Jak pokochałem Piotra Blamowskiego

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Przed kilkoma dniami Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie1 udostępniło zwiedzającym produkty działalności artystycznej Piotra Blamowskiego (ur. 1966), co jest prawdopodobnie najważniejszym z wydarzeń, jakie miały tam do tej pory miejsce. Właśnie ta wystawa była powodem, dla którego w miniony wtorek wybrałem się do galerii beta MOCAK-u.

Najpierw obejrzałem filmy nakręcone przez Blamowskiego (który jest primus movens projektu wideo „design-generation”, wymyśla fabuły i reżyseruje), w duecie z Michałem Sterzyńskim (ur. 1982), wykonawcą, kamerzystą i montażystą. Z trzydziestu pięciu filmów trzydzieści dwa spodobały mi się bardzo, dwa bardzo mi się nie spodobały (XV i XVI), a jeden pozostawił mnie obojętnym (X).

Piotr Blamowski,  Michał Sterzyński, design-generation XIII
Piotr Blamowski, Michał Sterzyński, design-generation XIII

Piotr Blamowski,  Michał Sterzyński, design-generation XXIV
Piotr Blamowski, Michał Sterzyński, design-generation XXIV

Filmy „design-generation” nie mają tytułów, są numerowane od I do XXXV, ich długość waha się od dwudziestu sekund do dwóch minut. Po projekcji rzuciłem jeszcze okiem na znajdujące się w sąsiedniej sali wybrane kadry opatrzone podpisami kuratorki, Marii Anny Potockiej, a następnie udałem się do galerii alfa, znajdującej się w głównym budynku MOCAK-u, gdzie prezentowany jest „Design utopijny” Piotra Blamowskiego, czyli dzieła sztuki, które udają wyposażenie wnętrz. Ciekawe odwrócenie, pomyślałem sobie i zabrałem się do lektury komentarzy autorskich, które spokojnie można uznać za trzeci obszar twórczości artystycznej autora. O ile filmy rozbudziły moje zainteresowanie, o tyle utopijne obiekty wprawiły mnie w stan uwielbienia, który po lekturze wywiadu przeprowadzonego z Blamowskim przez Delfinę Piekarską przeszedł w miłość.

Piotr Blamowski,  Michał Sterzyński, design-generation XXIX
Piotr Blamowski, Michał Sterzyński, design-generation XXIX

Piotr Blamowski,  Michał Sterzyński, design-generation XXXII
Piotr Blamowski, Michał Sterzyński, design-generation XXXII

Akcja większości filmów „design-generation” rozgrywa się w szybkim tempie klipów muzycznych. Towarzyszą im fotografie, które podpisane są klamrowo: chłodne zdanie sprawozdawcze dopełnione cieplutką rymowanką.

Jak już mówiłem, najpierw obejrzałem filmy. Do sali kinowej przez salę z podpisanymi kadrami przeszedłem z zamkniętymi oczami. Nie chciałem ulegać sugestiom interpretacyjnym Marii Anny Potockiej, co jednak się nie udało, ponieważ przezorna kuratorka pomyślała o takich jak ja nicponiach, którzy chcieliby pominąć wysmażone przez nią mnemotechniczne i upraszczające przekaz rymowanki i wmontowała je w serię zapętlonych w lupie i wyświetlanych non-stop w MOCAK-u filmów. Mam czytać czy oglądać? – pomyślałem, wychodząc z kina. Następnie udałem się do miejscowej księgarni, gdzie za piętnaście złotych kupiłem płytę z filmami (bez kuratorskich przypisów) wraz z katalogiem zawierającym m.in. tekst Marii Anny Potockiej oraz wywiad z Piotrem Blamowskim. Zastosowany przez kuratorkę lapidarny sposób opisu zdaje egzamin, jeśli chodzi o szybkie wprowadzenie w tematykę filmów, które z racji syntetycznej formy i surrealistyczno-absurdalnego odlotu autora sprawiają widzowi trudności interpretacyjne. Wziąwszy jednak pod uwagę, że autorzy celowo nie opatrzyli swoich filmów tytułami ani żadnymi przypisami, wmontowanie kuratorskich podpisów do filmów wyświetlanych w sali kinowej galerii beta traktuję jako przejaw przemocy symbolicznej. Podpisy są zakłóceniem subiektywnie dookreślającym i zawężającym recepcję wieloznacznych i wielopłaszczyznowych filmów „design-generation”.

Napięcie w filmach Blamowskiego jest rozłożone niejednorodnie pomiędzy muzykę i obraz, teksty piosenek, kwestie wypowiadane przez aktorów oraz kontekst sytuacyjny i kulturowy, w którym to wszystko płynie.

Piotr Blamowski,  Michał Sterzyński, design-generation XXXIII
Piotr Blamowski, Michał Sterzyński, design-generation XXXIII

Strategią „design-generation” jest profanacja. Przychodzą mi też do głowy słowa uzupełniające: cios, zaskoczenie, fucking awesome etc. Przede wszystkim jednak profanacja, czyli maczanie palców w tabu i naszych przyzwyczajeniach dotyczących choćby tego, jak myślimy o symbolach religijnych albo jak realizujemy nasze pożądanie, lub z czym nam się kojarzy młoda dziewczyna w towarzystwie przystojnego bruneta.

Jakie filmy kręci Piotr Blamowski?

„Film z Chrystusem jest po prostu genialny. To film, który mógłby dostać Oscara, nie żartuję”2. Obok takiego wyznania autora nie mogę przejść obojętnie, dlatego poniżej zaryzykuję interpretację tego filmu, podnosząc tym samym rękawicę rzuconą krytyce przez autora pozbawionego złudzeń co do sensowności wszelkiej interpretacji: „Każdy, kto będzie się starał te filmy w pewien sposób określić, wypierdoli się na tym”.

Fabuła filmu o Chrystusie (XX) jest prosta, można ją streścić w jednym zdaniu: Chrystus po zejściu z krzyża idzie do lasu, gdzie dokonuje ekshumacji młodej Żydówki, po czym sam wślizguje się do jej grobu. Całej akcji towarzyszy dźwięk syreny alarmowej. Piotr Blamowski decyduje się na podsunięcie odbiorcy wskazówki interpretacyjnej: „Wszystkie filmy, które powstają teraz o Holokauście, można o kant dupy roztłuc. Tu jest martwa młoda Żydówka, Chrystus, którego Żydzi na pewno specjalnie nie cenią, i wszystko jest spięte klamrą. Z mojego punktu widzenia takiego numeru nikt nigdy nie zrobił w żadnym z filmów, a to trwa tylko 50 sekund”. Kuratorski komentarz do „design-generation XX” brzmi: „Złożenie się do grobu. Bóg pochowany, człowiek nieuratowany”. W porządku, ale dlaczego Chrystus sam składa się do grobu? Tego kuratorska sentencja i rymowany strzał nie wyjaśniają. Poniżej podam dwie inne możliwe ścieżki interpretacji.

1. Chrystus nie wytrzymał nerwowo próby Holokaustu, zostawił krzyż i zaczął działać, czyli po raz drugi wstąpił do piekieł, wyciągając stamtąd Żydówkę, która niby jest martwa, ale za chwilę przecież może ożyć, a Chrystus może wyciągnąć z grobu kolejne ciało itd., itd. Żydówka jest więc tylko początkiem serii. Autor jednak mówi, że Żydówka jest martwa, więc tę interpretację uznaję za słabą.

2. Mamy tutaj do czynienia z krytyczno-katolickim punktem widzenia. Przypomnę, że krytyczno-judaistyczny punkt widzenia jest taki, że Bóg podczas Holokaustu milczał. Taki punkt widzenia doprowadził wielu wyznawców judaizmu do ateizmu. Z kolei krytyczno-katolicki punkt widzenia jest taki, że podczas Holokaustu milczał papież (Pius XII), że jezuici pomagali nazistom w ich powojennej ucieczce do Argentyny, że wielu nazistów wyznawało katolicyzm oraz że wielu katolików różnych narodowości w niewystarczającym stopniu przejęło się tragicznym losem Żydów. Poprzez ujawnienie zagłady Żydów (martwa Żydówka na trawniku) oraz roli, jaką odegrali w niej wyznawcy katolicyzmu, Mesjasz sam siebie pogrzebał, co znowu można interpretować ateistycznie – katolicyzm zawiódł i powinniśmy sobie dać już z nim spokój – albo mistycznie – Chrystus pod postacią Holokaustu zstąpił do piekieł po raz drugi.

Powyższe interpretacje wciąż nie do końca wyjaśniają grobową samodzielność Chrystusa, ale tak często bywa w wypadku arcydzieł, że nie da się ich do końca wyjaśnić, idźmy więc dalej.

Film XX wywarł na mnie duże wrażenie, ale inne produkcje „design-generation” wcale mu nie ustępują. Jest bulgocząca panna, która wcale nie kąpie się dla czekającego na nią rozebranego pana, wbrew temu, co śpiewa Grzegorz Ciechowski w piosence „Ciało” (VI). Jest nagie lotnisko dla much w postaci damskiego kolana (XXXI). Jest tarantinowska scenka z przystojnym brunetem, którego zaczepia nastoletnia rowerzystka (XXXIII). Jest mąż tak wściekły, że zaraz wybuchnie (XXVII), ale jest też żona, która w puszce na mąkę znajduje poobcinane palce kobiet (można sobie takie kupić w księgarni MOCAK-u, 100 zł sztuka), co przyprawia ją o frustrację, bo prawdopodobnie mąka przepadła i trzeba będzie zejść na dół do sklepu, a za chwilę przecież zacznie się ulubiony serial (XXXIV i fragment XIV). Jest efekt motyla, czyli pokrętny łańcuch przyczyn i skutków prowadzący od wymierzonego przy barze policzka do inskrypcji ZORRO wkomponowanej w defekacyjny informel (XXIV), jest paternalizm spod znaku Świętego Graala podany w konwencji nawiązującej do Monty Pythona, jest polowanie na ludzkie jelenie, które transformują się w hot-doga, a to wszystko przy dźwiękach etiudy fortepianowej. Jest też wiele innych ekscytujących i zaskakujących wystrzałów wizualno-muzycznych, które gruntownie przeorzą niejeden mózg. Blamowski zastawia na widza fabularne minipułapki, które są wykonane, cytuję: „zajebiście profesjonalnie”. Michał Sterzyński ma świetne wyczucie kadru, tempa akcji i montażu.

Ekspozycja „Designu utopijnego” zawiera pięć obiektów, do których dołączone zostały wydrukowane na ścianie uwagi autora. Zacytuję wybrane fragmenty tej obsesyjnej prozy:

„Gazetnik”
„Zrobienie pojemnika na gazety kosztowało mnie jakieś straszne pieniądze. Dostałem takiej paranoi, że nie mogłem określić długości pałąków z kulkami, więc zrobiłem dwa. Jak popatrzysz na gazetnik, to nie wiesz, co jest lakierowane, a co jest chromowane albo srebrne, a co czarne. Jak ktoś znajdzie drugi taki przedmiot, w którym nie będzie umiał odróżnić srebrnego od czarnego, to mi powiedz. Chętnie go zobaczę”.

Piotr Blamowski, Gazetnik i Ławeczka
Piotr Blamowski, Gazetnik i Ławeczka

„Ławeczka”
„To mebel zrobiony w stylu historycznym, a zarazem wykończony jak harley”.

Piotr Blamowski, Ławeczka, detal
Piotr Blamowski, Ławeczka, detal

„Dorotę”
„To wymyślona historia o facecie, który wychowywał się na plebanii. Paranoik, totalny pojeb, ale atrakcyjny fizycznie (…). Na środku obiektu znajduje się ekolina udająca krew dziewiczą”.

Piotr Blamowski, Dorota
Piotr Blamowski, Dorota

„Gra różaniec” – „Do wykonania użyłem drewna i żelaza, tego samego, co w «Dorocie». Daj teraz to żelazo konserwatorce i powiedz, żeby zrobiła taką patynę. Nawet gdyby miała lufę przy głowie, to nie uzyska takiego efektu (…). Gra może być prezentem dla babci lub księdza. Nie ma tu żadnej szydery”.

Piotr Blamowski,  Gra różaniec
Piotr Blamowski, Gra różaniec

„Głowa królowej”
„Jest to obiekt niezamknięty”.

Opisując swoją drogę do „Designu utopijnego”, Piotr Blamowski ponownie dokonuje psychiatrycznego coming outu: „W pojedynczych egzemplarzach zaprojektowałem chyba z 500 obiektów. Ponieważ jestem paranoikiem, wyglądały, jakby zrobił je jakiś debil. Były tak niewiarygodnie dobrze odpierdolone”. Diagnoza autora jest słuszna. Blamowski jest wynalazczym, prowokacyjnym i nastawionym na rywalizację paranoikiem, przekonanym o własnej bezwzględnej wyższości i obsesyjnie dążącym do perfekcji. Przy okazji jest też wybitnym rzemieślnikiem, który opanował technologię wytwarzania atrakcyjnych estetycznie przedmiotów metalowych, drewnianych i innych. Pogrążony w technicznych aspektach produkcji autor karmi swoje szaleństwo, oddając się perwersyjnym fantazjom, które następnie w ramach autoterapii filmuje. I jak go nie kochać?

Piotr Blamowski, „Scenki obsesyjne”, MOCAK, Kraków, 15.02 - 28.04.2013

  1. 1. Dalej: MOCAK.
  2. 2. Wszystkie wypowiedzi Blamowskiego pochodzą z: „Nie zastanawiam się nad tym, robię, i koniec”, MOCAK, Kraków 2013, s. 20-38.