Usterki bywają niezauważalne. Mediations Biennale

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Tegoroczne Mediations Biennale w Poznaniu było zapowiadane jako największa wystawa sztuki współczesnej w Polsce i jedna z większych tego typu imprez w Europie Środkowej. O skali zamierzeń organizatorów świadczy zatrudnienie aż czterech kuratorów - Denisa Carvalho (Brazylia/USA), Friedhelma Mennekesa (Niemcy), Fumio Nanjo (Japonia) i Tomasza Wendlanda (Polska) oraz dwóch współkuratorów - Drorit Gur Arie (Izrael) i Rity Vargi (Węgry), którzy zaprosili łącznie ponad stu polskich i zagranicznych artystów. Wybór kilku różnych lokacji, takich jak monumentalny hol starego budynku Muzeum Narodowego, Centrum Kultury Zamek, Muzeum Archidiecezjalne, Galeria u Jezuitów, była synagoga, port lotniczy Ławica oraz park przy Starym Browarze, doskonale oddaje intencję włączenia sztuki w życie miasta. Tak pomyślana wystawa wpisała się zatem w międzynarodową tendencję prezentowania sztuki współczesnej w przestrzeni niemuzealnej.

Alice Miceli, 88 from 14 000 (Uy Thoan), wideo, 2005
Alice Miceli, 88 from 14 000 (Uy Thoan), wideo, 2005

Podczas inauguracji Mediations Biennale 2012 Tomasz Wendland - jego dyrektor, dyrektor artystyczny oraz kurator w jednej osobie - odniósł się do tytułu tegorocznej edycji, "The Unknown - Niepojmowalne", przekonując, że otwierana wystawa jest niczym proces badawczy, w którego wyniku powstaje strumień refleksji nie tylko werbalnej, ale i - przede wszystkim - zmysłowej. Jednak komentarz, który odnajdujemy na stronie internetowej Biennale - "to, co jest niepojmowalne, istnieje tak samo intensywnie, jak to, co pojmowalne albo już pojęte, albo nawet lepiej: jest to, co jest, a to, czego nie ma, też jest" - nie przybliża nas do zrozumienia tego, co kryje się pod tytułem tegorocznej edycji Mediations.

Charly Nijensohn, Dead Forest Storm, wideo, 2009
Charly Nijensohn, Dead Forest Storm, wideo, 2009

Znakomitym odniesieniem dla "Niepojmowalnego" były z całą pewnością największe z zaprezentowanych w jego ramach realizacji. Dziesięciotonowa makieta lasu autorstwa japońskiego artysty Takashiego Kuribayashiego, zatytułowana "Forest from the forest" ("Las z lasu"), która została zaprezentowana w galerii u Jezuitów, zniewalała widzów swoim ogromem, stając się jednym z symboli tego Biennale. Dobrze przyjęto też monumentalną instalację "Inferno" innego japońskiego artysty, Motohiki Odaniego, zaprezentowaną w holu starego gmachu Muzeum Narodowego. Ogromna instalacja wideo została znakomicie wkomponowana w wybraną dla niej przestrzeń.

Mischa Kuball, Seven virtues, instalacja, 1999
Mischa Kuball, Seven virtues, instalacja, 1999

Niepowodzeniem natomiast okazała się prezentacja plenerowa pracy Piotra Kurki w parku przy Starym Browarze. Umiejscowienie jej z dala od wejścia i głównych ścieżek skazało ją na towarzystwo ochroniarza. Poza tym plenerowa lokacja Biennale została zdominowana przez wystawę owadów-gigantów. Publiczność Biennale odwiedzająca park mylnie brała je za część programu. Skonsternowani byli też goście zaproszeni na otwarcie części ekspozycji zlokalizowanej w Muzeum Narodowym; byli przekonani, że prezentowane na sąsiadującym z nim placu Wolności gigantyczne kolorowe rzeźby-maszkarony Jerzego Kopcia - "Plaża-unaturzeni" - to również element wernisażu. Okazało się, że owszem, ale zupełnie innego. Zapewne nie jest przypadkiem, że ta prezentacja zbiegła się dokładnie z czasem trwania Biennale, co chyba dobrze świadczy o sile marki Mediations Biennale. Pokusa jej wykorzystania jako trampoliny dla promocji innych zdarzeń była widać ogromna; szkoda, że innym atrakcjom udało się przyćmić główną imprezę.

Ran Slavin, Ursulimum, wideo, 2008
Ran Slavin, Ursulimum, wideo, 2008

W kontekście ogromu pracy wykonanej przy organizacji tak dużego wydarzenia kulturalnego, wymagającego uzyskania niezliczonej liczby pozwoleń, zatwierdzeń, przekonania rzeszy ludzi, uzgodnienia planów montażu poszczególnych prac, terminów przybycia zaproszonych artystów, pewne usterki, niedociągnięcia należy oceniać jako przypadkowe.

Shahar Marcus, Still burning, wideo, 2010
Shahar Marcus, Still burning, wideo, 2010

Odnosząc się do przytoczonej na wstępie refleksji dyrektora Biennale, trzeba jednak postawić pytanie nie tylko o to, co na Biennale było, ale także "jak" było. W wypadku tego typu imprezy istotny jest również poziom organizacyjny. Niestety, w tym roku nie było dobrze. Nie obyło się bez wpadek w postaci sznura porzuconego przy instalacji Jarosława Kozłowskiego (część publiczności potraktowała go jako część dzieła) czy braku podpisów pod pracami, a także porzuconych skrzyń i kartonów, które miały znaczący wpływ na recepcję niektórych prac. Na festiwalu sztuki o takich ambicjach coś takiego nie ma prawa się zdarzyć. Swojego rozczarowania niskim poziomem organizacyjnym nie krył jeden z kuratorów, Fumio Nanjo, na co dzień dyrektor tokijskiego Mori Art Museum. W rozmowie przeprowadzonej specjalnie na potrzeby tego artykułu Japończyk podkreślał wysoki poziom wielu zaprezentowanych prac, ubolewał jednak nad brakiem osobnej funkcji dyrektora artystycznego, który czuwałby nad koordynacją działań zaproszonych kuratorów. Zabrakło zatem "planisty przestrzennego", który miałby wyobraźnię i wskazał, jak lokować poszczególne "dzielnice" Biennale, aby nie popadały w konflikt ze sobą, otoczeniem i imprezami nie związanymi z Biennale. Dyrektor tokijskiego muzeum zwrócił również uwagę na trudności w koordynacji całego przedsięwzięcia (przede wszystkim na szczeblu podziału zadań i rozdziału kompetencji). Trudno mu było zrozumieć, dlaczego nie pozostawiono 5% budżetu imprezy na nieprzewidziane wydatki, a doproszono kolejnych artystów i zlecono wykonanie kolejnych prac, które wygenerowały kolejne koszty pośrednie. Można odnieść wrażenie, że miało być pięknie, a będzie jak zwykle - znowu ktoś czegoś nie dopilnował, zbyt wiele ważnych spraw przeoczono lub poświęcono w imię gigantomanii.

Takashi Kuribayashi, Wald Aus Wald, instalacja, 2010, zdj. Osamu Watanabe
Takashi Kuribayashi, Wald Aus Wald, instalacja, 2010, zdj. Osamu Watanabe

Usterki bywają niezauważalne - jedną z nich jest tłumaczenie samego tytułu imprezy. Jego wersja angielska brzmi unknown, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "nieznane". Przetłumaczenie go na "niepojmowalne" (ang. incomprehensible) czyni być może niewielką, ale jednak różnicę.

Dlaczego więc, mimo że wystawiam Biennale bardzo wysoką ocenę, przywołuję w tym miejscu opinię niezadowolonego zagranicznego kuratora? Bo dopiero opinia kogoś z zewnątrz pozwala określić miejsce, jakie opisywana tu impreza zajmuje w szerszym, światowym kontekście. Przy ocenie wydarzeń kulturalnych w kraju nie zawsze słuszne jest tłumaczenie braków i usterek lokalnymi, polskimi uwarunkowaniami; nie jest słuszne zwłaszcza w wypadku wydarzenia kulturalnego, któremu towarzyszą szumne zapowiedzi i które ma całkiem realne aspiracje do odgrywania ważnej roli na światowej mapie artystycznej.

Organizacja dużej imprezy kulturalnej w Poznaniu, która angażuje znanych kuratorów o międzynarodowej renomie, nie tylko ożywia miasto, ale również otwiera lokalne społeczeństwo na kulturowy pluralizm. Mediations Biennale już jest rozpoznawalne na świecie i wzbudza zainteresowanie uznanych kuratorów i poważnych instytucji, ale na ich zachwyty trzeba będzie jeszcze poczekać - przynajmniej do przyszłorocznej edycji. W kontekście przytoczonej wypowiedzi japońskiego kuratora trudno nie skonstatować, że nie dla każdego to samo było "niepojmowalne".

Tim Roda, Games of Antiquities, Figure 8, fotografia, 2010
Tim Roda, Games of Antiquities, Figure 8, fotografia, 2010