Dom strachów. Nowa Sztuka Narodowa w MSN

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Muzeum Sztuki Nowoczesnej przygotowało wystawę mającą postawić diagnozę dotyczącą form wizualnych, w jakich manifestuje się w Polsce prawica. To trochę tak, jakby Palestyńczycy przygotowali wystawę o izraelskim wojsku. Albo Legia Warszawa napisała piosenkę o Widzewie lub "Krytyka Polityczna" przygotowała seminarium na temat Leszka Balcerowicza. Mówiąc wprost: instytucja tak lewicowa, że spokojnie mogłaby mieć własną platformę na Paradzie Równości (notabene przeszła w pobliżu muzeum tego właśnie dnia, w którym odbyło się otwarcie wystawy), zrealizowała projekt opierający się na zidentyfikowaniu oraz nazwaniu estetyki polskiej prawicy, czyli tytułowej Nowej Sztuki Narodowej. A wszystko to dzieje się w czasie, gdy co bardziej strachliwi szykują się na masowe manifestacje kibolskiej wersji patriotyzmu mające nadejść wraz z rozpoczynającym się Euro 2012, a inne instytucje artystyczne - jak MOCAK - szykują okolicznościowe wystawy w rodzaju "Sport w sztuce". Może zamiast o sporcie warto by porozmawiać bardziej ogólnie, o prawicowym aktywizmie właśnie? W końcu wiadomo, że stadiony są "ich", a Euro jest marnotrawieniem publicznej kasy, którą powinno się wydać raczej na nowy gmach Muzeum Sztuki Nowoczesnej i mieszkania socjalne - tak przynajmniej uważają "nasi".

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

W pierwszej chwili można by pomyśleć, że wystawa "Nowa Sztuka Narodowa" z jednej strony wynikła z takiej właśnie refleksji, a więc chęci protekcjonalnego potraktowania tych wszystkich machających biało-czerwonymi flagami patriotów, a z drugiej, z nie mniejszej pewnie ochoty przyłączenia się do zbiorowej konsumpcji tego, co przez cały czerwiec będzie się działo w Warszawie i innych dużych miastach. Nic bardziej mylnego. Każdy, kto zjawił się w MSN spragniony darmowej uciechy z posmoleńskich sentymentów, szybko musiał się pozbyć ironicznego uśmieszku.

Łukasz Ronduda, który wraz z Sebastianem Cichockim pracował nad tym projektem, opowiada: "Doszliśmy na szczęście do wystawy, która jest rodzajem forum dla artystów narodowych, po prostu udostępniamy im przestrzeń MSN, aby zaprezentować jak najszersze spektrum tej sztuki. Bardzo chcemy, aby ci twórcy czuli się u nas bezpiecznie, żeby nie spodziewali się pułapki. Myślę, że się nam udało". Rzeczywiście, na wystawie nie ma śladu wzajemnej wrogości czy choćby niezgody na cudze poglądy. Wszystko jest tak poprawne, że aż chciałoby się stanąć na kwietnym dywanie ze Spycimierza i wrzasnąć coś niecenzuralnego. Bo mimo tego że zgodnie z deklaracjami kuratorów wystawa została zaplanowana jako oddanie przestrzeni muzealnej tym, którzy "na ogół wykluczeni są z obiegu sztuki współczesnej", by mogli za jej pomocą "przełamać schemat podziału na «dwie Polski»", "wprowadzając heterogeniczne różnice w miejsce esencjalnych podziałów", to jednak po uważnym jej obejrzeniu można wyczuć głęboko ukrytą pod białymi tabliczkami z kuratorskimi eksplikacjami fałszywą nutę. Zapewne nie zamierzoną, ale jednak.

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

To właśnie podpisy są na tej wystawie najciekawsze, bo większość prac można było wcześniej zobaczyć w telewizji, internecie bądź prasie. Tak jak choćby słynny monumentalny "Smoleńsk" Zbigniewa Dowgiałły, klasyka ekspresyjnej sztuki lat 80., który podczas otwarcia ogłosił w swoim manifeście, że muzeum nie jest własnością żadnej "małej grupy interesów", lecz "całego Narodu Polskiego". Jego obraz jest tak kuriozalny, że wieść o nim odbiła się echem zarówno na łamach poważnych gazet, jak i prześmiewczych stronach internetowych, na których obficie zamieszczano jego reprodukcje. Gołym okiem widać, że główną inspiracją tego gigantycznego płótna były spektakularne filmy katastroficzne w rodzaju "Płonącego wieżowca" Johna Guillermina czy wypełnione efektami pirotechnicznymi kino Michaela Baya. Młodzi ludzie z wyrwanymi sercami na tle płomieni - czy to nie jest doskonały symbol amerykańskiego kina rozrywkowego? Tymczasem kuratorzy doszukują się w nim odwołań do weneckiego malarstwa renesansu i baroku, dzieł Tintoretta, El Greca, Tycjana, a nawet "Sądu Ostatecznego" Michała Anioła oraz "Krzyku" Edwarda Muncha. Po lekturze tekstu informacyjnego można tylko zapytać, dlaczego MSN zrobiło zrzutkę na "Lego" Libery, skoro powinno raczej zakupić arcydzieło Dowgiałły? A może to artysta postawił sprawę jasno, dyktując warunki swojego pokazu? Niech to pozostanie kuratorską tajemnicą.

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

Komentarze pod innymi pracami są już znacznie mniej czołobitne, acz równie interesujące. Na przykład pomnik smoleński Bogusława Zena i Małgorzaty Korenkiewicz, przedstawiający dziewczynkę trzymającą połamany samolot, porównywany jest do hiperrealistycznych rzeźb Jeffa Koonsa. W jednym z wywiadów kuratorzy tłumaczą: "Widzimy tutaj wiele paralel ze sztuką współczesną. Działania z płatkami kwiatów na Boże Ciało w Spycimierzu przypominają projekty takich twórców jak Jeremy Deller czy Katarina Seda, oparte na aktywizowaniu społeczności lokalnych". Sam Ronduda natomiast opowiada: "Generalnie zauważyliśmy, że możemy odnaleźć w polu sztuki narodowej wszystkie strategie sztuki współczesnej - na przykład wystawy aborcyjne to ichnia sztuka krytyczna, strategie subwersywne, to kibice Falubazu zawieszający 40-metrowy szalik na figurze Chrystusa w Świebodzinie. Performatywne odegrania ważnych bitew powstania warszawskiego". A może jest odwrotnie? Może to akcje artystów są wtórne wobec samodzielnego aktywizmu niewielkich społeczności? Może w tym wypadku to kuratorzy przemawiają z neokolonialnej perspektywy, odkrywając, że zwyczaje dzikich ludów, które badają, zadziwiająco przypominają im ich własne zachowania? Gdy to odkrywają, natychmiast stwierdzają, że to tylko rodzaj naśladownictwa, nie zauważają jednak, że naśladowcami są w tym wypadku oni sami. Przesadzam? Być może, jednak nie widzę żadnej możliwości, żeby uzbrojeni w swoje, nawet bardzo wyrafinowane i skuteczne, narzędzia intelektualne badacze z MSN byli w stanie pozbyć się postaw wywyższenia wobec przedmiotu badanego, jeśli ten przedmiot reprezentuje orientację radykalnie konserwatywną. Nawet jeśli deklarują inaczej.

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

Bo czym właściwie jest ta wystawa? Czy powiększy ona naszą wiedzę na temat prawicowej estetyki, stylu narodowego - jak chcą jej organizatorzy? A może jest to po prostu zaaranżowany w typowo muzealny sposób pokaz zagadkowych stworzeń wyjętych z ich naturalnego środowiska - kościoła, cokołu, ulicy - i zamocowanych szpilkami do tablic poglądowych? Rodzaj egzotyki, którą się łyka bez przeżuwania, Dom strachów w wesołym miasteczku? Zaryzykuję twierdzenie, że ta wystawa ma bardzo staroświecki rodowód, a wiedzę na temat prawicy może co najwyżej zafałszować.

Bo co dostrzegają kuratorzy w pracach "artystów prawicowych"? W wywiadach definiują ich trzy charakterystyczne cechy: przewagę emocjonalności nad wartościami intelektualnymi, wielką skalę oraz samoorganizację i wspólnotowość.

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

A jednak, po pierwsze, kuratorzy spodziewają się, że prezentacja osłabi ich wydźwięk emocjonalny, służąc za to refleksji. Po drugie: wystawa we wnętrzach MSN umożliwiła prezentację obiektów w wielkiej skali jedynie w formie dokumentacji. Po trzecie: samoorganizację zastąpili kuratorzy. Co więc zostało z tych trzech konstytutywnych rzekomo dla sztuki prawicowej cech? Nic, absolutnie nic. Może tylko ugrzeczniony, sprowadzony do muzealnej płaszczyzny komunikacji pokaz kuriozów, włączonych do dyskusji na prawach gościa, a nie gospodarza. Pod tym względem wolałbym już zobaczyć niesławną wystawę "Thymós. Sztuka gniewu 1900 - 2011" Kazimierza Piotrowskiego w toruńskim CSW, pozbawioną jednak prac artystów, którzy się ewidentnie z poglądami kuratora nie zgadzali i nie chcieli być w ich kontekście prezentowani. Taka wystawa "artystów prawicowych" - wynikająca z tytułowej emocji - byłaby rzeczywiście niezwykle interesującym początkiem ognistej dyskusji nie tylko nad estetyką, ale też hasłami, jakimi prawica, a także lewica, się posługuje. Na pokazie w MSN zabrakło mi zresztą jednego z najważniejszych artystów toruńskiej wystawy, czyli Jacka Adamasa i jego niezwykle wyrazistej pracy "TU-SK 154 M". Rozumiem jednak, że kuratorzy nie chcieli się zapuszczać w aż tak "gniewne" rejony.

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

Ostatnim zgrzytem tej prezentacji jest całkowite wymieszanie rodzajów twórczej aktywności. Bo co może łączyć obraz Dowgiałły z kwietnym dywanem usypywanym co roku z okazji Bożego Ciała przez mieszkańców niewielkiego Spycimierza, spektakularne oprawy meczów realizowane przez kibiców z fenomenalnymi okładkami pisma katolickiego "Fronda", albo komiksy o Powstaniu Warszawskim z elementami architektonicznymi Stadionu Narodowego? Poglądy polityczne autorów? Patriotyczne atrybuty? Manifestowane poglądy? Estetyka nie ma z tym na szczęście wiele wspólnego, ale to już chyba temat do dłuższej dyskusji.

Z całą pewnością można natomiast powiedzieć, że wystawa w MSN robi wrażenie. Rozmach, z jakim została przygotowana, oraz trud, jaki podjęli kuratorzy w trakcie rozmów z artystami, nierzadko wrogo nastawionymi do osób o przeciwnych poglądach, zasługują na gratulacje. Co ciekawe, prezentację otwierają fantastycznie przeskalowane dłonie Chrystusa wykonane przez Kazimierza Pateckiego, projektanta oryginalnej figury ze Świebodzina.

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

Po raz pierwszy Muzeum zdecydowało się na tak ryzykowne posunięcie, a zarazem ukłon w stronę tej publiczności, która odwiedza galerie tylko wtedy, gdy mają one w nazwie słowo "handlowa". Co ja mówię: ukłon? To była realna próba dialogu, nawet jeśli odrobinę pogmatwanego. Oby była to stała tendencja, a nie tylko jednorazowy wyskok. Ćwiczenie wszak czyni mistrza.


Cytaty w tekście pochodzą z wywiadów z kuratorami wystawy "Nowa Sztuka Narodowa" - Sebastianem Cichockim i Łukaszem Rondudą - przeprowadzonych przez Lidię Pańków dla Goethe Institut oraz Bognę Świątkowską dla Bęc Zmiany.


"Nowa Sztuka Narodowa", Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa, do 19 sierpnia 2012.


Fot. Marcin Krasny

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa

Nowa Sztuka Narodowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa