóre z tych listów mają fikcyjne datowania.

W tych pisanych do Delaine w 2012 roku wróciła do czasów, kiedy marzyła, by mieć koleżankę za granicą, z którą mogłaby korespondować. Nie chodziło tylko o względy towarzyskie. To były też marzenia o rozwoju, nauce. Na fali emocji wracają zabawne wspomnienia – jeden z listów Iwona pisze do Delaine jako… chłopiec, którym w pewien sposób i przez pewien czas w 1983 roku była. Wtedy bardzo dobrze czuła się w skórze chłopca. Biła się z chłopakami, bardzo rzadko nosiła spódniczki i uwielbiała łazić po drzewach. Sama wybrała sobie imię – Felek – miała też „żonę”, Marzenkę. „Chodziłam do publicznej podstawówki w dzielnicy latających noży. Moi rówieśnicy w pełni akceptowali moją postawę. Nikt mnie nie przezywał, nie wyśmiewał. Taka tolerancja dziś wydaje mi się, być może mylnie, kompletnie nie do wyobrażenia”. Swoją odpowiedź Delaine datowała na 1976 rok, a list czekał w Southend, dokąd Iwona przyjechała w sierpniu 2012 roku na pobyt rezydencyjny. „Pisała do mnie dziewczynka, która mieszka w internacie, tęskni za rodziną, kocha muzykę punkową. Ten list bardzo mnie wzruszył” – wspomina Iwona.

Inne siostry - fragment instalacji Iwony Zając
Inne siostry - fragment instalacji Iwony Zając

By zanurzyć się w przeszłość głębiej i odzyskać to, co wymknęło się pamięci, artystki penetrują rodzinne archiwa. Widzą podobieństwa, ale i różnice. Choćby seniorki obu rodzin. Prababcia Delaine i prababcia Iwony to były charyzmatyczne, silne osobowości, do których ludzie przychodzili po radę. Ale tylko Delaine przy fotografii swojej antenatki umieszcza hasło „Witch?”. Nie jest to pytanie niewinne – bardzo łatwo, jak zaświadcza historia, szacunek dla mądrości starej Cyganki przeradzał się w strach i w nienawiść białych sąsiadów. Delaine przyznaje, że niejednokrotnie doświadczała dyskryminacji w mniej lub bardziej subtelnej formie – zarówno w dzieciństwie, jak i życiu późniejszym. A doświadczenie strachu staje się niemal genetycznym już jarzmem społeczności, z której pochodzi. Rodzi to określone konsekwencje. „Społeczność Romów jest bardzo zamknięta. Wprawdzie chodziłam do szkoły, jednak wychowywałam się w bardzo wyizolowanej grupie. Jako jedyna z piątki rodzeństwa skończyłam szkołę, potem studia w Central St. Martins College of Art w Londynie” – mówi Delaine Le Bas. Jej rodzice nie uważali tego za sukces. Nie chcieli, żeby się kształciła. Woleli, by zajmowała się młodszym rodzeństwem. Od początku musiała więc toczyć walkę o wiedzę, co utrudniały zarówno uprzedzenia generowane wobec niej przez białych Brytyjczyków, jak i te żywione przez Romów przywiązanych do tradycyjnej hierarchii wartości.

Delaine pomagała wtedy muzyka – zwłaszcza ostre protestsongi ukochanej Poly Styrene. Gwałtowne, bezkompromisowe rytmy punk współgrały z jej osobistymi napięciami i niepokojami społecznymi czasu, kiedy po całym kraju rozlewała się fala strajków. „Wiedzieliśmy też, co dzieje się w Polsce. Telewizja podawała te informacje. Widziałam Margaret Thatcher odwiedzającą Polskę, by spotkać się z polskimi stoczniowcami, słyszałam, jak mówi o wolności. Ale dla mnie była tą, która zdławiła związki zawodowe i podzieliła Brytyjczyków” – wspomina Delaine.

Inne siostry - rysunki Iwony Zając
Inne siostry - rysunki Iwony Zając

Napięta sytuacja społeczna w Wielkiej Brytanii tamtych czasów szczególnie negatywnie dotykała społeczności uważane za zagrożenie dla porządku, bo w jakiś sposób inne. Travellersi, czyli grupy prowadzące wędrowny tryb życia, musiały poddać się bardzo rygorystycznym ograniczeniom. Wprowadzono zakaz podróżowania i obozowania w większych grupach. „Społeczność romska odczuła to bardzo mocno. Blokowano festiwale muzyczne, inwigilowano obywateli, a helikoptery, czyli »oczy na niebie«, pojawiały się nad pogrzebami, weselami czy innymi zgromadzeniami. Obserwowano osiedla romskie i te zamieszkane przez inne mniejszości. Pozwalały na to akty prawne wtedy podpisane. Dla mnie ówczesna sytuacja w Wielkiej Brytanii przypominała stan wojenny w Polsce”– ocenia Delaine.

Doświadczenie Iwony tamtego czasu było inne. Dla jej zaangażowanego w walkę z komunistyczną władzą ojca Margaret Thatcher wydawała się orędowniczką wolności. Dlatego też w swojej instalacji artystka uzupełnia jej fotografię pochodzącym z archiwum ojca tekstem opisującym jej wizytę w Stoczni. Delaine natomiast nad wizerunkiem Żelaznej Lady rysuje helikopter. W tle czuwają wszechobecne, nigdy niezamykające się oczy.

Inne siostry - Margaret Tatcher - instalacja Delaine Le Bas
Inne siostry - Margaret Tatcher - instalacja Delaine Le Bas

Większość eksponowanych na wystawie prac powstała w 2013 roku w pracowni Iwony, mieszczącej się na terenie Stoczni Gdańskiej. Siłą rzeczy artystki stały się świadkami nasilonego w ostatnich miesiącach procesu degradacji Stoczni. „Tempo zmian było zaskakujące – wspomina Delaine. – Znikały drzewa, powstawały głębokie wykopy. Z dnia na dzień zaczęła powstawać droga, przecinająca i nieodwracalnie dzieląca teren”. Odpowiedzią Delaine jest impresyjna opowieść zapisana na fotografiach. „Podczas swoich wędrówek zauważyłam grę cieni. Nietrwały ślad, chwila, ułamek sekundy utrwalony na zdjęciu. Efemeryczność Stoczni i efemeryczność cienia – tak wyraziłam jej przemijanie” – wyjaśnia artystka.

Druga seria zdjęć ukazuje pozostałości industrialnego wyposażenia Stoczni. To struktury skąpane w błękicie nieba, ponoć niespotykanym nigdzie indziej. Kolor ten często pojawia się w instalacjach Delaine, choćby w postaci taśmy samoprzylepnej, zabranej z pracowni Iwony i użytej do mocowania prac. Błękitna jest szata Czarnej Madonny w impresji Delaine na temat bramy stoczniowej, błękitna ozdobna tkanina stanowiąca tło dla wizerunku Czarnej Sary, patronki i opiekunki Romów i Sinti.

Legenda mówi, że Maria Salomea i Maria, żona Kleofasa, przybyły po ukrzyżowaniu Chrystusa do południowej Francji na pokładzie statku płynącego z Palestyny. Towarzysząca im Sara, czarna egipska służąca, wspierała je w głoszeniu nauk Chrystusa. Obie białe Marie włączone zostały przez Kościół w poczet świętych, Czarna Sara nie, ale i tak jest ona dla społeczności romskiej świętą Sarą. Każdego roku Romowie i Sinti pielgrzymują na południe Francji, do miasteczka Les Saintes Maries de la Mer, by 24 maja modlić się w krypcie świętej, zwanej też Kali Sarą albo Czarną Madonną, a następnie wziąć udział w procesji, która kończy się nad brzegiem morza, w miejscu, gdzie według legendy wyszła ona na ląd. Kiedy posążek Sary wraca do krypty, pielgrzymi świętują nadal, wypełniając miasteczko muzyką i tańcem. Bo to przede wszystkim okazja do wspólnie przeżywanej radości.4

Inne siostry -Stocznia - instalacja Delaine Le Bas
Inne siostry -Stocznia - instalacja Delaine Le Bas

Delaine, zainspirowana niezwykłym wizualnym podobieństwem obu Czarnych Madonn, odwołuje się do ich kultu; to otwarcie kolejnego wątku dialogu – duchowości. Iwona podjęła go, choć dla niej początkowo nie było to łatwe. „Czarną Madonnę widzę codziennie na bramie stoczniowej i… mijam ją. Jest dla mnie symboliczna, to na pewno, ale ja od symboli religijnych odeszłam bardzo daleko. I Delaine pozwala mi do tego powrócić. Poczułam, że warto, kiedy widziałam jej zachwyt”.

Iwona odpowiedziała obrazami religijnymi znalezionymi w czeluściach magazynu galerii i przyniesionymi z domu rodziców, a także własnymi zdjęciami komunijnymi. Do tych ostatnich dołączyła zapamiętane z dzieciństwa modlitwy, dotyczące spraw bardzo prozaicznych.

„Kiedy byłam dzieckiem, koleżanka mi powiedziała, że trzeba trzy razy tę modlitwę odmówić. Wtedy można powiedzieć życzenie i Maryja wesprze w tym. Uświadomiłam sobie, że duchowość, w której wyrastałam, była taka bardzo ludzka. Mam osiem lat, modlę się po prostu o to, żeby rodzice byli zdrowi i żeby nie było klasówki”.

Ikonografia religijna stanowi też inspirację dla pracy stanowiącej klamrę spinającą w całość mnogość wątków. We wspomnianym już archiwum ojca Iwona znajduje starą, ręcznie wykonaną pocztówkę z Czarną Madonną, Janem Pawłem II i trasą pielgrzymki z Gdańska do Częstochowy. Urzeczone prostotą formy tej pocztówki Iwona i Delaine wykonały mural wykorzystujący motyw śladów stóp, ale jako obrazujący inną wędrówkę: ich drogę ku sobie, którą rozpoczęły 5 marca 2012 r. Wtedy spotkały się po raz pierwszy w londyńskiej kawiarni.

Sam tytuł tego wspólnego projektu ewoluował w miarę pogłębiania się ich wzajemnej relacji. Najpierw miał nazywać się „Cierpienie innych” – w nawiązaniu do książki Susan Sonntag „Widok cudzego cierpienia”. W wyniku kolejnych spotkań i rozmów sięgnęły po książkę „Sister Outsider” Cheryl Clarke. Wtedy już wiedziały, że wiele je łączy, ale dopiero „Other Sisters”, czyli „Inne siostry” oddawał w ich przekonaniu to, co najcenniejsze w powstałej relacji.

Józef Tischner powiedział na temat doświadczenia Innego, że budowanie mostu nie oznacza zasypywania dolin. „Ciąg doświadczeń Innego zamykają dwie granice: nigdy nie może dojść do tożsamości nas i nigdy nie może dojść do zupełnego zróżnicowania między Nami. Gdzie kończy się podobieństwo, a zaczyna się różnica? Nie ma jasnej linii granicznej. Jest dramaturgia wypełniona całym ciągiem mniejszych i większych wydarzeń, w których daje się wychwycić jakaś, wychodząca poza jednostkowe życiorysy, wspólnota losu”.5 Te słowa filozofa mogą być podsumowaniem tekstu o skromnej wystawie, która promuje to, czego wielokrotnie nie udaje się osiągnąć kosztownymi konferencjami.

Iwona Zając i Delaine Le Bas, „Inne siostry”; kuratorzy: Katarzyna Szydłowska i Konrad Schiller;

Gdańska Galeria Miejska, Gdańsk, 18.10.13 – 12.01.14.

  1. 1. J. Tischner, „Myślenie według wartości”, Kraków, 2000, s. 486.
  2. 2. O książce Lidii Ostałowskiej „Barwy wodne’ zobacz w „Obiegu” tekst Teodora Ajdera: http://www.obieg.pl/ksi%C4%85%C5%BCki/24463
  3. 3. http://magazynszum.pl/rozmowy/sztuka-jest-dla-wszystkich-rozmowa-z-delaine-le-bas
  4. 4. http://www.stowarzyszenie.romowie.net/index.php/czytnik-artykulow/items/100.html
  5. 5. J. Tischner, „Inny”, „Znak” 2004, nr 1, str. 16.