Kod kreskowy a zmiana społeczna. Europejski Kongres Kultury

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Debaty, hasła i publiczność

Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu stał się kluczowym wydarzeniem kulturalnym półrocznego programu Polskiej Prezydencji. Przygotowany z rozmachem, zgromadził dziesiątki wybitnych ludzi kultury i kilka tysięcy uczestników. Podczas inauguracji w Hali Stulecia nie zabrakło prominentnych polityków i ich deklaracji nadających europejskiej kulturze status sfery bezwzględnie najistotniejszej dla przyszłości kontynentu. Niestety, trudno całkowicie polegać na tych deklaracjach.

Punktem kulminacyjnym inauguracji był wykład prof. Zygmunta Baumana, którego książka „Kultura w płynnej nowoczesności" stanowiła bazę dla refleksji teoretycznej kongresu. Publikacja ta, funkcjonująca już od maja 2011 na rynku polskim, choć podejmuje wiele podstawowych dla współczesnego świata zagadnień, napisana została językiem bardzo przystępnym. Wykład stworzył okazję do wysłuchania refleksji profesora dotyczących współczesnego świata, ukazanego w całym jego „rozłupaniu na on-line i off-line" oraz podkreśleniem anachroniczności postkolonialnego podziału na centrum i peryferie. Sięgając do wielu faktów z historii Europy, Zygmunt Bauman nie przesądzał jednak o przyszłej politycznej jedności kontynentu. Podkreślał natomiast różnorodność funkcjonujących w jego obrębie diaspor z odmiennymi językami i kulturami, w tym zróżnicowaniu właśnie upatrując najwyższą z wartości europejskich. Zwrócił także uwagę na niepokojący fakt, iż kultura funkcjonuje obecnie „w służbie projektów" a za główne zadanie zdaje się mieć „uwodzenie klientów".

Dziedziniec Pawilonu Czterech Kopuł
Dziedziniec Pawilonu Czterech Kopuł

Dla przeciętnie zaangażowanego konsumenta kultury wydarzenia kongresowe dzieliły się na dwa rodzaje: niewymagające rejestracji i wymagające posiadania identyfikatora z kodem kreskowym. Zaopatrzenie się w ten ostatni było konieczne aby uczestniczyć w debatach, koncertach, przedstawieniach, niektórych wystawach, a nawet by zjeść obiad w kongresowym klubie. Ścisłe reguły wcześniejszej rejestracji na stronie internetowej (zamkniętej na ponad miesiąc przed rozpoczęciem kongresu), z pewnością pozbawiły wielu Wrocławian złudzeń co do możliwości uczestnictwa i zniechęciły do dalszego śledzenia losów kongresowych przygotowań. W rezultacie pozostało sporo wolnych miejsc i ostatecznie okazało się, że raczej nie było problemu z wejściem na jakiekolwiek wydarzenie, oczywiście pod warunkiem zarejestrowania się już w Pawilonie Akredytacyjnym i pobrania stamtąd własnego kodu kreskowego.

Niezwykle intensywny i zróżnicowany program proponował różne atrakcje w zakresie sztuk wizualnych, muzyki, teatru, literatury i filmu oraz debaty teoretyczne z udziałem zaproszonych specjalistów rozmaitych dziedzin, artystów, humanistów. Dyskusje te (dostępne wyłącznie posiadaczom kodu kreskowego) o różnym stopniu dynamizmu, momentami wydawały się poświęcać zbyt dużo limitowanego czasu na prezentację dorobku panelistów, ze stratą dla właściwej debaty. Prowadzone przez energicznych gospodarzy i ujęte w formę telewizyjnych talk-show, dotyczyły różnorodnych aspektów funkcjonowania kultury we współczesnym świecie. Od ekonomicznego - podejmującego tematykę wyboru odpowiedniego dla kultury modelu rozwoju, poprzez polityczny - badający jej relacje z władzą, po stricte artystyczny - koncentrujący się na relacji sztuki i nauki. Poruszono również zagadnienie tożsamości europejskiej, przy czym warto odnotować spostrzeżenie jednej z obserwatorek spotkania „Masa kultury", wyraźnie zażenowanej faktem, iż mimo określeń „europejski" w nazwie wydarzenia oraz „otwarta i tolerancyjna" w odniesieniu do przyszłej Europejskiej Stolicy Kultury, na kongresie nie odnotowano obecności przedstawicieli innych kolorów skóry, niż białej. Dyskutowano także o aspekcie prawnym, analizując kwestię udostępniania sztuki w dobie Internetu. Przywołując kategorię „piractwa", odniesiono się niejako do idei przewodniej kongresu - „Sztuka dla zmiany społecznej" - zawierającej przekonanie, iż obcowanie ze sztuką może być nie tylko siłą sprawczą aktywności twórczej, lecz także narzędziem zmiany społecznej. Wszak postawa twórcza ma swoje źródła w dostępności sztuki, a dostęp do niej tworzy społeczności. Najlepszym tego przykładem był temat spotkania poświęconego zdecydowanej zmianie społecznej (i politycznej) w Afryce północnej pobudzonej przez dostęp do sieci internetowej. W sumie w ramach debat największy akcent położony został na kwestie związane z twórczością artystyczną w różnych kontekstach społecznych, a także w kontekście nowych mediów pozwalających na tworzenie alternatywnych rzeczywistości, czy recyclingu idei (mushup w muzyce, found- footage w filmie). Dyskutowano o powszechnym dostępie do Sieci i wynikającym z niego zalewie różnego rodzaju „utworami". Być może jesteśmy świadkami realizacji utopijnej wizji zmarłego w 1986 roku Josepha Beuys'a, który twierdził, że możliwe jest istnienie społeczeństwa złożonego z twórców, że każdy może być artystą, gdy stworzy mu się do tego odpowiednie warunki. David Barrie, przedsiębiorca działający według społecznej koncepcji odpowiedzialności biznesu, podkreślał, iż aktywność wynikająca z włączenia się w szeroko rozumiany proces twórczy, zmienia sposób funkcjonowania jednostki w świecie. Obecnie dostępność do technologii i brak do niej dostępu wyznaczają granice istotniejsze od granic terytorialnych. Przy okazji debaty „Zagubieni w kulturze", wynikło natomiast pytanie istotne dla kwestii zmiany społecznej, która mogłaby się dokonać za sprawą kultury: czy sztuka jest krytyczna z definicji? Krzysztof Wodiczko wątpił w aprioryczną definicję krytyczności sztuki, zaznaczył jednak, iż jeśli „słucha się ulicy", sztuka zawsze może doprowadzić do zaangażowania społecznego.

Debata, Zagubieni w kulturze
Debata, Zagubieni w kulturze

Idea przewodnia kongresu - „Sztuka dla zmiany społecznej" - widoczna była w programie wielu jego wydarzeń. Przede wszystkim zrealizowano projekty wyłonione w konkursie „Art for Social Change" zorganizowanym przez Narodowy Instytut Audiowizualny (dla publiczności udział w nich nie wymagał rejestracji). Wśród prezentowanych znalazł się spektakl wałbrzyskiego Teatru Tańca Dawka Energii, założonego przez matkę i córkę, łączący we wspólnej pasji tańca osoby z różnych grup społecznych i w różnym wieku. Zespół z powodzeniem rozwija swoją działalność, jest także uczestnikiem ogólnopolskiego konkursu „Seniorzy w akcji". Inny ze zwycięskich projektów, najbardziej kompleksowy, to „House of Change", stworzony przy współpracy z Krytyką Polityczną. To propozycja kilkudziesięciu działań realizowanych przez cały czas trwania kongresu w willi rodziny Dzieduszyckich położonej w odległej od centrum kongresowego dzielnicy Krzyki. Historia tej legendarnej wrocławskiej rezydencji, obciążona ujawnieniem w 2006 roku faktu współpracy jej właściciela z peerelowską SB, miała zostać poddana przepracowaniu. Powodzenie tego zamierzenia mogłoby odmienić przyszłość tego miejsca.

Odniesienia do hasła „Sztuka dla zmiany społecznej" obecne były na różnych płaszczyznach, także w ramach innych elementów kongresowego programu; czy to w postaci komentarzy, interakcji, czy też realizacji artystycznych sytuujących się na granicy działań społecznych.

Jutro nie umiera nigdy

Ekspozycja „Jutro nie umiera nigdy" pokazywana w Galerii BWA Design (dostępna bez konieczności posiadania kodu kreskowego), zainspirowana została Wystawą Światową w Nowym Jorku w 1964 roku, prezentującą rewelacyjne wówczas rozwiązania w zakresie polityki i inżynierii społecznej, planowane dla przysłowiowego „jutra". Prace przygotowane na wystawę wrocławską także nawiązują do kategorii „obietnicy", aczkolwiek w sposób nieco przewrotny. Nad artystami „zaciążyła" nie lada odpowiedzialność, gdyż dzieła po zakończeniu wystawy zostaną przechowane w kapsule czasu przez następne sto lat. W ramach tej wystawy zaprezentowano m.in. film „Gra wojenna Guya Deborda" Richarda Barbrooka, zainspirowanego ideami autora „Społeczeństwa spektaklu", analizującego społeczne aspekty rozwoju technologii. Towarzysząca filmowi gra wojenna Deborda, opatrzona instrukcją i solidnym komentarzem teoretycznym, mimo komfortowych warunków w postaci wygodnych foteli przygotowanych dla potencjalnych graczy, z pewnością nie jest propozycją dla odbiorców sztuki oczekujących jedynie wrażeń wizualnych. Jest natomiast komentarzem do relacji pomiędzy sytuacją społeczną a rozwojem technologicznym początku XXI wieku, mających swoje źródła w ideologiach drugiej połowy wieku XX.

Jutro nie umiera nigdy, Richard Barbrook, Guy Debord's The Game of War
Jutro nie umiera nigdy, Richard Barbrook, Guy Debord's The Game of War

Hubert Czerepok, The Norm of Lost 50 Micrograms
Hubert Czerepok, The Norm of Lost 50 Micrograms

Natomiast Hubert Czerepok zaproponował „The norm of lost 50 micrograms", czyli 50 mikrogramów stopu platyny i irydu, z których to kruszców zbudowany jest obowiązujący od 1889 roku wzorzec kilograma z Sèvres. Według ostatnich badań naukowców, właśnie o ten mikro-fragment został samoistnie, w niewiadomy sposób, „odchudzony" wzorcowy model kilograma posiadający dokładnie określone parametry i przechowywany dla zabezpieczenia pod trzema próżniowymi kloszami. Ten nieznaczny ubytek pomnożony przez ilość kilogramów obciążających naszą planetę, nie tylko prowokuje do pytania o to, co się stało z brakującymi setkami kilogramów, lecz także skłania do pokory wobec praw natury, przez które nauka jest wciąż zaskakiwana.

Thomson & Craighead, Google Tea Towels
Thomson & Craighead, Google Tea Towels

Funkcjonowanie jednostki w rzeczywistości mediów cyfrowych, w sąsiedztwie tzw. światów równoległych, dobrze komentuje praca Thomson & Craighead „Google Tea Towels". Cztery lniane ściereczki przeznaczone do użytku kuchennego, okazują się być obrazem wyników wyszukiwania przy pomocy Google'a następujących zapytań: „Proszę, pomóż mi", „Czy mnie słyszysz?", „Jest tu kto?". Praca nawiązuje nie tylko do kondycji jednostki we współczesności, jest także zapisem-dokumentem konkretnego czasu zatrzymanego w przeglądarce „Netscape 4.7 w systemie Mac OS 9.2, oraz Netscape 6 w systemie Windows 98".

10 x 10

Kolejna z wystaw towarzyszących kongresowi, skonstruowana została na zasadzie „podwójnego wybierania": „starsi" kuratorzy typowali „młodszych", ci zaś wybierali artystów biorących udział w prezentowanych fragmentach ekspozycji zatytułowanej „10 x10" (wejście za okazaniem kodu kreskowego). Znajdująca się w wyjątkowych przestrzeniach Pawilonu Czterech Kopuł Wytwórni Filmów Fabularnych, w sercu (i żołądku, bo znajdował się tam także wspomniany klub kongresowy z restauracją) działań, udostępniona była nieustannie przepływającej fali gości. Idea tej ekspozycji stanowiła komentarz do wzrastającej roli kuratorów sztuki, a jej forma była swoistym eksperymentem, stąd widz nawykły do przejrzystej, spójnej koncepcji kuratorskiej, mógł odebrać całość jako niespójną, a myśl przewodnią wystawy uznać za trudną do uchwycenia.

Antoni Abad, Megafone.net
Antoni Abad, Megafone.net

Najwyraźniej skoncentrowaną na aspekcie społecznym była praca ,„Megafone.net", Antoniego Abada, zaproszonego przez kuratorkę z Barcelony, Montse Badie. Hiszpański artysta angażuje się w projekty z udziałem osób społecznie wykluczonych, realizując je w różnych częściach świata. Udaje mu się uniknąć zarówno interpretowania ich wypowiedzi, jak i estetyzowania problemów w celu wykorzystania ich do swoich działań artystycznych. Uczestnikom zapewnia środki do samo-wyrażania się, uwidacznia zmarginalizowaną grupę społeczną. W ramach jednego z działań wyposaża osoby niepełnosprawne w telefony komórkowe z GPSem, dając im do ręki narzędzie, dzięki któremu mogą stworzyć mapę barier architektonicznych na ulicach Barcelony. Tworzony przez uczestników projektu obraz miasta jest natychmiast umieszczany w Internecie, dzięki czemu i oni stają się bardziej widoczni. A ponadto - przywołując wspomnianą wypowiedź Davida Berriego - włączeni w ten proces, inaczej już myślą o świecie.

Maša Cvetko, Alenka Korenjak, Śniło mi się, że jestem gwiazdą filmową
Maša Cvetko, Alenka Korenjak, Śniło mi się, że jestem gwiazdą filmową

Interesującą możliwość widzom kongresu zaoferowała kuratorka Mojca Jug z Lublany, zapraszając do współpracy dwie architektki z grupy prostoRož, Mašę Cvetko i Alenkę Korenjak. W „Śniło mi się, że jestem gwiazdą filmową" charakter jednej z przestrzeni Pawilonu Czterech Kopuł połączony został z jego dawną funkcją. Artystki wykorzystały elementy będące niegdyś fragmentami scenografii realizowanych tu filmów. W dwóch sąsiadujących przestrzeniach, zaimprowizowały salę kinową oraz interaktywne studio nagraniowe. W pierwszej umieściły stare sprzęty, w drugiej oprzyrządowanie pozwalające na wykorzystanie techniki „blue screen", dzięki której chętne mogły „poflirtować" ze Zbyszkiem Cybulskim w „Popiele i diamencie", a chętni zastąpić go w jednej ze scen filmu. W kongresowym rozgardiaszu przyciemniona sala kinowa pozwalała na chwilę odpoczynku i niewątpliwej satysfakcji, jaką dawała możliwość oceny „gry aktorskiej" innych.

Zaproszony przez kuratorkę z Francji, Chiarę Parisi, słowacki artysta Roman Ondák, zaproponował sytuację zatytułowaną „Nauka chodzenia". Przez trzy kolejne dni między godziną 10 a 12 i 16 a 18 w pawilonie pojawiała się osoba, skupiona wyłącznie na nauce chodzenia swojego rocznego dziecka. Kobieta ta, jakby wyjęta z kontekstu innej przestrzeni, stała się integralnym, choć na pierwszy rzut oka niepasującym elementem ekspozycyjnego krajobrazu a stopniowo coraz wyraźniej wchodziła w interakcję z otoczeniem.

Trickster i Emergency room

Mocnym akcentem zasługującym na odrębne omówienie był kongresowy projekt „Trickster" (dostępny wyłącznie posiadaczom kodu) oparty na idei przewrotnego komentatora, który nie przejmuje się poprawnością polityczną i przekracza zastane reguły. W jego ramach zaprezentowane zostały głównie działania teatralne i performerskie, wyjątkiem była niezwykle sugestywna instalacja Mirosława Bałki. Realizacja ta stanowiła dobitny komentarz zarówno do stanu upadku i dewastacji, w jakim znajduje się Pawilon Czterech Kopuł, jak i przepychu sąsiadującego z nim kompleksu Hali Stulecia (ze swą monstrualną i - jak powiedział Bałka „jarmarczną" - fontanną) a kompleks ten właśnie na Kongresie miał swój debiut po gruntownym remoncie.

Pomysł na spojrzenie na kulturę z perspektywy trickstera zainspirowany został - jak napisano w programie Kongresu - działaniami wrocławskiej Pomarańczowej Alternatywy, która jednak nie została przez organizatorów EKK do niego włączona. W odpowiedzi zorganizowała manifestacyjną akcję w dniu otwarcia Kongresu (udział publiczności bez konieczności rejestracji). Pomarańczowa Alternatywa właśnie w tricksterskim stylu przyznała nowo ustanowioną nagrodę Grand Prix Krasnoludka Pomarańczowej Alternatywy grupie „The Krasnals" za „oddaną służbę w demaskacji układowości, postmodernistycznej bylejakości i politycznej poprawności Polskiej i Światowej Sztuki" (pisownia oryginalna wg http://www.pomaranczowa-alternatywa.org/frickster.html )

Zaistniały w ramach Kongresu projekt „Emergency room" jest współczesną formą debaty społecznej, eksperymentem określanym mianem globalnego ruchu artystycznego, „formatem" wpisującym się doskonale w hasło „Sztuka dla zmiany społecznej".

Konstrukcja pawilonu Emergency room
Konstrukcja pawilonu Emergency room

Thierry Geoffroy, Emergency Room
Thierry Geoffroy, Emergency Room

Emergency room fragment ekspozycji
Emergency room fragment ekspozycji

We Wrocławiu zbudowano specjalnie do tego celu pawilon z plastikowych, transparentnych pudeł (wejście bez osobistego kodu kreskowego). „Format jest formą sztuki" - twierdzi Thierry Geoffroy, jego pomysłodawca. Stworzył sytuację, która zaproszonym artystom daje możliwość komentowania na bieżąco wiadomości, bez konieczności długiego oczekiwania na przygotowanie wystawy, jak ma to miejsce przy współpracy z oficjalnymi instytucjami. Mniej istotna jest tu estetyka, a bardziej natychmiastowa reakcja, zasygnalizowanie problemu bądź komentarz. W rezultacie artyści biorący udział w projekcie często posługują się nietypowymi dla swoich zwyczajowych działań technikami, szukają nowych form wypowiedzi. W manifeście „Emergency room" czytamy, iż „jest ćwiczeniem mięśnia świadomości umożliwiającym artystom pracę w środowisku, które pobudza do eksperymentowania i pokonywania artystycznych barier". Ekspozycja zmieniana była dwukrotnie każdego dnia o godz. 10. i 18. a publiczność mogła być obecna i zadawać pytania przy omawianiu przez autorów prac umieszczanych danego dnia na ekspozycji. Prace z poprzednich dni były dostępne (jeśli ich autorzy się na to zdecydowali) w drugim pomieszczeniu „Emergency room".

Nocne efektowności

Największą rzeszę obserwatorów zgromadziły dwa mocno nagłośnione wydarzenia wieczorne dostępne bez konieczności rejestracji (i posiadania kodu kreskowego). Setki widzów przybyły by zobaczyć instalację Briana Eno przygotowaną specjalnie dla Wrocławskiej Fontanny przy Hali Stulecia. Głosy rozczarowania wśród tych, którzy zdecydowali się przyjechać w sobotni wieczór aby zobaczyć multimedialną rzeźbę, powstałą przez projekcję obrazu na powierzchni wody tryskającej z fontanny, nie pozostawiały wątpliwości, że zaprezentowane „jajo" nie spełniło ich estetycznych oczekiwań. Na szczęście dla opinii szerokich rzesz o kulturze współczesnej, inny był odbiór spektaklu „Each One and Everybody" w wykonaniu Group F. Zespół ten, w którego skład wchodzi ponad 20 osób, wśród nich pirotechnicy, artyści, muzycy, plastycy i architekci, wywodzi się z teatru ulicznego. Przygotowane z rozmachem i zapewne niebotycznie kosztowne widowisko rozgrywające się jednocześnie na trzech scenach wzniesionych na Wyspie Słodowej, zaoferowało wrocławskiej i kongresowej publiczności trzy symultanicznie prowadzone, świetnie zsynchronizowane spektakle światła i muzyki. Ich niewątpliwą zaletą, oprócz uwielbianych i zawsze efektownych fajerwerków, był fakt, że były dobrze widoczne także z okolicznych mostów, ulic i budynków.

Group F, Each One and Everybody
Group F, Each One and Everybody

Group F, Each One and Everybody
Group F, Each One and Everybody

Drugi weekend września we Wrocławiu był nie tylko czasem na kulturę, lecz także na bokserską „walkę stulecia" i zmagania maratończyków, konkurencja więc była duża. Mimo zaangażowania mediów, które o Europejskim Kongresie Kultury pisały wiele (i chwaląc i ganiąc), zainteresowanie wydarzeniem nie było chyba tak wielkie, jak oczekiwano. Co w takim razie pozostało po kongresie w ocenie społeczeństwa, które według idei przewodniej, było jego najważniejszym adresatem? Gdyby w odpowiedzi na to pytanie inspirować się performansem Oskara Dawickiego zaprezentowanym w ramach „Trickstera" (dostępnym dla posiadaczy kodu kreskowego), być może należało by „zignorować dyskursywne pojęcie smaku" i dostrzec bardzo wyraźne zapotrzebowanie społeczne. Oby nie wyłącznie na fajerwerki na Wyspie Słodowej, na miły początek weekendu.

Fot.: Joanna Szczepanik

Europejski Kongres Kultury, Wrocław, 8-11.09.2011.

Oskar Dawicki, przyczynek do anatomii złego smaku
Oskar Dawicki, przyczynek do anatomii złego smaku