Dworzec dla Misia, moderniści - "chuligani" 1:0

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Polska przestrzeń publiczna jest surrealistyczna. W narodowy, swojski sposób, który twórczo wyłożył niezapomniany klasyk Stanisław Bareja. Nadwiślański absurd nie mógł więc bez walki oddać tak strategicznego miejsca, jak warszawski Dworzec Centralny. Zmagali się z nim uczestnicy debaty w ostatnią sobotę czerwca w Domu Funkcjonalnym.

Dyskusję na Saskiej Kępie poprzedziła wizualizacja pomysłu Jarosława Flicińskiego na wpisanie w architekturę peronów dworca znaku gwiazdy. Obraz czysty, schludny, wyrafinowany i kojący. Mimo to nie przyniósł ukojenia ani panelistom, ani zaangażowanej publiczności. Jest bowiem jak na razie czystą potencjalnością, a przedmiotem dywagacji był stan faktyczny. Więc najpierw krótka rekonstrukcja faktów.

Piękny, czysty formalnie, monumentalny projekt Arseniusza Romanowicza ucieleśnił się w murach Dworca Centralnego w 1975 roku. Już u swego zarania realizację tę prześladowało typowe przekleństwo modernistycznej utopii. Sama rzeczywistość okazała się niezbyt racjonalna. Budowę kończono w pośpiechu, więc niedbale, byle zdążyć przed kolejnym zjazdem PZPR, na który zaproszono Leonida Breżniewa. Obarczony tą pierworodną skazą, pozbawiony opieki Dworzec Centralny zaczął życie na wariackich papierach i zamienił się w niepowtarzalny twór pełniący rolę noclegowni dla bezdomnych i gigantycznej budki z zapiekanką.

graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski
graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski

Dworzec Centralny od kilku miesięcy przechodzi rewitalizację, która ma przywrócić mu pierwotny kształt, zgodny z założeniami Arseniusza Romanowicza. Prace remontowe przybrały jednak zaskakujący obrót. Na odnowionej części dworca, na ścianie czwartego peronu pojawiły się graffiti. Pojawiły się nieoczekiwanie, bo ich obecności nie zakładali autorzy remontu ani - tym bardziej - nie brał ich pod uwagę Arseniusz Romanowicz, projektując dworzec według modernistycznych reguł w latach siedemdziesiątych.

graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski
graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski

Zrobiło się gorąco. Spór umiejętnie podsycała „Gazeta Wyborcza" i główni aktorzy awantury o dworzec - profesor Jerzy Porębski z Towarzystwa Projektowego SC, odpowiedzialnego za remont, artysta graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, która pomalowała peron oraz ich zleceniodowca, wiceprezes PKP Jacek Prześluga. Do dyskusji włączył się Tomasz Plata, kurator projektu Jarosława Flicińskiego, będącego alternatywną wizją artystycznej ingerencji w przestrzeń dworca, w zamierzeniu respektującą wizję Romanowicza.

graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski
graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski

Klika fragmentów opublikowanych wypowiedzi naświetli pozycje adwersarzy. Złość autorów rewitalizacji znalazła ujście w precyzyjnym i eksperckim języku fachowców. Oto fragment ich oświadczenia:

graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski
graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski

„Protestujemy przeciwko miernej jakości tych działań oraz przeciwko sposobowi, w jaki działania te zostały podjęte. Sądzimy, że bezpowrotne zniszczenie świeżo oczyszczonej powierzchni tynków płukanych (ich czyszczenie kosztowało kilkaset tysięcy złotych) poprzez pokrycie malowidłami tego rodzaju, wymagać powinno więcej namysłu i wyczucia. Zwracamy się do Zarządu Dworców Polskich, aby uszanował Dworzec Centralny, gdyż jest wartością wspólną. Aspiracje do bycia promotorem sztuki są cenne, ale trzeba mieć odpowiednie kompetencje i świadomość".

graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski
graffiti Miesto z grupy Vlepwnet, fot. Grzegorz Borkowski

Kto ma kompetencje i świadomość? W ich poszukiwaniu powinniśmy udać się najpewniej na ASP, a jeżeli jeszcze tego nie zrobiliśmy lub nam nie po drodze, powinniśmy zawierzyć absolwentom akademii, tym odpowiednio utytułowanym. ASP oraz architekturę ukończył Jarosław Fliciński. Może również i z tego powodu deklaruje głęboki szacunek dla projektu Romanowicza. O pracy Flicińskiego czytamy:

Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego
Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego

„A zatem jak ożywić modernizm, jak naruszyć świat modernistycznego porządku, modernistycznej hierarchii, by nadal pozostać w jego obrębie, ale zarazem uzyskać z tego naruszenia coś dla siebie? Jak sprowokować katastrofę, która nie będzie destrukcją, lecz raczej reinterpretacją zastanej sytuacji?"

Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego
Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego

W tym ujęciu ważny jest dialog z demiurgiczną wizją architekta. Wchodząc do jego budowlanego ogrodu, Fliciński zamierza zapuścić pędy nowej rośliny, a nie sadzić chwasty. Ale po tym ogrodzie biegają też inni chłopcy i mają swoje własne pomysły. Mają i już, i wcale nie chcą o nich dyskutować. Miesto wyznał, „nikt nie może oceniać w kategoriach: moje jest lepsze, a twoje gorsze". A o sobie mówią z bezczelnością chłopaków z ulicy: „chcemy udowodnić, że trzeba niektóre sprawy załatwiać po swojemu, że miasto ewoluuje, nawarstwia się i zmienia".

Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego
Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego

Trzymając się ogrodniczej metafory, trudno odmówić graficiarzom czułości dla roślin. Właściwie sami uważają się za rośliny bujnie kwitnące w tym ogrodzie. Czytelnik oswojony z Baumanem może czuć jednak niepokój w związku figurą ogrodnika. Tego cienia zapewne wystraszył się prezes PKP. Pięknie wyremontowany dworzec może i zasługuję na opiekę, ale to daremny wysiłek. Przerażony ogrodniczymi obowiązkami prezes PKP zaproponował salomonowe rozwiązanie. Jacek Prześluga napisał w felietonie do „Rynku kolejowego": „Pierwszy ze światów, świat peronu 1, to przestrzeń modernistycznej ascezy, zdehumanizowanego zimna, świętych kamyczków na ścianach, które za rok, dwa pokryje patyna czasu. Peron 4 niech z kolei stanie się światem koloru, świadectwem zmian, artystycznej chuliganerii, braku pokory". 

Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego
Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego

Wymiana poglądów nie odbywała się w próżni. Towarzyszyła jej żywa reakcja na forach internetowych. Debata w Domu Funkcjonalnym odbyła się również z udziałem publiczności.

Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego
Wizja Dworca Centralnego wedlug Jarosława Flicińskiego

Z jakiegoś powodu zabrakło formalnych właścicieli dworca, czyli przedstawicieli PKP. Miesto mężnie bronił swojego przedsięwzięcia w pojedynkę. A musiał stawić czoło zarzutom, z którymi z definicji nie jest w stanie polemizować. Jako efemeryczny partyzant, czy nawet „chuligan" artystyczny, nie potrafi przecież grać na boisku, gdzie liczą się solidność i jakość materiału, przeliczane na niebagatelne koszty. W tej grze graficiarz, który niszczy „święte kamyczki", jest tylko wandalem. „Bezczelny chłopak z ulicy", zakochany w płynności rzeczy i wiecznej zmianie, nie jest chyba również partnerem do dyskusji o tradycji, czyli sprawach trwałych, a może nawet ponadczasowych. Miesto jako niefrasobliwy ryzykant starł się z argumentacją kultury wysokiej, modernistycznej, która wraz z postępem odsłaniania urody dworca nieoczekiwanie zaczęła nabierać krzepy. Głos autora murali słabł pod presją wysokich argumentów i wysokiego języka profesora Porębskiego, Jarosława Flicińskiego, a co najważniejsze, pod presją publiczności, która chciała tego wysokiego języka i takim językiem potępiała „wandalizm" Vlepwnetu. Nieoczekiwanie Miesto dokonał taktycznego odwrotu i obiecał, że z kolegami zamalują swoją ścianę. „Nie ma nic piękniejszego dla artysty, jak zniszczyć własne dzieło" - wyznał, potwierdzając tym samym, jak z odległej planety przybył na monumentalną przestrzeń modernistycznego dworca. Zwycięstwo honorowe odniósł styl wzniosły. Co jednak ciekawe, oponenci podeszli do zadania z podobną intencją - terapeutyczną. Być może terapii wymaga coś takiego jak zbiorowe samopoczucie zaganianych Polaków. Czy w tym pędzie mogą zatrzymać się na chwilę w miejscu, które da się uznać za swoje? Moderniści oparcia szukają w pamięci, estetycznej jakości gotowej stawić czoło chaotycznej codzienności. Chuligani przeciwnie, chcą oswajać z ruchem, przemijaniem, zmianą - taki też jest ikonograficzny sens ich projektu z literackimi cytatami o podróżowaniu. Ale przecież nawet nomadzi przenoszą z miejsca na miejsce coś, co jest dla nich święte. W Warszawie tradycja i pamięć zostały roztrzaskane. Czy ten zgiełk da się skolonizować? Pielęgnowanie tradycji modernizmu to heroiczny optymizm. Ciągle jednak wydaje się, że „ducha" tego miasta najlepiej oddaje absurdalna Palma Rajkowskiej. Pod nią kucnie sobie miś Barei, a nieopodal wokół krzyża zgromadzą się patrioci.

Linki:

Jacek Prześluga, viceprezes PKP, felieton dla „Rynku Kolejowego"
http://www.rynek-kolejowy.pl

Oficjalny protest Towarzystwa Projektowego SC
http://zrobtowwawie.blox.pl

Stanowisko graficiarzy w tekście Miesto
http://zrobtowwawie.blox.pl

O projekcie Jarosława Flicińskiego
http://www.bwawarszawa.pl