Siostrzeństwo amputantek. Z Joanną Pawlik rozmawia Lidia Krawczyk

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Joanna Pawlik, Bez tytułu (Symetria), kadr z filmu, 2010
Joanna Pawlik, Bez tytułu (Symetria), kadr z filmu, 2010

Balans to tytuł twojej indywidualnej wystawy w Bunkrze Sztuki. Pokażesz na niej prace z projektu, nad którym pracowałaś przez ostatni rok. Bardzo różni się on od tego, czym zajmowałaś się do tej pory. Byłaś przecież malarką, a na tej wystawie nie zobaczymy ani jednego obrazu. Stałaś się artystką wideo, fotografką, artystką multimedialną. Skąd się wzięła ta zmiana i co to za projekt, który tak cię uwiódł?

To prawda, natomiast stało się to dużo wcześniej. Pierwszą wystawą, na której pokazałam fotografie i wideo, była prezentacja w Galerii Czarna, zatytułowana Spacer. Zaprezentowałam ją w styczniu 2009 roku. To był pierwszy, przełomowy pokaz. Cześć prac z tamtej wystawy znajdzie się również na wystawie Balans. Projekt, którego efekty zdecydowałam się pokazać w Bunkrze to kontynuacja wcześniej podjętego tematu. Chciałam przyjrzeć się temu, w jaki sposób przykre doświadczenia, jakie wpłynęły na nasz wygląd fizyczny (takie jak blizna, amputacja, niepełnosprawność, czy cokolwiek, co pozostawia widoczną zmianę na ciele) oddziałują na naszą psychikę. Zastanawiałam się na tym, w jakim stopniu jesteśmy w stanie je oswoić, i czy w ogóle potrafimy to zaakceptować. A może nigdy do tego nie dochodzi? Odpowiedzi jest dokładnie tyle, ile jest osób. Nie ma jednego sposobu na poradzenie sobie z takimi zmianami. Najbardziej interesujący wydaje mi się jednak most wiążący mnie z innymi ludźmi, którzy doświadczyli tego samego. Ciekawi mnie, co się dzieje z człowiekiem po amputacji dużej części ciała oraz w jaki sposób można mówić o doświadczeniu straty.


Powiedz mi w takim razie, jak to się zaczęło?

Bezpośrednim bodźcem do podjęcia tego tematu był zdecydowany przełom w moim życiu osobistym. Zyskałam przestrzeń potrzebną do tego, aby móc bliżej przyjrzeć się sobie i problemom, z którymi się zmagam, a które do tej pory spychałam na dalszy plan. Mam na myśli swoją niepełnosprawność. Chciałam się przyjrzeć temu, jak wpływa ona na mnie fizycznie i psychicznie. Zrozumiałam, że w tym celu potrzebuję innych środków ekspresji, niż te, którymi posługiwałam się do tej pory. Zaczęłam więc robić filmy, fotografie oraz rysunki z wyobraźni. Sama dla siebie byłam modelką. Przez ostatnie trzydzieści lat nie poznałam żadnej osoby, która byłaby niepełnosprawna w podobny jak ja sposób. Zawsze, odkąd pamiętam, otaczałam się osobami pełnosprawnymi. Teraz wydaje mi się, że był to pewien sposób ucieczki, maskowania i ukrywania swojej odmienności.

Joanna Pawlik, Bez tytułu (Bliźniaczki 2), fotografia, 2010
Joanna Pawlik, Bez tytułu (Bliźniaczki 2), fotografia, 2010

Co się zatem zmieniło na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat? Dlaczego zaczęłaś traktować siebie inaczej?

Czas, który dla siebie zyskałam sprawił, że mocniej skoncentrowałam się na sobie, a co za tym idzie, na problemie związku pomiędzy tym, co fizyczne, a psychiką. Ten problem, mimo że drążony od wieków, stał się dla mnie wtedy niezwykle interesujący. Zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób różni ludzie odczuwają stratę. Znam pewną osobę, która jako dziecko straciła dwa małe paluszki. Mówiono mi, że ona bardziej przeżywa brak, że dla niej to większy kompleks niż dla mnie, która nie ma prawie jednej czwartej całego ciała. Problem braku akceptacji jest bardzo uniwersalny, bo dotyczy nie tylko osób po amputacjach, ale również tych, które mają niewielkie blizny, czy inne defekty. Zaczęłam szukać kontaktów z dziewczynami, które, podobnie jak ja, są po amputacjach. Celowo zawęziłam moje poszukiwania wyłącznie do kobiet, tak zwanych amputantek. Wydawało mi się, że one bardziej otworzą się na mnie z uwagi na szczególną wspólnotę, jaką nas łączy. Chciałam przyjrzeć się z zewnątrz temu, w jaki sposób taka, czy inna ułomność wpływa na osobę, która jej doświadczy. Ciekawiło mnie jak to jest w przypadku innych kobiet. Chciałam się sama w tym odnaleźć.


I jak to jest?

Zaczęłam się z nimi spotykać. Czasami było to bardzo trudne. W Polsce udało mi się nawiązać kontakt tylko z kobietami, które są paraolimpijkami i z niewielką liczbą kobiet, które na co dzień nie mają oporu, aby pokazywać się w mediach. Niestety nie zdołałam przekonać innych dziewczyn.

Kompletnie odmienna sytuacja miała miejsce za granicą, gdzie również poszukiwałam dziewczyn do mojego projektu, czyli w Austrii i Stanach Zjednoczonych. To były dziewczyny bardzo otwarte, oswojone i podekscytowane moją pracą, z chęcią godziły się na udział w tym projekcie.


To może dowodzić, jak bardzo temat niepełnosprawności w Polsce jest nadal tematem tabu, tematem wstydliwym... A jak wygląda sytuacja w Norwegii?

U nas niepełnosprawność cechuje samotność. Problem niepełnosprawności zaczął być widoczny dopiero niedawno. Moja mama, która pochodzi z małego miasteczka opowiadała mi kiedyś, że w młodości miała niepełnosprawną koleżankę, która przez cały czas była izolowana od społeczeństwa. Bardzo inteligentna i błyskotliwa dziewczyna nie miała szansy na normalne życie. Ta okrutna stygmatyzacja zmuszała te osoby do ukrywania się i izolacji. Osoby, które świetnie mogły dawać sobie radę (na przykład w normalnych szkołach), z powodu swojej niepełnosprawności były zamykane w domach, odcinane od społeczeństwa.

Sytuacja w Norwegii pod względem socjalnym jest zupełnie inna niż ta, z którą mamy do czynienia w Polsce. Podczas mojego pobytu w Oslo udało mi się spotkać z szefową departamentu do spraw osób niepełnosprawnych. To od niej dowiedziałam się między innymi o polityce równościowej oraz o programach pomocowych skierowanych do osób niepełnosprawnych. Począwszy od ulg podatkowych, poprzez darmowe samochody, darmowe remonty mieszkań (robione w celu dostosowania ich do potrzeb osób niepełnosprawnych), aż po cały wachlarz dostępnych wariantów różnych protez. Jeśli cokolwiek dzieje się ze sprzętem, nie trzeba - jak w Polsce - czekać na jakąkolwiek reakcję trzy lata. W Norwegii wszystkie potrzebne naprawy, bądź zamiany dokonują od ręki!


Jak myślisz, co było, a może nadal jest, powodem tego, że w Polsce problem niepełnosprawności mamy nadal nieprzepracowany? Czy to poczucie wstydu? Założenie, że jesteśmy gorsi?

Myślę, że osoby niepełnosprawne zaprzeczały założeniom, że wszyscy jesteśmy równi, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Polityka wyrównująca szanse nie była w Polsce popularna. Dopiero od niedawna obserwuję próby społecznego oswajania się z innością. Państwa z zachodu od dłuższego czasu drążą temat, stąd pewnie ta różnica.


Twoja opowieść przypomniała mi, że tam, gdzie się wychowywałam, mieszkał chłopczyk z porażeniem mózgowym. Nikt o nim nie mówił, nie rozmawiał na jego temat z dziećmi. Pewnego razu (byłam wtedy małą dziewczynką) zobaczyłam go na specjalnym wózku, pokrzywionego, z dziwnie ułożonymi rękami. Był w moim wieku, ale nie zachowywał się jak inne dzieci. Do tej pory pamiętam, że jego widok bardzo mną wstrząsnął. Przed tym spotkaniem nie zdawałam sobie sprawy, że istnieją dzieci chore, czy kalekie. Myślę, że kwestia edukacji jest tutaj niezmiernie ważna. Pokazywanie dzieciom, że świat nie jest złożony tylko z ludzi pełnosprawnych, a niepełnosprawność nie wyklucza ze społeczeństwa i nie jest powodem do izolowania kogokolwiek.

Edukacja w tym wypadku to również bezpośredni kontakt i rozmowa. Znajomy opowiadał mi o tym, jak jego matka, za każdym razem, gdy na spacerze mijali osobę niepełnosprawną, zabraniała mu się na nią patrzeć. Że nie można, że to jest zakazane.

Joanna Pawlik, Bez tytułu (Laura), fotografia, 2010
Joanna Pawlik, Bez tytułu (Laura), fotografia, 2010

A jak jest teraz? Czy czujesz się dyskryminowana?

Teraz jest trochę inaczej. Temat niepełnosprawności przewija się w mediach, panuje większa tolerancja. Sama jednak odczuwam dyskryminację. Wielokrotnie byłam wyzywana czy wyśmiewana na ulicy. Mój syn z kolei doświadcza tego w szkole. Koledzy pytają go dlaczego jego mama kuleje, a on nie chce im tego wyjaśnić. Jest to również odczuwalne w moich kontaktach z mężczyznami.


W jaki sposób?

Ciągle nie czuję pełnej akceptacji. Istnieje taka szczególna luka pomiędzy mną a mężczyznami. Mam wrażenie, że jestem przezroczystym ciałem. Nieważna, aseksualna.


Pokutuje taki stereotyp, że osoby niepełnosprawne są aseksualne.

Wynika to z tego, że pełnosprawni nie widzą w nich obiektu seksualnego, że odbierają im prawo do odczuwania pożądania i podniecenia. To jest duży problem. Gdybym miała większy stopień niepełnosprawności, być może odczuwałabym to jeszcze bardziej. W ogóle związki niepełnosprawnych kobiet z pełnosprawnymi mężczyznami są o wiele rzadsze niż w odwrotnym przypadku. Zwróciłam na to uwagę już jakiś czas temu. Od kobiety wymaga się idealnej fizyczności, nieskazitelnego ciała i zgrabnej sylwetki. Z kolei niepełnosprawni mężczyźni otaczani są zwykle przez kobiety opieką. One częściej są skore do tego, aby pomagać, być wsparciem dla niepełnosprawnych mężczyzn.


Czy ten projekt był dla ciebie terapeutyczny? Podchodzisz do niego z dystansem, czy emocjonalnie?

Już przez samo podjęcie tematu, problem stał mi się bliższy i mniej straszny. Emocjonalnie podchodziłam do tego projektu wtedy, gdy jeszcze sama dla siebie byłam modelką, kiedy wychodziłam w miejsca publiczne bez protezy. Trudno było mi wtedy zmierzyć się ze wzrokiem innych ludzi. Było to dla mnie ciężkie przeżycie. W ogóle pierwsze podejmowanie tego tematu kosztowało mnie dużo emocji. Teraz, gdy mam już kontakt z innymi dziewczynami, jest to dla mnie bardziej projekt badawczy. Przyglądam się i obserwuję, staram się analizować związki, doświadczać relacji z inną kobietą. Skupiam się na jakości estetycznej pracy, nad tym, by były one artystycznie ciekawe. Nie jest to już dla mnie projekt terapeutyczny.


Upierałabym się jednak przy tym, by nazwać ten projekt w ten sposób. Przecież terapia polega między innymi właśnie na tym, że na samym początku coś nam się wydaje problemem niewyobrażalnie skomplikowanym i przerażającym. W trakcie pracy nad i ze sobą, staje się on bardziej uniwersalny, a gdy zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy sami, zaczynamy się z nim oswajać.

Moje prace mogą się takie wydawać, ale nie takie było moje założenie. Są efektem mojej wewnętrznej przemiany, która zachodziła obok i pomimo tego projektu.

Joanna Pawlik, Balans, kadr z filmu, 2010
Joanna Pawlik, Balans, kadr z filmu, 2010

To, co zobaczymy na wystawie to efekty twojej rocznej pracy. Będą na niej fotografie, filmy, rzeźba. Istotnym elementem tej prezentacji są relacje, twoje spotkania z innymi kobietami, stosunek dziewczyn do swojego kalectwa. Prace są dowodem poszukiwań wspólnych elementów. Balansowaniem z emocjami, poszukiwaniem porozumienia, czy siostrzeństwa właśnie.

Tak, te prace przede wszystkim opowiadają o relacjach. Jako obiekty, są same w sobie bardzo ważne i istotne. To jednak zwieńczenie mojego projektu, który odbywał się równolegle. Praca z osobami i emocjami, poszukiwanie siebie w każdej z tych kobiet. Na filmach i fotografiach chciałam uchwycić też motyw bliźniaczki (w filmie Twins czy w Symetrii). Moja koleżanka ma amputowaną tą samą nogę co ja, więc wymyśliłam, że ubierzemy się tak samo i będziemy się tak samo zachowywały.


Filmy, które oglądamy na wystawie posiadają niezwykłą wrażliwość, są bardzo sensualne, pełne pozytywnych emocji. Bohaterki są przedstawione z wielką czułością i empatią. Oglądając twoje filmy możemy doświadczyć wirtuozerii dnia codziennego, skupić się na szczegółach i czynnościach zwykle dla nas banalnych, na które nie zwracamy uwagi, jak jedzenie, bieganie, czy taniec. Jak udało ci się osiągnąć taki efekt ciepła i serdeczności?

Miałam takie przeczucie, że dobrze jest zaczynać pracę z osobami, z którymi jesteśmy blisko. Nas połączyła niepełnosprawność, szczególne siostrzeństwo osób po amputacji kończyn. Gdyby ten projekt robiła zwykła, pełnosprawna dziewczyna, to pewnie nie byłoby tego efektu. Dziewczyny mnie akceptowały jako osobę, która je zrozumie. Ufały mi do tego stopnia, że nie chciały oglądać końcowego efektu pracy!


Na większości filmów się śmiejecie. Traktujecie to jako fajną zabawę. Filmy nie są pompatyczne, nie ma użalania się nad sobą, nie ma traumy. Jest trud i zmaganie się z rzeczywistością, ale nie ma przygnębienia.

Rzeczywiście, efekt jest czasami zabawny. Próbowałam skupić się jednak przede wszystkim na problemie ograniczeń stawianych przez ciało i ciału, na zagadnieniu współpracy i relacji. Byłyśmy ciekawe różnych figur, traktowania siebie nawzajem jako oparcia, gdy stoimy na jednej nodze. Czasem się udawało, ale chwilami nie. Zależało to też w dużej mierze od dziewczyny i tego, czy jest pogodzona ze swoją sytuacją, czy nie. Jedne miały w sobie ogromną siłę, inne były bardziej spięte. Sama współpraca z dziewczynami nie była jednak trudna.

Joanna Pawlik, Bez tytułu (Kalifornia), fotografia, 2010
Joanna Pawlik, Bez tytułu (Kalifornia), fotografia, 2010

Część tych prac dotyczy także smutku - to te przedstawienia, na których pokazujesz jednostki. W tych ujęciach widać samotność i pustą, przytłaczająca rzeczywistość. Z chwilą, gdy w kadrze pojawiają się dwie kobiety, zjawia się „siostra", przekaz zyskuje pozytywną wymowę. Dziewczyny zaczynają się uśmiechać, chichoczecie, chcąc wykonać jakieś zaplanowane choreografie. Cała dramaturgia zaczyna być oparta na wątku szczęścia, wynikającego z poczucia wspólnoty.

Oczywiście, że tak. Zawsze gdy byłyśmy razem, nieźle się bawiłyśmy! W filmie Symetria jest to szczególnie widoczne. Z Ewą, jedną z bohaterek (ma amputowaną inną nogę niż ja), ubrałyśmy się w ten sam sposób. Poruszałyśmy się synchronicznie, jakbyśmy widziały się w odbiciu lustrzanym. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Stres pojawił się z chwilą, gdy tę scenę miałyśmy odtworzyć w miejscu publicznym. Bałyśmy się, że ktoś przyjdzie i nas zobaczy!


W filmie Trening zwrócił moją uwagę fakt, że na początku skupiłaś się tylko na protezie nogi. Nie widać w ogóle twarzy. Podobna sytuacja ma miejsce w filmie Breakfast. Dlaczego dziewczyny w niektórych filmach są anonimowe? Dlaczego skupiasz się wyłącznie na amputowanych kończynach?

Moim założeniem była koncentracja właśnie na problemie braku. Skupiłam się na protezie Ewy Zielińskiej dlatego, że miała super nowoczesny sprzęt do biegania, z włókna węglowego. Tylko tego rodzaju sprzęt pozwala jej na bycie sprinterką. Jej praca i rozwój zawodowy zależą od kawałka metalu...


Więc patrzyłaś na nią z zazdrością?

Niestety, pieniądze także wpływają na to, w jaki sposób osoba niepełnosprawna może się rozwijać. Protezy wpływają na stopień sprawności danego człowieka. Bardzo chciałabym mieć taką nogę do biegania. Są inne nogi do joggingu, inne do szybkiego biegania po bieżni. Rzeczywiście... mogłam się na tym skupić dlatego, że to moje marzenie. Było to jednak podświadome. Sprzęt, który gwarantuje ci zdrowie i w miarę normalne funkcjonowanie... to chyba marzenie większości niepełnosprawnych osób.

Joanna Pawlik, Bez tytułu (Bliźniaczki), fotografia, 2010
Joanna Pawlik, Bez tytułu (Bliźniaczki), fotografia, 2010

Ciekawi mnie także motyw waszego szczególnego, zsynchronizowanego tańca bez muzyki. W kilku filmach, razem z partnerką, wykonujecie takie same, symetryczne ruchy.

Te filmy pokazują na ile uda nam się, mimo braku nogi i braku równowagi, zsynchronizować nasze ruchy. Dotyczy to również synchronizacji emocjonalnej, oswajania nerwów, stresu wynikającego z tej sytuacji i tego, na ile udało nam się opanować i uspokoić. To było takie przełamywanie lodów. Na końcu wychodzimy z kadru śmiejąc się.


To jest właśnie ta równowaga pomiędzy stresem, a jego opanowaniem i uspokojeniem nerwów, które pojawiają się w trakcie współpracy. Ten dystans i brak zaufania, ta trudna choreografia, w pewnym momencie okazują się dziewczyńską zabawą. Można to rozumieć jako proces trudnego oswajania, gdy na końcu rodzi się przyjaźń. Bardzo interesują mnie pozy, które przybieracie w filmach. Są one dosyć szczególne...

Balansowanie pozą i odczuwanie emocji związanych z miejscem publicznym jest najbardziej widoczne w tytułowym filmie Balans. Pozy służyły sprawdzaniu moich granic. W tym wideo stałam na balonie, próbując utrzymać równowagę na tak bardzo nietrwałej płaszczyźnie, w dodatku na plaży, po której przemieszczało się mnóstwo osób. Nie są to żadne klasyczne pozy zaczerpnięte z przedstawień, które możemy znaleźć w historii sztuki.


Przyjmujesz pozy, które dla zdrowej kobiety nie są żadnym wyzwaniem. A ty - nie mając jednej nogi - jeszcze bardziej utrudniasz sobie zadanie, stojąc na wielkiej i niestabilnej powierzchni, na tle „przekrzywionego" morza...

Zawsze kusiła mnie klasyczna poza baletnicy. Byłam ciekawa tego, który układ jest dla mnie wykonalny. Było bardzo trudno. Ręce i nogi pozwalają utrzymać tę równowagę. Podchodziłam do tego wielokrotnie. Byłam narażona na wzrok innych ludzi. Chodziło mi o klasyczne przedstawienie baletnicy w przestrzeni.


Ten projekt ma bardzo silny wydźwięk społeczny. Jego celem jest próba przedstawienia innej wizji niepełnosprawności kobiet, zbliżenie się do tego problemu, zgłębienie jego zakamarków. Jak się czujesz kończąc nad nim pracę? Jakie są twoje dalsze plany? Będziesz nadal badała przestrzeń wykluczonych?

Mam wrażenie, że projekt Balans to dopiero początek mojej pracy nad tym zagadnieniem. Wiele osób, które zobaczy wystawę będzie miało okazję  dowiedzieć się więcej o sobie. W lutym 2011 będę pokazywała część tej wystawy w Oslo, w maju i czerwcu jadę na rezydencję do Los Angeles. Sądzę, że  będzie to inspirujące doświadczenie.

[Kraków, 5 listopada 2010]

Joanna Pawlik, Trening, kadr z filmu, 2010
Joanna Pawlik, Trening, kadr z filmu, 2010

Joanna Pawlik. Balans, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki Kraków, otwarcie: 15 grudnia 2010 (środa), godzina 18:00, wystawa otwarta od 16 grudnia 2010 do 30 stycznia 2011

Kuratorka: Lidia Krawczyk.


W wieku dziesięciu lat straciłam nogę.

Od tamtego czasu zadaję sobie pytanie

dotyczące odciętego kawałka ciała:

co z nim się stało?


Wystawa Joanny Pawlik zatytułowana Balans jest szczególną prezentacją, nad którą artystka pracowała ponad rok, tworząc dokument tego, w jaki sposób fizyczne doświadczenia odciskają piętno na psychice człowieka. Jest to wystawa o wspólnocie utraty, o próbie znalezienia swojego odpowiednika w innej osobie.


Obok samej artystki w projekcie biorą udział między innymi: Katarzyna Rogowiec (dwukrotna Mistrzyni paraolimpijska z Turynu), Ewa Zielińska (polska lekkoatletka) oraz inne kobiety, które doświadczyły amputacji. Istotnym elementem tej prezentacji są relacje i spotkania artystki z innymi kobietami, ale także stosunek dziewczyn do swojej niepełnosprawności. Prace Joanny Pawlik są dowodem poszukiwań wspólnych elementów, dowodem na balansowanie z emocjami, poszukiwanie porozumienia. Filmy, które możemy zobaczyć na wystawie, przedstawiają sposoby radzenia sobie w publicznych sytuacjach, zachowania innych osób wobec kobiet po amputacjach, czy próby utrzymania równowagi. Są przy tym pełne pozytywnych emocji. Joanna Pawlik przedstawiła bohaterki z czułością i empatią. Oglądając jej filmy możemy doświadczyć wirtuozerii dnia codziennego, skupić się na szczegółach i czynnościach zwykle dla nas banalnych, na które nie zwracamy uwagi, jak jedzenie, bieganie, czy zwykły taniec.


Artystka bada kondycję ciała dotkniętego kalectwem. Sprawdza, czy możliwe jest przekroczenie poczucia własnej ułomności, obserwuje jej związki z otoczeniem. Próbuje zrozumieć wpływ jaki wywiera na nią kontakt z innymi ludźmi, zaznacza swoje miejsce w niekoniecznie przychylnie nastawionym świecie. Joanna Pawlik traktuje twórczość jako przestrzeń umożliwiającą wyrażenie własnych emocji, lęków i cierpienia, ale także jako miejsce pozwalające na odbudowanie poczucia własnej wartości.


Joanna Pawlik poprzez swoje działania pragnie zburzyć sytuację nietolerancji, braku zrozumienia i wykluczania. Przedstawia niepełnosprawne kobiety jako niezależne, silne i odważne osoby podkreślające swój indywidualizm oraz samowystarczalność. To przedstawienia, które udowadniają, że tożsamość bynajmniej nie musi być oparta na braku, a wręcz przeciwnie - na pozytywnie wykorzystanym „nowym życiu", budowaniu własnej wartości poprzez akceptację. Dzięki temu projektowi możemy się przekonać, że balansu i równowagi (zarówno fizycznej, ale przede wszystkim emocjonalnej) nie da się osiągnąć w pojedynkę.


Joanna Pawlik (1974) ukończyła studia na wydziale malarstwa ASP w Krakowie. Autorka wielu wystaw indywidualnych (m. in. Spacer, Galeria Czarna, Warszawa 2009, Bez Śladu, Otwarta Pracownia, Kraków 2006), jej prace pokazywano także na wystawach zbiorowych. Laureatka nagród, wyróżnień oraz stypendiów, m.in.: Lexmark European Award 2003, wyróżnienie na 37. Biennale Bielska Jesień w 2005, nagroda główna na Biennale Sztuki Młodych Rybie Oko 5 w 2008, stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, stypendium „Młoda Polska" czy ostatnio polski finał Henkel Art.Award 2009. Jej prace znajdują się w kolekcjach prywatnych i publicznych m. in. w kolekcji Bunkra Sztuki w Krakowie. Mieszka i pracuje w Krakowie.


Twórczość Joanny Pawlik, artystki wideo i malarki, oscyluje pomiędzy zagadnieniami społecznych mechanizmów wykluczenia a osobistymi przestrzeniami odczuwania. Jest artystką skupiającą się na badaniu własnych emocji, odnajdywaniu porozumienia pomiędzy artystką i matką, dla której własne doświadczenia i życie wewnętrzne stają się materiałami, z których buduje swoje projekty. Sztukę traktuje jako platformę ścierania się pojęć takich jak miłość, rozstanie, utrata, krzywda, cierpienie, śmierć, narodziny.


Wystawa Balans Joanny Pawlik jest częścią rocznego projektu zatytułowanego „Ekonomia utraty, Joanna Pawlik i Elin Drougge" organizowanego przez Galerię Bunkier Sztuki wraz z Grünerløkka Lufthavn.

Ten roczny projekt badawczo-artystyczny - na który składają się trzy płaszczyzny: wystawy, program edukacyjny oraz publikacje - jest dokumentacją poszukiwań polskiej artystki, Joanny Pawlik oraz Norweżki, Elin Drougge. Twórczość obu doświadczonych artystek (jednej dotkniętej kalectwem w wieku dziesięciu lat, a drugiej zgłębiającej fenomeny tego zjawiska) stanie się dzięki temu projektowi przestrzenią umożliwiającą dialog, wymianę doświadczeń i estetyk, będzie próbą swoistej rozmowy o bólu, odrzuceniu oraz o sile, którą można zbudować w momencie utraty. Problem niepełnosprawności stanowi poważne wyzwanie nie tylko dla każdego człowieka, ale także wyzwanie dla samej sztuki, która od wieków była oparta na pojęciu piękna i harmonii. Historia sztuki to między innymi narracja o dążeniu do doskonałości, o wizerunkach ciał bez skazy, idealnych i proporcjonalnych.


Wystawie towarzyszy katalog z tekstami autorstwa Sylwii Chutnik, Stacha Szabłowskiego, rozmowa Karoliny Więckowskiej z dr Alicją Długołęcką.