Lublin: nisza i mainstream

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wyprawa do Lublina w celu obejrzenia i zrecenzowania dwóch wystaw skłoniła mnie do zastanowienia nad sensem pokazywania sztuki poza Warszawą. Po Warsaw Gallery Weekend mam bowiem wrażenie, że Warszawa jest jedynym miastem, w którym warto prowadzić prywatną galerię, bo tutaj jest najwięcej ważnych instytucji i najłatwiej ściągnąć większą publiczność. Warszawa is the place to be. Jednak poza Warszawą sztuka też ma się całkiem nieźle, tym bardziej, że aktywność galeryjna nie ogranicza się (na szczęście) do galerii komercyjnych. Zatem wycieczka jawiła mi się jako podwójnie interesująca. Pocieszające jest to, że poza Warszawą znaleźć można wiele miejsc, które nie ściągają z niej gotowych hierarchii i projektów, lecz realizują własne programy. Lublin jest miastem istotnym dla współczesnej sztuki głównie dzięki Labiryntowi oraz Białej, ale są też inicjatywy mniej znane, a również zasługujące na uwagę. Dlatego, jadąc tam, postanowiłam przyjrzeć się zarówno mainstreamowi, jak i niszy.

Pierwszym punktem programu była nowa siedziba (od stycznia) galerii Labirynt. Prowadzona do 2010 roku przez Andrzeja Mroczka, a teraz przez Waldemara Tatarczuka, od lat jest miejscem, w którym pokazuje się sztukę aktualną – także międzynarodową – i w którym szczególnym zainteresowaniem cieszy się performans. Nowa siedziba Labiryntu to dobra przestrzeń dla bogatego programu. Co więcej, poprzednia nadal pozostaje w dyspozycji galerii; będą w niej kontynuowane takie projekty, jak „Dialogi Labiryntu”. Wracając jednak do nowego miejsca – należy pochwalić decyzję o pozostawieniu zastanej architektury i dokonaniu jedynie niezbędnych zmian. Samo miejsce ma bowiem wszystko, czego potrzebuje galeria: przestrzeń, wysokość i światło. Ogromna hala jest podzielona na dwie równe części. Kiedy tam byłam, w jednej prezentowany był projekt Dominika Lejmana, w drugiej wystawa Biennale Plakatu Studenckiego.

Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz
Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz

Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz
Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz

Wystawa Lejmana inauguruje cykl wystaw „To nie jest film”. W kolejnych odsłonach wezmą udział Krzysztof Wodiczko, Anna Baumgart i Hubert Czerepok. Cykl ma pokazać, jak różnorodnym medium jest wideo i na jak różne sposoby może ono przejawiać się w sztuce. Większość wystawy to freski wideo, które nie wychodzą poza obręb powieszonych w galerii czarnych płócien. Każdy z nich podejmuje temat tytułowej przeciwwagi. Główną pracą jest wideo prezentujące 32 spadochroniarzy robiących w powietrzu układ odtwarzający sklepienie romańskiej katedry w Durham. „Katedra została potraktowana przez artystę jako model wszechświata określający skalę człowieka w relacji ze światem” – czytam w katalogu. Motyw katedry porządkującej pewien modelowy układ rzeczywistości został zastosowany u Lejmana w projekcie „Oddychająca katedra”. Cała projekcja trwa 60 sekund (taki też tytuł ma film), czyli tyle, ile zajęło spadochroniarzom wykonanie zadania. Reszta prac również dotyczy problemu czasu. Tytułowa przeciwwaga to przede wszystkim relacja między pracami. W wywiadzie z Magdą Linkowską (katalog) artysta mówi: „Patrzysz na coś, czego forma podania działa wbrew temu, czym to jest w istocie. Związane jest to z moją refleksją na temat tego, jak odbieramy pewnego rodzaju przekazy, które paradoksalnie zamiast nas zbliżać do istoty czy do wagi – wagi właśnie – oddzielają nas od niej”. „60 s” to praca rozpoczynająca narrację wystawy. Kulisami i uzupełnieniem centralnej części jest dokument, praca „Fioletowy, niebieski, czarny” oraz „Parafold”, na którą składają się obraz i spadochron będący pozostałością po performansie Laury Stachowskiej. Najmocniejsze wrażenie robi wideo „Fioletowy, niebieski, czarny” – esencja przeciwwagi. Trzy dziewczyny z wielką precyzją składają spadochrony, pakują je do plecaków i usuwają się poza kadr. Wykonują pracę praktyczną, której estetyczny efekt widzimy w postaci ułożonej z ciał skoczków katedralnej kopuły na centralnym wideo. Cały materiał został podporządkowany efektowi wizualnemu – nie widzimy wyskoku z samolotu ani otwierania się spadochronów, ani bezpiecznego lądowania. To pokazane jest obok, w filmie dokumentującym przygotowania, ale mam wrażenie, że służy tylko temu, aby pokazać, że praca nad realizacją sklepienia katedry w powietrzu była długofalową, zaplanowaną akcją. Myślę, że i bez tego dokumentu przebieg akcji jest oczywisty i że to jedyna praca, bez której wystawa mogłaby się objeść.

Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz
Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz

Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz
Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, fot: Wojciech Pacewicz

Dalsza część ekspozycji to wyblakłe projekcje zaprezentowane naprzeciwko siebie na czarnych płótnach. To prace, w których zestawione zostają pojęcia lekkości i ciężaru. Uwagę przykuwa „40 s”, gdzie na środku projekcji co 40 sekund pojawia się postać stojąca na obrzeżu kwadratu wpisanego w płótno i skacze w głąb niego. Praca nawiązuje do statystyk, które mówią, że na świecie co 40 sekund popełniane jest samobójstwo. Syntezą natomiast i najbardziej symboliczną pracą na wystawie jest projekcja, która znajduje się na początku ekspozycji, choć „plecami” do wchodzących widzów. Na czarnym płótnie pojawia się projekcja, na której ręce artysty naciągają płótno na krosno – przeciwwaga sprowadzona do ekstremum, tu mechaniczno-praktyczną czynność wykonuje się w celach wyłącznie estetycznych. Jest to praca, która może wejść w dialog z wszystkimi innymi na tej wystawie. Jednak najlepiej koresponduje z centralną realizacją, pokazującą spadochroniarzy wykonujących czynność o podobnym charakterze, jednak przy bardzo wysokiej skali ryzyka. Artysta nie ryzykuje niczym poza osądami. Lejman określa swoje obserwacje z punktu widzenia „antropologa z Marsa”. Mnie się jednak wydaje, że na wystawie pokazał raczej pracę o różnego rodzaju kondycjach i napięciach między mechanicznością, wizualnością i ryzykiem.

Kolejne miejsce, które odwiedziłam, to Akademickie Centrum Kultury Chatka Żaka przy UMCS. Znajduje się tu radio, kino i pracownie plastyczne. W jednej z przestrzeni jest wydzielony Kioskart, czyli galeria fotografii, w której zorganizowana została wystawa andrzeja dudka-dürera. Przyznam, że po wizycie w galerii Labirynt trudno mi było przyzwyczaić się do atmosfery i aranżacji Kioskartu. Dwie główne ściany tworzą witryny z setką szklanych półek, które zbierają kurz i są kłopotem dla pań sprzątających. To ograniczenie przestrzeni wystawienniczej przez wyeliminowanie dwóch ścian spowodowało wylanie się wystawy na korytarz i foyer kolejnych pomieszczeń Chatki. Jednak po obejrzeniu wystawy uznałam, że to wszystko do siebie pasuje: wyglądająca zewsząd postać polskiego wcielenia Albrechta Dürera na tle różnych miast i krajobrazów na wydrukach solwentowych i cyfrowych. Ta sama koszula i najstarsze buty, jakie znam, są dla mnie jedną z najbardziej konsekwentnych, wręcz totalnych kreacji artystycznych. Tytuł wystawy – „Wciąż się zmieniając” – nawiązuje chyba tylko do wieku artysty, bo cała jego twórczość oscyluje niezmiennie wokół tych samych wątków i motywów: teatralności, metafizycznej wędrówki, medytacji, duchowych podróży. Obserwując prace z ostatnich dziesięciu lat powiedziałabym, że Dudek-Dürer połączył się z jakimiś nadprzyrodzonymi siłami, które wysłuchały jego prośby „Chwilo trwaj!”.

Andrzej Dudek-Dürer, :Sztuka butów”, fragment wystawy „Wciąż się zmieniając”, Kioskart, Lublin
Andrzej Dudek-Dürer, :Sztuka butów”, fragment wystawy „Wciąż się zmieniając”, Kioskart, Lublin

Andrzej Dudek-Dürer, „Trwałości...w procesie I”
Andrzej Dudek-Dürer, „Trwałości...w procesie I”

Dwa odwiedzone przeze mnie miejsca prezentowały całkiem inną skalę oraz sposób działania. Wynika to zapewne z ich genezy – galeria Labirynt kształtowała się i konstytuowała od dziesięcioleci. Nie spisywałabym więc Kioskartu na straty. Może któregoś dnia z kiosku wyrośnie dojrzała galeria.

Dominik Lejman, „Przeciwwaga”, galeria Labirynt, Lublin, 19.09. – 30.10.2013
Andrzej Dudek-Dürer, „Wciąż się zmieniając”, Kioskart, Lublin, 3.09. – 4.11.13